Saudyjczycy rozczarowali się Zachodem

Arabia Saudyjska mimo starań Stanów Zjednoczonych nie zwiększyła wydobycia ropy naftowej, aby osłabić Rosję. Przed wizytą brytyjskiego premiera po raz kolejny przeprowadziła z kolei masowe egzekucje, choć wcześniej zapowiadała odejście od podobnych praktyk. Rijad wyraźnie dał do zrozumienia, że ma obecnie inne priorytety niż integracja z szeroko pojętym światem zachodnim.

Tymczasem wydawało się, że będzie zupełnie odwrotnie. Saudyjski następca tronu, książę Mohammad bin Salman, kilka lat temu rozpoczął bowiem śmiały i jednocześnie kontrowersyjny program modernizacji kraju. Śmiały, bo zaczął odchodzić od założeń wahabizmu, czyli najbardziej konserwatywnej interpretacji islamu. Kontrowersyjny, ponieważ spora część społeczeństwa, na czele z muzułmańskimi duchownymi, nie wydaje się być zadowolona z rozwiązań pokroju organizacji karnawału, festiwali muzyki elektronicznej czy dopuszczenia kobiet do prowadzenia samochodów.

Modernizacja kraju zapoczątkowana kilka lat temu przez Salmana ma kilka podstawowych celów. Oficjalnie najważniejszym z nich jest otwarcie Arabii Saudyjskiej na świat, a szczególnie na szeroko pojęty Zachód. Saudyjczycy wierzą, że odchodząc od konserwatywnego prawa polepszą swój wizerunek, zrywając ze „stereotypem” zacofanego religijnie kraju. W ten sposób będzie im zaś łatwiej przeprowadzić transformację gospodarczą, czyli uniezależnić swój system ekonomiczny od zysków z wydobycia ropy naftowej. Do tego celu jest im tymczasem potrzebny zagraniczny kapitał.

Biden represjonuje

Cieniem na „liberalnym” wizerunku saudyjskiego następcy tronu kładzie się jednak sprawa Dżamala Chaszukdżiego, opozycyjnego saudyjskiego dziennikarza zamordowanego na terenie konsulatu Arabii Saudyjskiej w Stambule. Zabójstwo z października 2018 roku obiło się szerokim echem na całym świecie, a zachodnie i tureckie media nie miały wątpliwości, że za tym wydarzeniem stał właśnie Salman. Dwa lata później saudyjski sąd wydał jednak wyrok skazujący pięciu domniemanych sprawców mordu na kary od kilku do nawet 20 lat więzienia.

Pokazowy proces nie zyskał uznania świata zachodniego. Na dodatek w wyniku wyborów prezydenckich doszło do ważnych zmian w Stanach Zjednoczonych. Nowym gospodarzem Białego Domu został Joe Biden, który zastąpił współpracującego blisko z Saudyjczykami Donalda Trumpa. O ile administracja Trumpa jedynie wyrażała zaniepokojenie sprawą Chaszukdżiego, o tyle otoczenie jego następcy nie zamierzało chować głowy w piasek.

Ameryka zaczęła więc drążyć temat zabójstwa saudyjskiego dziennikarza, W związku z tym przed rokiem ujawniono dokumenty Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) na temat śmierci Chaszukdżiego, który według amerykańskich służb zginął z polecenia bin Salmana. Sam książę nie został jednak pociągnięty do odpowiedzialności, bo według Bidena jego kraj jest sojusznikiem USA i wystarczające było poddanie go ostracyzmowi. W praktyce Stany Zjednoczone wycofały jednak poparcie dla działań Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich w Jemenie, a także zaczęły rozmowy o przywróceniu porozumienia nuklearnego z Iranem.

Arabowie nie reagują na zmianę

Głównymi reperkusjami wobec Arabii Saudyjskiej i ZEA było wstrzymanie dostaw amerykańskiej broni. Abu Zabi nie otrzymało chociażby odrzutowców F-35, choć Waszyngton miał je sprzedać w zamian za normalizację stosunków dyplomatycznych między Emiratami a Izraelem. Pod pretekstem analizy warunków umów podpisanych przez Trumpa Amerykanie wstrzymali także dostarczenie Saudyjczykom broni precyzyjnej.

Pod koniec ubiegłego roku sytuacja na świecie zmieniła się jednak diametralnie, dlatego Biden po zaledwie kilku miesiącach zaczął rewidować niektóre aspekty swojej polityki wobec dwóch najbogatszych państw Zatoki Perskiej. Senatowi USA nie udało się więc zablokować sprzedaży broni ofensywnej do Arabii Saudyjskiej, dlatego na mocy kontraktu wartego pół miliarda dolarów przekazano jej śmigłowce szturmowe. Tym samym Saudyjczycy uzyskali kolejny sprzęt wojskowy potrzebny im do walki z jemeńskim ruchem Hutich.

„Poprawienie bezpieczeństwa sojuszniczego kraju”, bo tak Waszyngton uzasadniał gwałtowną woltę w swojej polityce, nie zmieniło jednak podejścia samego Rijadu. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Saudyjczycy, a także Emiratczycy, jak dotąd ignorują wezwania Stanów Zjednoczonych do zwiększenia produkcji ropy naftowej. Tymczasem jest to ważny instrument wpływu na światową gospodarkę, bo wysokie ceny surowców energetycznych praktycznie na całym świecie przyczyniają się do wysokiej inflacji.

Fiaskiem zakończyła się również wizyta brytyjskiego premiera Borisa Johnsona w Rijadzie. Nie tylko nie udało mu się przekonać Saudyjczyków do zwiększenia eksportu surowców energetycznych, ale dodatkowo wpłynęła negatywnie na jego wizerunek. Johnson w trakcie wizyty pochwalił bowiem Saudyjczyków za poprawę sytuacji w zakresie praw człowieka, po czym tego samego dnia w królestwie dokonano trzech egzekucji. Kilka dni przed przyjazdem szefa rządu Wielkiej Brytanii stracono zaś łącznie 80 osób. Trudno nie uznać decyzji o zabiciu akurat w tym momencie wielu więźniów przetrzymywanych w areszcie od kilku lat za swego rodzaju manifestację stanowiska wobec Zachodu.

Kierunek na Rosję i Chiny

Oczywiście zwiększenie eksportu surowców energetycznych byłoby ważną formą nacisku na Rosję, której gospodarka mimo wojny korzysta z sytuacji na rynku ropy naftowej i gazu. Problem w tym, że Arabia Saudyjska tworzy wraz z Rosją kartel w dodatkowym formacie Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC+), dlatego mimo usilnych starań amerykańskiej dyplomacji, bin Salman i emiracki książę koronny Mohammed bin Zayed al Nahyan odmawiają bezpośrednich rozmów telefonicznych z Bidenem.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Sama współpraca Moskwy i Rijadu kwitnie zresztą nie od dzisiaj. Powszechnie uważany za jej architekta jest właśnie sam następca tronu. Po faktycznym przejęciu władzy wzmocnił on dwustronne relacje, dlatego oba kraje od 2016 roku (poza wojną cenową na początku pandemii koronawirusa) kooperują właśnie w zakresie produkcji ropy naftowej. W ubiegłym roku wzmocniono dodatkowo współpracę w sprawach wojskowych, co odczytano za wyraźny sygnał poszukiwania przez Saudyjczyków nowych kierunków dostaw broni.

Od pewnego czasu Arabia Saudyjska dynamicznie rozwija również swoje relacje z Chińską Republiką Ludową. Ostatnio pojawiły się doniesienia o możliwej wizycie w królestwie chińskiego przewodniczącego Xi Jinpinga, a przede wszystkim o gotowości Saudyjczyków do otrzymywania zapłaty za ropę w chińskich juanach. W ten sposób zostałby stworzony równoległy do amerykańskiego dolara system płatności, który mógłby pomóc Rosji w ominięciu zachodnich sankcji. Eksperci podkreślają jednak, że Arabia Saudyjska wydaje się wykorzystywać podobne plotki do wywierania presji na Stany Zjednoczone i Europę.

Jak na razie na pewne ustępstwa, w zakresie wspomnianych dostaw sprzętu wojskowego, poszły jedynie Stany Zjednoczone. Arabia Saudyjska wraz ze swoim sojusznikiem ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich pozostaje natomiast niewzruszona.

Na początku miesiąca bin Salman zaprezentował credo nowej saudyjskiej polityki. W wywiadzie dla pisma „The Atlantic” stwierdził, że to od Bidena zależy kształt przyszłych amerykańsko-saudyjskich relacji, ale nie zamierza go w tym aspekcie pouczać, oczekując pod tym względem zasady wzajemności od strony amerykańskiej.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply