W gotyckim murze drohobyckiej fary tkwią wmurowane trzy oryginalne elementy, ręka, stopa i głowa. o tym jak się tam znalazły oraz o burzliwej historii tej gotyckiej świątyni opowiada pan Stanisław Winiarz.

Z dawnych Kresów wywodzi się wiele przysłów, powiedzonek, komicznych anegdot i sytuacji. „Pisz na Berdyczów”, czyli gdzie chcesz i tak nie odbiorę (choć paradoksalnie podobno poczta w kupieckim Berdyczowie doskonale funkcjonowała). Duperele – to powiedzenie rodem ze Lwowa oznaczało rzeczy błahe i nieważne. A geneza tego określenia sięga czasów, kiedy w Namiestnictwie austriackim Lwowa pracował urzędnik, który zwykł pisać sążniste, zawiłe obwieszczenia dotyczące mało istotnych zagadnień. Nazywał się ów austriacki urzędnik francuskiego pochodzenia du Pereille. „Wyskoczyć jak filip z konopi”, to tak jak zając z tej uprawy, bo filipem na Białorusi (czy jak kto woli w Wielkim Księstwie Litewskim) nazywano właśnie zająca itd. itp. „Ręka, noga, mózg na ścianie” także wywodzi się z dawnych Kresów. Proszę się jednak nie obawiać nie będę tutaj opowiadał żadnych krwistych historii i wspomniany mózg też po ścianie spływał nie będzie. Bowiem historia jaką chcę teraz opisać dotyczy kościoła i to nie byle jakiego.

W samym sercu galicyjskiego Drohobycza tkwi niczym wielki głaz narzutowy, potężna bryła gotyckiej fary. Sędziwa to świątynia. W XIX-wiecznym „Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego …” stoi tak: „Władysław Jagiełło, król polski i wielki książę litewski … kazał w 1392 roku wystawić kościół murowany na tem miejscu, na którem przedtem stał zamek drohobycki”. Zaś niestrudzony krajoznawca dr Mieczysław Orłowicz pisał w swym wydanym we Lwowie w 1919r. „Ilustrowanym przewodniku po Galicyi”, iż jest to: „obok katedry lwowskiej najstarszy gotycki kościół Galicyi Wschodniej”.

„Na tym miejscu stała kiedyś pogańska świątynia, a kiedy kopali fundamenty pod kościół natrafili na stopę, dłoń i głowę tego bożka, który był tu w tej pogańskiej świątyni” – siedząc w przeraźliwie chłodnych, gotyckich murach słucham opowiadania Pana Stanisława Winiarza, 80-letniego Polaka, jednego z liderów miejscowej polskiej wspólnoty a zarazem kościelnego w drohobyckiej farze. Pan Stanisław „śpiewa” kresową gwarą dalej: „I na pamiątkę tego wyniesiono te części na zewnątrz i wmurowali w ścianę. I stąd jest to powiedzenie ‘ręka, noga mózg na ścianie’, to od nas z Drohobycza. I często wycieczki z Polski przyjeżdżają i proszą, ‘naprzód, niech nam Pan pokaże gdzie jest ten bożek’. Ale on ma jeszcze drugie znaczenie. Jak wiara chrześcijańska przyszła a pogańska już gasneła, to oni, poganie bali się i niszczyli kościoły i kaplice, a jak zobaczyli tam swojego bożka, to się bali. Po wybudowaniu przyozdobili świątynię w 4 ołtarze i malowidła (XIV-XV wiek) i więcej tutaj nic nie było. W 1648 r. cały naród co był tutaj w kościele zgromadzony wymordowano a potem pochowali ich koło kościoła, gdzie teraz stoi kaplica. A przed 39 rokiem kościół był pięknie rozmalowany, miał 9 ołtarzów i piękną galereję, na której stały trzyćwierciowe organy, te, które pierwszy sekretarz w 50 roku sprzedał Gruzinom za 300 rubli. A tutaj widzicie nagrobek Katarzyny Ramułtowej, żony żupnika, który władał drohobycką żupą. Ona była młodą kobietą, pomagała dzieciom, młodym ludziom. Zmarła bardzo młodo, a on bardzo ją kochał i poprosił księży żeby tu gdzieś taki nagrobek ustawić. W 44 roku weszli sowieci a nasi księża wyjechali i zostawili kościół. A my, grupa ludzi, którzy nie wyjechali do Polski jeszcze pięć lat przychodziliśmy tutaj i modlili się, odmawiali różaniec i litanie do Matki Boskiej. I w 49 roku 30 czerwca wpada NKWD, wypędzają nas, kościół zamykają i więcej nas tutaj nie wpuścili. I ja tu przychodziłem pod te drzwi i myślałem kiedy ja się doczekam… ale to ciągnęło się do 89 roku. A wcześniej zrobili tu magazyn papierów dla drukarni, potem powbijali okna, i ci robotnic co tu byli, żeby się ogrzać niszczą i palą ławki, ołtarze, bibliotekę. Wszystko tu jest zakopcone. Potem jak my się dobijali żeby to odzyskać to zrobili tu klub ateizmu. Pobielili to wszystko niszcząc malowidła. My w 87 roku zaczęliśmy się dobijać, żeby nam oddali ten kościół. Posyłaliśmy ludzi do Moskwy, do Kijowa, pisaliśmy listy, napisaliśmy ich 123 i nie odpowiedziano ani na jeden. Przyjechał do nas ks. Stanisław Draguła, który pochodził z tych terenów, on nam potajemnie Msze odprawiał i on nam mówił, żebyśmy zebrali podpisy rodaków a on pojedzie do Ojca Świętego i będzie prosił żeby nam oddali ten kościół. Niektórzy nie chcieli podpisywać, mówili ‘co ty chodzisz, co ty chcesz, żeby mnie na Sybir wywieźli?’. Ale 500 podpisów zebraliśmy daliśmy to księdzu i on pojechał. To był początek listopada 89 roku a to był czas kiedy Gorbaczow pojechał do papieża. I za trzy tygodnie przychodzi zarządzenie żeby oddać nam ten kościół. Myśmy nie wierzyli, bo tu był klub ateizmu, oni tu zbierali ludzi i opowiadali im te bajki. Bogu dzięki, że nie wprowadzili tu jakich chemikatów. Wołają nas w 20 osób do rady miasta i ten przewodniczący z taką złością mówi, że co my tu robimy po jakichś Moskwach piszemy. Nie chcieli nam oddać, ale się bali. I mówią, że dadzą nam ale pod warunkiem, że my rano się modlimy a wieczorem jest klub ateizmu dalej bo nie ma ich gdzie przenieść. A myśmy sobie postanowili, że na wszystko się godzimy aby tylko dostać klucze. I jak my się zgodzili to oni nam klucze dali. I to był 16 grudnia jak myśmy tutaj weszli znów. Rozeszliśmy się po kątach. Pomodlili, popłakali i myślimy co robić dalej. Zbieramy wszystkie rzeczy ateistów pod drzwi i zmieniamy zamek do kościoła. Oni potem trochę na nas krzyczeli, ale my się już nie bali, bo komuna padała. I powiedzieliśmy im zabierajcie to bo my musimy kościół rychtować na święta. Oni to zabrali a my zrobili taki tymczasowy ołtarzyk, przyjechał biskup Moskwa z Przemyśla, poświecił nam 23 grudnia kościół a 25 grudnia świętowaliśmy po 45 latach pierwsze Boże Narodzenie” – kończy Pan Stanisław z nieco „zaszklonymi” oczami. Zresztą nie tylko jemu łza staje w oku..

Marzeniem jego jest aby oglądać jeszcze nowy ołtarz w swoim kościele. Wydaje się to trudne do zrealizowania ale u Boga nie ma rzeczy niemożliwych …

Krzysztof Wojciechowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply