Protest Tadżyków w Moskwie

Gastarbajterzy z Azji Środkowej są w Rosji bezbronni wobec samowoli swoich pracodawców. Ale grupa Tadżyków wykorzystała szansę jaką stworzyła sroga zima i zastrajkowała w czasie śnieżnego chaosu.

Święty Piotr, który w prawosławnej Rosji wprawia w dobry humor i przynosi powodzenie, pomógł tym razem grupie muzułmańskich Tadżyków i sprowadził gwałtowne opady śniegu na Moskwę. Tadżycy z Azji Środkowej pracują w rosyjskiej stolicy (jako legalni albo nielegalni gastarbajterzy) nie tylko na budowach. Wyznaczani są też do zamiatania ulic, a zimą odgarniają śnieg z chodników i dachów, po czym zbierają go w wysokie stosy, aby przechodnie i mieszkańcy mogli wychodzić ze swoich domów.

Przed paroma dniami miały miejsce silne opady śniegu w Moskwie. Zarówno w samym mieście, jak i na autostradach doszło do ogromnego zamieszania w komunikacji w postaci kilkusetkilometrowych korków, ponieważ odśnieżarki i samochody, które za pomocą środków chemicznych rozpuszczają zamarznięty śnieg i lód, zostały przez władze użyte dużo za późno. Winne były nie tylko urzędy we wschodniej Moskwie, które każdej zimy zawsze są zaskoczone przez gwałtowne opady śniegu, chociaż powinny przecież wiedzieć, że zimą w Moskwie sypie śnieg. Tym razem to Tadżycy odmówili usunięcia z dróg stert śniegu i zostali w swoich kwaterach. Od około pół roku wielu z emigrantów nie otrzymało swoich pensji. Sprzątacze ulic we wschodniej Moskwie ostatni raz otrzymali wypłaty pod koniec czerwca – twierdzi przewodniczący związku tadżyckich emigrantów Karomat Szapirow. Wówczas było to 3000 rubli (w przeliczeniu: 75 euro), co odpowiadało jedynie jednej czwartej uzgodnionej miesięcznej pensji. Ludzie musieli pracować jednak od godziny 7:00 do 22:00, często zjadając tylko piętkę chleba na obiad. Musieli też mieszkać w takich warunkach, których nawet pies by się przeraził.

Niezamierzone wsparcie dla nacjonalistów

Paraliżujące zamiecie śnieżne, na które skarżą się wszystkie główne miasta, były idealną okazją dla zazwyczaj bezradnych robotników, aby zwrócić uwagę na swoje problemy. Opinia publiczna zareagowała jednakże gniewem zarówno na Tadżyków, jak i na władze. Okazało się, że niepewne firmy wyłonione w przetargach ogłoszonych przez miasto zalecają pracę jeszcze bardziej niepewnym podwykonawcom, którzy traktują robotników z Azji Środkowej jak niewolników i oszukują ich przy wypłacie i tak już nędznej pensji. Robotnicy są też często gnębieni przez policję i biurokrację oraz zmuszani do płacenia łapówek.

Znana dziennikarka Julija Łatynina ostrzegała przed paroma miesiącami przed buntem Tadżyków, którzy są pozbawieni wszelkich praw i wykonują niewolniczą pracę. Ponieważ bezcelowe było pokładanie jakiejkolwiek nadziei we władzach, zaproponowała ona radykalną metodę w postaci deportacji tych robotników, co niezamierzenie, ale jednak, było bardzo na rękę rosyjskim etnonacjonalistom. Zastępca premiera, Dmitrij Rogozin, żądał już przed paroma laty, aby deportować wszystkich gastarbajterów z Moskwy. Nacjonaliści najchętniej pozbyliby się imigrantów z Azji Środkowej nie tylko z samej Moskwy, ale z całej Rosji. Tymczasem o grożącym buncie Tadżyków nie może być mowy. Ludzie z Azji Środkowej – w samej Moskwie i okolicy pracuje 400 000 Tadżyków – są skazani, podobnie, jak całe ich ojczyste kraje, w których panuje bieda z nędzą, na Rosję i zarobione tutaj pieniądze.

Żądania deportacji wysuwane przez nacjonalistów, jak i wzrastająca niechęć do odmiennych kulturowo ludzi z byłego ZSRR, są dla Władimira Putina, dodatkowym problemem w czasie próby przywrócenia rosyjskiej hegemonii nad krajami Eurazji. Putin obiecał bezgraniczną swobodę poruszania się i zamieszkania gastarbajterom z Azji Środkowej, jakiej nigdy nie było w byłym ZSRR.

Michael Ludwig

„Frankfurter Allgemaine Zeitung”

Tłumaczenie: Paweł Domagalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply