Polska wszechnica w Wołkowysku

Drogę do Szkoły Polskiej w Wołkowysku wskaże każdy. Znajduje się w samym centrum miasta naprzeciwko Miejskiego Komitetu Wykonawczego czyli Urzędu Miasta.

Od otaczających ją innych budynków wyróżnia się oryginalną architekturą. Od razu widać, że została zbudowana według indywidualnego projektu. Zieleń, która ją otacza także jest starannie wypielęgnowana i musi czuć rękę ogrodnika.

– Staramy się dbać o naszą szkołę, stanowi przecież wizytówkę polskiej kultury – mówi dyrektor placówki Edward Chudziak. – Codziennie przechodzą obok niej setki ludzi idących na bazar, załatwiających sprawy w urzędzie, czy w niedzielę idących na mszę do kościoła. Chcemy, by mogli oglądać obiekt, jakich nie ma wiele w obwodzie. Zostało to nawet docenione. W kilku konkursach na otoczenie szkoły zajęliśmy raz pierwsze, a raz drugie miejsce w obwodzie.

Dyrektor Chudziak jest ze swa szkołą bardzo związany. Kieruje nią od samego początku istnienia. Przez 12 lat był kuratorem nadzorującym szkoły w powiecie. Ze swego gabinetu, w siedzibie władz po drugiej stronie ulicy, obserwował, jak ruszała budowa szkoły i uczestniczył nawet w uroczystości wmurowania kamienia węgielnego w jej fundamenty. Gdy szkoła była niemal gotowa ówczesny Konsul Generalny RP w Grodnie, Mariusz Maszkiewicz, zaproponował mu objęcie funkcji dyrektora. Znano go w tutejszym środowisku ze swej fachowości. Choć z zawodu był rusycystą, znakomicie mówił tez po polsku. Gdy dostał nominację, zaczął zbierać kadrę i wkrótce szkoła ruszyła. W ubiegłym roku obchodziła 10-lecie istnienia…

Większość absolwentów studiuje w Polsce

Budowa szkoły, którą sfinansowało Stowarzyszenie “Wspólnota Polska” kosztowała 3 mln USD. Chodząc po placówce i zaglądając do klas lekcyjnych można się przekonać, że nie były to pieniądze zmarnowane. Nie wyróżnia się ona od innych tylko otoczeniem. Pod względem ilości absolwentów dostających się na studia zajmuje I miejsce zarówno w mieście, jak i w powiecie…! Już samo to najlepiej świadczy o jej poziomie nauczania. Większość absolwentów szkoły studiuje tez w Polsce, co zaprzecza kolportowanym tu i ówdzie plotkom, że w szkole rusyfikuje się i wynaradawia polską młodzież.

W szkole dba się o wychowanie młodzieży w duchu polskiego patriotyzmu. Z okazji 70 rocznicy zbrodni katyńskiej np. przed jej budynkiem zasadzono pamiątkowy dąb. W placówce urządzono też okolicznościową wystawę. Nie wszyscy byli nią zachwyceni. Jeden z tutejszych urzędników miał pretensje do dyrektora Chudziaka – kwitując ekspozycję krótkim stwierdzeniem – eto jeszczjo bolszoj wapros.

Szkołę w Wołkowysku leżącym 35 km od polskiej granicy i 55 km od Grodna zbudowano nie bez powodu. Polacy w pięćdziesięciotysięcznej stolicy rejonu stanowią ponad 25 proc. mieszkańców czyli około 12 tys. Osób. W rejonie odsetek Polaków jest jeszcze wyższy i wynosi 28,2 proc. mieszkańców. W niektórych wsiach stanowią absolutną większość mieszkańców.

Nie tylko z Wołkowyska

Obecnie do szkoły uczęszcza 180 dzieci. Nie pochodzą one tylko z samego Wołkowyska, ale dojeżdżają z kilku okolicznych wsi. Niektórzy docierają do szkoły z tak oddalonych miejscowości jak Roś czy Krasnosielskie. Placówka nie wykorzystuje niestety wszystkich “mocy edukacyjnych”. Jest obliczona bowiem na 196 uczniów. Od kilku lat niestety szkole nie udaje się “nabierać” pełnego kompletu uczniów. Konflikt wokół ZPB, który formalnie jest właścicielem szkoły bardzo negatywnie zaważył na życiu szkoły. Miejscowi Polacy zaczęli bać się posyłania swych pociech do szkoły. Dyrektor Edward Chudziak i jego zastępczyni dostali zakaz wjazdu do Polski i rodzice obawiali się, że władze RP obejmą również sankcjami szkołę oraz, że żaden z jej absolwentów nie będzie mógł ubiegać się o przyjęcie na studia do Polski. Drugi powód, dla którego polscy rodzice wstrzymywali się z posyłaniem dzieci do szkoły, był zupełnie z innej beczki. Obawiali się oni, że posyłając dzieci do szkoły narażą się władzom białoruskim z podejrzliwością obserwującym wydarzenia zachodzące w polskim środowisku. Polscy rodzice musieli też brać pod uwagę plotki krążące po Wołkowysku być może celowo kolportowane, z których wynikało, że program nauczania w szkole nie jest kompatybilny z tym realizowanym w szkołach białoruskich i po jej ukończeniu absolwenci będą mieli kłopoty z nauką na białoruskich uczelniach. Uwarunkowania te rodzice musieli brać pod uwagę, bo mieli wiele do stracenia. Od początku bowiem do szkoły w Wołkowysku swoje dzieci posyłali przedstawiciele tutejszej polskiej elity, czyli: lekarze, urzędnicy, nauczyciele i biznesmeni, czyli osoby całkowicie uzależnione od władzy.

Trend jeszcze nie przełamany

Obecnie ilość dzieci chcących podjąć naukę w szkole wzrosła, choć za wcześnie mówić o całkowitym przełamaniu negatywnego trendu. W znacznej mierze zależy on bowiem od zewnętrznej sytuacji. To, że szkoła obroniła się jest zasługą dyrektora Edwarda Chudziaka, który skutecznie postawił na jakość nauczania, a także całego liczącego 31 osób grona pedagogicznego.

– Bez osobistego zaangażowania tego ostatniego uczniowie mieliby duże kłopoty z nauką – podkreśla dyrektor Chudziak – Wszyscy powinni dostawać dodatek motywacyjny, bo pracować muszą o wiele więcej niż ich koledzy w białoruskich placówkach.

Nauka w szkole w opinii Edwarda Chudziaka nie jest łatwa. Jest ona realizowana istotnie według programu przewidzianego dla jedenastoklasowych ogólnokształcących szkół białoruskich. Niestety tylko uczniowie klas początkowych mają do dyspozycji podręczniki w języku polskim. W starszych klasach musza uczyć się przy pomocy podręczników białoruskich bądź rosyjskich, które po dziś dzień nie zostały wydane i przetłumaczone. Uczniowie przy pomocy nauczycieli muszą kolejne ich partie tłumaczyć na język polski i z nich przygotowywać się do lekcji. Na nich bowiem nauczanie odbywa się w języku polskim.

– Jest to proces bardzo uciążliwy i męczący dla uczniów – twierdzi Chudziak – Nie sprzyja on też rozwijaniu u nich zasobu słów w języku polskim. Stanowi duże obciążenie dla uczniów, którzy i tak mają więcej przedmiotów niż ich rówieśnicy w białoruskich szkołach. Oprócz języka polskiego jako ojczystego uczą się także języka angielskiego, rosyjskiego i białoruskiego i z każdego zdają egzamin. Ponadto uczą się jeszcze historii i geografii Polski. Bywa, że niektórzy uczniowie nie dają rady uczyć się w takim systemie i rezygnują z nauki w naszej placówce.

Sprawa wlecze się już kilkanaście lat

Sprawa podręczników dla szkół polskich wlecze się już kilkanaście lat i już w latach dziewięćdziesiątych była hamulcem w tworzeniu szkół polskich, a także klas polskich w białoruskich szkołach. Po dziś dzień nie została rozwiązana z winy obu stron. Obecnie Ministerstwo Edukacji Białorusi na skutek licznych monitów ZPB uznawanego za rządowy, jest skłonne do podjęcia rozmów w tej sprawie, ale strona polska po aferze z Domem Polskim w Iwieńcu się z nich wycofała. Sprawa wciąż wisi w powietrzu i niewątpliwie szkodzi mniejszości polskiej.

Konflikt związany z ZPB sprawił także, że Szkoła Polska w Wołkowysku ma trudności z zapraszaniem nauczycieli z Polski. Według Edwarda Chudziaka oficjalnego zakazu nie ma, nieformalny jest. W efekcie szkoła nie ma np. specjalisty od nauczania fizyki w języku polskim i zajęcia z tego przedmiotu są prowadzone po rosyjsku.

Odbija się negatywnie

Dyrektor Chudziak zwraca też uwagę, że w wyniku konfliktu związanego z ZPB szkoła od pięciu lat nie otrzymuje żadnej pomocy od polskich instytucji rządowych. Wszelkie wsparcie , jakie placówka w tym okresie otrzymała pochodzi od organizacji pozarządowych, samorządów czy osób prywatnych. Odbija się to negatywnie na funkcjonowaniu placówki. Władze białoruskie finansują ją w miarę możliwości na analogicznych zasadach, jak inne szkoły co nie zawsze jest niestety wystarczające. Szkoła nie może np. dożywiać bezpłatnie dzieci z biednych, wielodzietnych rodzin, na co wcześniej otrzymywała środki. Szkoła nie dostała też obiecanych środków ze “Wspólnoty Polskiej” na zakup nowej pracowni komputerowej. Ta, która obecnie w niej funkcjonuje jest mocno przestarzała. Konsul RP z Grodna w ostatnim czasie kilkakrotnie odwiedzał szkołę z różnymi darami, ale generalna poprawa nie nastąpiła.

Na szczęście szkoła ma wciąż wielu przyjaciół w Polsce i dyrektorowi Chudziakowi udało się zorganizować jubileusz 10-lecia placówki. Odbił się on szerokim echem w Wołkowysku i okolicy.

Od nowego roku szkolnego w związku z ukończeniem sześćdziesiątego roku życia zamierza przejść na emeryturę. Ma dość funkcjonowania między młotem a kowadłem. To dla nauczyciela bardzo niewygodna pozycja. Do szkoły przyjdzie nowy dyrektor. Będzie to, jak wieść gminna głosi, człowiek z zewnątrz.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply