Na Kirgistan nie można patrzeć w kategoriach demokracji

Żadnej demokracji w Kirgistanie nie ma i być nie może. Podobnie z prawami człowieka. Wszystko się sprowadza do tego, które klany rządzą. Wołanie o prawa człowieka to tylko broń tych, którzy w danym momencie są na dole i chcą zdobyć władzę.

Obecne zamieszki w Kirgistanie to rezultat wielu czynników. Wszelkie manipulacje są możliwe wtedy, gdy sytuacja jest naturalnie korzystna. Jeżeli nie byłoby nienawiści i walk między Kirgizami a Uzbekami, to by żadna manipulacja, taka jak chociażby wtrącanie się Rosji, nic nie dała.

W Kirgistanie Uzbeków mieszka oficjalnie około 750 tysięcy. Nieoficjalnie jest ich więcej. Mieszkają oni w trzech prowincjach – są to: Osz, Dżalalabad, Batken. To wynika z podziału terytorialnego Związku Sowieckiego z czasów stalinowskich, aby można było poszczególne grupy etniczne nawzajem między sobą szczuć. Uzbecy mają pretensje do Kirgizów, że są obywatelami drugiej kategorii, że nie mają dostępu do wyższych stanowisk w hierarchii społecznej. Ale są też takie kwestie jak dostęp do wody. Uzbecy to ludność pasterska, która musi mieć czym napoić swoje zwierzęta.

Na konflikt kirgisko-uzbecki nakłada się rywalizacja klanów południowych z północnymi. Obalenie Bakijewa było buntem klanów południowych. I dopiero na to można nałożyć manipulacje ze strony Moskwy. Oczywiście mówienie o jakiejkolwiek opozycji w przypadku Kirgistanu jest równie sensowne jak analizowanie społeczeństwa Inków przy pomocy aparatu pojęciowego demokracji zachodnioeuropejskiej. Żadnej demokracji w Kirgistanie nie ma i być nie może. Podobnie z prawami człowieka. Wszystko się sprowadza do tego, które klany rządzą. Wołanie o prawa człowieka to tylko broń tych, którzy w danym momencie są na dole i chcą zdobyć władzę. Kiedy ją zdobywają temat praw człowieka się kończy. Tak więc społeczeństwo kirgiskie jest klanowe, plemienne i w dodatku zsowietyzowane.

Premier i zarazem pełniąca obowiązki prezydenta Roza Otunbajewa nie jest żadną demokratką. Wystarczy prześledzić jej życiorys. To dawna nomenklatura komunistyczna. Mamy tu do czynienia z ludźmi, którzy pełnili wysokie funkcje w sowieckim Kirgistanie. Z kolei będąc w opozycji do Bakijewa Otunbajewa szukała pomocy w Moskwie. Tę obronę praw człowieka z pomocą Putina pozostawmy bez komentarza.

Rosja natomiast chce opanować Kirgistan. W Kirgistanie nie ma co prawda bogactw, ale jest to ważny strategicznie rejon. Dzięki Kirgistanowi Rosja będzie miała dostęp do położonego na terytorium Chin, zamieszkałego przez Ujgurów, Sinkiang. I w rywalizacji z Chinami będzie mogła Ujgurów przeciw nim podburzać. Albo odwrotnie – zależnie od okoliczności – pomagać Chinom w likwidacji Ujgurów w zamian za jakieś koncesje gospodarcze.

I jeszcze jedna sprawa. Rosja chce wyrzucić z Kirgistanu Amerykanów, którzy mają swoją bazę w Manas. Chodzi o wykonanie podobnej operacji jak wcześniej w Uzbekistanie, gdzie Moskwa manipulując ruchem fundamentalistycznym wywarła nacisk na to państwo, żeby odwróciło się od USA. Teraz tacy politycy jak Otunbajewa chcą zrobić wszystko, aby Rosja uspokoiła zbuntowaną mniejszość uzbecką. Rosja zresztą sama prawdopodobnie zaopatruje Uzbeków w broń. Przestanie to robić, gdy Kirgistan będzie wobec niej posłuszny.

Józef Darski

Not. FM

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply