Kto zapłacił za triumf banderowców

Powyborczy czas już minął i coraz wyraźniej zarysowuje się aż nadto konkretne pytanie: kto zapłacił za neonazistowski triumf, który przebrzmiał w całej Ukrainie? Skąd “Swoboda” brała środki na swoją bezprecedensową kampanię wyborczą-2012?

Cały miniony tydzień upłynął pod znakiem słabo ukrywanego wstrząsu zachodniej liberalnej elity wywołanego zwycięstwem ukraińskich ultra-nacjonalistów. Ukraina – potężne państwo Europy Wschodniej – teraz zmuszone jest oddać głos w parlamencie szczerym ksenofobom. Wiodąca amerykańska gazeta „The New York Times” poświęciła szczególną uwagę wysokim notowaniom zwolenników idei Stepana Bandery. Dziennikarze „Financial Times” mówią na temat reakcji społeczności żydowskiej. „Ku przerażeniu Izraelczyków, w ukraińskim parlamencie będzie miała swoje przedstawicielstwo antysemicka partia „Swoboda” – podaje gazeta.

Na kanale EuroNews informacja o wyborze „Swobody” do parlamentu została poprzedzona wyświetleniem owianych złą sławą obrazów, na których Ołeh Tiahnybok wzywa do ostatecznego rozprawienia się „z Moskalami, Żydami i innym plugastwem”. A przecież w swoim czasie to właśnie EuroNews stworzył obraz Ukrainy jako kraju demokratycznej rewolucji. Oczywiście, lider „Swobody” przedstawiał to na zlocie banderowców w odległym 2004-tym roku, ale nigdy później nie zaprzeczył swoim słowom.

Wystarczy przypomnieć pierwszą nazwę partii Tiahnyboka – socjal-nacjonalistyczna. Oznacza to, że jest odwróconą kalką narodowo-socjalistycznej partii Adolfa Hitlera. Ponadto, już po wyborach – 2012, potwierdził, że jego partia jest partia antysemicką.

W Ziemi Obiecanej protestuje generał Sił Obronnych Izraela i były sowiecki partyzant Yitzhak Arad. Stary generał był świadkiem uczestnictwa banderowców w Holokauście na terenie Ukrainy.

Partia „Swoboda” wyznaje skrajnie nacjonalistyczne i antysemickie poglądy, a oprócz tego opowiada się przeciwko współpracy z Rosją – pisze izraelski tabloid „Haaretz”. Przeciwko liderowi partii Olegowi Tiahnybokowi wpłynęło wiele skarg za rasistowskie i antysemickie wypowiedzi: twierdził on, między innymi, że Ukrainą rządzi „moskalsko-żydowska mafia”.

Nie wolno siedzieć z zawiązanymi oczami udając, że niczego nie słyszymy i nie widzimy. Słyszałem z ust przywódcy „Swobody” zarówno antysemickie, jak i w połowie antysemickie wypowiedzi. I jest to bardzo niepokojące, kiedy do władzy dochodzą takie siły polityczne – określił stanowisko swojego kraju ambasador Izraela na Ukrainie Reuven Dinel. Chociaż szczególnie niepokoi nas nie tyle sama „Swoboda”, co jej zbliżenie z partią Julii Tymoszenko „Batkiwszczyna”, która do tej pory była większością.

Zdaniem ambasadora, współpraca tych dwóch partii może być bardzo niebezpieczna. Dokładniej, według Tel Awiwu, nazistowska zaraza ogarnia całą ukraińska opozycję. „W czasie ukraińskich wyborów zobaczyliśmy zadziwiające zjawisko – Żyd Jaceniuk (lider Zjednoczonej Opozycji – red.) podpisuje porozumienie o współpracy z antysemitą Tiahnybokiem. To jakaś nadzwyczajna elastyczność ukraińskiego życia politycznego” – mówi członek Izby Społecznej Federacji Rosyjskiej, lektor RUE im. Plechanowa Siergiej Markow.

Jednakże emocjonujący tydzień już minął i coraz wyraźniej zarysowuje się aż nadto konkretne pytanie: kto zapłacił za neonazistowski triumf, który przebrzmiał w całej Ukrainie? Skąd „Swoboda” brała środki na swoją bezprecedensową kampanię wyborczą-2012?

Odpowiedź na takie pytania może określić przyszłość 47- milionowego słowiańskiego państwa. Tymczasem radykalna ukraińska opozycja deklaruje chęć zorganizowania kolejnych wyborów. Oznacza to, że mają wystarczająco dużo środków na powtórkę…

Wyprzedzając cios, szef sztabu wyborczego „swobodowców” Roman Koszulinski wydał raport prasowy dotyczący przedwyborczych wydatków partii. Według niego, na październikowe wybory do Rady Najwyższej partia wydała łącznie 23,2 mln hrywien. Podobno akcja finansowana jest wyłącznie przez członków „Swobody”, a wszyscy sponsorzy wymienieni są w tzw. Radzie Gospodarczej Partii.

– 23,2 mln hrywien – to bardzo skromnie nawet w porównaniu z tymi partiami, które nie przeszły – mówi pan Koszuliński. – O finansowaniu „Swobody” krążyło wiele plotek, ale widzieliście naszą listę: żadnych bardzo zamożnych biznesmenów, żadnych przedstawicieli wielkich oligarchicznych klanów.

Szef biura prasowego „Swobody” Jurij Sirotiuk natychmiast zaprzeczył informacji, jakoby kampanię wyborczą partii finansował rosyjski biznesmen Aleksander Lebiediew – z tym samych plotek, w zamian za kontrolę nad ukraińskimi czarnoziemami. „To już 55-a wersja na temat: kto nas sponsoruje. W zeszłym roku opublikowaliśmy gazetę, w której zamieszczone są 54 wersje: od Mossada do kanadyjskich służb specjalnych. Oni wszyscy finansują „Swobodę” – żartuje J. Sirotiuk.

Możliwe, że izraelski wywiad Mossad nie jest tu bez znaczenia. Ale istnieją konkretne nazwiska, których wyjawienia uparcie odmawia partia Tiahnyboka.

Wnikliwy Taras i wielu innych

Niezależni eksperci już ocenili wyborcze sprawozdanie ultranacjonalistów jako „zabawną bajkę”. Na przykład, przez ostatnie miesiące sam Tiahnybok nie schodził z wizji ważniejszych ukraińskich stacji telewizyjnych w czasie prime-time. Wystarczy przejrzeć ich ceny, aby obliczyć – tylko pojedynczy udział członków „Swobody” w mediach kosztował przynajmniej o 2,5 raza więcej niż deklarowana w raporcie „skromna” suma. A przecież były też publikacje, wiece przedwyborcze, marsze, itd.

6 listopada, na pierwszym po wyborach posiedzeniu Rady Najwyższej, lider Komunistycznej Partii Ukrainy Piotr Simonienko, oświadczył, że za wejście partii „Swoboda” w nowy skład parlamentu zapłacili ukraińscy oligarchowie. „To jest nie tylko nadszarpnięcie reputacji naszego kraju, ale także bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego – dodał – Podobnie jak w latach 20-tych i 30-tych ubiegłego wieku niemiecki nazizm był wytworem niemieckich oligarchów, tak i na Ukrainie obecna neonazistowska wolność – to wytwór ukraińskich oligarchów”.

Równo rok temu, jego współpracownik, narodowy deputat Ukrainy i pierwszy sekretarz Dniepropietrowskiego komitetu regionalnego Komunistycznej Partii Ukrainy (KPU) Siergiej Hrapow wyraził się bardzo konkretnie: „Tiagniboka finansuje dniepropietrowski oligarcha I. Kołomojski…”

Na scenie politycznej wystąpiła sytuacja, kiedy to oligarchowie „podkładają jaja do różnych gniazd” z nadzieją na to, że chociaż w jednym z nich wykluje się pisklę. Na przykład, nasz Igor Kołomojski skierował swoje starania na zachodnią Ukrainę, gdzie finansuje „Swobodę”. Jednak, na ukraińskiej scenie politycznej tylko leniwi nie mówią o tych pozornie nienaturalnych tandemach. Oto przenikliwe stwierdzenie znanego kijewskiego politologa Tarasa Bieriezowca sprzed czterech lat:

– Radykalna nacjonalistyczna partia „Swoboda” Ołeha Tiahnyboka ma duże szanse wejść do parlamentu, jako że obecnie ta siła polityczna ma stabilne zaplecze finansowe, które zabezpiecza współwłaściciel grupy „Priwat” Igor Kołomojski.

To samo powtarzali narodowy deputat Komunistycznej Partii Ukrainy Jewgienij Carkow i były burmistrz Użgoroda, kandydat na prezydenta Ukrainy w wyborach 2010, Siergiej Ratuszniak.

Nie martwcie się!

Paradoksalnie, to właśnie pan Kołomojski jest prezesem Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej na Ukrainie. Jeśli „swobodowcy” próbowali wszczynać postępowania prawne przeciw zarzutom komunistów o finansowanie z żydowskiego portfela, to sam Kołomojski przejawia zadziwiającą powściągliwość. Nigdy nie podniósł roszczeń z tytułu znieważających wypowiedzi dotyczących jego politycznej współpracy z antysemitami.

Natomiast, zimą 2010-go roku w wywiadzie dla gazety „Stolicznyje wiedomosti” człowiek ten przepowiedział Tiahnybokowi „wielką przyszłość”. Biznesmen uważa zwycięstwo „Swobody” w zachodniej i centralnej Ukrainie za w pełni normalne i uzasadnione.

Ale czy możliwe jest szczęście Żydów, w sytuacji kiedy władzę na Ukrainie obejmą banderowcy?

Obecnie Kołomojski zapewnia, że nowi banderowcy „wyraźnie odeszli od ultra nacjonalizmu bliżej centrum, stali się bardziej umiarkowani”. 31 października kolejny zjazd Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej ponownie wybrał miliardera na swojego prezesa. Decyzja ta była w pełni przewidywalna, jednak największe emocje wzbudziła jego odezwa do Żydów, by nie panikowali z powodu „Swobody” w Radzie Najwyższej.

Przyniosło to niewielką pociechę. O wiele bardziej skutecznie uspokoił dzieci Syjonu sam pan Tiahnybok. W najnowszym numerze kijewskiego tygodnika „Korespondent” lider nacjonalistów zdradził swoje plany na przyszłość.

Na żartobliwe pytanie „kogo zniszczycie najpierw – Żydów czy Moskali?”, Ołeh Tiahnybok dał szczegółową odpowiedź, z której wynikało, że mimo wszystko na pierwszy ogień pójdą komuniści i moskiewska agentura.

Siergiej Ilczenko

“Svobodna Pressa” / Rosja

tłum. Magdalena Żmuda Trzebiatowska

9 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

        • zalewski
          zalewski :

          Z waszymi nacjonalistami jest taki problem, że oni piszą zawsze identyczne teksty. UPA jest zawsze absolutnie dobra, szlachetna, jej członkowie nie ma żadnych rozterek moralnych, nachodzących ich od czasu do czasu wątpliwości (choćby takich czy warto się tak w sumie straceńczo bić, polscy partyzanci takie miewali, upowcy wg waszych autorów nigdy… 🙂 I dalej, w UPA, wg waszych autorów, nie ma także zdrajców, ludzi złamanych itp. Dobrym jest tu przykład ostatniego dowódcy UPA Wasyla Kuka, o którym Wiatrowycz pisze jako o człowieku bez skazy, a przecież miał w swoich życiorysie ciemne strony, jak publiczny list z lat 60., w którym chwalił ZSRS i potępiał banderowców… Pomijając śmieszność tego typu tekstów, są one potwornie nudne i przewidywalne. Nie spotkałem dotąd ciekawego artykułu o UPA z tej strony, jak Pan nam coś takiego poleci, chętnie przedrukujemy.