“Komuniści mówią, że wy tam, w Polsce, macie panów i niewolników i że panowie zabijają niewolników, kiedy tylko chcą. Mówią, że panowie zmuszają chłopskie kobiety, by karmiły piersią szczenięta” – usłyszał polski zesłaniec od tubylca na kazachskim stepie.

Artur był małym chłopcem, gdy w maju 1940 r. wraz z matką i rodzeństwem deportowano go na Syberię. Jego ojciec oficer Wojska Polskiego, wzięty do niewoli przez Armię Czerwoną, zginął jako jedna z tysięcy ofiar zbrodni katyńskiej. Rozdzielenie rodziny i wysiedlenie zapoczątkowało dziesięcioletnią tułaczkę. Skrajnie trudne warunki życia w Kazachstanie, głód, karkołomna ucieczka z ZSRR, śmierć matki, obozy dla uchodźców, rodziny zastępcze –tę właśnie drogę, tak jak autor wspomnień, przeszło tysiące Polaków.

Autor, czyli Wiesław Adamczyk mieszkający obecnie w Stanach Zjednoczonych, jest emerytowanym chemikiem, oraz doradcą podatkowym. Do sięgnięcia po pióro skłaniała go chęć dania świadectwa prawdzie i zaprzeczenia zafałszowanej sowieckiej historii II wojny światowej. W Stanach Zjednoczonych obowiązuje po dziś dzień wersja, że Sowieci wkraczając na polskie ziemie wschodnie przynosili wolność dla mieszkających tam ludów, Białorusinów i Ukraińców, wyzwalając ich spod polskiej okupacji.

W Stanach Zjednoczonych, jak we wstępie do książki pisze Norman Davies, Amerykanie w w czasie wojny zakładali, że „Sowietom przyświecają te same cele, że sowiecki komunizm propaguje „inny model demokracji oraz, że Armia Czerwona wyswobadza narody, które najeżdża.” Nikt z mieszkańców USA nie zdawał sobie sprawy, że „reżim stalinowski ponosił odpowiedzialność za masowe egzekucje na niedającą się niczym porównać skalę. Komunizm w sowieckim stylu okazał się tragicznym doświadczeniem dla tych, którzy go przyjęli. I w roku 1945 tyle samo europejskich narodów popadło w zniewolenie, ile zostało wyswobodzonych. Innymi słowy, Sojusznicze Zwycięstwo Wolności i sprawiedliwości okazało się przymusowe.”

Zdaniem Normana Daviesa Wiesław Adamczyk bardzo precyzyjnie obnaża historyczny fałsz: „Z nadzwyczajną dokładnością oraz wielką wrażliwością opowiada historię własnego dzieciństwa przedstawiając tragiczne doświadczenia rodziny jasno i wnikliwie niczym wytrawny pisarz. Wiesław Adamczyk zaczyna swoją opowieść w Sarnach na Wołyniu, w których przyszedł na świat w 1933 r. Daje w niej piękny opis domu rodzinnego, stosunków w nim panujących i całej atmosferze, która go kształtowała. Plastycznie opisuje moment, w którym Armia Czerwona wkroczyła na Kresy, żeby „wyzwolić robotników od ucisku polskiej burżuazji” i przyłączyć wyzwolone ziemie dla „dobra ludu” do Związku Sowieckiego. Sugestywny jest obraz wywózki całej rodziny na rosyjskie stepy leżące między Syberią i Kazachstanem. Ciekawie prezentują się również rozdziały traktujące o życiu codziennym rodziny Adamczyków na zesłaniu i adaptację do panujących na nim warunków. Kiedy matka autora usłyszała od enkawudzisty, że prędzej zobaczy własne uszy niż Polskę, uznała, że trzeba się jakaś przystosować do sytuacji. Wstrząsające są opisy życia Adamczyków w czasie zimy, którego niedole wynikały nie z jakiś szczególnych represji, ale ze straszliwego klimatu, który bezwzględnie zabijał wszystkich, którzy z nim zadarli.

Ze wspomnień Adamczyka można się też dowiedzieć dlaczego część tubylczej ludności odnosiło się podejrzliwie do zesłanej ludności. Jeden z jego starszych znajomych zapytał go: „Komuniści mówią, że wy tam, w Polsce, macie panów i niewolników i że ponownie zabijają niewolników, kiedy tylko chcą. Mówią, że panowie zmuszają chłopskie kobiety, by karmiły piersią szczenięta”. Rosjanin indagujący autora od razu przyznał, że nie wierzy w takie bzdury i oświadczył, że komuniści to „kłamcy, oszuści i mordercy. (…) Komuniści mówią, że towarzysz Stalin daje nam wszystko, że jest wielki, że wielcy są wszyscy nasi przywódcy, wielki jest komunizm i wielki jest Związek Radziecki. Same kłamstwa! Stalin to morderca i skurwysyn, ponoć zabił nawet własną żonę.”

Plastyczne są też opisy życia autora i jego rodziny już jako wolnych ludzi po zawarciu układu Sikorski-Majski i amnestionowaniu przez Stalina zesłanych z Kresów Polaków. Pisze m.in.: „Straszliwa zima trwała, a my siedzieliśmy w naszej chacie jak w ciemnicy, uwięzieni przez śnieg czasem na wiele dni. Mama nie miała jak dostać się do pracy, a Zosia do szkoły. Nawet NKWD w tych dniach nikogo nie nachodziło. (…) Przychodziły jedynie regularnie wygłodniałe wilki. Powracały regularnie i krążyły wokół naszej chaty, głośno wyjąc, jakby sprawdzały, czy jeszcze żyjemy. Śniegu spadło tak dużo, że nie było jak wynosić wiader z cuchnącymi nieczystościami na zewnątrz.”

Bardzo ciekawy jest rozdział poświęcony tzw. „kulturze komunistycznej”. Porusza on aspekt rzadko opisywany w literaturze łagierniczej. Autor tłumaczy w nim przyczyny schamienia sowieckiego społeczeństwa. Pisze m.in.: „Zwykłe rozmowy ludzi pełne były wulgaryzmów: nawet kiedy witali się serdecznie, na początku dziennym były zwroty typu: „Cześć kurwa jak się masz”, albo „cześć do chuja! Jak leci?” Wkrótce zrozumiałem, że masowość niewybrednych przekleństw wynikała stąd, iż stanowiły jedyną dostępną formę wolności słowa. Adamczyk uzmysławia jakie katorgi musieli na zesłaniu przechodzić kulturalni ludzie, którzy jeżeli nie schamieli, mogli mieć kłopoty z przetrwaniem. Pisze m.in.: „Jedna z przyjaciółek siostry, Krystyna Ziemło, deportowana z rodziną w wieku dziewiętnastu lat, opowiedziała nam pikantną anegdotę związaną ze zwyczajem przeklinania. Jej ciocię wyznaczono do zwożenia drewna. Za wykonanie normy dostawała skromny przydział żywności. Niewykonanie normy groziło zmniejszeniem porcji i głodowaniem, ale koń, którego przydzielono, też zresztą niedożywiony i wycieńczony pracą ponad siły, nie chciał ciągnąć ładunku. Nie było sposobu, żeby go zmusić. Jej kłopot dostrzegł uprzejmy tuziemiec i wytłumaczył, że do konia trzeba mówić po rosyjsku. Wziął od niej lejce i zwołał: „Trogaj! Jebat’ twoju mat’!” Co usłyszawszy, koń ruszył. Od tej chwili ciotka codziennie przeklinała po rosyjsku do konia, dziękując za każdym razem Panu za takie cudowne udogodnienia i już zawsze wyrabiając normę.”

Warte uwagi są też kolejne partie książki traktujące o wydostaniu się rodziny Adamczyków z ZSRR i jej tułaczki wraz z innymi wygnańcami po Bliskim Wschodzie. Podsumowując, jest to ważne dzieło z zakresu literatury obozowej, cenne zarówno ze względu na poruszającą treść jak i bardzo atrakcyjną dla czytelnika formę. Z pewnością zainteresuje każdego, komu nie jest obojętny los Polaków na wschodzie po 1939 roku. Znacząco też wzbogaci każdą domową biblioteczkę.

Marek A. Koprowski

Wiesław Adamczyk „Kiedy Bóg odwrócił wzrok, przedmowa Norman Davies, przełożyła Ewa Ledóchowicz, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2011, s. 350, c. 39, 90 zł.

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. lech
    lech :

    Pan Kijowski się “wpuścił”? A co ja mam powiedzieć, mnie od czasu wejścia na ten portal wiele książek kusi, no i tylko nie wiem, którą pierwszą kupić.Jak i to, kiedy znajdę czas na lekturę, jak sądzę … miłą mym gustom.
    🙂