Pierwsze po rezygnacji Nursułtana Nazarbajewa wybory prezydenckie w Kazachstanie zgodnie z oczekiwaniami wygrał jego następca, Kasym-Żomart Tokajew. Teraz stoją przed nim poważne wyzwania, wśród których wymienia się najczęściej odmłodzenie kadr na szczytach władzy, czy odpowiedź na pojawiające się coraz częściej demonstracje społecznego niezadowolenia.
Ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów po raz pierwszy w historii towarzyszyły protesty w Nursułtanie oraz w Ałmatach, niewidziane dotychczas po kolejnych zwycięstwach Nazarbajewa. W centrum stolicy kraju pojawiło się blisko pół tysiąca osób wznoszących antyrządowe okrzyki i kontestujących uczciwość głosowania, a także próbujących przy okazji zablokować jedną z głównych dróg miasta. Manifestacja bardzo szybko została spacyfikowana przez służby bezpieczeństwa, które były dobrze przygotowane na taki scenariusz, ponieważ już wcześniej ostrzegały Kazachów przed organizacją „nieautoryzowanych” wieców.
Pozorna demokracja
Wśród demonstrantów dominowali działacze nielegalnego „Demokratycznego Wyboru Kazachstanu”, na czele którego stoi przebywający na emigracji oligarcha Muchtara Abliazowa, znany w Polsce głównie z niejasnych powiązań z Ludmiłą Kozłowską oraz fundacją „Otwarty Dialog”. To właśnie działacze tej organizacji za pośrednictwem mediów społecznościowych wzywali do bojkotu głosowania, stąd w trakcie kampanii wyborczej kilkukrotnie z powodu „kłopotów technicznych” władze blokowały dostęp do serwisów tego typu.
Ze startu w wyborach niedługo po ich rozpisaniu zrezygnowała natomiast legalnie funkcjonująca Ogólnonarodowa Partia Socjaldemokratyczna. Nie wystawiła swojego kandydata, tłumacząc to niechęcią do legitymizowania nieuczciwego jej zdaniem głosowania, co mogłoby zostać wykorzystane do swojej propagandy przez kazachstańskie władze. Uwzględniając fakt, że Demokratyczna Partia Kazachstanu Ak Żoł (jej kandydatką była Danija Jespajewa, pierwsza kobieta ubiegająca się o tak wysoki urząd w państwie) jest de facto koncesjonowaną opozycją, należy uznać, iż tylko dziennikarz Amirżan Kosanow rzeczywiście reprezentował przeciwników obecnej władzy.
Kosanow ostatecznie zajął drugie miejsce w prezydenckim wyścigu, ale był krytykowany przez mocno podzieloną część kazachskiej opozycji. Jej część uważała, że dziennikarz w trakcie swojej kampanii wyborczej nie krytykował otwarcie Tokajewa i Nazarbajewa, natomiast pozostali mieli mu za złe sam start w wyborach z powodu wspomnianej już legitymizacji obecnego systemu. Wiarygodność Kosanowa zapewne ucierpi zresztą jeszcze bardziej, ponieważ ostatecznie misja OBWE uznała kazachską elekcję za pełną nieprawidłowości i ledwo spełniającą choćby minimalne standardy demokratyczne.
Wygrana nie za darmo
Najwyraźniej obecne władze Kazachstanu uznały, że do zwycięstwa Tokajewa nie wystarczy jedynie mobilizacja aparatu państwowego, represje polityczne oraz przemilczanie kontrkandydatów. Z tego powodu następca Nazarbajewa musiał złożyć szereg obietnic, zaś swoją kampanię oparł na hasłach rozwoju gospodarczego, większej sprawiedliwości oraz ochrony bezpieczeństwa narodowego i suwerenności państwowej. Jego zdaniem są to wartości najważniejsze dla mieszkańców jego kraju, którzy łączą je z nowoczesnością rozumianą zwłaszcza jako otwarcie się na nowe technologie.
Tokajew odwoływał się tym samym do haseł nośnych dla wszystkich mieszkańców Kazachstanu, podczas gdy jego konkurenci adresowali swój przekaz do konkretnych grup społecznych. Trudno się zresztą dziwić skoro wspomniana Jespajewa reprezentuje partię postulującą ułatwienia dla przedsiębiorców, Kosanow jako działacz opozycji chce integracji swojego państwa z Unią Europejską, Amangeldy Taspichow jest szefem federacji związków zawodowych, Kyrandary Sadybek Tugieł pełni funkcję wiceprezesa federacji sportów narodowych, natomiast Żambył Achmetbekow przewodniczy Komunistycznej Partii Ludowej.
Nowy prezydent nie ograniczał się jednak do obietnic, dlatego przez prawie jedenaście tygodni swoich rządów de facto wykorzystywał państwowe instytucje do swojej kampanii wyborczej. W tym czasie władze ogłosiły bowiem wzrost wydatków na cele socjalne, podwyżki wynagrodzeń dla nauczycieli, budowę nowych mieszkań, odgórne ustalenie jednolitych cen leków czy budowę infrastruktury 5G w trzech największych kazachskich miastach. Wizyta przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, która miała miejsce pod koniec maja, została z kolei wykorzystana przez Tokajewa do podkreślenia rosnącego statusu Kazachstanu na arenie międzynarodowej.
Jakie reformy?
Większość komentatorów uważa, że przekazanie władzy Tokajewowi jest jedynie początkiem zmian zaplanowanych przez Nazarbajewa. Mało kto jest jednak w stanie przewidzieć, w którą stronę zacznie zmieniać się państwo. Jak na razie nowy prezydent najmocniej akcentuje chęć wymiany kadr, dlatego w najbliższym czasie można oczekiwać głównie zmian w rządzie i wprowadzenia do niego zwłaszcza młodych ludzi. Ogółem zapowiedział on przygotowanie listy trzystu młodych osób z całego Kazachstanu, które mają stać się nowymi pracownikami administracji prezydenckiej.
Tokajew komentując wyniki niedzielnych wyborów odniósł się do najczęściej pojawiającego się w jego kontekście pojęcia, jakim stał się „tranzyt władzy”. On sam ma jednak nie czuć się jedynie przejściowym prezydentem, chociaż nikt nie wierzy w możliwość uzyskania przez niego takiego autorytetu, jakim cieszył się Nazarbajew. Coraz częściej mówi się natomiast, że start w wyborach pierwszej kobiety w historii jest przygotowywaniem gruntu pod przejęcie władzy przez córkę „Przywódcy Narodu”. Dariga Nazarbajewa obecnie pełni bowiem funkcję przewodniczącej kazachskiego Senatu, zaś z tego stanowiska na fotel prezydencki przesiadł się właśnie Tokajew.
Stworzenie swoistej dynastii Nazarbajewów z pewnością oznaczałoby, że Kazachstan nie zamierza pójść drogą zachodnich demokracji, chociaż w kontekście rezygnacji pierwszego prezydenta w historii kraju mówiło się wiele o możliwości liberalizacji systemu politycznego. Z pewnością władze będą musiały jednak w jakiś sposób zareagować na rosnące niezadowolenie, którego emanacją są nie tylko powyborcze protesty, ale także demonstracje różnych grup społecznych w trakcie kampanii wyborczej. Jak na razie w tym zakresie nie wprowadzono żadnych innowacji, dlatego kolejny raz w tym roku nastąpiły „problemy” z działaniem mediów społecznościowych.
Marcin Ursyński
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!