Jurodiwyj jako bimbrownik?

Ponad rok temu furorę w Polsce zrobił film Pawła Łungina „Wyspa”. Opowiadał on o żyjącym w latach 70. ubiegłego wieku w klasztorze na północy Rosji, mnichu prawosławnym, który swoje powołanie traktuje jako drogę odkupienia ciężkiego grzechu z przeszłości…

Sięgając po wznowioną właśnie książkę Cezarego Wodzińskiego “św. Idiota” nie sposób uniknąć skojarzeń ze wspomnianym filmem, będącym – jak się zdaje – ilustracją przedmiotu zainteresowania polskiego filozofa. A jednak temat jurodiwych – bo o nich tu chodzi – to coś znacznie głębszego aniżeli fabuła moralitetu Łungina. Bo czyż Boże szaleństwo da się w ogóle przedstawić w filmie? Być może tak, lecz wówczas należy je szukać w postaci bimbrownika ze skandalizującego, turpistycznego, makabrycznego obrazu “Ładunek 200” Aleksieja Bałabanowa. Ów człowiek – mający za sobą 10 lat więzienia, trudniący się w dekadenckiej rzeczywistości prowincji sowieckiej roku 1984 pędzeniem bimbru – spiera się w trakcie spirytusowej libacji z filozofem, profesorem “naukowego ateizmu” o istnienie Boga.

Film Bałabanowa obrazuje coś, co śmiało można nazwać piekłem na ziemi. Rozkład państwa, moralna degeneracja społeczeństwa, a wszystko to tworzy podatny grunt dla gwałtów i mordów, dokonywanych przez prowadzącego podwójne życie milicjanta. Można się zastanawiać, czy takie piekło byliby w stanie sobie wyobrazić XIX-wieczni współcześni Dostojewskiego – ludzie z najgłębszego podziemia, którzy pchani doświadczeniami ostatecznymi stawali twarzą w twarz ze Złem.

Tymczasem bimbrownik z “Ładunku 200” okazuje się jurodiwym, bo przecież do tej kategorii zaliczani są nie tylko święci Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Jego jurodstwo polega na tym, że swoimi słowami, zachowaniami (zadawaniem pytań w rodzaju: “czy dusza istnieje?”) prowokuje sytuacje, w których światło może zostać oddzielone od ciemności. Taką sytuacją jest również śmierć bimbrownika – skazany on bowiem zostaje za zbrodnię, której nie popełnił. Tuż przed strzałem w tył jego głowy, wypowiada prorocze słowa: “Niedługo się to wszystko skończy” (jakby w odniesieniu nie tylko do siebie, ale i do rzeczywistości, w której przyszło mu żyć).

Jak pisze Wodziński, jurodiwyj nie jest naśladowcą Chrystusa. “Naśladuje nie tyle Chrystusa, ile stan świata w chwili wstrząsu, jakiego doznał on po pierwszym przyjściu Chrystusa. Naśladować Chrystusa niepodobna. Można jednak próbować bez wytchnienia wtrącać świat w bojaźń i drżenie, jakiego zaznał wieki temu. Ba! przypominać bez ustanku, że owa bojaźń i drżenie jest warunkiem przemienienia świata i człowieka. Oto cel świętej gry szaleńca Chrystusowego. Umieranie dla świata, odczłowieczanie człowieka – gwoli świata i gwoli człowieka przemienionego”.

Filip Memches

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply