Czeski premier oskarżany o porwanie własnego syna

Czeska polityka od zawsze pełna jest absurdów, a także sporów godnych osławionego czeskiego poczucia humoru, lecz obecnie najprawdopodobniej doszliśmy do przysłowiowej ściany. Oskarżenie premiera Andreja Babiša o porwanie własnego syna jest bowiem pewnym i jednocześnie bardzo niebezpiecznym novum, chociaż szef rządu naszych południowych sąsiadów nie od dzisiaj kojarzony jest z licznymi aferami.

Cała sprawa jest zresztą bezpośrednio związana z jedną z nich. Premier Czech w 2008 roku, czyli na trzy lata przed wejściem do polityki, miał otrzymać blisko 1,9 miliona euro dotacji z Unii Europejskiej. Kwota ta, przyznana w ramach wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorców, została przeznaczona na budowę ośrodka konferencyjno-wypoczynkowy Farma Bocianie Gniazdo. Problem polega jednak na tym, że Babiš, już wówczas jeden z najbogatszych Czechów, sprzedał spółkę dwóm anonimowym biznesmenom.

Po dwóch latach, a przede wszystkim po wykorzystaniu wspomnianej dotacji, czeski miliarder zdecydował się odkupić ośrodek, co zdaniem śledczych potwierdza tezę o jego fikcyjnej sprzedaży w 2008 roku. Z powodu toczącego się śledztwa Babiš już dwukrotnie był pozbawiany immunitetu poselskiego. Ogółem w całej sprawie oskarżonych zostało jedenaście osób, w tym on sam, jego żona oraz dwójka dzieci. Syn czeskiego premiera jednak od dwóch lat praktycznie nieuchwytny dla czeskiej policji.

Do Andreja Babiša juniora dotarli jednak czescy dziennikarze, którzy wykorzystali do tego e-maila wysłanego przez niego do tamtejszych organów ścigania. Okazuje się, że syn szefa rządu naszych południowych sąsiadów przebywa w Szwajcarii. Redaktorzy portalu Seznam rozmowę z nim zarejestrowali ukrytą kamerą. Z wypowiedzi Babiša juniora wynika, że przed dwoma laty na polecenie swojego ojca został uprowadzony na Krym, a następnie przewieziony do Moskwy.

Całą operacją miał zająć się Petro Protopopow, Rosjanin z pochodzenia, zatrudniony w firmie Babiša seniora. Zdaniem syna czeskiego premiera, współpracownik jego ojca miał dokonać nadinterpretacji otrzymanego polecenia, które miało mówić jedynie o konieczności jego „zniknięcia”. Tym niemniej ukrycie Babiša juniora miało być bezpośrednio związane z aferą, ponieważ pod dokumentami o wydzieleniu firmy z koncernu miliardera ma widnieć właśnie jego podpis. Syn lidera ruchu ANO 2011 twierdzi jednocześnie, że nie rozumiał co podpisuje.

Tak jest zresztą linia obrony czeskiego premiera, który twierdzi, że dziennikarze Seznamu wykorzystali jego syna do celów politycznych, nie bacząc na fakt, iż jest on chory psychicznie, zaś jego siostra ma chorobę dwubiegunową. Sprawa jest przy tym mocno niejasna, bowiem zaświadczenie o jego niezdolności do składania zeznań we wspomnianym śledztwie miała wystawić… żona Protopopowa. Młody Babiš ma być jednak podobno leczony psychiatrycznie również w Szwajcarii, o czym na specjalnej konferencji mówił jego ojciec.

Czeski premier twierdzi także, że jego syn nie był zmuszany do wyjazdu na Krym i nie został tym samym porwany. Babiš junior tak naprawdę miał przebywać jedynie na wakacjach na półwyspie zajętym przez Rosję, zaś o takim charakterze jego wizyty mają świadczyć zdjęcia opublikowane przez szefa czeskiego rządu na których widać go w typowo „wakacyjnych” ujęciach. Syn czeskiego premiera upiera się jednak przy swoim, mówiąc czeskim dziennikarzom, iż jego ojciec kłamie, zaś on sam chce zeznawać w sprawie kontrowersyjnego ośrodka.

Cała sprawa jest tym ciekawsza i skomplikowana, że dziennikarze dotarli do Babiša juniora na podstawie wspomnianej wiadomości mailowej wysłanej przez niego czeskiej policji. Miał on pisać w niej, że został porwany, lecz w związku z jego chorobą psychiczną funkcjonariusze nie podjęli tego tematu. Jednocześnie cały czas wiedzieli o jego pobycie w Szwajcarii, ale nie mogli go przesłuchać, ponieważ syn czeskiego premiera posiada (najprawdopodobniej) jedynie szwajcarskie obywatelstwo. Tym niemniej policja zapowiedziała już śledztwo w sprawie ewentualnego porwania.

Afera z synem Babiša wywołała kryzys w koalicji rządowej, w której jego ANO 2011 rządzi z Czeską Partią Socjaldemokratyczną (ČSSD) oraz parlamentarnym wsparciem Komunistycznej Partii Czech i Moraw (KSČM). Socjaldemokraci co prawda mają oficjalnie czekać cierpliwie na wyjaśnienie sprawy, ale w kuluarach mówi się o możliwym poparciu przynajmniej części z nich wotum nieufności wobec czeskiego premiera. Na wniosek prawicowo-liberalnej opozycji głosowanie nad nim ma odbyć się już w przyszłym tygodniu, stawiając ČSSD w trudnej sytuacji. Wyjście z rządu może spowodować bowiem kolejne wielomiesięcznie negocjacje na temat powołania nowego gabinetu, natomiast pozostanie w nim może pociągnąć ich na dół, o ile zarzuty stawiane liderowi ANO 2011 okażą się prawdziwe.

Przeciwnicy czeskiego premiera oczywiście nie próżnują i w czwartek wieczorem, a także w sobotnie popołudnie, tłumnie stawili się w centrum Pragi. W trakcie demonstracji ich uczestnicy domagają się oczywiście dymisji Babiša, przy czym już sobotni protest wymierzony był również w popierającego go prezydenta Miloša Zemana. Obaj politycy są bowiem obwiniani przez prawicowo-liberalną opozycję o rzekomą degradację wizerunku Czech na świecie, a także o odejście od wartości demokratycznych i humanistycznych.

Sam Zeman zapowiedział już zresztą, że w razie przegłosowania wotum nieufności wobec szefa rządu, ponownie powierzy mu misję jego tworzenia. Według przeciwników obu polityków, takimi deklaracjami głowa państwa lekceważy interes kraju oraz opinię parlamentu. Należy jednak pamiętać, że Zeman wspierał Babiša przez wiele miesięcy, kiedy ten nie był w stanie sformować koalicji rządowej. Długie wyczekiwanie na jej sformowanie nie odbiło się przy tym ani na czeskiej gospodarce, ani też na poparciu dla partii czeskiego premiera, dlatego afera z jego synem wcale nie musi odbić się negatywnie na jej notowaniach.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Dodaj komentarz