W ataku Agnieszki Romaszewskiej na portal KRESY.PL można zauważyć nawrót najgorszych nawyków u ludzi z kręgów Prawa i Sprawiedliwości. Wygląda to tak, że najpierw trzeba palnąć coś głupiego i zachować się nieprzemyślanie (jak sam prezes w Kijowie), a potem każdego kto zwraca uwagę na niewłaściwość takiego postępowania – nazwać rosyjskim agentem! W ten sposób w poczet zdrajców zaliczono już przecież – ku ich własnemu zdumieniu – całe środowiska.

Na facebook’owym profilu jednego ze swoich znajomych Agnieszka Romaszewska napisała: „Znowu ci goście z “Kresów” się zabierają za robotę.Już mi donoszono. Jak widać zgodnie z prawdą… bo pracują jak mrówy. Nie wątpię że i po ukraińskiej stronie jakiejś mrówy pracują. (…) mam wewnętrzny wykrywacz na moskiewska agenturę, który mi piszczy w pewnych okolicznościach.I on piszczy obecnie dramatycznie w okolicy niektórych środowisk i tekstów“.

Dalej Pani Romaszewska tłumaczy jakie ma podstawy do tak daleko idących sądów. Uwaga: „zajmuję sie ta tematyką od pewnego czssu, znam wielu ludzi, srodowiska, przeczytalam sporo ksiązek, starm sie być z grubsza na bieżąco z ukr. mediami itd itp.” [zachowano oryginalną pisownię i gramatykę – KRESY.PL].

Słowa te napisała wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oraz dyrektor utrzymywanego z publicznych pieniędzy kanału Biełsat.

Pretekstem zaś było opublikowanie przez KRESY.PL niedawnego wystąpienia grekokatolickiego kapłana, ojca Arsenicza Pałki.

Charyzmatyczny „batiuszka” nawoływał w nim młodych Ukraińców do naśladowania Dmytro Danyłyszyna – przedwojennego ukraińskiego terrorysty odpowiedzialnego za morderstwo Tadeusza Hołówki. Warto zauważyć, że Hołówko był politykiem ugodowym, który opowiadał się w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku za polsko-ukraińskim dialogiem. Ojciec Pałka przez większość przemowy używał mało dwuznacznych metafor w jednym tylko celu: aby usprawiedliwić ideę politycznego mordu. Złowrogie było to „kazanie” wygłaszane w świetle pochodni i pod narodowymi sztandarami Ukrainy. U każdego kto zna historię polskich Kresów musiało wzbudzić skojarzenia z agitacją grekokatolickiego duchowieństwa w czasie ludobójstwa Polaków w latach 1943-1944. W pewnym (bardzo ograniczonym oczywiście) wymiarze mogło oddawać też grozę tamtych dni.

Ile ma to wspólnego z sielankowym, dominującym w polskich mediach obrazem proeuropejskiej młodzieży, „mitingującej” w Kijowie za wejściem do Europy? Rzecz jasna tyle co nic. Mimo że protesty toną w banderowskiej symbolice, to gdyby nie takie środki przekazu jak nasz skromny portal, sprawa zostałaby przemilczana przez media głównego nurtu. I właśnie to zapewne rozzłościło panią Romaszewską.

Warto się z uwagą pochylić nad oskarżeniami wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Po pierwsze zarzuca nam ona, że… „pracujemy jak mrówy”. Czyżby w kręgach, gdzie pracuje się za publiczne pieniądze było to czymś aż tak niespotykanym, iż wymaga specjalnego podkreślenia? Być może pani Romaszewskiej nie może zmieścić się w głowie, że są jeszcze ludzie, którzy poświęcają swój czas na pracę z pasji i potrafią żywić się bardziej satysfakcją niż finansowymi wynagrodzeniami? Być może pani Romaszewskiej nie było dane się przekonać, że dzięki zwykłej pracowitości i zdrowemu uporowi można stworzyć całkiem prężnie działające medium, choćby internetowe? Wewnętrzny głos podpowiada zapewne pani Romaszewskiej coś innego: by zaistnieć trzeba załatwić kasę z Moskwy, albo z Brukseli, ewentualnie wyszarpać coś w Warszawie. No i głosić słowa, które będą oczywiście szły z wiatrem. Warto zapamiętać ten moment.

Po drugie zdradza, że o działalności portalu KRESY.PL już jej „donoszono”. Zaraz, zaraz! To my mieliśmy być rosyjską agenturą, a tu taka autodenuncjacja: czekistowsko-hunwejbińskie metody we własnych szeregach. Bardzo jesteśmy ciekawi kto na nas donosił, jakie miał informacje do przekazania i dlaczego nie udało się tego wszystkiego załatwić w zwykłej, publicystycznej polemice? No i jaką rolę odgrywa tu pani Agnieszka Romaszewska i dlaczego takie donosy spływają akurat do niej?

Po trzecie czyniony jest nam zarzut, że informację o retoryczno-politycznych popisach grekokatolickiego kapłana podaliśmy w najgorszym momencie.Przywołajmy w tym miejscu jeszcze jedną tyradę szefowej TV Belsat:

„…w chwili gdy uzbrojone po zeby sily bezpieczeństwa, duszą coraz bardziej przemarzniete do szpiku “wolnościowe” miasteczko w Kijowie, a Putin usiluje porzadnie zcisnąc na Ukrainie swoje lasso, dawanie na stronie takich “egzotycznych kawalkow” – to tak jak by w czasie strajku w stoczni gdańskiej, nasi sasiedzi ze wschodu lub lepiej z zachodu, opisywali ze smakiem obrazki Polski z marszu ONRu z hajlujacymi idiotami…

Trudno się zgodzić z tą argumentacją. Porównanie ze stocznią gdańską i czasami Solidarności jest tak idiotyczne i nieadekwatne, że szkoda czasu na dyskusję na tym poziomie. Ale czymś gorszym jest w tej narracji założenie, że dla wykreowania pożądanego dla siebie przekazu medialnego można, a nawet należy, przemilczać pewne wydarzenia, a „podkręcać” propagandę o innych. Innymi słowy: wyciszać to co jest niezgodne z aktualną linią partii i dodawać dramatyzmu i połysku tam, gdzie partia ma swój interes.Ile ma to wspólnego z rzetelnym dziennikarstwem? Rozstrzygają ludzie, którzy omijają tyleż mdłe co i aroganckie stacje oraz wybierają miejsca, w których się „mówi jak jest”.

Materiał o „kazaniu” grekokatolickiego księdza-szowinisty otrzymaliśmy wkrótce po tym, jak sprawa nabrała rozgłosu w ukraińsko- i rosyjskojęzycznym Internecie. Nie było czasu zastanawiać się czy protestujący w Kijowie akurat marzną (bo ciągle marzną), czy „Berkut” akurat napiera (bo cały czas wykonuje swoje ruchy) i z szacunku dla własnych czytelników, którzy zasługują na to by mieć jak najświeższe informacje, niezwłocznie nagłośniliśmy tę skandaliczną sprawę. Inne zachowanie byłoby naszym zdaniem nierzetelne i niemoralne. Nie ma przesłanek mówiących, że jest to fałszywka. Nic nam w takich sytuacjach wewnętrznie nie „piszczy” by dawać tego typu oceny. Znamy natomiast na tyle Ukrainę oraz tyle razy rzeczowo już alarmowaliśmy o odradzaniu się ukraińskiego szowinizmu, że popisy o. Pałki nie wydały nam się nieprawdopodobne. Nie przedkładamy też powodzenia w geopolitycznych gierkach ponad mówienie prawdy.

Po czwarte zarzut koronny – KRESY.PL to moskiewska agentura. Zarzut zdradzający bezradność, tępą wrogość, intelektualną słabość, strach przed dyskusją i przyznaniem się do błędu. Pojawia się zawsze wtedy, gdy samemu jest się w opałach, gdy chce się ukryć własną nieporadność i tendencyjność, gdy pragnie się zagrać na patriotycznych i rusofobicznych nutach, aby uciec od sedna sporu, w którym się przegrywa. Zarzut w gruncie rzeczy śmieszny, i takim by pozostał, gdyby na tych personalnych gierkach i podkopach nie cierpiały: po pierwsze prawda i rzetelna dyskusja; po drugie cały szeroko rozumiany polski obóz patriotyczny. Niektóre osoby mają ochotę kneblować „nieprawomyślne” środowiska, terroryzować ludzi oskarżeniami o zdradę i agenturalność. Staje się to już chyba groźniejsze od rzeczywistej penetracji obcych służb i oddala nas od wejścia na normalną drogę rozwoju i realistycznej realizacji własnych interesów. Bo dziś z całą pewnością ktoś rozpoczął nowy konflikt i pogłębił istniejące podziały.

twg/KRESY.PL

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply