Chiny wstają z kolan. Zagrożą Europie?

Chińska Republika Ludowa od paru tygodni powoli odbija się od gospodarczego dna, choć trudno jeszcze mówić o powrocie kraju do normalnego funkcjonowania. Już teraz Chińczycy starają się szukać pozytywów w skutkach koronawirusa, snując między innymi mocarstwowe wizje. Fakt ten wzbudza niepokój wśród europejskich rządów obawiających się przejmowania przez Państwo Środka strategicznych przedsiębiorstw osłabionych obecną sytuacją.

Chińskie dane nie są jednoznacznie optymistyczne. Kilka tygodni restrykcji związanych z gwałtownym wzrostem liczby zachorowań z powodu COVID-19 musiało odbić się na tamtejszej gospodarce. Nawet jeśli Państwo Środka powoli stara się wrócić do normalności, to stan sprzed wybuchu epidemii z pewnością osiągnie nieprędko. Wiadomo już, że chińska gospodarka skurczyła się po raz pierwszy od lat 70. ubiegłego wieku. W pierwszym kwartale bieżącego roku skurczyła się o 6,8 proc. w porównaniu do analogicznego okresu sprzed roku, a to odbije się oczywiście na tegorocznym wzroście PKB.

Należy oczywiście podchodzić do podobnych informacji z rezerwą. Od wielu lat władze w Pekinie są oskarżane o zawyżanie danych dotyczących swojego wzrostu gospodarczego, który przez wiele lat miał wynosić nawet 9 proc. w skali roku. Eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego uważają jednak, że do końca 2020 roku sytuacja w Chinach się polepszy, dlatego na koniec roku będą one mogły pochwalić się wzrostem przynajmniej na poziomie 1,2 proc. Światowe media zwracają najczęściej uwagę na optymistyczne dla Państwa Środka dane dotyczące produkcji przemysłowej. Co prawda zmniejszyła się ona w pierwszym kwartale o 13,5 proc., ale pod koniec marca odczuwalne było odbicie w porównaniu do sytuacji z lutego.

Dane dotyczące chińskiego przemysłu może i są na razie optymistyczne, lecz tamtejsza gospodarka jest uzależniona od eksportu. Przedstawiciele chińskich firm nie ukrywają, że co prawda produkcja się zwiększyła, ale jest za to mniej zamówień. Obostrzenia dotyczące aktywności społecznej i ekonomicznej na całym świecie uderzają w popyt, tak więc Chiny muszą czekać na odmrożenie światowej gospodarki. Zachodni ekonomiści spodziewają się więc emisji specjalnych państwowych obligacji wartych nawet dwa biliony juanów.

Dyplomatyczny problem

Państwo Środka na razie nie ogłosiło swoich tradycyjnych celów dotyczących wzrostu gospodarczego. To oznacza, że nie posiada na ten temat żadnych wiarygodnych prognoz. Z tego powodu Pekin może skupić się na swoich problemach dyplomatycznych, a narastają one wraz z kolejnymi doniesieniami o możliwym ukrywaniu zasięgu epidemii. Na ten temat powstało wiele mniej lub bardziej spiskowych teorii. Trudno ukryć, że wiele kwestii wymaga pilnego wyjaśnienia, na czele z pojawiającymi się oskarżeniami wobec Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).

WHO zwłaszcza według Stanów Zjednoczonych miało pomagać Chinom ukrywać dane na temat prawdziwej skali COVID-19, a także źródeł powstania koronawirusa. Do śledztwa w tej sprawie poza USA nawołuje też Australia, przy czym dużo ważniejszy jest głos Wielkiej Brytanii oraz Francji. Oba państwa przynajmniej na razie dystansują się jednak od pomysłów rozliczania Chin i WHO, bo ich zdaniem konieczne jest skupienie wysiłków na walce ze skutkami pandemii. Tym niemniej Waszyngton wstrzymał finansowanie WHO, a etiopski dyrektor tej organizacji, Tedros Adhanom, znalazł się pod ostrzałem amerykańskich mediów.

Chiny od początku marca starają się poprawić swój wizerunek poprzez udzielanie pomocy innym państwom. Zaczęły od dostawy sprzętu dla Włoch, które przez wiele dni zmagały się z lawinowym wzrostem liczby zachorowań. Problem polegał jednak na tym, że wiele krajów skarżyło się na jakość otrzymywanych środków ochronnych czy testów na koronawirusa. Państwo Środka odpowiadało na podobne zarzuty twierdzeniami o zakupie pomocy od chińskich firm nie posiadających odpowiednich atestów, stąd obecnie przed wysłaniem sprzętu musi on uzyskać akceptację tamtejszych organów kontrolnych. Tak czy inaczej ofensywa dyplomatyczna Pekinu wydaje się nie przynosić oczekiwanych rezultatów.

Szukając pozytywów

Państwo Środka stara się poprawić nastroje wśród społeczeństwa, doszukując się pozytywów w obecnej sytuacji. Chińskie media zwracają uwagę na możliwości rozwoju technologii cyfrowych. Konieczność zamknięcia Chińczyków w domach spowodowała, że przedsiębiorstwa przeniosły swoją działalność do sieci internetowej, czego przykład może być choćby branża gastronomiczna. Nawet kilkaset milionów pracowników biurowych miało wykonywać swoje zadania w domu, natomiast kilkadziesiąt milionów uczniów właśnie poprzez Internet mogło kontynuować naukę. Zmiany dotknęły też branżę rozrywkową, ponieważ w Chińskiej Republice Ludowej odnotowano wzrost zainteresowania produkcjami filmowymi czy platformami gier komputerowych online.

Epidemia miała więc tylko przyspieszyć już i tak szybki rozwój chińskich technologii cyfrowych. W 2018 roku ten obszar ekonomiki miał odpowiadać za blisko jedną trzecią PKB kraju. Jeśli wierzyć publikowanym statystykom, w latach 2016-2018 chińska gospodarka cyfrowa miała rozwijać się w tempie ponad 20 proc. rocznie, czyli o kilkanaście punktów procentowych szybciej niż sam wzrost gospodarczy. Tym samym już przed dwoma laty w sektorze tym pracować miało prawie 200 milionów osób, co stanowi blisko jedną czwartą wszystkich zatrudnionych w Państwie Środka.

Ponadto sytuacja spowodowana przez COVID-19 ma posłużyć do realizacji innego celu podnoszonego już od kilku lat. Chiński przywódca Xi Jinping w obowiązującym wciąż planie ekonomicznym kładzie nacisk na popyt wewnętrzny. Wspominają o tym obecnie prorządowe media. Właśnie ogromny rynek krajowy ma być jedną z przewag Państwa Środka nad resztą świata. Należy przy tym zauważyć, że Chińczycy zdają się nie przejmować zbytnio ewentualnym spadkiem popytu na ich produkty. Jak w połowie marca zauważył dziennik „Global Times”, Chiny są obecnie „producentem wszystkiego”, co jak pokazał obecny kryzys jest dużym problemem zwłaszcza dla europejskiej gospodarki.

Czas na wrogie przejęcia?

Ma to zresztą proste przełożenie na powstanie kolejnego problemu dla naszego kontynentu. Mianowicie duże chińskie przedsiębiorstwa, w mniejszym bądź większym stopniu sterowane przez państwo, mogą wykorzystać obecną sytuację do tak zwanych wrogich przejęć. Zamknięcie europejskich gospodarek ze względu na koronawirusa spowodowało spadek notowań na giełdzie, to zaś przekłada się na zmniejszenie wartości europejskich przedsiębiorstw. Państwo Środka niezwykle chętnie wykorzystuje takie okazje.

Obawy tego typu widać na przykładzie naszego zachodniego sąsiada. Niemcy zmieniają właśnie przepisy dotyczące możliwości zablokowania sprzedaży niemieckich firm zagranicznym inwestorom. Co prawda już teraz prawo daje taką możliwość tamtejszemu rządowi federalnemu, lecz nowe zapisy znacząco rozszerzają zakres ingerencji w podobne transakcje. Jeśli nowe rozwiązania zostaną przyjęte, wówczas władze będą mogły zablokować sprzedaż przedsiębiorstw przy samym podejrzeniu zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa.

Przed zagrożeniem ze strony chińskich koncernów ostrzegała ostatnio wiceszefowa Komisji Europejskiej, Margrethe Vestager. Zaapelowała ona wręcz do państw członkowskich Unii Europejskiej, aby nabywały akcje w niektórych firmach, bo mogą one stać się obiektem wrogiego przejęcia. Eksperci przytaczają zresztą przykłady z lat 2008-2009, gdy przedsiębiorstwa osłabione kryzysem finansowym były masowo wykupywane bądź stawały się przedmiotem fuzji. Warto jednocześnie pamiętać o technologicznej rywalizacji amerykańsko-chińskiej. Stany Zjednoczone od wielu miesięcy próbują wpływać na swoich europejskich partnerów, aby nie korzystali z chińskich inwestycji, zwłaszcza w technologię 5G. Firmy zajmujące się szeroko pojętą technologią mogą więc same wystrzegać się przejęcia udziałów przez Chińczyków, obawiając się utraty dostępu do amerykańskiego rynku.

Na razie Państwo Środka wydaje się przykładać największą wagę do promowania swojego wzorca walki z koronawirusem. Anglojęzyczne wersje chińskich portali internetowych zachwalają przyjęty przez siebie model, uważając, że podobnie powinny postępować zwłaszcza kraje europejskie. W najbliższych miesiącach przekonamy się, czy ziszczą się promowane przez te same media tezy o zmianie porządku światowego, w którym Chiny dzięki swojemu systemowi ekonomicznemu zaczną odgrywać dominującą rolę.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply