Chadecja kontra Merkel

Proces „socjaldemokratyzacji” niemieckiej chadecji trwa od wielu lat, będąc zresztą jednym z głównych powodów sukcesu Alternatywy dla Niemiec. Jak dotąd głosy krytyczne wewnątrz Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej były tłumione, jednak po ubiegłotygodniowym skandalu w Turyngii kanclerz Angela Merkel została wprost zaatakowana przez własnych działaczy.

Od ponad tygodnia nie milkną echa wyborów na nowego premiera landu Turyngii. Zaledwie po kilkunastu godzinach z funkcji tej zrezygnował Thomas Kemmerich, czyniąc to pod presją opinii publicznej i samej Merkel. Polityk liberalnej Wolnej Partii Demokratycznej (FDP) został bowiem wybrany na swoje stanowisko głosami Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) i narodowo-konserwatywnej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Poparcie AfD dla nowego premiera wspomnianego landu uznano za złamanie swoistego kordonu sanitarnego, którym od końca II wojny światowej otoczona jest niemiecka skrajna prawica.

NRD-owskie praktyki

Zawarcie nieformalnej koalicji popierającej Kemmericha było zadaniem niezwykle trudnym. Ostatecznie udało się je zrealizować prawie cztery miesiące po ostatnich wyborach do landtagu Turyngii. W ich wyniku w liczącym 90 członków lokalnym parlamencie zasiadają przedstawiciele aż sześciu ugrupowań. Tak naprawdę sojusz ugrupowań centrowych i centroprawicowych był jedyną realną możliwością na zbudowanie jakiejkolwiek sensownej większości. Nikt nie wierzył bowiem w możliwość stworzenia tak egzotycznych porozumień, jak koalicje CDU z postkomunistycznym Die Linke albo Die Linke z AfD.

Dodatkowo sam wybór Kemmericha mógł oznaczać odsunięcie od władzy postkomunistów. Przez ostatnie sześć lat premierem tego wschodniego landu był Bodo Ramelow z Die Linke, czyli ugrupowania kontynuującego tradycje NRD-owskiej Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED). Niektórym nie tylko postać Ramelowa kojarzy się zresztą z dawnym systemem wschodniej części Niemiec.

Zastępca przewodniczącego CDU w Turyngii, Michael Heym, odnosząc się do dymisji Kemmericha w ostrych słowach zaatakował Merkel. Porównał jej działania do praktyk z czasów NRD, ponieważ nowy premier landu zrezygnował pod jej naciskiem, dodatkowo w czasie kanclerz w Republice Południowej Afryki. Heym dodał w rozmowie z dziennikiem „Die Zeit”, że Kemmerich został wybrany na te stanowisko w wyniku demokratycznych wyborów, natomiast za zawarciem porozumienia z AfD zagłosowali wszyscy działacze chadecji reprezentujący ją w landtagu. Sam wiceszef CDU w Turyngii miał z kolei uzyskać pełne poparcie dla umowy z Alternatywą od wyborców ze swojego okręgu.

Lewa chadecja

Słowa jednego z liderów chadecji w Turyngii nie powinny szczególnie dziwić. Lokalna struktura CDU od ogłoszenia wyników wyborów nie zamykała się na współpracę z AfD. Sam Heym we wspomnianym wywiadzie twierdzi zresztą, że trudno mówić o jakiejkolwiek demokracji, gdy chce izolować się blisko jedną czwartą obywateli Turyngii. Właśnie tylu wyborców zdecydowało się bowiem poprzeć AfD w wyborach do parlamentu tego kraju związkowego.

Podobne głosy wewnątrz chadecji słychać zresztą od kilku miesięcy. Są one jednak bardzo szybko wyciszane. Nie inaczej było również tym razem. Na słowa Heyma zareagował Marco Wanderwitz, komisarz rządu federalnego ds. wschodnich Niemiec. Nakazał on działaczom CDU zakończenie podobnej dyskusji, bo jego zdaniem „atmosfera przez nią staje się gęstsza”. Odniósł się przy tym nie tylko do stanowiska CDU w Turyngii, ale również w Saksonii. Struktury chadecji w tym drugim landzie także nie wykluczają porozumienia z narodowymi konserwatystami.

Widać w tym kontekście wyraźny rozdźwięk pomiędzy zachodnimi i wschodnimi Niemcami. CDU w zachodniej części kraju wyklucza możliwość jakiejkolwiek współpracy z AfD, choć prawicowe ugrupowanie cieszy się rosnącą popularnością w całym kraju. Szefom zachodnich struktur chadecji jest znacznie bliżej do współpracy z lewicą. Prawicowi komentatorzy przypominają bowiem, że część z nich już przed trzydziestoma laty założyła wspólną grupę dyskusyjną z Zielonymi. Politycy pokroju premierów Saary i Szlezwiku-Holsztyna, Tobiasa Hansa i Daniela Günthera, chętnie zawierają zresztą lokalne koalicje z Zielonymi i Socjaldemokratyczną Partią Niemiec (SPD).

Unia Wartości

To właśnie działacze CDU pokroju Wanderwitza, Hansa czy Günthera patrzą najmniej przychylnie na wewnątrzpartyjną inicjatywę, która powstała przed trzema laty. Dopiero teraz Unia Wartości zaczyna jednak nabierać prawdziwego znaczenia. Jak dotąd była ona jedynie kilkutysięczną grupą skupiającą lokalnych działaczy CDU i bawarskiej Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU). W skład Unii Wartości wchodzą konserwatywno-liberalni działacze obu partii, którzy są zaniepokojeni wspomnianą już „socjaldemokratyzacją” ich ugrupowań. Najbardziej znanym członkiem grupy jest Hans-Georg Maassen, były szef Federalnego Urzędu Konstytucji, odwołany z funkcji na jesieni 2018 roku po poddaniu w wątpliwość relacji „uchodźców” o atakach na nich ze strony Niemców w mieście Chemnitz.

Zobacz także: Ekspert: AfD rośnie w siłę, akcje SPD spadają a CDU jawi się jako partia niezdolna do podejmowania kluczowych decyzji

Choć Unia Wartości krytykowała w przeszłości AfD za jej zbyt daleko posuniętą radykalizację, teraz jej działacze pochwalili wybór premiera Turyngii głosami narodowych konserwatystów. Właśnie z tego powodu grupa ponownie wróciła na przysłowiowe okładki gazet. Szefowi inicjatywy, Alexandrowi Mitschowi, media zarzuciły nawet przekazanie darowizny na AfD w grudniu 2016 roku.

Nagonkę na wewnątrzpartyjną platformę rozpoczęli jednak sami liderzy CDU. Były poseł chadecji Elmar Brok określił Unię Wartości mianem „raka, który trzeba wypalić z całą bezwzględnością”, a jego słowa powtórzyła federalna komisarz ds. integracji Annette Widmann-Mauz. Ustępująca szefowa partii, Annegret Kramp-Karrenbauer, zarzuciła grupie odstąpienie od wartości chrześcijańskiej demokracji, a także wezwała jej członków do rozważenia swojego członkostwa w CDU.

Kto po Merkel?

Słowa Kramp-Karrenbauer zapewne nie wywarły większego wrażenia na członkach Unii Wartości. Po pierwsze, po rezygnacji Merkel w wyborach na przewodniczącego CDU głosowali oni przeciwko jej kandydaturze. Po drugie, Kramp-Karrenbauer w obliczu kryzysu spowodowanego wyborami w Turyngii ustąpiła ze swojego stanowiska dzień po wspomnianym ataku.

Jej rezygnacja z pewnością ucieszyła nie tylko członków Unii Wartości, ale także wielu innych działaczy CDU zmęczonych wieloletnimi rządami Merkel. Wewnątrzpartyjna opozycja obawiała się bowiem, że Kramp-Karrenbauer jako kanclerz będzie sterowana przez Merkel z tylnego siedzenia. Ponadto miała ona dopilnować procesu „socjaldemokratyzacji” chadecji, eufemistycznie nazywanego dążeniem w stronę centrum. Po sondażach widać jednak wyraźnie, że taka polityka nie przynosi korzyści CDU, powodując jedynie wzrost popularności AfD.

Największy od lat kryzys wewnątrz chadecji powoduje dalszy niepokój jej działaczy. Znalezienie nowego szefa będzie niezwykle trudne. Merkel przez lata swojego przywództwa dbała, aby nie urosła jej żadna znacząca konkurencja. Między innymi z tego powodu jej była już następczyni nie miała zasadniczo żadnej charyzmy, a zostanie zapamiętana głównie z powodu swoich licznych wpadek. Pojawia się pytanie, jak CDU poradzi sobie z kryzysem przywództwa. Kramp-Karrenbauer chciałaby kierować partią przez okres przejściowy do jej grudniowego zjazdu. W tym czasie ugrupowanie mogą jednak rozerwać coraz bardziej widoczne konflikty wewnętrzne.

Marcin Ursyński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply