Bunt służb

Ujawnione rozmowy ministrów rządu Donalda Tuska szokują i bulwersują. Nie tylko poprzez swoją korupcyjną treść, ale również z powodu tak łatwej możliwości podsłuchu i nagrania grupy najważniejszych urzędników w państwie – Marka Belki i Bartłomieja Sienkiewicza.

Obaj spiskowali przeciw prawicowej opozycji, zastanawiali się, co zrobić, by nie dopuścić do wygrania kolejnych wyborów przez PiS i jak w tym celu uruchomić rezerwy finansowe banku centralnego. Już tylko ten fragment rozmów powoduje, że rząd Tuska powinien podać się do dymisji, zaś obaj rozmówcy muszą ponieść konsekwencje.

Pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tej afery, mianowicie: jak to możliwe, że szef banku centralnego oraz minister odpowiedzialny za działalność policji i służb specjalnych zostali potajemnie nagrani.

Obaj musieli zachować swój plan w tajemnicy, szczegółów nie mogli omawiać w urzędach, ale jedynie podczas suto zakrapianych obiadków. Jednak nawet te spotkania w warszawskich lokalach, które notabene w przeszłości były miejscem spotkań mafiosów, powinny być ochraniane przez Biuro Ochrony Rządu oraz Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Przyznał to nawet Robert Sowa, szef słynnej już restauracji. W rozmowie z mediami mówił, że „praktyką było, że BOR wypraszało z pomieszczenia dla VIP-ów i sprawdzało je”.

Wyjaśnienia restauratora oznaczają, że nagrane spotkania polityków były wcześniej planowane, uzgadniane, zaś BOR musiało przeprowadzić rutynowe czynności sprawdzające. Podczas takiej kontroli służby powinny zbadać nie tylko sam lokal, jego usytuowanie, ale także personel, właścicieli, kooperantów i ich kontakty. Z kolei w trakcie spotkania specjalistyczny sprzęt może wykryć uruchomienie sprzętu nagrywającego, nie mówiąc już o możliwości zastosowania przenośnych urządzeń zagłuszających. Służby specjalne posiadają całe spektrum zabezpieczeń najważniejszych osób w państwie. Tymczasem ten system zawiódł. Na szczęście, bo dzięki temu nawet zagorzali zwolennicy Platformy Obywatelskiej mogli zobaczyć jej wulgarną gębę.

Jednak dlaczego służby zawiodły? Po raz kolejny zresztą. Cała sytuacja wygląda tak, jakby – używając już klasyka – „ktoś przesunął wajchę”. I to nie tylko tę „wajchę” w mediach prorządowych, które od kilku dni z zadziwiającą intensywnością wykazują indolencję i ujawniają afery rządu Tuska, ale również „wajchę” w służbach specjalnych. To służby przez rok nie zdołały wykryć faktu podsłuchiwania i nagrywania swojego zwierzchnika, nie wiedziały o planowanej od kilku dni publikacji na temat „zamachu stanu”. W końcu to służby specjalne widowiskowo zbłaźniły swoich politycznych decydentów nieudolną próbą pozyskania plików z nagraniami. Przypadki? Trudno nie nazwać tych sytuacji buntem służb specjalnych. Tak jakby jakaś niewidzialna siła uznała: „Tusk nie jest już nam potrzebny i rzucamy go na pożarcie”.

Być może odpowiedzią na te pytania jest zastanawiające milczenie Grzegorza Schetyny, być może ubiegłoroczna dymisja Krzysztofa Bondaryka z funkcji szefa ABW, a być może należy wsłuchać się w słowa prezydenta Bronisława Komorowskiego, który nie wykluczył, że będzie trzeba odwołać się „do mechanizmu demokratycznych wyborów”. I zastrzegł, że to nie ostatni kryzys.

W sytuacji takich sterowanych kryzysów najlepszym rozwiązaniem byłaby dymisja rządu.

Piotr Bączek

“Nasz Dziennik”

Autor był członkiem komisji weryfikacyjnej ds. WSI.

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. michail
    michail :

    podsłuchy były wykorzystywane w walce politycznej od bardzo dawna. wydaje mi się, że to z jaką łatwością to zrobiono, nie wybija się ponad to, co już do tej pory było. nie mieliśmy jednak do czynienia z tak dużą skalą i chyba to sprawia, że ten temat jest aż tak szokujący i nośny.