Biden zbuduje własny mur na granicy z Meksykiem?

W amerykańskich mediach pojawiły się informacje o podtrzymaniu decyzji o budowy specjalnego muru na granicy Stanów Zjednoczonych z Meksykiem. Sztandarowy projekt administracji Donalda Trumpa może zostać zrealizowany przez jego następcę, gdyż Joe Biden w pierwszych tygodniach swojej prezydentury wywołał kryzys migracyjny.

Integralną częścią wyborczego hasła „Make America Great Again” z 2016 roku była budowa ogrodzenia na amerykańsko-meksykańskiej granicy. Trump obiecywał swoim wyborcom, że właśnie w ten sposób powstrzyma napływ nielegalnych imigrantów do Ameryki. Co więcej, była już głowa państwa twierdziła, że za instalację zapłaci Meksyk, co jednak należy uznać za typowo populistyczne hasło wypowiedziane przez Trumpa bez żadnej głębszej refleksji.

Lider amerykańskiej prawicy wiedział jednak doskonale co robi, gdy po inauguracji swojej prezydentury w styczniu 2017 roku podpisywał rozporządzenie wykonawcze 13767. Nakazywało ono rządowi rozpoczęcie budowy muru granicznego przy wykorzystaniu funduszy federalnych. Warto przypomnieć zresztą, że kłótnia dotycząca tych pieniędzy spowodowała poważny kryzys, czyli zamknięcie administracji federalnej dokładnie na 35 dni, a co za tym idzie także ogłoszenie stanu nadzwyczajnego w całym kraju.

Droga do budowy ogrodzenia granicznego była kręta, dlatego też Trump w ograniczonym zakresie wypełnił swoje zapowiedzi. Łącznie od 2019 roku do końca jego prezydentury zdołano postawić metalową konstrukcję o wysokości 30 metrów na odcinku granicznym 456 mil, z czego tylko 49 mil nie było wcześniej zabezpieczonych w żaden sposób. W styczniu tego roku realizację inwestycji wstrzymano decyzją następcy Trumpa.

W kontrze do Trumpa

Biden w swojej kampanii wyborczej posługiwał się wieloma postępowymi hasłami, ale trzeba przyznać, że był bardziej umiarkowany od swoich kontrkandydatów w prawyborach Partii Demokratycznej. Praktycznie jako jedyny spośród nich otwarcie sprzeciwiał się całkowitej dekryminalizacji zjawiska nielegalnej imigracji. Jednocześnie zapowiadał utworzenie specjalnej ścieżki pozwalającej na otrzymanie obywatelstwa przez obcokrajowców, którzy od dawna niezgodnie z prawem przebywali w Stanach Zjednoczonych.

Do realizacji swoich zapowiedzi przystąpił już pierwszego dnia prezydentury. Zaczął wówczas odwracać większość najgłośniejszych reform swojego poprzednika, na czele ze wspomnianym wstrzymaniem budowy muru na amerykańsko-meksykańskiej granicy. Poza tym przedstawił zapowiadaną reformę mającą dać możliwość uzyskania amerykańskiego obywatelstwa przez 11 milionów nielegalnych imigrantów. Na jej realizację trzeba będzie jednak jeszcze poczekać, stąd najważniejsze dla cudzoziemców wydają się być dwa dekrety podpisane przez Bidena.

Pierwszy z nich dotyczy przywrócenia możliwości łączenia rodzin. Ma nad tym pracować specjalna grupa zadaniowa, której głównym celem będzie dołączenie prawie 600 dzieci do ich rodziców podejmujących próbę nielegalnego przekroczenia granicy. Rozdzielanie rodzin było elementem programu „Pozostań w Meksyku”, na mocy którego osoby ubiegające się o azyl czekały na rozpatrzenie swoich wniosków właśnie u sąsiada USA. Drugi dekret przywrócił pomoc rozwojową Stanów Zjednoczonych dla państw Ameryki Łacińskiej, aby w ten sposób powstrzymać emigrację jej mieszkańców.

Przepis na katastrofę

Uruchomienie finansowania biednych latynoskich państw nie przyniesie jednak efektów z dnia na dzień, zaś przekazywaniu środków rozwojowych zawsze towarzyszyły kontrowersje związane z ich wydatkowaniem. Trudno było więc spodziewać się, że decyzje Bidena powstrzymają napływ imigrantów. Stało się wręcz przeciwnie. Zapowiedzi reformy systemu na bardziej korzystny dla nielegalnych imigrantów jedynie ośmieliły kolejnych Latynosów szukających lepszego życia w Stanach Zjednoczonych.

W ten sposób Biden wywołał dawno niewidziany na taką skalę kryzys migracyjny. Jeden z amerykańskich think-tanków wyliczył, że był on jednym z głównych tematów poruszanych przez media w ciągu pierwszych dwóch miesięcy urzędowania nowego prezydenta. Ustępował on jedynie tematom związanym z dobrze przyjętymi przez społeczeństwo reformami gospodarczymi nowej administracji Białego Domu, a także trwającej pandemii koronawirusa.

W mediach rzeczywiście pojawia się wiele materiałów świadczących o katastrofie na granicy z Meksykiem. Nie chodzi przy tym jedynie o sam kryzys humanitarny, zawsze towarzyszący podobnym wydarzeniom. Szturm amerykańskich granic ma przełożenie chociażby na zwiększoną aktywność grup przestępczych, zwłaszcza tych zajmujących się przemytem ludzi i handlem nimi. Wraz z falą imigrantów do Ameryki mają docierać zresztą przestępcy, w tym również przedstawiciele karteli narkotykowych.

Lewica krytykuje Bidena

Sytuacja na amerykańsko-meksykańskiej granicy spowodowała zmianę w priorytetach polityki Bidena, który niedawno obchodził sto dni swojej prezydentury. Świadczy o tym zwłaszcza jego decyzja o podtrzymaniu dotychczasowych limitów dla uchodźców ubiegających się o azyl w Stanach Zjednoczonych. Został on ustalony przez Bidena na najniższym poziomie w historii, w tym roku taki przywilej uzyska jedynie 15 tysięcy osób. Tymczasem w kampanii wyborczej zapowiedział on wpuszczenie prawie 100 tysięcy azylantów.

Nic więc dziwnego, że Biden znalazł się na kursie kolizyjnym z zyskującą na znaczeniu radykalnie lewicową frakcją Partii Demokratycznej. Nie jest zresztą jedynym obiektem krytyki z jej strony. Wiceprezydent Kamala Harris, uważana za jedną z twarzy najbardziej postępowej części Demokratów, także jest oskarżana o działania uderzające w imigrantów. Lewica twierdzi bowiem, że Biden i Harris podtrzymują decyzję Trumpa o zamknięciu granicy z Meksykiem nie z powodu pandemii koronawirusa, ale właśnie imigrantów.

Sześćdziesięciu demokratycznych kongresmenów wystosowało już zresztą specjalny list do Białego Domu. Domagają się w nim otwarcia amerykańsko-meksykańskiej granicy, powołując się na analizy ekspertów ds. zdrowia publicznego. Twierdzą oni, że nie ma naukowego uzasadnienia dla dalszego zamknięcia, stąd obecna administracja powinna zrezygnować z używania przepisów przyjętych przez Trumpa. Biden i Harris zgodnie przemilczeli jednak apel swoich partyjnych kolegów.

***

Można się domyślać, że Biden z każdym tygodniem będzie odczuwał coraz większą presję ze strony postępowych Demokratów. Musi jednak liczyć się zarówno ze zdaniem niechętnej nielegalnej imigracji opinii publicznej, jak i ze służbami granicznymi mającymi poważny problem z powstrzymywaniem Latynosów chcących przedostać się do Ameryki. W tym kontekście pojawia się pytanie, w jaki sposób Biden wytłumaczy swoim najradykalniejszym wyborcom kontynuowanie rozpoczętej przez Trumpa budowy osławionego muru.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Dodaj komentarz