Szybka reakcja Chin na kryzys w iracko-amerykańskich stosunkach wskazuje, że Chińczycy będą chcieli wejść w próżnię, jaka może powstać po ewentualnym wycofaniu się Amerykanów z Iraku. Bliski Wschód od dawna ma ważne miejsce w planach Państwa Środka, a kilka państw od pewnego czasu korzysta na relacjach z Pekinem.

W poniedziałek wieczorem w Bagdadzie doszło do spotkania irackiego premiera Adela Abdula al-Mahdiego z chińskim ambasadorem Zhangiem Tao, które odbyło się już po groźbach amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa. Przywódca USA groził Irakijczykom sankcjami za wyrzucenie jego wojsk z kraju, chyba że irackie władze zapłacą Ameryce za dotychczasową obecność. Między innymi z tego powodu al-Mahdi miał skarżyć się Zhangowi, że jego państwo nie chce być miejscem rozwiązywania regionalnych sporów.

Od pewnego czasu

Jednocześnie szef irackiego rządu podziękował Chińskiej Republice Ludowej za jej dotychczasowe wsparcie dla Iraku na światowej arenie, zwłaszcza w kwestiach związanych z prawem międzynarodowym. W tym kontekście pochwalił także rozwój iracko-chińskich stosunków. Natomiast chiński ambasador zaoferował swojemu rozmówcy wsparcie militarne. Al-Mahdi mówiąc o wsparciu Państwa Środka na arenie międzynarodowej miał zapewne na myśli fakt, że Chińczycy wraz z Rosjanami mieli zablokować rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiającą ubiegłotygodniowy atak szyickich milicji na ambasadę USA w Bagdadzie.

Sama współpraca chińsko-iracka nie cieszyła się jak dotąd większym zainteresowaniem mediów, zajętych przede wszystkim rosnącymi wpływami Iranu, o których w ostatnich dniach w kontekście Iraku jest niezwykle głośno. Tymczasem Bagdad i Pekin rozwinęły współpracę już przed pięcioma laty, gdy doszło do podpisania umowy o strategicznym partnerstwie. We wrześniu ubiegłego roku al-Mahdi przybył z kolei do chińskiej stolicy, a jego wizycie nadano wysoką rangę. Miesiąc później szef irackiego rządu oznajmił, że oba kraje podpisały umowę mającą włączyć jego państwo do głośnego projektu „Nowego Jedwabnego Szlaku”.

Od czasu podpisania umowy o strategicznym partnerstwie, Irak stał się czwartym największym eksporterem ropy naftowej do Chin. W 2018 roku wartość surowca importowanego przez Chińczyków z Iraku wyniosła blisko 20 miliardów dolarów. Irak z powodu swoich złóż jest więc bardzo atrakcyjnym partnerem dla Państwa Środka. Do tego dochodzi także położenie geograficzne Iraku, dzięki któremu Chiny mogą wdrożyć swoje plany dotyczące zdominowania handlu w Eurazji. Przez Irak wiedzie trasa do państw znajdujących się nad Morzem Śródziemnym, a należy zauważyć, że Chiny mają już podpisane oficjalne umowy handlowe z Egiptem, Izraelem, Libanem, Syrią oraz Turcją.

Broniąc Asada

Ważną rolę w chińskiej polityce na Bliskim Wschodzie odgrywa Syria. Chiny nie tylko nie poszły śladem sporej części państw i nie zamknęły swojej ambasady po wybuchu wojny domowej, ale dodatkowo wiele razy podkreślały swoje wsparcie dla rządu w Damaszku. W 2016 roku Biuro Międzynarodowe Centralnej Komisji Wojskowej Chińskiej Republiki Ludowej potwierdziło zresztą, że Chiny blisko współpracują w kwestiach militarnych z Syrią i mają zamiar dalej rozwijać wzajemne relacje wojskowe.

Nie jest jasne czy do Syrii, wzorem Rosji oraz Iranu, przybyli chińscy „doradcy wojskowi”. Wiadomo jednak, że Pekin był żywo zainteresowany sytuacją podczas wciąż trwającej syryjskiej wojny. W szeregach tzw. Państwa Islamskiego walczyło nawet kilkuset Ujgurów z zachodnich terenów Chin. Bojownicy należący do dżihadystycznej Islamskiej Partii Turkiestanu mają z kolei wciąż przebywać w prowincji Idlib, czyli na ostatnim dużym terytorium kontrolowanym przez „rebeliantów”, będącym obecnie celem operacji wojskowej syryjskiej armii.

Chiny opowiadały się więc za politycznym rozwiązaniem syryjskiego konfliktu, a jego zakończenie może pozwolić im na ekspansję gospodarczą w tym kraju. Syria jest zniszczona przez kończącą się wojnę, dlatego będzie potrzebowała sporej pomocy w odbudowie infrastruktury. Wiadomo, że Damaszek w pierwszej kolejności zwróci się do stolic, które popierały pozostanie na stanowisku prezydenta Baszara Al-Asada, stąd Pekin może liczyć na swój udział w całym procesie. Państwo Środka w ostatnich latach przeznaczyło kilkanaście miliardów dolarów na pomoc humanitarną dla Syrii, a przed dwoma laty chiński ambasador w tym kraju wyraził chęć udziału Chin w odbudowie syryjskiego państwa. W tej kwestii kilka wizyt w różnych miastach Syrii odbył szef chińskiej agencji zajmującej się chińsko-arabską współpracą handlową.

Izraelskie kontrowersje

O zaangażowaniu Chin na Bliskim Wschodzie najgłośniej było we wrześniu ubiegłego roku. Wszystko za sprawą izraelskiego przetargu na budowę kolejnej stacji odsalania wody, do którego dopuszczona została chińska firma Hutchison Water. Stało się tak mimo ostrzeżeń izraelskich służb bezpieczeństwa, zignorowanych jednak przez tamtejsze Ministerstwo Energii. Twierdziły one bowiem, że po pierwsze Chińczycy mogą wykorzystać strategiczne inwestycje do celów politycznych, a po drugie instalacja ma zostać zbudowana niedaleko wojskowej bazy lotniczej Palmachim i ośrodka badań jądrowych.

Jednocześnie już kilka miesięcy wcześniej izraelskie służby ostrzegały przed chińskimi inwestycjami, które miałyby posłużyć do działalności szpiegowskiej. W tej sprawie na Chiny naciskali nawet Amerykanie, w postaci asystenta sekretarza ds. energii Dana Brouillette, jak i doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, Johna Boltona. Z tego powodu Tel Awiw musiał obiecać Waszyngtonowi utworzenie specjalnej komisji zajmującej się opiniowaniem zagranicznych inwestycji, ale powstała ona dopiero w październiku ubiegłego roku po trzech latach nacisków.

W tym czasie Chiny zdążyły na dobre zagościć w Izraelu. Obszarem ich głównego zainteresowania jest infrastruktura, dlatego chińskie firmy uczestniczyły w projekcie budowy tunelu w Hajfie, budowie szybkiej kolei w Tel Awiwie, inwestycjach związanych z portami w Aszdodzie i Hajfie, a także przejęły koncern spożywczy Tnuva. W komentarzach dotyczących chińsko-izraelskich relacji zwraca się również uwagę na ponad dwukrotny wzrost wymiany turystycznej między oboma państwami, a także na rosnące relacje handlowe dotyczące rolnictwa, zdrowia czy zaawansowanych technologii.

Próba dla Chin

Wydawany w Hong Kongu dziennik „South China Morning Post”[1] nazwał zabicie Solejmaniego próbą dla chińskiej polityki na Bliskim Wschodzie. Tekst nie był jednak utrzymany w triumfalnym tonie, ponieważ zamieszanie w tym regionie ma tak naprawdę szkodzić chińskim interesom. Każda destabilizacja ma być bowiem zagrożeniem dla potrzeb naftowych Państwa Środka, a przede wszystkim dla swobodnego przepływu towarów w ramach „Nowego Jedwabnego Szlaku”. Działania odwetowe Iranu w postaci zamknięcia żeglugi na Cieśninie Ormuz byłyby katastrofalne dla gospodarki Chin, bo przepływające przez nią dostawy stanowią około 44 proc. ropy importowanej przez Państwo Środka.

Działania odwetowe Irańczyków wobec Amerykanów mogłyby mieć miejsce w Afganistanie, Iraku, Izraelu czy Syrii, co także byłoby złą informacją dla Chińczyków. Każde z tych państw jest bowiem miejscem, w którym Pekin chce rozbudowywać system infrastruktury służący do realizacji założeń „Nowego Jedwabnego Szlaku”. Konfrontacja między USA a Iranem mogłaby też zniwelować dotychczasowe wysiłki na rzecz zwalczania organizacji terrorystycznych, czym z powodu aktywności Ujgurów też zainteresowane są Chiny.

Napięcia po zabiciu irańskiego dowódcy są tym samym poważnym sprawdzianem dla bliskowschodnich aspiracji Państwa Środka. „South China Morning Post” zauważa, że najprawdopodobniej Chiny nie są w stanie ani odstraszyć Stanów Zjednoczonych, ani też zaspokoić aspiracji Iranu. Ponadto dotychczasowe próby mediacji w lokalnych konfliktach zakończyły się niepowodzeniem – rezultatów nie przyniosły chińskie misje dyplomatyczne dotyczące wojny w Syrii, konfliktu w Jemenie, irańsko-saudyjskiej zimnej wojny, sporu izraelsko-palestyńskiego czy wpływów Talibów w Afganistanie. Chiny były co prawda częścią porozumienia nuklearnego Iranu ze światowymi mocarstwami, lecz w tym aspekcie więcej zawdzięczał Unii Europejskiej.

Wiele wskazuje na to, że Chińczycy nie są jeszcze przygotowani do poruszania się w zawiłościach polityki Bliskiego Wschodu. Głównym problemem dla chińskiej polityki w tym regionie jest konieczność budowy relacji z różnymi państwami, najczęściej zwalczającymi się nawzajem. Państwo Środka jest choćby kojarzone z bliskimi relacjami z Iranem, ale to Arabia Saudyjska jest wciąż jego największym dostarczycielem ropy, a kolejne pozycje zajmują Irak i Oman. Także inwestycje Chin w państwach należących do Rady Współpracy Zatoki Perskiej, czyli organizacji skupionej wokół Arabii Saudyjskiej, są warte kilkukrotnie więcej niż te realizowane w Iranie.

Być może Chiny nie mają ochoty na większe zaangażowanie na Bliskim Wschodzie, szczególnie w pustoszące i wyniszczające ten region konflikty. Zdaniem gazety nagrodą pocieszenia dla Pekinu może być fakt, że w związku z ostatnimi wydarzeniami zainteresowanie USA może przenieść się na Iran, podczas gdy w ostatnich miesiącach dotyczyło ono Morza Południowochińskiego.

Marcin Ursyński

[1] https://www.scmp.com/comment/opinion/article/3044822/killing-irans-qassem-soleimani-reality-check-chinas-middle-east

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply