W wojnie krymskiej wzięło udział dużo państw. Wojowała z jednej strony Rosja, z drugiej strony Turcja, Francja, Anglia oraz w celach ambicyjnych królestwo Sardynii. Formalna odpowiedzialność za wywołanie wojny spada na cesarza Mikołaja I, ale wojny dałoby się niewątpliwie uniknąć, gdyby nie polityka Anglii. Była to wojna Anglii przeciwko Rosji firmowana przez Francję. Anglicy w swej polityce skierowanej na powstrzymanie ekspansji rosyjskiej na Azję skorzystali z tego, że był Napoleon III, i że powstało II Cesarstwo. Anglicy byli właściwą sprężyną tej wojny.

Zaczęło się od miejsc świętych.

Nie byłem nigdy w Palestynie, ale drukowałem uczuciowe i piękne felietony Ksawerego Pruszyńskiego, który odczuwał fizyczny ból na widok tego, co się działo w świętych dla każdego chrześcijanina miejscach grobu Chrystusa Pana. Na posadzkach tych świątyń dosłownie biją się mnisi prawosławni, ormiańscy i inni. Szturchanina, gwałty, wyzwiska, kłótnie. Zgorszenie to, które po dziś dzień nie dało się usunąć, było genezą tych wydarzeń, które się przerodziły w wojnę krymską. Ale oczywiście kłótnia o miejsca święte była tylko pretekstem wyzyskanym przez Anglię dla spowodowania wojny z Rosją wszczętej przez koalicję europejską.

Albowiem – powtarzam tu swoją tezę, którą ze specjalnym naciskiem powtarzałem wiele razy – Anglia prowadzi wojny wyłącznie w koalicji. Sama nie wojuje nigdy, chyba w jakichś nie niebezpiecznych ekspedycjach kolonialnych. Wojny poważne prowadzi Anglia tylko wtedy, kiedy potrafi dla tej wojny stworzyć odpowiednią koalicję. Nie ma koalicji, nie ma wojny. W 1935 roku Anglia chciała wojny z Włochami, usiłowała dla niej stworzyć koalicję – wojna z Włochami według zamysłu angielskiego miała się odbywać pod firmą Ligi Narodów – to się nie udało i Anglia wycofała się z programu wojennego. W 1854 roku znalazł się Napoleon III i jego potrzeby wojowania i Anglia znakomicie się nimi posłużyła. Zniszczywszy pierwszego cesarza Francji przy pomocy cesarza rosyjskiego, Anglia z kolei chciała teraz powstrzymać cesarza rosyjskiego, posiłkując się drugim cesarzem francuskim.

Wróćmy jednak do świątyni Grobu Pańskiego.

Mikołaj I uważał się za obrońcę wszystkich prawosławnych, a więc także za obrońcę poddanych sułtana, będących schizmatykami. Chciał nawet, aby patriarcha konstantynopolitański był przez niego mianowany. W sporach dokoła miejsc świętych każde ustępstwo z praw schizmatyków na rzecz katolików czy innych wyznań uważał za obrazę osobistą.

Dnia 5 maja 1853 roku sułtan turecki wydał dwa „firmany” regulujące sprawę miejsc świętych. W ogólnych zarysach firmany te załatwiały następujące kwestie. Obok świątyni Grobu Pańskiego wznosiły się budynki muzułmańskie, które poseł rosyjski w Konstantynopolu pogardliwie nazywał haremami. Były to domy modlitw, a nie haremy, lecz sułtan polecił, aby okna ich wychodzące na świątynię Grobu Pańskiego były zamurowane. Sułtan także przysądził jeden klucz od wielkich drzwi katolikom, aby mieli dostęp do groty. Srebrną gwiazdę wskazującą miejsce urodzenia Chrystusa Pana sułtan polecił odnowić na koszt własny, aby nie stwarzać przywilejów do tej gwiazdy dla prawosławnych czy dla katolików. Poza tym sułtan regulował porządek nabożeństw przed grobem Matki Boskiej, mianowicie – najpierw mieli odprawiać nabożeństwa prawosławni, potem Ormianie, wreszcie katolicy, a wszystkie nabożeństwa miały się kończyć po upływie półtorej godziny. Cytuję oczywiście przykładowo fragmenty zarządzeń sułtańskich, gdyż szczegóły są trudne do zrozumienia dla człowieka niezorientowanego na miejscu i niepotrzebne dla naszych wywodów.

Polityka turecka dążyła do wykorzystania sytuacji sporu pomiędzy chrześcijanami i do narzucenia temu sporowi swego arbitrażu. To właśnie jak najbardziej drażniło Mikołaja I, który podobno jest autorem aforyzmu o Turcji, jako o „chorym człowieku”.

Toteż wkrótce po tych firmanach, o których była powyżej mowa, Mikołaj I kazał wyjechać Mienszikowowi z Konstantynopola i w pierwszych dniach lipca 1853 roku wojska rosyjskie przekroczyły Prut, obsadzając księstwa wołoskie i mołdawskie, czyli naruszyły całość imperium ottomańskiego. W dniu 30 listopada tegoż roku admirał Nachimow zniszczył całą flotę turecką. Od początku zerwania stosunków turecko-rosyjskich, Anglia i Francja rzekomo starały się uratować pokój, odwołując się do pośrednictwa Austrii. Ale po zniszczeniu floty tureckiej nastroje się zaostrzyły w prasie angielskiej i francuskiej; 27 marca 1854 roku Francja i Anglia wypowiedziały wojnę Rosji.

Rozpatrzmy teraz czynniki, które w Rosji, Turcji, Anglii i Francji pchały do wojny, później nazwanej krymską od terenu bojów.

Polakowi, znającemu jako tako politykę Katarzyny II w stosunku do Polski za czasów Stanisława Augusta, bardzo jest łatwo zorientować się w polityce Mikołaja I, ponieważ obie te polityki posługiwały się identycznymi metodami. Katarzyna II wykorzystywała przeciwko władzy polskiej Cerkiew prawosławną, uzależniała od siebie duchowieństwo prawosławne i podniecała bunty ludności, zwanej wówczas ludnością ruską, przeciw władzy polskiej. Tak samo Mikołaj I zajmował stanowisko obrońcy prawosławia w całym imperium tureckim, pilnie się zajmował wewnętrzno-cerkiewnymi sporami na tym terenie i protegował powstające nacjonalizmy słowiańskie, chcące się wyswobodzić spod władzy tureckiej. Sytuacja zupełnie identyczna, tylko że Katarzyna II w polityce rozbiorowej znalazła partnerów w Prusach i Austrii, a Turcja znalazła obrońców w Anglii i Francji. Jak zawsze w polityce zagranicznej przesądziła geografia. Francja zarówno Ludwika XV, jak i rewolucji była naszym potencjalnym sojusznikiem, ale byliśmy od niej odgraniczeni ziemiami niemieckimi, natomiast Turcja była przez morze sąsiadką Anglii i Francji. Geografia polityczna inna jest na morzu, inna na lądzie.

Według legendy, w chwili kiedy wojska tureckie wkraczały do Konstantynopola, kapłan prawosławny odprawiał mszę przed głównym ołtarzem soboru Świętej Zofii. W czasie podnoszenia Najświętszego Sakramentu otworzyły się ściany przed ołtarzem i zamknęły za sobą popa wraz z Najświętszym Sakramentem. Kościół Świętej Zofii został przerobiony na meczet. Mikołaj I zgodnie z tą legendą wierzył, że w chwili, w której jego wojska wkroczą do dawnego Bizancjum, ściany znów się otworzą, wyjdzie z nich pop żywy i cały wraz z Najświętszym Sakramentem i dokończy odprawianie mszy świętej.

Toteż Mikołaj I proponował Anglii rozbiór Turcji według tej samej recepty, według której układano się o rozbiór Polski w XVIII wieku. Z grubsza zasady rozbioru były następujące: europejskie posiadłości tureckie dla Rosji, azjatycko-afrykańskie z Egiptem na czele dla Anglii.

Polityka Turcji była czysto obronna. Jakże wyraziste są stronice francuskiej powieści Klaudiusza Farrère. Dwóch Francuzów patrzy na Konstantynopol, na Stambuł, na Bosfor, na Złoty Róg. „Bizancjum” – powiada jeden. „Nie, panie – odpowiada drugi. – Nie Bizancjum – to było brzydkie to Bizancjum, a teraz niech pan patrzy” – i tu zaczyna wymieniać szereg przeważnie trzechsłownych, melodyjnych i czarujących, jak bajki wschodnie nazw meczetów i pałaców sułtańskich tego cudownego zaiste miasta.

Turcja jest państwem nomadów, których fala historii przyniosła na te okrainy Azji i Europy, i gdzie ci nomadzi już zostali, czarując i uświęcając swoje panowanie pięknem swej architektury, mądrością swej filozofii, literatury, nauki, swoimi minaretami, z których pięć razy na dzień odzywają się żałosne zawodzenia piękną tęsknotą swoich tonów pieszczotliwie głaszczące ziemię. Coś jakby polskie kościoły barokowe na dalekim Zadnieprzu.

Turcja XIX wieku nie miała żadnej siły ekspansywnej. Mogła się co najwyżej tylko bronić i to bronić nie własnymi siłami. Gdyby nie Francja i Anglia – otworzyłyby się w meczecie Świętej Zofii ściany w środku świątyni, wyszedłby pop i dokończył nabożeństwa.

Anglia oczywiście nie miała żadnej ochoty dzielić się posiadłościami tureckimi z Rosją. Rosja była państwem militarnym, Anglia handlowym. Rosja liczyła swe siły na bataliony, Anglia na okręty handlowe. Anglia wyciągała swe korzyści handlowe z Turcji bez tego, aby miała wzmacniać Rosję przydziałami jej nowych ziem i nowych rekrutów. Zresztą od czasów Pitta Anglia za swój dogmat polityczny uznała zamykanie cieśnin przed Rosją. Pitt odmawiał nawet dyskusji z Anglikiem, który by myślał inaczej. Obecnie, w pierwszej połowie XIX wieku Rosja wraz z Austrią i Prusami stanowiła najsilniejszą organizację polityczną w Europie. Zgodnie z elementarną zasadą swej polityki Anglicy dążyli do rozbicia i rozparcelowania takiej organizacji, a nie do jej wzmocnienia. Propozycja Mikołaja I rozbioru Turcji skierowana do Anglii była zupełnie naiwna.

Polityka Napoleona III wypływała z dwóch źródeł. Napoleon III, jak widzieliśmy, skonstatował, że większość w głosowaniu powszechnym opowiada się za polityką prawicowej burżuazji, względnie prawicy w ogóle. Toteż Napoleon żeglował pod prawicowymi hasłami. Rozpoczynał swoją kłótnię z Mikołajem I od miejsc świętych, od obrony katolicyzmu przed prawosławiem, w ten sposób zyskiwał sobie od razu błogosławieństwo papieża i sentymenty katolickiej prawicy francuskiej, łącznie z legitymistami, zwolennikami maleńkiego hrabiego Chambord, syna księżnej de Berry. Z drugiej strony jednak fantazja polityczna, aby cesarska Francja niosła wolność ludom Europy, wcale nie wygasła w jego sercu, tylko się w nim schowała. Aby oswobodzić i zjednoczyć chociażby. Włochy, należało rozbić Austrię, a pierwszym warunkiem wolnych rąk wobec Austrii było starganie jej związku z Rosją. Toteż, rzecz paradoksalna, polityka Napoleona III niewątpliwie z gruntu antyaustriacka, w pierwszym swoim okresie, który należy określić jako okres wyjściowy, bazowała na współpracy z Austrią, którą podszczuwała przeciw Rosji.

Tron Ludwika Filipa poniekąd obaliły intrygi angielskie, Napoleona I zwyciężyli i doprowadzili do śmierci ciż Anglicy – Napoleon III uważał za wielki sukces, iż rozpoczął swój start w kooperacji z Anglikami. Jeździł nawet z Eugenią do królowej Wiktorii, którą Eugenia starała się oczarować. Ale w Konstantynopolu przedstawiciel angielski Stratford de Redcliffe, mający wpływ przemożny na tureckiego ministra Reszid paszę, postponował i maltretował Francuzów, co było nawet przyczyną, że przedstawiciel Napoleona III opuścił swe stanowisko.

Proudhon, znany autor słynnego powiedzenia: „Własność jest kradzieżą”, wysłał do Napoleona III list z powinszowaniami z powodu wojny krymskiej.

Wreszcie Austria. Przypisywano księciu Schwarzenbergowi, premierowi austriackiemu, powiedzenie, iż Austria zadziwi wszystkich swoją niewdzięcznością. Istotnie Austria, kilka lat przedtem uratowana przez zbrojną interwencję Mikołaja I przeciwko Węgrom, co umożliwiło Austrii pobicie Włochów, teraz będzie prowadziła grę przeciwko Rosji. Toteż o ile rok 1848 był rozstajnymi drogami kierunku „wolności ludów” z kierunkiem lewicy społecznej, o tyle rok 1854 jest ostatecznym końcem świętego aliansu w Europie Wschodniej.

Dlaczego Austria zmieniła swą politykę wobec Rosji? Wynikało to z haseł panslawistycznych, z którymi Rosja coraz głośniej występowała. Na tronie Rosji siedziała co prawda dynastia niemiecka Holstein-Gottorpów. Dynastowie ci i wszyscy wielcy książęta żenili się stale z księżniczkami niemieckimi. Ale oto przyszedł wpływ filozofii niemieckiej, Fichtego, Hegla, i wzniecił mętne teorie słowiańskie. W swoim Dostojewskimwykazałem, jak dalece rosyjscy „słowianofile” byli właśnie Europejczykami, jak tak zwani „zachodowcy” byli właśnie stuprocentowymi Rosjanami. Taki poeta jak Tiutczew – żonaty z Niemką, moim skromnym zdaniem, największy liryk rosyjski, większy od Puszkina i Lermontowa – mówił normalnie tylko po francusku, pisał przepiękne francuskie wiersze, jak to okowy lodowe zamykają morze przed Petersburgiem i jak biegun północny przyciąga do siebie swój wierny gród. Rzekłbyś cudzoziemiec, w którym Rosja budzi strach i odrazę. Mnóstwo wierszy Tiutczewa wskazuje na to, że się dobrze czuł tylko zagranicą, a Rosji carskiej po prostu się bał. Tymczasem właśnie Tiutczew był natchnionym obrońcą naradzającego się słowianofilizmu i Austrię nazywał Judaszem.

Słowianofilizm, panslawizm nie tylko podburzał Bułgarów i Serbów przeciw sułtanowi tureckiemu. Zagrażał on także Austrii zbudowanej na narodowościach słowiańskich jak na piasku.

Austria to zawczasu zrozumiała.

***

Wśród dyplomacji zaangażowanych w wojnie krymskiej była także sui generis in partibusdyplomacja polska, reprezentowana przez co najmniej dwa ośrodki polskiej emigracji polistopadowej. Z tych ośrodków o wiele poważniejszy był kierowany przez księcia Adama Czartoryskiego.

Czartoryski miał instrumenty działania w postaci: pieniędzy, które płynęły z jego nieskonfiskowanych dóbr w Galicji, czyli położonych w państwie austriackim, które tak zwalczał w swej polityce; po drugie – swoich stosunków wśród ówczesnej dyplomacji europejskiej, której był seniorem, jako były minister spraw zagranicznych Aleksandra I, i wreszcie swego stanowiska arystokratycznego, człowieka spowinowaconego z domami królewskimi, należącego do szczytów ówczesnej arystokracji europejskiej. Są to czasy, w których nikt tak nie imponuje snobom jak polski hrabia, nie mówiąc już o księciu.

Czartoryski prowadził od lat swoją politykę wobec Rumunów, Serbów i Bułgarów. Polityka ta sprzeciwiała się polityce rosyjskiej w tych krajach – ludom tym przekładał Czartoryski, że trzeba być lojalnym wobec sułtana; Turkom zaś doradzał możliwie liberalny program wobec tych narodowości. W swej propagandzie na Półwyspie Bałkańskim szedł Czartoryski ręka w rękę z misjami katolickimi, aczkolwiek zachowywał wobec misjonarzy politycznie rozsądny dystans. Ludy bałkańskie wybrały wierność wobec prawosławia i orientację na Rosję. Nic zresztą dziwnego, że wybierając między siłą Mikołaja I a Czartoryskim występującym w upokarzającej roli kibica dyplomacji europejskiej wybrały pierwszego.

Marzenia ściętej głowy. Jest rzeczą straszną, że tylko nasz język stworzył to makabryczne powiedzonko. Oto sformułowałem na podstawie długoletnich studiów szereg zasad polityki angielskiej, których się ten naród instynktownie przytrzymuje. Są to zasady cyniczne i celowe, przynoszące przeważnie zwycięstwa. My także mamy od XVIII wieku swoją niezmienną zasadę polityczną. Wpierw popełniamy samobójstwo, a potem chcemy żyć. Wpierw niszczymy własny organizm państwowy, a potem wzywamy obcych, aby go nam odbudowali.

To nie jest narodowe bluźnierstwo, to jest tylko tragiczna prawda.

W roku 1854 wybucha wojna Francji z Mikołajem I. Szczyt marzeń Czartoryskiego. Geografia dotychczas działała przeciwko jego polityce, pomiędzy Rosją a Francją były Niemcy, a tutaj cudownym zrządzeniem losu Francja znalazła teren boju poprzez Turcję na Krymie. Czartoryski słusznie przewidywał to spięcie, od lat organizował z niesłychanymi poświęceniami zaczątki wojska polskiego w Turcji, w postaci kozaków Czajkowskiego.

Napoleon III niewątpliwie nie był źle dla sprawy polskiej usposobiony, ale wojna krymska nic Polakom nie przyniosła.

Dlaczego?

Wojna krymska była wojną, którą Napoleon III toczył prowadzony za rękę przez dyplomację angielską, która przede wszystkim o to dbała, aby zwycięstwo nad Rosją nie wzmocniło zanadto Francji. Otóż w tamtych czasach każdy sukces polski byłby wzmocnieniem mocarstwowego stanowiska Francji w Europie. Anglicy jak najbardziej obawiali się tego, aby sukcesji po świętym aliansie, jako sile dominującej, nie odziedziczyli Francuzi, i dlatego tępili sprawę polską, jak tylko mogli. Podobnie się zresztą zachowają w XX wieku po pierwszej wojnie światowej. Na kongresie wersalskim tak samo będą pracować przeciw Polsce i tak samo w obawie przed rozszerzeniem się wpływów francuskich w Europie.

Po drugie: w czasie wojny krymskiej i Anglia, i Francja musiały się bardzo liczyć z Austrią, którą chciały pozyskać dla frontu antyrosyjskiego, dla polityki rozbicia dawnego świętego aliansu. Austria zaś bała się wówczas niepodległości polskiej jak ognia.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki „Był bal”, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim Universitas.

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply