Pomimo, iż wydarzenia dotyczące II wojny światowej wzbudzają ogromne zainteresowanie zarówno wśród naukowców, jak i ogółu społeczeństwa wciąż istnieją zagadnienia, którym poświęcono niewiele uwagi. Jednym z nich jest bohaterska obrona Twierdzy Brześć przez oddziały Wojska Polskiego w 1939 roku. Dzisiaj niewiele osób wie, że wybitny niemiecki dowódca wojsk pancernych Heinz Guderian zmuszony był dwukrotnie szturmować cytadelę nad Bugiem, po raz pierwszy właśnie w 1939 roku. Podręczniki do historii zaledwie w kilku zdaniach opisują przebieg zdarzeń kampanii wrześniowej pod Brześciem. Naukowcy nie wspominają także i o tym, że znaczną część obrońców twierdzy brzeskiej stanowili z Białorusini urodzeni w województwach wschodniej Polski.

Przygotowania doobrony

Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku Brześć nad Bugiem w środowiskach wojskowych II Rzeczypospolitej był nazywany nie inaczej jak „strategiczną stolicą Polski”. Nie było w tym nic dziwnego, ponieważ Brześć był punktem łączącym północne i południowe obszary operacyjne, które bardzo prawdopodobnie mogły stać się wschodnim teatrem działań wojennych.

Nie jest tajemnicą, że kręgi rządzące II Rzeczpospolitą największego zagrożenia wypatrywały ze wschodu. Jednak zgodnie z planem «Z», przyjętym przez polski sztab generalny na krótko przed II wojną światową, twierdza brzeska była już tylko punktem logistycznym. Na wschodzie, Polacy mieli nadzieję przede wszystkim na zmodernizowanie fortyfikacji Baranowickiego Rejonu Umocnionego, a Twierdza Brześć stała się w istocie rzeczy ogromnymi koszarami.

Brześć nad Bugiem był miejscem umieszczenia Dowództwa Okręgu Korpusu Nr IX, którym dowodził przyszły bohater kampanii wrześniowej generał brygady Wojska Polskiego Franciszek Kleeberg. Na początku II wojny światowej Dowództwo Okręgu otrzymało rozkaz zadbania o proces mobilizacji i przygotowywania rezerw dla armii.

Przed wojną w granicach IX Okręgu Korpusu była rozmieszczona 9, 20 i 30 dywizja piechoty. W skład 9 dywizji wchodziły: 22 Siedlecki Pułk Piechoty, 34 Pułk Piechoty z Białej Podlaskiej, 35 Pułk Piechoty z Brześcia nad Bugiem, a także 9 Pułk Artylerii Lekkiej z Białej Podlaskiej.

Z kolei w 20 dywizja składała się z 88 Pułku z Baranowicz, 79 Pułku Piechoty Strzelców Słonimskich, 20 Pułku Artylerii Lekkiej z Prużan. Natomiast w składzie 30 dywizji znajdował się 82 Syberyjski Pułk im.Tadeusza Kościuszki z Brześcia, 83 Pułk Strzelców Poleskich im. Romualda Traugutta z Kobrynia, 84 Pułk Strzelców Poleskich z Pińska i 30 Poleski Pułk Artylerii Lekkiej z Brześcia.

Ponadto w składzie Okręgu Korpusu znajdowała się także 9 Brygada Kawalerii. Jednak większość tych jednostek i formacji Wojska Polskiego przed samym rozpoczęciem kampanii wrześniowej zostało przerzuconych na zachód Polski.

Od pierwszego dnia II wojny światowej na miasto i twierdzę spadały bomby. „Luftwaffe” bombardowało węzeł kolejowy, mosty na Bugu i Muchawcu (dopływie Bugu), zniszczona została także część fortyfikacji twierdzy. Siódmego dnia wojny do twierdzy przybył Sztab Naczelnego Wodza z marszałkiem Edwardem Rydz-Śmigłym. W nocy z 11 na 12 września głównodowodzący ewakuował się z Brześcia do Włodzimierza Wołyńskiego.

Twierdza brzeską wykluczono ze spisu punktów logistycznych i stała się miejscem, w którym rozgrywały się działania wojenne. Dowództwo Okręgu Korpusy Nr IX otrzymało polecenia, aby stworzyć barierę w linii Brześć-Pińsk. Kleeberg natychmiast przystąpił do organizacji obrony i zaczął gromadzić wszystkie siły, którymi dysponował. Tak pojawiła się grupa operacyjna „Polesie”. Na dowódcę obrony brzeskiej twierdzy mianowano generała brygady Konstantego Plisowskiego.

Do 12 września w twierdzy brzeskiej nad Bugiem znajdowały się głównie jednostki marszowe pułków piechoty, oddziały straży, a także duża liczba rezerwistów, głównie pochodzących ze wschodnich województw II RP (województwa w większości zamieszkiwane przez Białorusinów i Ukraińców), które czekały na rozkaz walki na froncie. Ogółem w twierdzy brzeskiej znalazło się od 2 do 4 tysięcy żołnierzy i oficerów.

Mieszkaniec Kobrynia, były kapral jednostek saperskich Armii Wojska Polskiego G. Ignatowicz początek II wojny światowej opisuje następująco: „Dla mnie wojna, zaczęła się o 2 w nocy 1 września 1939 roku. Mój oddział stał na granicy z Prusami Wschodnimi niedaleko miejscowości Koronowo. Niemcy rozpoczęli silny obstrzał, a następnie zaczęli „obrabiać” naszą pozycję z powietrza.

Nam, saperom, udało się z wykorzystaniem powalonych drzew zablokować drogi, wysadzić tamy i zalać obszar. Przynajmniej tak mogliśmy zatrzymać wkraczających Niemców. Jednakże, tak czy inaczej, siły nie były równe. Musieli się wycofać i stawiać opór. Naprędce „dołączały” do nas resztki rozbitych polskich jednostek. Na piąty dzień znaleźliśmy się w pobliżu Warszawy. Miasto płonęło, cało wypełniał dym, ale jego obrońcy walczyli.

7 września 1939 roku zaczęliśmy się wycofywać w kierunku Brześcia, z trudem przedarłszy się do jeszcze nie zajętych Siedlec. W niedzielę 9, zmęczeni i wyczerpani dotarliśmy do twierdzy brzeskiej. Okazało się, że przed naszym przybyciem garnizon twierdzy wyruszył w stronę Pińska. We względnej ciszy znajdowaliśmy się do 13 września, nieprzyjaciel niepokoił z powietrza. Z zebranych w twierdzy jednostek powstały trzy bataliony. Ich skład osobowy z 30 procentów składał się z nas Poleszuków: Białorusinów i Ukraińców. Bliskość domów i ziemi rodzinnej dodawała ludziom siły…”.

Dowody na to, że większość garnizonu twierdzy brzeskiej we wrześniu 1939 roku stanowili Białorusini i Ukraińcy, możemy znaleźć w pracach polskiego historyka J. Tyma, który zaznacza, że ogłoszenie powszechnej mobilizacji doprowadziło do tego, że garnizon Twierdzy Brześć w znacznym stopniu został uzupełniony przez rezerwistów wywodzących się z lokalnej ludności.

Naukowiec w szczególności zauważa, że w każdym z pułków piechoty rezerwowej, która znajdowała się w twierdzy utworzony był batalion z młodych żołnierzy, powołany wiosną 1939. Na początku września bataliony te były dobrze wyszkolonymi oddziałami. Powszechna mobilizacja doprowadziła do dużego napływu miejscowych rezerwistów.

Nawiasem mówiąc, większość przedwojennych dokumentów Wojska Polskiego podkreśla, że ??Białorusini byli dobrymi żołnierzami. Na przykład 13 stycznia 1930 roku dowódca 20 Dywizji Piechoty z Baranowicz, generał brygady Wojska Polskiego Olgierd Pożerski w swoim raporcie dla dowódcy Okręgu Korpusu Nr IX w szczególności podkreślał, że „Białorusini zazwyczaj zaciągają się do wojska niechętnie, boją się, ale później okazują się doskonałymi żołnierzami. Jak zauważa miejscowa ludność polska, po zakończeniu służby wojskowej, wielu Białorusinów okazuje się praworządnymi obywatelami.” Tak przy okazji, w dokumentacji są scharakteryzowane również inne mniejszości narodowe, ale najpochlebniejsze odnoszą się właśnie do Białorusinów.

Tego samego roku raport do sztabu Okręgu skierował dowódca 9 Dywizji Piechoty z Siedlec. Dyplomowany pułkownik Iwanowski w szczególności zwracał uwagę na to, że „Białorusini są doskonałymi i utalentowanymi żołnierzami”. Z kolei dowódca 79 Pułku Piechoty Strzelców Słonimskich major Malik zgłaszał do centrali, że „Białorusini są lojalni wobec państwa polskiego. Służą w wojsku ze swojej własnej woli”. Podsumowanie majora było następujące: „Białorusini są znakomitymi żołnierzami”.

Siły obrońców

13 września 1939 r. generał Kleeberg wydaje rozkaz dla będącej pod jego dowództwem grupy operacyjnej „Polesie”. Przydzielone w nim zostaje zadanie dla „zgrupowania obrony Brześcia” pod dowództwem Plisowskiego obrony na zewnętrznej linii fortów. W przypadku utraty pierwszej linii, garnizon twierdzy miał nakaz wysadzenia wszystkich mostów i zajęcia pozycji obronnych w cytadeli.

Tak więc, 14 września 1939 roku w skład garnizonu wchodziły:

1. 1 kompania Batalionu Marszowego 33 Pułku Piechoty z Łomży (w niepełnym składzie) pod dowództwem kapitana rezerwy Józefa Szczupaka;

2. Batalion Marszowy 34 Pułku Piechoty z Białej Podlaskiej pod dowództwem kapitana Tadeusza Radziszewskiego;

3 Batalion Marszowy 35 Pułku Piechoty z Brześcia pod dowództwem kapitana Zdzisława Baczyńskiego;

4. Batalion Marszowy 82 Pułku Piechoty pod z Brześcia pod dowództwem Wacława Radziszewskiego;

5. 49 Dywizjon Artylerii Lekkiej pod dowództwem majora Stanisława Komornickiego.

6. 3 Bateria Artylerii Przeciwlotniczej w 9 Dywizjonie Artyleryjskim OPL w Trauguttowie.

7. 56 Batalion Saperów

8. 112 i 113 Kompania Lekkich Czołgów Wolnobieżnych (czołgi Renault FT-17, lekkie czołgi rozpoznawcze (tankietki) TKS).

9. 9 Dywizja Zmechanizowana z Brześcia pod dowództwem majora Władysława

Jaskólskiego.
7. Kompania Łączności pod dowództwem ppor. rez. Lucjana Śliwińskiego.

8. 81 i 82 Batalion Bezpieczeństwa.

Do dyspozycji obrońców twierdzy było 12-16 starych czołgów „Renault”, 18 lekkich dział, 8 zestawów przeciwlotniczych, 16 karabinów maszynowych. Garnizon Brześcia posiadał 2,5 miliona sztuk amunicji do broni strzeleckiej, 7 632 sztuk granatów ręcznych, 1 920 pocisków przeciwpancernych kalibru 37 mm, 400 sztuk amunicji przeciwlotniczej, 16 200 sztuk pocisków kalibru 75 mm, 4 800 sztuk pocisków kalibru 100 mm, 3 034 pocisków kalibru 105 mm i na koniec 574 pociski kalibru 155 mm.

Nieco później, obronę twierdzy zwiększyły dwa pociągi pancerne – „Śmiały” i „Bartosz Głowacki”, które przybyły do Brześcia po otrzymaniu rozkazu odwrotu od naczelnika zarządu wojsk pancernych armii „Łódź”.

W rezultacie, siły nie były wystarczające by zorganizować obronę w całym obwodzie twierdzy, ale tylko w cytadeli. Obronę północnej części Brzeskiej Bramy przejął Batalion Marszowy 33 Pułku Piechoty i Batalion Bezpieczeństwa, zaś wschodnią część – Batalion Marszowy 82 Pułku.

Zachodniej części przy Bramie Terespolskiej bronił Batalion 34 Pułku Piechoty i Kompania Ochrony. Na południu, przy Bramie Szpitalnej obronę przejął Batalion 35 Pułku. Główne siły artylerii skoncentrował się w północnej części linii obrony. Czołgi “Renault” zostały okopane i zamienione na ruchome stanowisko ogniowe.Kilkoma czołgami zabarykadowano bramy.

Starcie

Natarcie na Brześć prowadził XIX Korpus Armijny Generalnego Inspektora Wojsk Pancernych H. Guderiana. Jego celem było zdobycie miasta i twierdzy brzeskiej z późniejszą ofensywą w kierunku Kowla. Działania te powinny były doprowadzić do całkowitego okrążenia Armii Polskiej wzdłuż Bugu między Brześciem a Chełmem.

Wieczorem 13 września od strony Widomli w stronę Brześcia podjechały cztery niemieckie czołgi. Oporu nie było i Guderian zrozumiał, że Polacy nie zorganizowali obrony na zewnętrznej linii fortów twierdzy.

14 września wojska niemieckie opanowały Brześć, weszły w strefę fortów twierdzy brzeskiej i rozpoczęły szybko posuwać się w głąb. Patrolujące obszary Brześć – Wysokie- Litewskie i Brześć – Żabianka polskie pociągi pancerne zmuszone zostały do opuszczenia terenu.

Na drodze do cytadeli Polacy przygotowali zasadzkę z zamaskowanej dział kapitana Tadeusza Janiszewskiego. Gdy niemieckie czołgi znalazły się w odległości 80 m od pozycji ogniowej Polacy otworzyli ogień. Oto jak tą walkę opisywał jeden z żołnierzy niemieckiej 10-tej Armii Pancernej: „Przenieśliśmy się dalej w stronę Brześcia. 20 km. To jak rzut kamieniem. Kapitan był bardzo podekscytowany. Rano powiedział saperom, że chce zdobyć twierdzę. Jego zdaniem zdecydowane działania mogą złamać nawet liczebną przewagę wroga. Naturalnie, saperzy, podchodzili do tego planu z ogromnym entuzjazmem.

Saperzy, diabelscy chłopcy, doświadczeni mistrzowie w posługiwaniu się materiałami wybuchowymi i znający najrozmaitsze techniczne sztuczki. Obwiesili się workami wypełnionymi granatami ręcznymi i po dwóch zajęli miejsca na czołgach. Siedzieli na opancerzeniach. Żołnierze Ci zasługują na szacunek, chcieli byś wśród pierwszych zdobywców Brześcia.

Wreszcie znaleźli się w mieście nieprzyjaciela. Gdzie u diabła ta twierdza? Trudno było poznać cytadelę, na zewnątrz była porośnięta drzewami i otoczona parkami i placami. Ostatecznie znaleźliśmy główną drogę. Miała ona jedną wadę. Była prosta jak świeca. Wszystko było na niej widać z daleka, na długo przed tym, jak sam cokolwiek zobaczysz. Tylko ta myśl zaświtała w głowie i od razu zagrzmiały polskie działa. Pocisk uderzył w wieżę czołgu dowódcy. Jego detonacja obsypała gradem odłamków obydwu saperów. Obydwaj zginęli i upadli na ziemię.

Drugi strzał polskiej broni, który najprawdopodobniej był dobrze wycelowany, prześliznął się po wieżyczce drugiego czołgu. Obydwaj saperzy, którzy tam siedzieli również zginęli, a ich granaty zdetonowały się i eksplodowały.

Polacy strzelali po bardzo niskim torze lotu, pod drzewami. Nasz czołg wystrzelił w stronę Polaków, ale trajektoria pocisku była zbyt wysoka. Pociski zerwały liście z drzew i rozerwały się wśród gałęzi.

W bocznym zaułku kapitan i feldwebel (niem. stopień wojskowy-odpowiednik pol. sierżanta) wybiegli z czołgu, przyczaili się i przez lornetki chcieli określić pozycję polskich dział. Ale wkrótce wokół nich zaczęły wybuchać pociski. Polacy tak dobrze nas widzieli, że natychmiast posyłali pociski tam, gdzie ktoś próbował się wychylić.

Jeden motocyklista, którego nie zdążyli uprzedzić pędził drogą. Krzyczano do niego. Wydawało się, że słyszał, ale kolejnym pociskiem motocykl został zestrzelony. Musieliśmy znaleźć nowy kierunek ofensywy”.

Oto, jak pamięta wydarzenia z tej bitwy w okolicy Bramy Kobryńskiej (Wschodniej) dowódca plutonu karabinów maszynowych kapral Wojska Polskiego, narodowości białoruskiej M. Siemieniuk: „Po raz pierwszy Niemcy uderzyli nocą. Od strony miasta przybyły czołgi i piechota Zrzucili nas z zewnętrznych wałów twierdzy, ale dalej posunąć się nie dali rady. Rankiem zaczęła strzelać artyleria. To był prawdziwy koszmar. Fugasy po prostu przeorały cytadelę. Potem Niemcy znów przystąpili do ataku. Nasze karabiny korzystnie stały na przygotowanych pozycjach i „ścinały” niemiecką piechotę gęstym ogniem. Lecz także w twierdzy wybuchały pociski. Od ognia zginęło wielu naszych ludzi. Przykro, chłopcy dzielnie walczyli, jak jeden stawali do walki. Nocą, razem z kolegami zabieraliśmy ciała i wywoziliśmy zabitych za rzekę, w kierunku Terespolu. Most Terespolski utrzymywaliśmy do ostatnich chwil”.

Niemcy przypuścili główny atak 15 września. Żołnierzom 20 Dywizji Piechoty Wehrmachtu udało przedrzeć się do cytadeli brzeskiej od strony Brzeskiej Bramy. Obrońcy twierdzy wytaczali armaty i działa przeciwlotnicze do bezpośredniego ognia i ostatkami sił starali się powstrzymać postępujących nazistów. Cytadela płonęła. Nie było łączności. Liczba rannych
i zabitych z minuty na minutę rosła, ale odważni „wojacy” walczyli.

16 września na niebie nad twierdzą pojawiły się niemieckie bombowce „Stuka”.

Bombardowanie było straszne. Oto, jak wydarzenia opisane M. Siemieniuk: „Zostało nam tylko pięć luf artylerii, lochy i piwnice przepełnione były rannymi. Około 10 rano, rozpoczął się nowy atak. Dwa niemiecki bataliony wsparte czołgami atakowały umocnienia w pobliżu Bramy Brzeskiej. Część wałów została stracona. Rozpaczliwe próby ich odbicia nie zakończyły się sukcesem”.

Niemiecki saper Neumann z drugiej kompanii 43 Batalionu był jednym z pierwszych, którym udało się zbliżyć do polskich pozycji w czasie tego ataku. Oto co napisał w swoich wspomnieniach: „Szturm dobrze ufortyfikowanej cytadeli w Brześciu nad Bugiem (jeśli można tak nazwać wały stuletniej przeszłości), to jest w sam raz dzieło dla saperów. Podbiegliśmy do rowu. Za nim wznosił się wał naszpikowany strzelcami i karabinami maszynowymi. To oznacza, że ??mamy do pokonania rów. Z tyłu przynoszą gumowy ponton, rzucamy go na wodę i odbijamy od brzegu. Wita nasz niespodziewany grad kul. Z wałów do wody lecą granaty ręczne, które wybuchając tworzą wiry wodne i bryzgi, ale nam trzem udaje się przepłynąć rów i dostać się do podnóża wału. W połowie wału znajduje się żałosna zapora z drutu kolczastego, którą musimy zniszczyć. Czy można tego dokonać kilkoma ręcznymi granatami? Czołgam się do góry, żeby sprawdzić. I wtedy moją pierś przeszywa coś piekącego i bezceremonialnie powala na ziemię.

Wbijam paznokcie w ziemię, zagryzam zęby i nie mogę wstać. Jakaś ciepła strużka płynie po moim ciele. Jeden z moich kompanów przyczołgał się do mnie, odpiął pas i położył opatrunek na ranę, z której biło purpurowe źródło. Ale musi znaleźć schronienie, ponieważ z góry zauważyli nas polscy żołnierze i już obsypują gradem kul. Ostrzał jest gwałtowny.

Chwytam karabin – powinno być wyjście. W tym momencie rozbrzmiewa salwa dochodząca wału. Kula trafiła mnie w ramię tak, że karabin od razu wypada mi z rąk. Ból diabelny, ręka nieruchoma, bezradna, palce nieposłuszne – najwyraźniej uszkodzony nerw. Leżę bez broni, rozgarniając lewą rękę i nogami rozbite cegły. Słyszę głos po drugiej stronie rowu. Saper, nie zwracając uwagi na strzelaninę wskakuje na ponton i płynie ze wszystkich sił do mnie. Jego również „wita” ostry obstrzał.

Odpłynęli – krzyknął do mnie. Ściąga mnie za nogę do gumowego pontonu, który cały jest posiekany od kul, z którego ze świstem wychodziło powietrze. Bóg wie, jak dopłynęliśmy w całości. Prawie całe powietrze zeszło, a Polacy strzelali tak mocno, na ile mogły wytrzymać ich lufy. Mój przyjaciel kładzie mnie na plecy i śmieje się: „Możesz być spokojny, tu nas nie dosięgną. ”W szpitalu dowiedziałem się, że saper, który wyniósł mnie ze strzelaniny wkrótce zginął.”

Podczas walk od 14 do 16 września, obrońcy twierdzy brzeskiej musieli odeprzeć 7 niemieckich ataków. W tych walkach zginęło do 40% garnizonu. Około 18.00 16 września generał Plisowski wydaje swoim żołnierzom rozkaz opuszczenia fortyfikacji w kierunku Terespola. Wycofanie polskich wojsk M. Siemieniuk wspomina następująco: „Generał Plisowski był ranny, jego zastępca płk Horak został kontuzjowany.

Nocą przy świetle płonącej twierdzy, obrońcy cytadeli, którym udało się przeżyć przedostali się na zachodni brzeg Bugu jedynym mostem, nie zagarniętym jeszcze przez Niemców. Nie widząc naszego odejścia, Niemcy kontynuowali całą noc z 16 na 17 września ostrzeliwać twierdzę z ciężkiej amunicji, wstrząsając ziemią i powodując dzwonienie szyb w oknach”.

O 08:30 17 września 1939 roku po artyleryjskim przygotowaniu ataku Niemcy przypuścili kolejny „szturm” cytadeli. Znajdujący się w twierdzy ranni polscy wojskowi, a także personel szpitala zostali wzięci do niewoli. Ale nie wszyscy wtedy się poddali. Dowódca Batalionu Marszowego 82 Pułku Wacław Radziszewski wraz ze swoimi ludźmi postanowił do samego końca bronić cytadelę przed wrogiem. Istotnym faktem jest to, że batalion Radziszewskiego składał się głównie z białoruskich rezerwistów i żaden z nich nie chciał porzucić swojego dowódcy i opuścić brzeski fort.

Ostatni obrońca Twierdzy Brześć

Przyszły oficer 5 Dywizji Kresowej Piechoty we Włoszech podpułkownik Władysław Chudy, po wojnie wspominał: „Byłem ranny w czasie walk z Niemcami i znajdowałem się w szpitalu w Brześciu. 22 września Niemcy przekazali nas sowietom. Po kilku dniach w pobliżu budynku szpitalnego czerwonoarmiści zaczęli kopać głęboki i długi (około 30 m) dół.

Nie wiedzieliśmy w jakim celu tak robią. Jednak po jakimś czasie do szpitalu nagle zaczęto przywozić rannych i zabitych czerwonoarmistów. W rezultacie ta duża jama stała się zbiorowa mogiłą dla żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej. Pielęgniarki powiedziały nam, że zginęli w walkach z polskimi żołnierzami w pobliżu Brześcia. W tym momencie wiemy, że
w rzeczywistości zostali zabici w walce z polskimi jednostkami, które pozostały w twierdzy.”

Dowódca Batalionu Marszowego 82 Pułku Piechoty Wojska Polskiego, kapitan Wacław Radziszewski urodził się 15 maja 1898 roku w Rudzie Guzowskiej znajdującej się w województwie warszawskim. Od roku 1916 działał w konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). Po ukończeniu w 1919 roku Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie mianowany został podporucznikiem i w 1920 roku uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej.

Za odwagę Radziszewski został nagrodzony najwyższym polskim odznaczeniem wojskowym, Krzyżem Srebrnym Orderu „Virtuti Militari”. W dokumencie dotyczącym nagrody szczegółowo wskazano: „W krytycznym momencie obrony Zamościa 31/08/1920 podporucznik Radziszewski swoją odwagą i męstwem dawał przykład swoim żołnierzom, którzy nie odstąpili go nawet o krok”.

Od 1922 roku przyszły bohater obrony twierdzy brzeskiej został przeniesiony do rezerwy Wojska Polskiego i jako osadnik wojskowy osiadł w majątku Worotynicze koło Kobrynia. Był komendantem Ochotniczej Straży Ogniowej w Horodlu, działał w Powiatowym Związku Osadników Wojskowych w Kobryniu.

W 1924 r. wrócił do służby w wojska i ze stopniem porucznika pełnił funkcję w 82 Pułku Piechoty. W 1932 roku przeniesiony został do Prużan. 1 stycznia 1934 roku mianowano go kapitanem. W 1936 roku powrócił do 82 Pułku obejmując stanowisko komendanta szkoły podoficerskiej. W roku 1939 jako dowódca Batalionu Marszowego 82 Pułku Piechoty brał udział w obronie Twierdz Brześć.

Pozostałości jego batalionu w okresie od 17 do 26 września stawiły zacięty opór Niemcom, a później również jednostkom Armii Czerwonej. W nocy z 26 na 27 września Radziszewski z niewielką grupą obrońców opuścił twierdzę i udał się do wsi Murawiec.

Oficer przebrany w cywilne ubranie przedostał się w tajemnicy do Kobrynia, gdzie spotkał się z żoną i córką. Wkrótce po tym spotkaniu Radziszewski został schwytany przez „zindoktrynowanych” chłopów i przekazany pracownikom NKWD w Brześciu. Do 1939 roku znajdował się brzeskim więzieniu, a później wysłany do łagru w Kozielsku. Wiosną 1940

z obozu w Kozielsku został przekazany do dyspozycji kierownictwa NKWD w Smoleńsku, a 15 lub 16 kwietnia 1940 wysłany do Katynia…

W 2006 roku w domu, który kiedyś należał do Wacława Radziszewskiego został znaleziony schowek, który zawierał dokumenty rodzinne i fotografie kapitana.

Polski unikat z białoruskim charakterem

Nie wiele osób wie, że w rosyjskim Wojskowo-Historycznym Muzeum Artylerii Wojsk Inżynieryjnych i Łączności w Petersburgu przechowywane jest prawdziwe dzieło polskiej myśli zbrojeniowej, armata przeciwlotnicza 75 mm wz. 36. A przybyło to dzieło do miasta nad Newą z Zachodniej Białorusi, a dokładniej z Brześcia.

W 1933 r. polska Fabryka Broni i Amunicji w Starachowicach rozpoczęła opracowywanie nowej przeciwlotniczej armaty kalibru 75 mm. Autorem projektu był major Wojska Polskiego Stefan Szymański. Zrobiono dwa prototypy armaty (wz.34 St. (Starachowice)). Działo przeciwlotnicze mogło zestrzeliwać samoloty lecące na wysokości 9,5 km z prędkością początkową wystrzału 800 m/sek. W 1937 roku, wreszcie zapadła decyzja o masowej produkcji nowej broni.

Na początku II wojny światowej do dyspozycji polscy wojskowi otrzymali tylko 52 działa. Większość armat skierowano do 1 Pułku OPL w Warszawie. Część broni wzmocniła 15 Pułk Przeciwlotniczy w Katowicach.

Na przełomie 1938 i 1939 roku w miejscowości Trauguttowo w województwie poleskim (obecnie wieś Wołynka, Obwód brzeski) powstało Centrum Szkolenia Specjalistów OPL i zabezpieczenia chemicznego Wojska Polskiego. W ramach Centrum utworzono 9 Dywizja Artylerii Obrony Przeciwlotniczej składający się z pięciu baterii armat przeciwlotniczych 75 mm wz.36.

Od pierwszych dni inwazji Niemiec na Polskę, artyleria przeciwlotnicza Wojska Polskiego zmuszona była „pracować” całą noc. Część broni z Warszawy przerzucono do Lwowa, gdzie brały udział w obronie miasta. W stolicy została 103 Bateria Półstała Artylerii Przeciwlotniczej. Podczas obrony Warszawy armaty 75-mm zestrzeliły 9 niemieckich bombowców i myśliwców.

Artylerię OPL, znajdującą się w Trauguttowie początkowo wykorzystywano do obrony mostów na Bugu w Siemiatyczach. 11 września 1939 roku trzecia bateria dysponująca armatami 75mm stawiła silny opór postępującym niemieckim czołgom.

W czasie dwugodzinnej walki Niemcy ponieśli znaczne straty, ale polska artyleria przeciwlotnicza także musiała wycofać się do twierdzy. Do baterii dołożono również inne jednostki, w szczególności pododdziały 40 mm zestawów przeciwlotniczych. Najwidoczniej w składzie tej zbiorczej grupy OPL znajdowała się także nasza armata. Dowodził tej jednostce kapitan Stanisław Małecki. Zdecydowano się umieścić całą posiadaną przez obrońców cytadeli artylerię w północnym sektorze obrony.

Od 14 do 16 września 1939 roku polscy artylerzyści przeciwlotniczy brali udział przy odpieraniu siedmiu niemieckich ataków. W nocy z 16 do 17 września, gdy Armia Czerwona przekroczyła sowiecko-polską granicę, polscy żołnierze artylerii przeciwlotniczej wraz z innymi obrońcami twierdzy brzeskiej porzucają Cytadelę, a armaty stają się z początku niemieckim a później sowieckim trofeum. W rezultacie „heroiczne” działo znalazło się w Leningradzie w Muzeum Artylerii.

***
Tak właśnie wyglądała „nieznana” obrona twierdzy brzeskiej we wrześniu 1939 roku, w której znaczącą rolę odegrali żołnierze Wojska Polskiego białoruskiego pochodzenia. Przez długi czas zakładano, że II wojna światowa dla Białorusinów zaczęła się 22 czerwca 1941. Ale w rzeczywistości dla wielu białoruskich obywateli międzywojennej Polski wojna zaczęła się dwa lata wcześniej. Mianowicie we wrześniu 1939 roku nasi rodacy razem ze swoimi towarzyszami broni, Polakami zrobili pierwszy krok do zwycięstwa nad nazizmem. Fakt ten zasługuje na nasz szacunek.

Ihar Melnikau

“Historyczna Prawda”

[link=http://www.istpravda.ru/bel/research/1844/]

Tłumaczenie: Aleksandra Bożyk

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply