Grani-T-owe przewodniki

“2 brzegi Zbrucza”, “44 drewniane świątynie Ziemi Lwowskiej”, “83 świątynie Ziemi Tarnopolskiej”, “5 szlaków ze Lwowa” – to tylko niektóre tytuły serii ciekawych ukraińskich przewodników turystycznych opisujących obszary dawnych Kresów Wschodnich Rzeczpospolitej.

Zacznę banalnie: rynek publikacji o naszych dawnych Kresach Wschodnich jest w Polsce przebogaty. Zwłaszcza po 1989 roku, można powiedzieć, że runęła lawina: wspomnień, albumów, opracowań, reprintów, prac naukowych, reportaży, czasopism wydawanych przez różne kresowe stowarzyszenia z różną częstotliwością, leksykonów, słowników, itd. itd. Kogo jak kogo, ale czytelników naszego portalu nie trzeba o tym przekonywać. W całej tej wyliczance nie najlepiej prezentuje się jednak dział przewodników. Mówię oczywiście o dobrych, obszernych i obejmujących jak największy obszar przewodnikach kresowych. Nie mówię tu o publikacjach o Lwowie czy Wilnie, których jest wiele, choć często są w nich powielane te same informacje bez próby ubogacenia o coś nowego, oryginalnego (już z Grodnem, Brześciem, Pińskiem czy nawet Łuckiem nie jest tak dobrze), ale o przewodnikach, które dokładnie, przystępnie, zachęcająco opisywałyby większe połacie d. Kresów, a przy tym zawierały aktualne, czyli zweryfikowane w terenie treści. To zdaje się nastręcza najwięcej kłopotów ich autorom. Wiadomo: czym innym jest pomieszkać we Lwowie, Wilnie czy Kamieńcu, czy to w hotelu, czy jakim klasztorze, czy wreszcie u dobrych ludzi i pochodzić po mieście, a czymś zupełnie innym jest brodzenie z plecakiem na plecach w bagnach po kolana, wspinanie się na góry, czy wędrowanie podolskimi jarami. Innej sprawności, przygotowania i przede wszystkim czasu to wymaga. Mało kogo na to stać. I pewnie dlatego właśnie stosunkowo mało mamy przewodników obejmujących większe tereny.

Bez wątpienia prym tutaj wiodą te, napisane przez dra Grzegorza Rąkowskiego z Instytutu Ochrony Środowiska w Warszawie. Osobiście uważam je (a podejrzewam, że nie tylko ja) za najlepsze powojenne przewodniki po przedwojennych Kresach. „Wśród jezior i moczarów Wileńszczyzny”, „Czar Polesia”, „Wołyń”, „Podole”, „Lwów” i „Ziemia Lwowska” towarzyszyły mi nieraz w kresowych wędrówkach. Spotkania promocyjne, każdego nowego przewodnika gromadzą rzesze starych Kresowiaków i młodszych miłośników Kresów. Ważnym walorem przewodników dra Rąkowskiego jest też to, że nie ulega on politycznej poprawności. Na podstawie jego przewodników po Wołyniu, Podolu i Ziemi Lwowskiej można zrobić smutną mapę miejsc gdzie zostali zamordowani nasi rodacy w czarnych latach 40-tych ubiegłego wieku. Mimo to, przewodniki dra Rąkowskiego cieszą się wielkim zainteresowaniem również po wschodniej stronie granicy, na Ukrainie czy Białorusi. Na własne oczy widziałem jak stały na wyeksponowanym miejscu w Katedrze Turystyki Lwowskiego Uniwersytetu Państwowego im. Iwana Franki, który wszak uważany jest przez niektórych za gniazdo nacjonalizmu. Przewodnik po Wołyniu udostępniłem również moim znajomych badaczom nietoperzy z Kijowa, którzy penetrowali m.in. stare polskie bunkry na Polesiu. Stwierdzili, że to najlepszy przewodnik po tym terenie jaki znają.

Dr Rąkowski jest też jednym z przykładów tego, że wykształcenie humanistyczne nie jest warunkiem koniecznym do napisania dobrego przewodnika. Pasja, dociekliwość i pracowitość sprawić może, że nawet przyrodnik (którym jest Grzegorz Rąkowski) może napisać i pisze doskonałe przewodniki, którym nie można nic zarzucić także od strony historii Polski, czy historii sztuki. Słowem lepszy pracowity przyrodnik z pasją niż „rozdyskutowany”, przeświadczony o rozległości swej wiedzy i leniwy jednocześnie – humanista. Tutaj zaznaczyć jeszcze należy, że dr Rąkowski bardzo wiele czasu spędza na wędrówkach i wyprawach na dawne Kresy, co jest rzeczą kluczową przy pisaniu dobrych przewodników. Mimo, że są one pisane dla polskiego turysty, miłośnika Kresów, to jednak Autor korzysta w nich również z przebogatej literatury wschodniej: białoruskiej, ukraińskiej, rosyjskiej.

Jednak nie o Grzegorzu Rąkowskim, którego wszyscy chyba znamy i podziwiamy i jego nieocenionych pracach chciałem tutaj napisać. Nie. Chciałbym zasygnalizować Czytelnikom istnienie serii bardzo ciekawych przewodników, również po terenach dawnych Kresów Wschodnich, wydawanych przez kijowskie wydawnictwo Grani-T. Na rynku ukraińskim są dość rozpowszechnione, u nas prawie nieznane, pewnie też z powodu bariery językowej – są bowiem pisane po ukraińsku. Wspomniane wydawnictwo [link=http://www.grani-t.com.ua/] jest jednym z najlepszych na Ukrainie. Prowadzi bardzo szeroką działalność wydawniczą, zwłaszcza godna polecenia jest przebogata oferta dla dzieci. Nas jednak interesują przewodniki. Przed laty zapoczątkowano serię przewodników, które żartobliwie można nazwać cyfrowymi. Bowiem tytuł każdej z 15-tu wydanych dotąd publikacji rozpoczyna się od cyfry: „2 brzegi Zbrucza”, „3 szlaki Zakarpacia”, „4 wędrówki po Żytomierszczyźnie”, „5 szlaków ze Lwowa”, „44 drewniane świątynie Ziemi Lwowskiej”, „83 świątynie Ziemi Tarnopolskiej” itd. itd. Krótkie opisy wszystkich wydanych dotąd przewodników znajdą Czytelnicy tutaj: [link=http://www.grani-t.com.ua/ukr/books/culture/guide-book/] Warto też zwrócić uwagę na to, że wydawnictwo chcąc maksymalnie zainteresować potencjalnych klientów zamieszcza na swych stronach do przeglądnięcia w wersji elektronicznej po kilka stron (zwykle 9) każdego przewodnika, tak by przyszły kupujący mógł sam ocenić jeszcze przed kupnem wartość merytoryczną i graficzną publikacji. Choć teraz, po latach z pewnością wydaje się to zbędne. Wydawnictwo dopracowało się bowiem grona doskonałych autorów i współpracowników: krajoznawców, historyków, dokumentalistów. Takie nazwiska jak Dmytro Małakow, Olena Kruszyńska, Oleś Ilczenko czy Mykoła Żarkih są w ukraińskiej „przestrzeni” krajoznawczej rozpoznawalną marką. Każda z publikacji spełniając pewne ogólne wymogi czy ramy serii nosi w sobie jeszcze specyficzny „rys autorski”, poczucie humoru autora, jego zamiłowania itp. Przewodniki mają charakter gawędy krajoznawczej, nie są tylko ścisłym spisem zabytków i ich charakterystyką. Autorzy wprowadzają do nich elementy miejscowych legend, wspomnień, fragmenty z różnych materiałów źródłowych. No i własne poczucie humoru. W przewodniku „3 szlaki Zakarpacia” w opisie renesansowego pałacu na zamku w Użgorodzie czytamy: „zamkowy pałac ma blisko 40 sal, co nie jest w sumie wielkością zadziwiającą, jeśli porównamy go do skromnych budyneczków naszych współczesnych deputowanych”. Przewodniki adresowane są oczywiście przede wszystkim do odbiorcy ukraińskiego, ale opisując tereny, które zwłaszcza przed wojną należały do II RP nie sposób nie docenić tej pozostawionej przez naszych rodaków spuścizny. Znajdziemy tam wiele ciekawych opisów „naszych” zabytków. Autorzy, zwłaszcza ci zaangażowani społecznie w dokumentowanie i ich ochronę nie szczędzą ostrych słów rodakom i służbom ochrony zabytków. Olena Kruszyńska w przewodniku „44 drewniane świątynie Ziemi Lwowskiej” pisze o jednym na Ukrainie neogotyckim drewnianym kościele niszczejącym w Rozłuczu u źródeł Dniestru, tak: „w swojej ojczyźnie nie ma komu go uratować, bo dla miejscowych to polskie, ‘nie nasze’. Próżno też szukać kościoła w rejestrze zabytków (nawet nie narodowego a miejscowego znaczenia!) – dlatego, że ‘za młody’, a we współczesnych opasłych monografiach cerkwi Ukrainy pożałowano dla niego jednej stronniczki – dlatego, że kościół. Toteż kiedy któregoś dnia runie to nawet formalnie nikt nie będzie winien. Ale niechaj urzędnicy, którzy zatwierdzają te rejestry zrobią jedną prostą rzecz – niech pokażą gdzieś jeszcze na Ukrainie drugi taki kościół. Nie da rady. Nie zachował się żaden. Jedyna podobna budowla tego typu, to położona za górą Rozłucz kaplica w Wołczem, ale i w niej nie zachowało się takie piękne wnętrze jak w rozłuckim kościele.” Wspomniana autorka jest kolejnym przykładem krajoznawcy pasjonatki. Pracowała na Uniwersytecie Kijowskim im. Tarasa Szewczenki, gdzie uzyskała tytuł doktora chemii (ze specjalizacją chemia analityczna), porzuciła jednak pracę na uczelni i poświeciła się temu co lubi, dokumentowaniu, ochronie i popularyzowaniu wiedzy o drewnianych świątyniach Ukrainy. Bez przesady można rzec, że jest obecnie jedną z lepszych specjalistek w tym temacie na Ukrainie. Prowadzi stronę internetową Drewniane Świątynie Ukrainy [link=http://derev.org.ua/] na której znajduje się swoista baza danych tych obiektów i wiele cennych informacji o nich. Czytelnikom naszego portalu polecam zwłaszcza część poświeconą drewnianym kościołom. Poza tym p. Olena prowadzi także stronę Lwowskie Reminiscencje [link=http://www.lvivrem.org.ua/] pełną urokliwych fotografii ze Lwowa.

Wspomniałem wcześniej, że przewodniki są „cyfrowe” i dodać trzeba, że cyfry te stale rosną. Tym przyjemniej jest mi napisać, że przygotowywany jest kolejny „cyfrowy” przewodnik, który jak sądzę bliski będzie sercu każdego prawdziwego miłośnika d. Kresów. „155 polskich zamków i rezydencji na Ukrainie”, część I tego przewodnika niebawem ukaże się drukiem, zaś kilka przykładowych stron można przejrzeć tutaj:

[link=http://www.grani-t.com.ua/ukr/books/448/preview/]

Nie jedyne to polskie motywy w wydawnictwach Grani-T–u. Wydawnictwo znane jest z zainteresowania postacią słynnego polskiego architekta, nazywanego „Kijowskim Gaudim”, Władysława Horodeckiego. Przed laty wydany został o nim album, 2 lata temu doskonała powieść Olesia Ilczenki pt.: „Miasto z chimerami”, która tak naprawdę z powodzeniem może służyć za przewodnik po śladach Horodeckiego w Kijowie. Zaś stricte przewodnikiem jest ten napisany niedawno przez badacza życia i twórczości polskiego architekta, Dmytra Małakowa. Ale o jego książce już tutaj pisałem:

[link=http://kresy.pl/publicystyka,omowienia?zobacz/kijowskie-spotkania-z-horodeckim]

Prócz tego warto zaznaczyć, że nakładem opisywanego wydawnictwa ukazały się także dwa tomiki poezji ks. Jana Twardowskiego – „Zielnik” i „Jeszcze jedna modlitwa”.

Obok ciekawego stylu, zgrabnej szaty graficznej, treści ozdobionej zdjęciami, mapami i schematami, bardzo korzystną cechą wszystkich omawianych wcześniej przewodników jest ich cena. Powiedzieć, że przystępna, to za mało. Każdy z nich kosztuje z reguły ok. 20-30 hrywien czyli kilka, do kilkunastu złotych. I to je różni od wspomnianych przeze mnie na początku dobrych, Rewaszowych przewodników Grzegorza Rąkowskiego, których raczej nie kupi taniej niż za 50 zł (choć przyznać też trzeba, że nasze przewodniki są obszerniejsze). Dyrekcja wydawnictwa Grani-T, nie wiem, świadomie czy nie, realizuje idee ukraińskiego wieszcza Tarasa Szewczenki, który również planował wydawanie książek o pięknie i historii Ukrainy, które kosztowałyby nie więcej niż 5 kopiejek, by każdego było na nie stać, aby szerzyć wiedzę i przez to kształtować uczucia patriotyczne w szerokich masach społecznych.

Podsumowując. Zachęcam Czytelników bardzo do zapoznania się ze wspomnianymi przewodnikami. Bez większych problemów można je nabyć w dużych miastach Ukrainy. Zapewniam, że znajdziecie tam wiele pożytecznych treści, które wzbogacą wiedzę o naszych dawnych Kresach Wschodnich.

Krzysztof Wojciechowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply