Sanktuarium Pana Jezusa Milatyńskiego

Jednym z najbardziej czczonych sanktuariów Ziemi Lwowskiej, przez prawie trzy wieki było sanktuarium Pana Jezusa Milatyńskiego w Milatynie Nowym, leżącym 40 km na północny wschód od Lwowa. Znajdował się tam otoczony ogromnym kultem wiernych Cudowny Obraz Pana Jezusa Milatyńskiego.

Obraz ten był dziełem nieznanego włoskiego malarza z XVII w. i prawdopodobnie w 1700 r. został przywieziony. Początkowo znajdował się w rękach m.in. Popławskich, Kucharskich i Sobieszczańskich. W 1745 r. został umieszczony w dworskiej kaplicy i udostępniony wiernym. Często był nawiedzany przez świeckich i duchownych z obu katolickich obrządków, którzy doznawali wielu różnych łask i uzdrowień. Miejscowy proboszcz ks. Jędrzej Gizycki powiadomił o tym arcybiskupa lwowskiego Mikołaja Wyżyckiego, który polecił skierować do dworu w Nowymstawie specjalną komisję. Gdy zapoznał się z jej opinią, nakazał przenieść wizerunek do pobliskiego kościoła O.O. Karmelitów w nieodległym Milatynie Nowym. Nastąpiło to w roku 1747, a w 1755 r. abp Wyżycki powołał kolejną komisję, która wydała orzeczenie podsumowujące dalszy rozwój kultu niezwykłego wizerunku. Czytamy w nim m.in.: ,,Obraz ten, jako najpierw łaskawy, obecnie za cudowny uznajemy i ogłaszamy”.

Ponieważ napływ wiernych pragnących nawiedzić cudowny obraz stawał się coraz większy, z pomocą rodziny Głogowskich, w latach 1771- 1791 zbudowano w Milatynie nowy barokowy kościół, skonstruowany na planie krzyża, z kopułą na skrzyżowaniu, usytuowany na wzgórzu i przez to widoczny z daleka. Opiekę nad tym sanktuarium w dalszym ciągu sprawowali karmelici aż do czasu kasaty ich zakonu w 1788 r. Później zaczęli czynić to jezuici, a gdy ich skasowano – księża diecezjalni. W 1906 r. metropolita lwowski abp Józef Bilczewski oddał sanktuarium pod opiekę Zgromadzenia Misjonarzy św. Wincentego a Paulo. W okresie międzywojennym sanktuarium odgrywało dużą rolę w ożywianiu religijności archidiecezji lwowskiej. Odwiedzały je tłumy pielgrzymów. Samych odpustów obchodzono w nim 12 rocznie (wiele z nich ze względu na grekokatolików obchodzono podwójnie). Grekokatolicy w dalszym ciągu także odnosili się do Obrazu Pana Jezusa Milatyńskiego z ogromną czcią.

Główną uroczystością w roku był odpust 14 września – Podwyższenia Krzyża Świętego. W jego wigilię z całej okolicy ciągnęły do sanktuarium piesze pielgrzymki z chorągwiami, krzyżami i feretronami, część wiernych przyjeżdżała też konno i wozami. Największe pielgrzymki docierały do Milatyna ze Lwowa, Kamionki Strumiłłowej, Żelechowa. W czasie zagrożenia bolszewickiego w 1920 r. Cudowny Obraz Pana Jezusa Milatyńskiego został przywieziony do Lwowa, gdzie podejmowano go jako “uchodźcę”. Podczas II wojny światowej najpierw obraz zakopano, a następnie ukryto w Kurii Metropolitalnej we Lwowie. W 1945 r. wywieziono go do Krakowa i umieszczono u Księży Misjonarzy na Kleparzu, a w roku 1976 umieszczono go w specjalnym bocznym ołtarzu kościoła św. Wincentego a Paulo i udostępniono wiernym do publicznej czci.

Samo sanktuarium w Milatynie po II wojnie światowej zostało zamknięte i przeznaczone kolejno na magazyn książek, żywności, a następnie elektrownię. Na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy na Lwowszczyźnie zaczęły się odradzać struktury Kościoła rzymskokatolickiego, władze obwodu, żeby nie przejęli go Polacy, przekazały go Cerkwi prawosławnej.

Mimo nieskrywanego przeciwdziałania władz obwodowych kardynałowi Marianowi Jaworskiemu udało się w Kamionce Buskiej, czyli dawnej Kamionce Strumiłłowej (odległej o kilkanaście kilometrów) wznowić kult Wizerunku Pana Jezusa Milatyńskiego. W 1996 r. świątynia w tej miejscowości została formalnie ustanowiona sanktuarium Pana Jezusa Konającego z Milatyna. Rok później w uroczystej procesji została przeniesiona do niego kopia Cudownego Obrazu Jezusa Milatyńskiego, znajdująca się od 1993 r. w kaplicy w Streptowie. Abp Marian Jaworski, który przewodniczył uroczystości dokonał koronacji obrazu. Od tej pory sanktuarium ponownie tętni życiem, a Pan Jezus znów z niego Lwowszczyźnie błogosławi.

Marek A. Koprowski

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. andrzejmiernik
    andrzejmiernik :

    Obraz o którym jest mowa nie jest obrazem oryginalnym !!!
    Anna Sobieszczańska wniosła ten obraz do rodziny mojej matki – Gołębiowskich. Pozostawał on w rękach rodziny aż do 1944 roku. Być może iż został on uprzednio zrabowany, ale wszystko wskazuje raczej na to, iż spłonął on w czasie powstania warszawskiego.
    Oryginalny obraz był przeszło dwa razy mniejszy od wystawionego na ołtarzu w kościele na krakowskim Kleparzu. Oprawiony był w grubą kutą ze srebra ramę. Tył obrazu stanowiła płyta z brązu na której wyryta była po łacinie historia tego obrazu. Za tą że przykręcaną śrubami płytą umieszczony był zeszyt, w którym była przetłumaczona w końcu XIX wieku przez dyrektora biblioteki UJ Karola Estreichera na język polski, ta historia.
    Szalenie istotnym szczegółem oryginału było to, że na dole obrazu za podwójnym owalnym szkłem umieszczona była relikwia z krzyża świętego.
    Obraz był relatywnie mały i najprawdopodobniej na potrzeby pielgrzymkowe, do umieszczenia na głównym ołtarzu przygotowano istotnie większą kopię. Mogły też za ty przemawiać również i względy psychologiczne. Rodzina, która doznała tylu łask nie za bardzo byłaby skłonna do pozbywania się takiego skarbu. Wykorzystywanie kopii cudownych obrazów jest powszechnie praktykowane w kościele. Nie ma w Polsce chyba ani jednego kościoła w którym nie byłoby kopii obrazu jasnogórskiego, do którego wierni modlą się z taką samą żarliwością i również doznają łask.

    Andrzej Miernik