Rządy litewskie w Wilnie w latach 1939-40

Ludność polska zachowała się wobec wkraczających na Wileńszczyznę Litwinów powściągliwie. Entuzjazm wykazali tylko niektórzy “krajowcy”.

W ich imieniu “braci Litwinów” powitał adwokat Bolesław Szyszkowski, który stwierdził m.in., że: Jakąkolwiek przyszłość zgotuje los naszym narodom, współżycie Litwinów z Polakami wskrzesi starą ich przyjaźń i szacunek wzajemny. Arcybiskup Romuald Jałbrzykowski był mniejszym entuzjastą. Zabronił witać wkraczające wojska litewskie biciem w dzwony kościelne, powodując wściekłość władz litewskich. Przez pierwsze tygodnie między Polakami a Litwinami dochodziło do różnych scysji i incydentów. Polacy traktowali zajęcie Wilna przez Litwinów jako wydarzenie przejściowe, niemalże incydent bez większego znaczenia, który rychło ulegnie zmianie w wyniku zmian na teatrze wojennym. Litwini byli natomiast zaskoczeni siłą żywiołu polskiego, którego zupełnie nie doceniali. Byli zdezorientowani i nie bardzo wiedzieli, co począć dalej. W ich mediach toczyła się dyskusja, jaką politykę zastosować wobec mieszkańców Wilna i Wileńszczyzny. Ludzie kultury wzywali swych ziomków do umiaru i podejmowania długotrwałych wysiłków na rzecz pozyskania sympatii Polaków, a narodowcy bez ogródek wzywali do rozprawy z nimi. W ich ocenie Litwini powinni podjąć zdecydowaną walkę z dwoma czynnikami. Pierwszy – to bardzo silne kulturalne i społeczne polskie środowisko w Wilnie, a drugi – to kierowany przez “polskich szowinistycznych duchownych” Kościół katolicki, który zademonstrował konsekwentnie i ostentacyjnie “całkowity bojkot państwa litewskiego”. Według litewskich nacjonalistów oba czynniki żyją w symbiozie, wymagającej takiego samego traktowania i identycznej uwagi. Nacjonaliści zdominowali dyskusję, co zapowiadało rychłą konfrontację.

Fakty dokonane

Wkrótce władze litewskie podjęły ostre działania lituanizacyjne, działając metodą faktów dokonanych. Sięgnęły po metody przećwiczone w Kownie w okresie międzywojennym, które z ich punktu widzenia okazały się bardzo skuteczne. Wydały m.in. ustawę o rozszerzeniu praw litewskich na zajęte tereny. Na jej mocy wszystkie polskie przepisy traciły moc. Działające na ich podstawie polskie organizacje zostały rozwiązane. Przystąpiono też do zacierania wszystkich zewnętrznych oznak polskości Wilna. Zmieniono nazwy wileńskich ulic. Wszystkie nazwy i szyldy musiały zawierać litewskie napisy. Wprowadzono zakaz noszenia obcych mundurów, w tym także mundurków szkolnych. Zlituanizowano urzędy, które z dnia na dzień całkowicie przeszły na język litewski. Na podstawie nowej ustawy o obywatelstwie pozbawiono obywatelstwa ponad 160 tys. mieszkańców Wilna, uznając ich za obcokrajowców. Obywatelstwo otrzymało tylko 40 tys. wilnian. Wkrótce zaczęto Polaków zwalniać z pracy. Przede wszystkim zaś nauczycieli, urzędników i kolejarzy.

Linia twardego kursu wobec Polaków konsekwentnie narastała. Elementy skrajne wywodzące się ze Związku Narodowego i litewskich kół gospodarczych, dybiących na majątek i dobytek Polaków, bez ogródek nawoływały, by w rozprawie z Polakami brać wzorce z polityki hitlerowskiej realizowanej na terenie Generalnego Gubernatorstwa.

Likwidacja uniwersytetu

15 grudnia 1939 r. władze litewskie zlikwidowały wciąż jeszcze funkcjonujący Uniwersytet Stefana Batorego, liczący 84 profesorów, w tym wielu uczonych o światowej sławie, 39 docentów, 245 pomocniczych pracowników naukowych i trzy tysiące studentów. Profesor Konrad Górski tak wspomina to wydarzenie: Gdy Litwini wkraczali do Wilna, Uniwersytet Stefana Batorego już od miesiąca, tj. 1 października 1939 r. normalnie pracował. Okupacyjne władze radzieckie nie stawiały przeszkód otwarciu uniwersytetu i nie wtrącały się na razie do jego trybu życia. Temu tylko przypisać należy, że po wkroczeniu Litwinów Uniwersytet Stefana Batorego pracował jeszcze przez sześć tygodni. Gdyby Wilno zostało zajęte przez Litwinów przed rozpoczęciem zajęć w uniwersytecie, nie byłoby mowy o otwarciu prac uniwersyteckich na jesieni 1939 r. Ale zastawszy fakt dokonany i tolerowany przez władze radzieckie, które oddały im Wilno. Litwini musieli znów uciekać się do “chytrości” dla przeprowadzenia swoich zamiarów. Przygotowaniem terenu była kampania prasowa przeciw polskiemu uniwersytetowi. Jej ohydny charakter jest najlepszym dowodem , że za posunięcia litewskie wobec Polaków i polskości w Wilnie odpowiedzialny jest nie tylko ówczesny rząd litewski, ale także cała wyższa warstwa narodu, bez różnicy przekonań politycznych. Dalsza obserwacja zachowania się Litwinów, czy to w okresie Litwy radzieckiej, czy okupacji niemieckiej, dostarcza zresztą niezliczonych dowodów na rzecz powyższego stwierdzenia, jakie można było zrobić już w listopadzie 1939 r. Gazeta katolicka, a więc pozostająca w opozycji wobec reżimu Smetony, zwana XX Amzius (XX wiek), zamieściła np. karykaturę, wyszydzającą Uniwersytet Stefana Batorego, która powinna być kiedyś reprodukowana w przyszłych “białych księgach” i podręcznikach historii, jako niebywały przykład litewskiego zaślepienia.

W przypadku USB władze litewskie działały wyjątkowo bezwzględnie. Przed samymi Świętami Bożego Narodzenia 1939 r. profesorowie uczelni , mieszkający na jej terenie zostali wyrzuceni dosłownie na bruk. Musieli opuścić służbowe mieszkanie z dnia na dzień. Czynili to w warunkach ostrej zimy, skazani wyłącznie na własne siły przy szukaniu mieszkań zastępczych.

W podobnym położeniu co profesorowie byli studenci usunięci z dnia na dzień z akademików.

Kolejnym pomysłem niektórych litewskich polityków było usunięcie z Wilna polskich uchodźców. Planowano ich oddać wprost w ręce NKWD. Interwencja ambasad Wielkiej Brytanii i Francji spowodowała, że na szczęście tych planów nie zrealizowano.

Ostatni bastion

Ostatnim bastionem polskości w Wilnie pozostała Kuria Arcybiskupia. Władze litewskie usunęłyby trwającego dzielnie na posterunku arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego, ale Stolica Apostolska nie wyrażała zgody na takie posunięcie. W grudniu 1939 r. rząd litewski zwrócił się z formalną notą do Watykanu o odwołanie abpa Jałbrzykowskiego z Wilna i powołanie na jego miejsce administratora apostolskiego. By zachęcić watykańskich hierarchów do większej “otwartości”, na ich żądania działacze litewscy rozpoczęli regularną “kościelną wojnę”. Litewskie bojówki, podobnie jak niegdyś w Kownie zaczęły napadać na polskie nabożeństwa w wileńskich kościołach. Bito polskich księży. 5 maja 1940 r. w kościele św. Kazimierza pobito nawet attache nuncjatury ks. dr Peroniego, biorąc go za polskiego księdza. W wyniku litewskich nacisków Stolica Apostolska przestała liczyć się z literą Konkordatu z 1925 r. zawartego z RP i (nie usuwając Jałbrzykowskiego) mianowała litewskiego biskupa M. Reinysa (dotychczasowego biskupa koadiunkta litewskiej diecezji w Wiłkowyszkach) arcybiskupem tytularnym i sufraganem wileńskim. W lipcu 1940 r. Wilno miało więc formalnie dwóch arcybiskupów. Kościół został podzielony na dwie zwalczające się części.

Poprawa sytuacji Kościoła w Wilnie nastąpiła, co jest swoistym paradoksem, po wkroczeniu wojsk sowieckich na Litwę. NKWD rozprawę z nim odłożyła sobie na później. Polakom udało się nawet odzyskać przejęte przez Litwinów świątynie.

Generalnie rzecz biorąc, choć rządy litewskie w Wilnie trwały krótko, to były jednak aż nadto długie, żeby ogromnie zantagonizować stosunki polsko-litewskie, a także wywołać u społeczności polskiej głębokie poczucie krzywdy.

Marek A. Koprowski

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply