Prowincjonalne szkoły literackie

Można by się spierać o to czym jest prowincja. Kto lub co decyduje o tym, że coś jest lub nie jest prowincjonalne? Czy zawsze prowincja jest prowincjonalna? Wreszcie, kiedy prowincja przestaje być prowincjonalna i czy w ogóle może przestać być prowincjonalna?

Pytania o prowincję nieuchronnie ewokują też pytania o centrum, czyli o miejsca, które w określonym momencie dziejowym stawały się istotnymi punktami odniesienia.

Wróćmy jednak na prowincję, to o niej miała być mowa. Zaglądając do Słownika języka polskiego, przeczytamy, że “prowincja” to: “część kraju, nieduże miasto, wieś oddalone od stolicy; zapadły kąt”, zaś “prowincjonalny” to tyle co: zaściankowy, wsteczny, ograniczony, parafiański, zacofany itd. Co ciekawe, pejoratywna konotacja prowincji wcale nie jest dawna. Nie odnajdziemy jej w Słowniku Lindego (1807-1815), gdzie prowincja nie ma jeszcze znaczenia wartościującego, ale wyłącznie geograficzno-administracyjne. Wydaje się, że wartościowanie negatywne przyszło wraz z procesem industrializacji i centralizacji życia kulturalnego (po połowie XIX w). Wówczas zaczęło się utożsamianie prowincji geograficznej z prowincją duchowo-intelektualną.

Nieprowincjonalni prowincjusze

Prowincja romantyczna, czy też prowincja romantyków, nie jest tożsama z “prowincjonalizmem” w takim rozumieniu jakie podaje Słownik języka polskiego. Chyba, że prowincjonalizm potraktujemy jako synonim regionalizmu.

“Pierwsze drgnienie przyszło z prowincji” – powie Mickiewicz w wykładach paryskich o początkach polskiego ruchu romantycznego. Wschodnie ziemie dawnej Rzeczypospolitej – prowincja romantyczna – litewska, ukraińska, czy wołyńska, to przestrzeń spluralizowana, i otwarta: wielokulturowa, wielonarodowościowa, wielowyznaniowa, wielojęzyczna. To olbrzymi potencjał kulturowy, swoisty most pomiędzy kulturą i naturą. Nie jest przypadkiem, że romantycznej inwazji na polu literatury dokonali poeci wywodzący się właśnie z takiej prowincji.

Romantyzm dokonał swoistej nobilitacji prowincji. Na skutek porozbiorowych przemian polityczno-społecznych, już na początku XIX stulecia życie kulturalne przeniosło się z dworów królewskich i pałaców magnackich do leżących na prowincji ośrodków naukowych, takich jak Uniwersytet Wileński, czy Liceum Krzemienieckie. We Lwowie, gdzie zniemczony uniwersytet nie był w stanie podołać tej roli, w pewnym stopniu zastąpił go teatr pod znakomitą dyrekcją Jana Nepomucena Kamińskiego. W efekcie tych przemian niektóre geograficzne prowincje ówczesnej Rzeczpospolitej przestały być prowincjonalne intelektualnie. Już na początku XIX stulecia Wilno czy Krzemieniec stały się swoistymi centrami naukowo-kulturalnymi. Znajdujący się pod zaborem austriackim Lwów na swoją szansę musiał jeszcze poczekać.

Mickiewicz, Słowacki, Malczewski, Goszczyński, Zaleski, geograficznie wywodzili się z prowincji (potrafili nawet uczynić z tego atut), intelektualnie jednak wznieśli się ponad nią. Co istotne, udało im się uniknąć znacznie niebezpieczniejszego od “prowincjonalizmu przestrzeni” Eliotowskiego “prowincjonalizmu czasu”, dla którego “historia to jedynie kronika ludzkich wynalazków, które odsłużyły i zostały wyrzucone na śmietnik”, zaś “świat jest wyłącznie własnością żyjących, w której umarli nie mają żadnego udziału” (T. S. Eliot). Można zaryzykować stwierdzenie, że paradoksalnie, to właśnie “prowincjonalizm przestrzeni”; specyficzna kultura duchowa terenów ówczesnej Litwy, Ukrainy czy Wołynia – przesyconych tajemniczością, magią, melancholią, lub grozą, uchronił ich od szkodliwego zracjonalizowanego “prowincjonalizmu czasu”. Co więcej, to właśnie dzięki “prowincjonalizmowi przestrzeni” – nie zaś pomimo niego – udało im się stworzyć bardziej lub mniej oryginalne warianty polskiego romantyzmu, wyrastające z tradycji i kultury pogranicza polsko-ukraińsko-białorusko-litewskiego.

Wszyscy oni, a potem jeszcze wielu innych – Bruno Schulz, Kazimierz Wierzyński, Stanisław Vincenz, Józef Łobodowski, Julian Stryjkowski, Jarosław Iwaszkiewicz, Juliusz Kaden-Bandrowski, Leopold Buczkowski, Andrzej Kuśniewicz, Włodzimierz Odojewski – mieli szczęście urodzić się na takiej właśnie prowincji. Dzięki temu dane im było stać się “dziedzicami całości” – jak mawiał Józef Mackiewicz, nazywając tak obywateli Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Dziewiętnastowieczne prowincjonalne szkoły poetyckie

Do polskiej dziewiętnastowiecznej krytyki literackiej, już w początkowych latach dwudziestych, zaczęła wkradać się metoda regionalizacji poezji. Udało jej się na pewien czas zagościć także w naukowej historiografii literackiej. Szczególną popularność zyskało określenie “szkoły poetyckiej” (literackiej). Jednym z podstawowych kryteriów podziału na poszczególne “szkoły poetyckie” był element terytorialno-geograficzny. Polscy krytycy, tacy jak Aleksander Tyszyński (autor znaczącej w tym względzie quasi powieści Amerykanka w Polsce 1837), a także Adam Mickiewicz, Maurycy Mochnacki, Michał Grabowski, Edward Dembowski najczęściej wspominali o: szkole ukraińskiej i litewskiej, jednak wymieniali też inne, np.: puławską, krakowską, halicką. Lucjan Siemieński, przeciwnik stosowania takich kryteriów podziału, żartem mawiał jeszcze o szkole poezji hrubieszowskiej.

Przyczyn dziewiętnastowiecznej kariery “szkoły poetyckiej” było kilka; przede wszystkim chodziło o zaakcentowanie różnorodności i dynamizmu nowej (romantycznej) poezji. Geograficznym kryteriom podziału sprzyjała także ówczesna kariera regionu i prowincji oraz sytuacja porozbiorowa – w różnych zaborach życie toczyło się odmiennymi nurtami, co nie było bez znaczenia dla rodzącej się tam literatury.

Spośród wymienionych, największe znaczenie zyskały dwie szkoły: litewska i ukraińska. Ta druga szczególnie mocno wrosła także w tradycję nauki o literaturze i w przeciwieństwie do szkoły litewskiej, ostała się tam do dzisiaj.

Trzon szkoły litewskiej stanowili wierszopisowie roczników filareckich – naśladowcy Mickiewicza: Antoni Edward Odyniec, Aleksander Chodźko, Julian Korsak, niekiedy dodawano także Stefana Witwickiego – wychowanka Liceum Krzemienieckiego. Pod koniec II kursu Literatury słowiańskiej, podkreślając zasługi tej szkoły, Mickiewicz mówił: “Szkoła litewska pierwsza wprowadziła do literatury świat duchów. Jest to jej cecha znamienna”. Oprócz cudowności i fantastyki, jej wyróżnikami były, ludowość (ale rozumiana raczej etnograficznie i oświeceniowo), idealizm, zaduma, tajemniczość. Ukształtowani w cieniu Mickiewicza poeci tworzący szkołę litewską, gorliwie starali się naśladować twórczość mistrza (tak go zresztą nazywali w swoich utworach). Oprócz różnorodnych tłumaczeń (w tym względzie przodował Korsak), pisywali także teksty oryginalne: ballady, powieści poetyckie, a także elegie i piosenki. Po procesie filomatów stosunkowo spójne środowisko wileńskie uległo rozbiciu. Rozmaicie potoczyły się też koleje życia wierszopisów ze “szkoły litewskiej”. Losy Mickiewicza są powszechnie znane. Chodźko wyjechał do Petersburga na studia orientalistyczne, niebawem został dyplomatą. Odyniec mieszkał w Warszawie, stając się jednym z najobrotniejszych literatów stołecznych. Korsak po pobycie w Warszawie wyjechał do Petersburga. Witwicki, autor epigońskich Ballad i romansów pomieszkiwał w stolicy, potem wyjechał do Francji.

Filareccy reprezentanci szkoły litewskiej nie stworzyli dzieł ważnych ani oryginalnych. Niebawem historia literatury zepchnęła ich na swój margines; już na początku XX w Stanisław Tarnowski zanegował zasadność istnienia “szkoły litewskiej”, stwierdzeniem, że nie widzi w niej “nic szczególnego i odrębnie litewskiego”.

Więcej szczęścia i talentu mieli poeci ze “szkoły ukraińskiej”. Za głównego teoretyka tej szkoły uznaje się Michała Grabowskiego, a za jej twórców: Antoniego Malczewskiego, Seweryna Goszczyńskiego, Józefa Bohdana Zaleskiego – za kontynuatora Juliusza Słowackiego. Do tej grupy zalicza się także entuzjastę Kozaczyzny Michała Czajkowskiego oraz niekiedy Henryka Rzewuskiego związanego z tzw. koterią petersburską. Chociaż wszyscy oni wystąpili w barwach ukraińskiego regionalizmu poetyckiego, to “szkoła ukraińska” nie miała jednego tonu, była zróżnicowana i różnorodna.

W historii literatury istnieje pogląd o trzech wizjach Ukrainy stworzonych przez poetów “szkoły ukraińskiej”. W Marii Malczewskiego pojawia się obraz Ukrainy rycerskiej, melancholijnej, ziemi mogił i kurhanów. W Zamku kaniowskim Goszczyńskiego Ukrainy hajdamackiej – dzikiej, krwawej, frenetycznej. Z dumek Zaleskiego wyłania się z kolei wizja Ukrainy sielskiej, idyllicznej, rzewnej, lirycznej. Za spadkobiercę tych tradycji uważa się Juliusza Słowackiego, który zespalając różne romantyczne wizje Ukrainy, stworzył jej mistyczno-symboliczny obraz. Ukraina stała się także dogodną ilustracją jego genezyjskiej filozofii dziejów.

Romantycy z upodobaniem wprowadzali do poezji swoje rodzinne strony, nadając im rysy niezwykłości. Tym samym zmitologizowali prowincję i zbudowali jeden z naszych najtrwalszych mitów narodowych – mit niezwykłości Kresów Wschodnich.

Monika Stankiewicz-Kopeć

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply