Demografia rządzi światem, czyli jak chrześcijaństwo wygrało z islamem

Żyjemy w czasach, gdy islam, a właściwie wysoka dzietność jego wyznawców, jawi się Europejczykom jako poważne zagrożenie. Tymczasem do początków XX w. wyglądało to odwrotnie. To chrześcijanie mieli mnóstwo dzieci, podczas gdy muzułmanie mniej.

Imperium Osmańskie, najpotężniejsze państwo islamskie, które przez stulecia zagrażało Europie, ratowało swą demografię poprzez sprowadzanie (dobrowolne lub przymusowe) na swe terytorium chrześcijan i asymilację ich. Czyli postępowało podobnie do zamożnych krajów Unii Europejskiej, które próbują ujść katastrofie demograficznej łatając niedobory własnych dzieci imigrantami.

Tak w jednym, jak i w drugim przypadku napływ świeżej krwi z zewnątrz jedynie łagodził problemy związane z niską dzietnością, lecz ich nie rozwiązywał. Na początku XX wieku z wielowiekowej rywalizacji demograficznej zwycięsko wyszło chrześcijaństwo, co pociągnęło za sobą poważne skutki polityczne. Imperium Osmańskie rozpadło się w roku 1923.

Islam u szczytu potęgi

Zanim jednak Imperium Osmańskie przestało istnieć, miało swoje wielkie chwile. Jak dobrze wiadomo, jeszcze w 1683 roku stanowiło śmiertelne zagrożenie dla wszystkich państw środkowo-wschodniej Europy. Ale już wcześniej odnotowano poważne symptomy przyszłego kryzysu. Jedną z fundamentalnych jego przyczyn były zmiany demograficzne. A dokładnie rzecz ujmując, nie dość szybki, w porównaniu do państw chrześcijańskich, przyrost naturalny muzułmanów. Przewaga chrześcijaństwa nad islamem wynikała z tego, że nie tylko w teorii, ale i w praktyce odrzucało ono małżeństwa poligamiczne oraz homoseksualizm[1].

Jak to było powiązane z dzietnością? Objaśnił to Paul Ricaut, sekretarz posła angielskiego w Imperium Osmańskim. Pozostawił on po sobie kapitalny opis zwyczajów tego państwa z lat 60. XVII w. W rozdziale XVIII tłumaczył:

Prócz tego trzeba wiedzieć, że Turcy lubo u nich jest pozwolona poligamia, to jest pojęcie kilku żon, nie tak siła[wiele] dzieci miewają, jako u nas z jedną w stanie małżeńskim poczciwie mieszkający ludzie. Znajdowali się przedtem u nich, jako mi o tym powiadano, co mogli po stu potomstwa swojego liczyć, ale jako poszli za obrzydliwością grzechu sodomskiego[homoseksualizmu], który dziś trzeba za publiczną sromotę narodu tego kłaść, a nauczyli się go, jako udają[twierdzą], od Włochów, bardzo się mało między nimi familii płodnych znajduje, a osobliwie[szczególnie] w wielkich domach, gdzie więcej sposobności mają parać się tym plugastwem, na które są bez miary wyuzdani. Mężczyźni pałają nieprzystojną miłością jeden ku drugiemu, jako św. Paweł niekiedy powiedział, a przyrodzone zażywanie białychgłów ginie.”[2]

Do tego tematu Ricaut wrócił w rozdziale XXI, przy opisie małżeństw tureckich:

Czytamy też w historiach, że kraje wschodnie miewały czasem wielkie kupy ludzi, którzy tylko jednego ojca mieli, a matek siła i w Egipcie często się przydawało, że który pan możny prowadził na wojnę stu synów swoich, wszystkich i laty i ćwiczeniem sposobnych do wszelkiego dzieła rycerskiego. Ale tego teraz nie znać, aby u Turków w tenże skutek miał być z wielu żon, czyli to pochodzi z przeklętego i plugawego nałogu sodomskiej nieczystości[homoseksualizmu], czyli też Bóg nie błogosławi tego zwyczaju[poligamii], który się tylko póty zdał być potrzebny, póki niewiele ludzi było na świecie.

Moim zdaniem największą jest przyczyną przeszkadzającą rozmnożenia dzieci u Turków piekielna zazdrość i gorliwość między żonami, ponieważ albowiem czary i gusła w tamtym kraju panują, najczęściej ich żony na zepsowanie płodu jedna drugiej zażywają. Rzadko która brzemienną zostawszy donosi dziecięcia, a jeśli nie poroni, tedy po staremu dzieci schną i więdną, i tak giną ni[czym] trawa, i rzecz jest doświadczona, że ci co więcej żon chowają, mniej miewają dzieci aniżeli ci, co z jedną tylko spokojnie i przystojnie żyją. Takowe nienawiści i swary ustawiczne między żonami bywają przyczyną, że siła ludzi, lubo się w rozkoszach cielesnych kochający, nie chcą sobie tym kłopotem głowy obciążać. Znałem ja sam niektórych, co woleli żyć z jedną żoną nie mając dzieci, aniżeli ich więcej pojmować i przekładali swój spokój nad spodziewaną domu swojego pociechę.”[3]

A ponieważ, jak słusznie zauważył Ricaut:

Potęga państw i panów bardziej zawisła na mnóstwie ludzi, aniżeli na przestrzeństwie pustej i nieosiadłej ziemi”[4]

to chcąc zwiększyć populację Imperium, masowo sprowadzano do niego czy to niewolników (wielka ich część pochodziła z terenów Rzeczypospolitej i państwa moskiewskiego, gdzie łapali ich Tatarzy), czy też zachęcając do imigracji. A nie tylko sprowadzano, ale miano sobie za najwyższą zasługę doprowadzenie do ich konwersji na islam. Było na to wiele sposobów i jak przyznaje Ricaut, były one całkiem skuteczne. Gdyby nie ten napływ świeżej krwi, Imperium Osmańskie dużo szybciej uległoby chrześcijaństwu. Dlatego tak istotne było odcięcie go od tego źródła zasobów ludzkich. Udało się to kilka dekad po tym, gdy Ricaut stworzył swoje dzieło. Dzieło, w którym przenikliwie notował:

Zdanie jest wielu rozsądnych ludzi to dobrze uważających[znających się na rzeczy], że bez tego posiłku, który jakom powiedział, tak wielki z Czarnego Morza biorą i który nadgradza tak wiele głów przez powietrze[zarazę] co lato, albo przez wojnę ginących, nie mógłby się Turczyn, jako teraz czyni, chełpić wielką liczbą poddanych. Kto by tedy chciał nieznacznie podkopać fundamenta tej monarchii, trzeba by zabieżeć[zapobiec] braniu tak wielu więźniów i odejmować tak niezmierną liczbę niewolników, którymi obtykają ustawicznie i tuczą ciało tego wielkiego Babilonu.”[5]

Triumf, ale czy trwały?

Jak wspomniałem, jeszcze w roku 1683 Imperium Osmańskie było śmiertelnym zagrożeniem dla krajów środkowo-wschodniej Europy. Nic dziwnego. Z populacją około 25–30 mln ludzi dominowało w tej części świata. Dla porównania Rzeczpospolitą zamieszkiwało wówczas około 7 mln, a państwo moskiewskie mniej więcej 15 mln ludzi. Ale trendy były już wtedy dla Turków niekorzystne. W XVIII i XIX wieku najwięksi ich rywale, czyli Rosjanie, dynamicznie zwiększali populację. Imperium Rosyjskie w roku 1800 miała już 37 mln ludzi, by w roku 1913, czyli przed wybuchem I WŚ, urosnąć aż do 175,1 mln! Imperium Osmańskie nie tylko się nie rozwinęło, ale skurczyło. Częściowo wynikało to ze zmian terytorialnych, ale także z niższej dzietności jego mieszkańców. W roku 1914 miało ledwie 21 mln ludzi. W roku 1923 Imperium Osmańskie legło w gruzach, a na nich powstało nowe państwo – dzisiejsza, świecka Turcja. W roku 1927 państwo to zamieszkiwało 13,6 mln ludzi.

Pierwsza Wojna Światowa miała także olbrzymi wpływ na Rosję. Imperium carów, wraz z carską rodziną odeszło w przeszłość. Na jego gruzach powstał zdominowany przez Rosję i Rosjan, odżegnujący się od jakiejkolwiek religii Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. W 1926 roku miał 148,6 mln mieszkańców, czyli powiększył swoją i tak już dotąd olbrzymią przewagę demograficzną nad Turcją. Ale…

Po IIWŚ, która nie zmniejszyła populacji ZSRR (mimo olbrzymich strat, jakie ten kraj poniósł w czasie wojny!), doszło do ostrego wyhamowania rozwoju demograficznego ZSRR. Pod wpływem propagandy i nacisków USA, Wielkiej Brytanii i Francji, na przełomie lat 1955 / 1956, Chruszczow wprowadził politykę ograniczającą przyrost naturalny. Na przykład zalegalizowano wówczas przerywanie ciąży. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dzietność w ZSRR, a tym samym w Rosji, dramatycznie spadła. W roku 1967 wskaźnik dzietności (płodności) Rosjanek spadł poniżej progu odtwarzalności pokoleń, bo do poziomu 2,04. W tym samy czasie w Turcji wynosił 5,75 co oznaczało gwałtowny wzrost populacji tego kraju.

W roku 1991 rozpadł się ZSRR. Z 293 mln ludzi, którzy go wówczas zamieszkiwali 148,4 mln żyło w samej Rosji. Dla porównania, Turcja miała wówczas 57 mln ludzi.

W 2014 roku Rosja miała 146 mln ludzi, a Turcja 76,6 mln. Według prognoz, Turcja do 2030 roku zwiększy swą populację do niemal 87 mln. A Rosja? Dzietność w Rosji od 1967 roku pozostaje na dramatycznie niskim poziomie. Raz tylko, w latach 1986–1988 przekroczyła nieznacznie poziom odtwarzalności pokoleń. Co prawda teraz wskaźnik dzietności w Rosji powoli rośnie, ale po pierwsze nie wiadomo, czy kiedykolwiek znów osiągnie poziom 2,1 (czyli pozwalający na prostą zastępowalność pokoleń), a po drugie, w Rosji dynamicznie rozwijają się tylko mniejszości niesłowiańskie, co oznacza, że wkrótce kraj ten całkowicie zmieni swoje oblicze.

W rozdziale tym skoncentrowałem się na przemianach demograficznych w Rosji i Turcji, gdyż w XVII – XIX w. byli to najważniejsi (obok Austrii) rywale polityczni w tej części świata. Przemiany demograficzne wskazują, że staną się nimi ponownie. I to w dość bliskiej przyszłości. Staną się nimi zwłaszcza w sytuacji, gdyby Turkom udało się doprowadzić do odrodzenia Imperium, na gruzach którego powstało ich obecne państwo.

A co to wszystko oznacza dla Polski? Dla Polski, która jeszcze w roku 1966 miała tyle samo ludzi (około 32 mln), co Turcja? Dla Polski, której populacja, w wyniku olbrzymiego odpływu ludności[6] i bardzo niskiej dzietności spada? Ano to, że jeśli nie odwrócimy tego procesu, to będziemy mieli poważne problemy. I nie chodzi tu nawet o ekspansję islamu, która może być dla Polski również szansą (jeśli ten islam osłabi naszych głównych rywali, a do nas nie dotrze). Zmniejszająca i starzejąca się populacja oznacza nic innego jak „wygaszanie państwa”.

dr Radosław Sikora

Tematy pokrewne:

„Póki my żyjemy… – czyli o tym, jak demografia zmienia historię.”

„Agresja demograficzna dawniej i dziś”


Przypisy:

1Tu wyjaśnić trzeba, że teoretycznie także islam potępiał homoseksualizm, ale w praktyce wyznawcy Allaha w Imperium Osmańskim tolerowali go.

2Monarchia turecka opisana przez Ricota, sekretarza posła angielskiego u Porty Ottomańskiey residuiącego. Z francuskiego języka na polski przetłumaczona przez szlachcica polskiego y do druku podana w roku 1678 w Słucku. s. 102.

3Tamże, s. 186.

4Tamże, s. 185.

5Tamże, s. 102–103.

6Co prawda nie wygląda to tak brutalnie, jak dawniej, gdy Tatarzy na arkanach wyprowadzali ludność poza granice Rzeczypospolitej, ale efekt jest ten sam. Masowa emigracja Polaków jest równie niebezpieczna dla demografii naszego kraju, co tatarskie najazdy w XVII w.

9 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. zan
    zan :

    Zastępowalność pokoleń nie jest potrzebna, ale dużo poniżej 2 urodzeń na kobietę grozi katastrofą o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. Żaden ZUS tego nie uniesie. Również żaden fundusz inwestycyjny – bo zyski z takich funduszy (abstrahując od szwindli giełdowych) zależą od PKB, a PKB drastycznie malejącej populacji spada.

    • jan_de
      jan_de :

      Wnioski z lektury artykułu optymistyczne nie są… Jeśli nic się nie zmieni, przyszłość należeć będzie do muzułmanów… W UE trwa ofensywa “marksizmu kulturowego” – zmiany są niepokojące, i stają się realnym zagrożeniem dla wolności – nie tylko religijnej, ale i osobistej… Ale “Homosie” się cieszą… Oni – wmawiali nam zawsze, że orientacji seksualnej się nie wybiera, że czlowiek taki się rodzi… Przykład upadku Imperium Osmanow udowadnia, że orientację można jednak sobie wybrać… Nie ma wolnych kobiet, trudno – niech będą mężczyżni… Zadziwiające, jak łatwo Europa podcina swoje wlasne korzenie, jak dziarsko dąży do samounicestwienia preferując homoseksualistow, pozwalając im na adopcję dzieci i uznając ich związki za “małżeństwa…”