W piątym roku wojny trzeba już zacząć mówić prawdę. Dosyć bujania! Przecież wiemy, że rząd sowiecki zerwał z nami stosunki dyplomatyczne, przecież wiemy, że stoi na stanowisku granic z 1941 roku, przecież wiemy, że zapowiada, iż dywizja Berlinga wkroczy do Warszawy przedtem niż „panowie z Londynu”.

Powiedział mi ktoś: „W polskiej prasie rządowej w Wielkiej Brytanii pisują artykuły o polityce zagranicznej przeważnie ludzie mający niewątpliwie sympatie dla spraw Polski, ale popierający te sprawy tylko o tyle, o ile nie wchodzą one w kolizję z innymi bardziej im bliskimi interesami”. – Niestety cały szereg faktów raczej potwierdzałby to oskarżenie. Oto np. kwestia Badoglio–Sforza. Znamy hrabiego Sforzę z jego wystąpień publicznych przed wojną. Zwalczał on naszą granicę wschodnią wtedy, gdy jej nikt nie zwalczał, kwestionował ją na amatora nawet wtedy, gdy jej nikt nie kwestionował. Tymczasem nie tylko „Dziennik Polski” ale i „Dziennik Żołnierza” zajmuje się zwalczaniem marszałka Badoglia. Cui bono?[1]Pan Bregman z „Dziennika Żołnierza” wynalazł nawet analogię między Polską a Grecją w tej sprawie. Są to szkodliwe dla sprawy polskiej bałamuctwa. W razie odejścia Badoglia dojdą we Włoszech komuniści do współrządów. Wiemy, jakie to reperkusje może mieć w sprawie polskiej.

Z prasy nie-rządowejchciałbym zwrócić uwagę na „Listy z Londynu”, periodyk odbijany na roneo, reprezentujący poglądy polityczne grupy tzw. naprawiaczy. Periodyk ten zamieszcza artykuły, z których intencjami zgadzamy się prawie zawsze, może dlatego, że przeważnie nie zawierają żadnych rewelacji, ograniczając się do wypowiadania polskiego stanowiska w sposób poczciwy i serdeczny, aczkolwiek być może w trochę zamało skondensowanej formie.

Ale oto teraz piszą „Listy z Londynu”:

Jeśliby wojska rosyjskie wkroczyły na teren Rzeczpospolitej, musimy domagać się natychmiastowej, prawnej i faktycznej odbudowy suwerenności Rzeczypospolitej na tym terytorium we wszystkich przejawach życia. Musimy domagać się natychmiastowego uruchomienia i działania państwowej administracji Rzplitej. Musimy domagać się zabezpieczenia wolności i bezpieczeństwa obywateli Rzplitej, którzy jako obywatele państwa, pierwszego członka Zjednoczonych Narodów, automatycznie wejdą w konstytucyjne prawa i obowiązki wobec swojej Rzplitej.

Cóż sympatyczniejszego niż to całe powyższe rozumowanie w tak podniosłej formie wypowiedziane! A jednak sądzę, że mój publicystyczny obowiązek nakazuje mi zaprotestować przeciw temu wszystkiemu i powiedzieć: Oto są bałamuctwa.

W swej poprzedniej broszurze Z ziemi włoskiejwystąpiłem przeciw p. Strońskiemu za to, że zbyt optymistycznie ocenia stan polsko-sowieckich stosunków, a w ten sposób pomniejszawagę sytuacji, zaciemniamożliwości, które nas spotkać mogą.

W piątym roku wojny trzeba już zacząć mówić prawdę. Dosyć bujania! Przecież wiemy, że rząd sowiecki zerwał z nami stosunki dyplomatyczne, przecież wiemy, że stoi na stanowisku granic z 1941 roku, przecież wiemy, że zapowiada, iż dywizja Berlinga wkroczy do Warszawy przedtemniż „panowie z Londynu”.

A tymczasem „Listy z Londynu” wzywają nas abyśmy jak granit żądali, aby rząd sowiecki… gdy będzie wkraczał na nasze terytorium… zapytywał się rządu polskiego w Londynie kogo ma mianować wojewodą w Nowogródku, a kogo w Stanisławowie!

Cóż z tego, że „musimy żądać”. Można żądać tylko rzeczy, które w razie odmowy wymóc można. Gdybyśmy mieli 80 dywizji, któreśmy swego czasu mieć mogli! Ale ich nie mamy.

Poczuwam się do obowiązku występowania przeciwko wszystkim bałamuctwom. Do niczego nie prowadzi tego rodzaju okłamywanie siebie samych. Trzeba ustalić sytuację taką, jaką ona jest.

Mianowicie:

Albo-albo.

Albo wojna skończy się rozbiciem Niemiec przez Anglię i Amerykę przedtem nim wojska sowieckie zajmą terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. – W tym wypadku możemy liczyć na odzyskanie niepodległości. Albo wojna się skończy dla nas zapóźno, to znaczy już po wkroczeniu wojsk sowieckich na nasze terytorium i po okupacji przez Sowiety Polski w części, lub w całości. W tym wypadku nie można liczyć na to, aby zwycięskie wojska sowieckie grzecznie ustąpiły nam miejsca.

Wtedy będzie… koniec.

Prawda to brutalna i straszliwa, ale prawda, a tylko głupie dzieci odpędzają prawdę machaniem rączek i krzykiem.

Na prawdzie tej należy oprzeć plan polityki polskiej. Powinniśmy zrobić wszystko dla ratunku Niepodległości Polskiej, ale samobujaniem się nie uratujemy.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki Albo-albo, Wydaniwctwo Universitas, Kraków 2014.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim Universitas.


[1]Pol.: Po co? Na czyją korzyść?

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply