Lubomir Aleksiejew zamieszcza w „Komsomolskiej Prawdzie” obszerny panegiryk zatytułowany „Polak, generał, komunista, demokrata”.

Według autora, „odszedł jeden z ostatnich wielkich działaczy państwowych minionego wieku; on rozumiał, czym jest polityka – to sztuka czynienia tego, co możliwe; kochał Polskę bardziej niż samego siebie”. Po naszkicowaniu biografii zmarłego stwierdza, że Jaruzelski jest wraz z Lechem Wałęsą „ojcem współczesnej Polski”.

Dalej mowa jest o okolicznościach przed wprowadzeniem stanu wojennego, kiedy to ruch „Solidarności” zaczął „przybierać coraz bardziej antysowiecki charakter”, a kierownictwo ZSRS patrzyło na „bezsilność polskich władz”, niezbyt chciało wprowadzać wojska, lecz nie wykluczało takiej możliwości. Wtedy Polskę „zbawił minister obrony narodowej Wojciech Jaruzelski” [sic!], który wziął na siebie całą władzę, co było „polskim rozwiązaniem”. A następnie dzięki przyzwoleniu Gorbaczowa doprowadził do pierwszych „konkurencyjnych wyborów parlamentarnych i prezydenckich”. „Prezydentem został Wałęsa” – pisze Aleksiejew, dziwnie opuszczając prawie półtora roku prezydentury swojego bohatera, do której nie doszedł wcale w wyniku „konkurencyjnych wyborów”. W każdym razie na tym miałoby polegać „pokojowe przejście do demokracji wiecznie zbuntowanej i bezrozumnej Polski”, że „generał-komunista ocalił twarz sowieckiej władzy”.

Inne media rosyjskie boleją nad niewdzięcznością Polaków dla Jaruzelskiego, wspominają o nękaniu schorowanego bohatera wojny i zasłużonego polityka procesami. „W Polsce nie zrozumiano jego wielkości. Bardzo cierpiał w ostatnich latach życia. Wciąż chciano go karać za wprowadzenie stanu wojennego. A przecież, czym dalej, tym jaśniej widać, że w tej historycznej sytuacji było to najmniejsze zło” – twierdzi Dmitrij Babicz z „Głosu Rosji”. Dalej martwi go los wielu innych „znanych działaczy” PRL.

W podobny sposób historię wprowadzenia stanu wojennego opisuje Siergiej Strokań w „Kommiersancie”. Zauważa, że „rozpad światowego systemu socjalistycznego zaczął się w Polsce, która była jego najsłabszym ogniwem”. Jaruzelski wcześniej walczący o „oswobodzenie Polski od faszystów” potrafił „na własne ryzyko przejąć inicjatywę”. Wprowadził stan wojenny, ale „gdy obóz socjalistyczny i tak zaczął się rozpadać, wykazał się elastycznością większą niż na przykład Ceausescu” i dopuścił opozycję do władzy. „Spośród innych liderów Bloku Wschodniego był postacią najbardziej wyrazistą i sprzeczną” – uważa publicysta. Dlatego, jak twierdzi, nawet po śmierci Jaruzelskiego „toczyć się będą w Polsce spory o to, kim był dla kraju: ostatnim autorytarnym przywódcą, którego należało osądzić, czy pierwszym reformatorem robiącym krok do demontażu resztek komunizmu”.

Ariadna Rokossowska z rządowej „Rossijskiej Gaziety” nazywa „brakiem taktu niektórych polskich dziennikarzy” spory o miejsce pochówku generała jeszcze za jego życia. Ma to być też wyraz „niejednoznacznej oceny życiowej drogi” Jaruzelskiego przez jego rodaków. Artykuł pełen jest wspomnień autorki z osobistych rozmów z generałem. Mówił, że „popełnił największy błąd w życiu, wchodząc do polityki, zostając premierem, Pierwszym Sekretarzem KC PZPR i przewodniczącym Rady Państwa”. Z rosyjską dziennikarką (i prawnuczką swojego byłego przełożonego marszałka Konstantego Rokossowskiego) dzielił się też żalem z powodu oskarżeń o „kierowanie organizacją przestępczą”. „Znalazłem się na jednej ławce z głowami band, z recydywistami. Liczę tylko na jedno – że nie dożyję wyroku” – miał twierdzić.

źródło: Nasz Dziennik

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply