Przybywający do Europy imigranci z Syrii i Iraku rzadko proszą o azyl we Francji, pomimo iż Paryż jest gotowy ich przyjąć – pisze “Le Figaro”.
Dwa tygodnie po oświadczeniu prezydenta Francji o gotowości przyjęcia migrantów, którzy trafili do Niemiec, tylko około 600 Syryjczyków, Irakijczyków i Erytrejczyków zdecydowało się na taki przyjazd. Niektórzy z nich, po tym jak znaleźli się we Francji, zdecydowali się wkrótce na wyjazd do innych krajów UE.
“Le Figaro” pisze, że Syryjczycy i Irakijczycy nie widzą sensu w osiedlaniu się we Francji. Wynika to głównie z tego, że proces uzyskania azylu trwa tam średnio aż 9 miesięcy. W tym czasie nie mogą oni legalnie pracować. Migrantów odstrasza także poziom bezrobocia, który we Francji wynosi ponad 10%.
Ponadto we Francji żyje stosunkowo niewielka syryjska diaspora. Dlatego migranci tej narodowości wolą udawać sie do kraju, gdzie są już ich rodacy – głównie do Niemiec.
“Le Figaro” zauważa także, że Francja w porównaniu do innych krajów nie oferuje migrantom zbyt komfortowych warunków. Tylko jedna trzecia ubiegających się o azyl może liczyć na miejsce w obozach. Jakąś grupę przyjmują w swoich domach wolontariusze, ale reszta ląduje “na ulicy”.
“Le Figaro”/KRESY.PL
Zwyczajnie nie idą tam, gdzie jest za duża konkurencja o socjal (przez co staje się on relatywnie trudno osiągalny). Zauważam wyraźne różnice pomiędzy największymi miastami typu Paryż, Marsylia (największe skupiska słabo adaptujących się do emigrantów i ich urodzonych niejednokrotnie na miejscu dzieci i wnuków) a francuską prowincją. Na niej nie widać prawie wcale ludności z Afryki i Azji. Spacerki po autostradzie we Francji nie przechodzą bezkarnie tak jak w innych krajach. https://www.youtube.com/watch?v=ErwlKvhPQkE