Ponad 30 tys. osób poparło inicjatywę odebrania orderów Virtuti Militari zabójcom mjr. Mariana Bernaciaka ps. Orlik. Proces może być trudny, bo odznaczeni już nie żyją. Inicjatorzy akcji chcą iść dalej i zaznaczają, że zweryfikować należy wszystkie odznaczenia nadane w czasach komunistycznych.

Zbiórka podpisów pod apelem do prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie odebrania orderów Virtuti Militari komunistycznym oprawcom “Orlika” trwała kilka tygodni. Tylko w internecie poparło go ponad 13 tys. osób. Kolejne 20 tys. podpisów zebrano podczas tegorocznej edycji biegów pamięci Żołnierzy Wyklętych. Aktualnie listy te ściągane są do Warszawy i w ciągu tygodnia trafią do Kancelarii Prezydenta RP. Odebranie orderów może być jednak trudne,bo oprawcy już nie żyją.

Już w poprzedniej kadencji urzędnicy Kancelarii Prezydenta RP zaznaczali, że nie ma podstaw prawnych do podejmowania takich działań. Także i obecnie urzędnicy zasłaniają się obowiązującym prawem. – Stosownie do tych przepisów głowa państwa może podjąć decyzję o pozbawieniu orderów i odznaczeń na wniosek kapituł orderów, organów, które wnioskowały o nadanie orderu czy odznaczenia oraz z własnej inicjatywy po zasięgnięciu opinii wnioskodawcy, a w przypadku pozbawienia orderu – po zasięgnięciu opinii odpowiedniej kapituły– tłumaczy Kancelaria Prezydenta

Z kolei prof. Antoni Barciak, historyk z Uniwersytetu Śląskiego ocenił, że odebranie odznaczeń osobom, które już nie żyją, może być też problemem moralnym. – Aby odebrać odznaczenia, powinno się przeprowadzić postępowania sądowe, które wykażą, że takie osoby są winne czynów, które im się zarzuca. Zasada ludzkich domysłów czy sądów opinii publicznej nie powinna tu działać – sąd powinien jednoznacznie orzec o ich winie– zaznaczył.

Trzeba jednak pamiętać, że precedensy się zdarzały, a ordery Virtuti Militari odbierano już pośmiertnie Leonidowi Breżniewowi oraz Iwanowi Sierowowi. Pomysłodawcy apelu do prezydenta chcą iść dalej i postulują, by Kancelaria przejrzała wszystkie odznaczenia nadane w czasach komunistycznych. – Każda z tych spraw powinna być zanalizowana indywidualnie, nie można potraktować ich w ten sam sposób– wyjaśnił poseł Michał Dworczyk.

pch24.pl

11 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mopveljerzyjj
    mopveljerzyjj :

    MOTTO: “””” Prawda jest tym, co dostaliśmy w spadku i jest naszym dziedzictwem, które oddamy następnemu pokoleniu. Mówić prawdę jest naszym obowiązkiem wobec samych siebie i wobec innych; To honor, obowiązek i nasz zapis dla przyszłych pokoleń. Jest to część naszego prawowitego dziedzictwa. ———- // ———- Jak ,,dobrzy przedstawiciele zbrojnego podziemia” mordowali złych komunistów.————//———-Ludzie, którzy po wojnie odbudowywali struktury państwa, są źli, zaś ci, którzy zostali w lasach i im przeszkadzali, są dobrzy. To wie dziś każdy Polak. Wiedzę tę posiedliśmy za pieniądze z własnych podatków wpompowane przez prawicowe rządy w instytucje zajmujące się odkłamywaniem historii rzekomo kompletnie zafałszowanej w czasach PRL. ————-//———–,,Dobrzy” ludzie są na pomnikach, bo mieli ukryte pod mundurami ryngrafy z Matką Boską i walczyli z komunizmem, który w ocenie wojujących i ich współczesnych apologetów był co najmniej tak samo zły, jak faszyzm. Wzniosły cel wszystko usprawiedliwia, ale na wszelki wypadek oficjalna propaganda przemilcza stosowane metody.
    =====================================================
    – Bubakiewicz (Buhakiewicz) Edward, lat 18. 28 czerwca 1946 r. bojówka NSZ “Jodły” w Kozłowie, powiat Radom, wykręciła mu dłonie do tyłu, połamała ręce i żebra, zmiażdżyła twarz i skórę na ciele pocięła nożami
    – Chilimoniuk Jan, ur. w maju 1920 r., były żołnierz AL, referent PUBP we Włodawie. Ranny podczas obrony napadniętego posterunku MO w Sosnowicy. Ujęty i rozbrojony przez bojówkę poakowską “Jastrzębia”. Rannego bojówkarze wrzucili do palącego się budynku posterunku i spalili żywcem w nocy z 1 na 2 czerwca 1945 r.
    – Demczuk Aleksy, porucznik, ur. 14 czerwca 1917 r., były żołnierz AL, zastępca komendanta powiatowego MO w Chełmie Lubelskim. Skrytobójczo postrzelony na ulicy w Chełmie Lubelskim przez bojówkę NSZ w godzinach wieczornych 10 października 1944 r. Ciężko rannego przewieziono do miejscowego szpitala. 17 października 1944 r. przyszło do szpitala dwóch cywili i rannego dobili w obecności jego żony. Następnie zastrzelili jego żonę
    – Fortuna Tadeusz, lat 32 – robotnik Fabryki Sztucznego Jedwabiu w Chodakowie. 13 grudnia 1946 r. uprowadzony na szosie między Mińskiem Mazowieckim a Sokołowem Podlaskim przez bojówki WiN “Bartosza” i “Rekina”, a następnie zarąbany siekierą w Kamieńczyku
    – Kliszcz Alfred, ur. 25 marca 1923 r., były żołnierz GL-AL, funkcjonariusz posterunku MO w Skierbieszowie, powiat Zamość. Poległ w walce z bojówkami poakowskimi “Podkowy”, “Pingwina” i “Urszuli” podczas napadu na jego dom 25 marca 1945 r. Podczas tego napadu bojówkarze zastrzelili też jego żonę Danutę, lat 20, będącą w ostatnim miesiącu ciąży, którą przed zastrzeleniem zgwałcili, oraz 4-letnią Lucynę Kliszcz, córkę jego kuzynki
    – Pabianek Karol, ur. 24 października 1898 r., były żołnierz AL, robotnik Fabryki Sztucznego Jedwabiu w Chodakowie, powiat Sochaczew. Uprowadzony przez bojówki WiN “Bartosza” i “Rekina” na szosie między Mińskiem Mazowieckim i Sokołowem Podlaskim, a następnie bestialsko zamordowany siekierami w Kamieńczyku 13 grudnia 1946 r. Porąbane zwłoki wrzucono do przerębli na Bugu. Wyłowiono je 17 grudnia 1946 r.
    -Pałczyński (Połczyński) Zygmunt, plutonowy podchorąży przed 1939 r., ur. 24 sierpnia 1915 r., uczestnik kampanii wrześniowej, były żołnierz AK i AL, uczestnik powstania warszawskiego, referent PUBP w Sycowie. Ciężko ranny w walce z bojówką NSZ “Otta” pod wsią Wioska 7 lutego 1946 r. Ujęty i poddany torturom. Mimo mrozu rozebrano go do naga. Połamano mu ręce, nogi, żebra, ponacinano skórę na plecach ostrym narzędziem, zmiażdżono twarz. Po torturach dobity strzałami z pistoletu przez “Jadzię” łączniczkę i kochankę “Otta”
    – Sienkiewicz Wiktor, ur. 25 grudnia 1903 r., zasłużony działacz ludowy, przed wojną członek ZMW “Wici” i SL, w okresie okupacji żołnierz AL, po wyzwoleniu wiceprezes Zarządu Powiatowego SL i starosta powiatowy w Wieluniu. Zastrzelony we własnym mieszkaniu przez bojówkę NSZ 25 grudnia 1945 r. Sprawcy morderstwa udawali kolędników. Gdy Sienkiewicz otworzył im drzwi do mieszkania, jeden z nich wyciągnął pistolet i ugodził go czterema kulami
    – Solis Tomasz, ur. 20 kwietnia 1900 r., były żołnierz AL, rolnik, wójt gminy Żmijowiska, powiat Opole Lubelskie. Zamordowany przez bojówkę “Orlika” wraz z żoną Bronisławą i córką Jadwigą (studentką UMCS w Lublinie) 25 września 1945 r.
    – Wróbel Jerzy, ur. 23 czerwca 1926 r., były żołnierz AL, komendant posterunku MO w Kazanowie, powiat Zwoleń. Zatrzymany w lesie koło wsi Struga między Ciepielowem a Kazanowem razem z żoną Jadwigą przez bojówkę WiN 16 maja 1946 r. Wracali od rodziny. Najpierw dotkliwie go pobito i zmuszono do zjedzenia legitymacji służbowej. Następnie przywiązano go do drzewa, żeby oglądał, jak bojówkarze znęcają się nad jego żoną będącą w zaawansowanej ciąży. Na jego oczach ją zgwałcili, po czym połamali jej ręce i nogi, a w końcu ostrym narzędziem rozcięli brzuch, żeby oglądać, jak wygląda niedonoszony płód. Kiedy nie dawała już oznak życia, w podobny sposób torturowano jego i zamordowano
    -,, Dobrzy ludzie”, ci, których fotografie dzisiaj podziwiamy na wystawach, a ich spiżowe postacie spoglądają na nas z pomników, miażdżyli złym ludziom głowy i klatki piersiowe, ucinali uszy, nosy, języki, ręce, nogi, narządy płciowe i głowy, wydłubywali oczy, żywcem palili. Były też przypadki przywiązywania ofiar do młodych drzew rosnących w bliskiej odległości, których wierzchołki ściągano za pomocą lin. Ofiary przywiązywano głową w dół za prawe ręce i nogi do jednego drzewa, a lewe kończyny do drugiego. Następnie linę przecinano. Drzewa, wracając do pionu, rozdzierały ciała
    —- Weterani NSZ, największej podziemnej organizacji sprzymierzającej się z hitlerowcami, jeśli była taka potrzeba, uważający komunistów za zwierzynę, wobec której nie obowiązują żadne terminy ochronne, do której wolno strzelać kulą i kaczym śrutem, łowić w potrzaski i pętle (“Szaniec”, najważniejszy organ prasowy NSZ z 23 października 1943 r.), mają prawo do noszenia mundurów polskiego wojska.
    PS…
    PANIE KACZYŃSKI,PANIE PREZYDENCIE DUDA,PANI PREMIER SZYDŁO !!! …”żołnierze wyklęci” nie byli żadnymi żołnierzami bo 19.01.1945 roku na polecenie Rządu Polskiego w Londynie Armia Krajowa została rozkazem dowódcy “Bora” Komorowskiego rozwiązana a jej żołnierze wezwani do zaprzestania walki i włączenia się do odbudowy zniszczonego kraju rządzonego nie przez jakichś tam “komunistów” tylko przez Rząd Jedności Narodowej uznany przez 4 wielkie mocarstwa. Ci, którzy nie wykonali rozkazu wodza naczelnego AK winni stanąć przed sądami wojskowymi osądzonymi na kary śmierci. Wśród tych “wyklętych” było sporo zwyczajnych bandziorów, którzy rabowali, gwałcili, podpalali zwyczajnych obywateli. Do takich należał Józef Kuraś z Podhala ,któremu to bandyckie władze III RP postawiły okazały pomnik w jego rodzinnej wsi, a ludność tej wsi następnego dnia ten pomnik rozbiła na drobny gruz. Dziś nadal obecne władze podrzucają “żołnierzy wyklętych” jako temat zastępczy dla motłochu aby odwrócić jego uwagę od spraw żywotnych dla naszego polskiego narodu.

    • malkontent
      malkontent :

      Szanowny panie Jerzy, temat wyklętych od początku ich istnienia był delikatnie mówiąc kontrowersyjny, żadna wojna nie jest czysta a już na pewno nie ta wyklętych, to co pan przedstawia w skrócie to prawda , są też szersze opracowania historyków o czarnych stronach wyklętych obok ich jasnych. PISdzielcy celowo na czele z ich ajatollahem JK wszystko zrobią by skłócić polskie społeczeństwo, bo w takim tyglu nienawiści i obustronnego obrzucania się błotem i inwektywami czują sie jak ryba w wodzie. W tym są mistrzami, to doskonale ich kamufluje i zasłania ich niekompetencje, dyletantów, ignorantów. Oni są wstanie spalić Polske, zaorać by kamień na kamieniu nie został byle zaspokoić swe chore ambicje, utulić swe kompleksy, zwycięstwo ich nie satysfakcjonuje , tylko totalne zniszczenie oponenta czy przeciwnika, zemsta u nich to nr1 ich istnienia. Ich wódz pociagający za sznurki swe pacynki i kukiełki to człowiek na wskroś nienawidzący spokoju, ładu, porządku on musi mieć zawsze przeciwnika, misi jątrzyć, podżegać , każdą świętość zniszczy by dopiąć swego celu. JK to człowiek wielkich kompleksów, nienawiści do szczęścia innych, miesięcznice to nie tylko jego pokuta za śmierć brata to przede wszystkim narzędzie do podziałów w Polsce. I takim samym narzędziem w ich rękach stali się tragiczni “bohaterowie” wyklęci :-((( Pozdrawiam

      • adinocka
        adinocka :

        MalkontentSB i jego klon jjerzyjUB czerpią swoje rewelacje z “Tygrysów” czy innego bolszewickiego Radia Erewań. Niestety dla was PRL się skończył i powstały setki udokumentowanych (także archiwami MBP) prac naukowych na temat bestialstwa UB i bojówkarzy AL oraz odmiennej postawy żołnierzy (tak żołnierzy bo przysięgali legalnemu państwu polskiemu w przeciwieństwie do bojówek kolaboranckich AL/GL) wyklętych.
        “Hańba wierzącym w sierp i młot, chwała za niepodległość zmarłym”.

        • malkontent
          malkontent :

          Twój krzyk nie jest argumentem, fakty które przytacza mopveljerzyjj są powszechnie znane historykom i doskonale udokumentowane również przez IPN i to sa fakty z którymi ty sie nie zgadzasz ale nikt tutaj nie będzie udowadniał tobie ani twojemu Guru , że czarne jest czarne a białe białym jest!!. Po wpisie wyraźnie widać , że jesteś nadpobudliwy i nadmiarem emocji stąd ten bałagan w całej twojej wypowiedzi , bez składu i ładu , musisz uważać bo w tym wieku może ci żyłka pęknąć :-((
          czego ci oczywiście nie życzę ;-)))

          • andrz
            andrz :

            No to przyjrzyjmy się trochę tym “faktom”. Na przykład tzw. ,,mord robotników z Chodakowa” dokonali ubecy, a siekierami porąbali zwłoki wyciągający ich z lodu , niezbyt trzeźwi milicjanci i bezpieczniacy.- Cytuję : Przechodziłem akurat obok pomnika, jak jeden z tych drani (z UB), co brał udział w zamordowaniu “robotników” pełnił straż honorową. – Jak to? – zapytałem. Ten co mordował, trzymał straż? – Tak – odparł. “Robotników” nie zabili bandyci z oddziału “Młota”, tylko ubecy! Uczynili to po to, aby ludzie odwrócili się od Mikołajczyka, głosowali na listę nr 3 i przestali współdziałać z podziemiem. Żródło: http://podziemiezbrojne.blox.pl/2006/04/Szlakiem-Mlota-i-Lupaszki-czesc-9.html

          • andrz
            andrz :

            Wklejka jerzyjje-go o wyklętych jest autorstwa Bożeny Dunat z tygodnika “Nie” Jerzego Urbana nr 4/2011 s. 13. Autorka źródło swych rewelacji oparła na broszurze Rady Krajowej Żołnierzy AL przy Zarządzie Głównym Związku Kombatantów RP, którzy próbują z Gwardii Ludowej, a później z UB zrobić bohaterów . Broszura nazywa się „Żołnierze AL polegli i zamordowani przez podziemie zbrojne po wyzwoleniu kraju
            Wcześniej opierając się na tej samej broszurze, podobnie na swoim blogu napisał 15 stycznia 2011 były z-ca ds. Służby Bezpieczeństwa Szefa WUSW w Olsztynie Wiesław Poczmański. Zacytuję jeden fragment ” Dla wielu ludzi pamiętających czasy powojenne, najbardziej nienawistną i zbrodniczą organizacją były Narodowe Siły Zbrojne. Ich tzw. żołnierze w sposób ponad wszelką miarę okrutny zwalczali lewicową partyzantkę, a cała formacja wszelkimi dostępnymi sobie sposobami przeciwstawiała się marszowi Armii Czerwonej na zachód. Był to twór, który dla realizacji swych zbrodniczych celów nie wahał się przed współpracą z hitlerowcami.” ___ http://www.historycy.org/index.php?showtopic=82089 &st=340
            ___ http://jajakobyly.bloog.pl/id,328536100,title,JAK-TO-W-PARTYZANTCE-LADNIE-GDY-KOMUNISTA-W-PULAPKE-WPADNIE,index.html?smoybbtticaid=616a24 ___

            Pułkownik komunistycznej Służby Bezpieczeństwa Wiesław Poczmański jest również autorem pewnego szokującego listu __ http://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/region/2470-list-pukownika-sb-wiesawa-poczmaskiego-warto-to-przeczyta.html

          • malkontent
            malkontent :

            Panie Andrzeju nie będę polemizował wpisami cytatów na łotrostwa i bandyckie czyny jednej czy drugiej strony bo to nie jest ani moją ambicją ani też nie mam zamiaru udowadniać jak wcześniej wspomiałem, że czarne jest czarne a białe białym jest. To juz inni przede mna udowodnili. Moim zamiarem i celem było i jest protest przeciw instrumentalnemu wykorzystywaniu tragicznych losów naszych przodków przez cynicznych graczy spod znaku pisdzielstwa by dzielić społeczeństwo , skłócać, antagonizować i wprowadzać nieustanny chaos bo tylko w mętnej wodzie widzą szanse swego istnienia. To już moja ostatnia polemika na ten temat. Pozdrawiam

  2. wiarus
    wiarus :

    Do przedmówców:
    Chcecie szukać ideałów w byłych funkcjonariuszach sb, ormo i mo? 😀
    Poczytajcie sobie, co wyżej wymienieni robili z rotmistrzem Pileckim i jak ich określił, co robiono z rodzinami walczących z komunistami.
    Kontrowersyjny temat? Nie, to czerwona zaćma w której żyliście do tej pory.

    • malkontent
      malkontent :

      Szanowny kolego z wcześniejszych postów mopveljerzyjj wynika, że nie jest, jak sugerujesz poszukiwaczem ideałów w byłych funkcjonariuszach … a ja zapewniam ciebie tym bardziej nie. Z mojego postu wynika, że każda wojna jest brudna, a ta z wyklętymi szczególnie i nie ma tam krystalicznie czystych, są mniej lub bardziej umorusani krwią, na co dowody są w opracowaniach historyków również IPN . A wykorzystywanie ich pamięci przez takie szumowiny jak funkcjonariusze partii PISdzielskiej z jej guru na czele do swych podłych celów antagonizowania i nieustannego podziału Polaków jest podłe, haniebne i zwyczajnie przestępcze. !!! A to że oni wciągnęli na jedną listę z ” wykletymi ” bohatera rotmistrza Pileckiego który nigdy nie był w ” lesie ” to ich pokrętna gra by uwiarygodnić swój cynizm w nieustannej wojnie i antagonizowaniu Polaków. :-((( Zaś w zaćmie ty żyjesz , zaćmie smoleńska, wybuchów, antka tworka i ajatollaha z Żoliborza a mnie cechuje obiektywizm poparty wiedzą historyczną :-)))

  3. andrz
    andrz :

    Szlakiem “Młota” i “Łupaszki” – część 9
    CZĘŚĆ IX

    Na początku grudnia 1946 r. w całym kraju rozpoczęła się kampania wyborcza. Za kilkanaście dni w nadchodzących wyborach miały się zmierzyć lewica z prawicą. Tą drugą był cały prorządowy obóz, z PPR na czele (Prawicą nazywano wówczas obóz prorządowy mający władze). Z lewicą obóz Stronnictwa Ludowego Mikołajczyka z ugrupowaniami prolondyńskimi i całym walczącym podziemiem. Nasiliły się akcje zbrojne podziemia i represje władz wobec podejrzanych o sprzyjanie obozowi Mikołajczyka. Podobnie było w powiecie sokołowskim. Ponieważ obóz rządowy był tu bardzo słaby, toteż miejscowi aktywiści partyjni postanowili przenieść na teren powiatu specjalnych “robotniczych” agitatorów, aż z Chodowa, położonego kilkanaście kilometrów za Warszawą. Jako “robotnicy”, mieli w miejscowym społeczeństwie wyrobić przekonanie, iż tylko władza ludowa z PPR na czele potrafi zbudować w kraju wspaniałą przyszłość. W tym celu ośmiu “robotników” z legitymacjami Urzędu Bezpieczeństwa przez kilkanaście dni w asyście ubeków i milicjantów, objeżdżało powiat, wygłaszając swe przemówienia. Główne ich hasło brzmiało: “Chcesz dobrobytu miast i wsi – głosuj na listę nr trzy” (lista Mikołajczyka – nr cztery). Dwunastego grudnia zakończono agitację i “robotnicy” mieli zostać odwiezieni do Warszawy samochodem ciężarowym, przystosowanym do przewozu ludzi. Wóz mieli prowadzić i ochraniać dwaj żołnierze KBW. Sokołów opuścili wieczorem, a właściwie już w nocy. “Robotnikom” w podróży towarzyszył pierwszy sekretarz PPR, Mazurkiewicz i kobieta, działaczka PPR – Wanda Podniesińska. Zaledwie minęli Brzozów, oddalony sześć kilometrów od miasta, gdy kilometr za wsią, w niewielkim lesie pod Grochowem samochód został zatrzymany przez kilkunastoosobową grupę ludzi ubranych w wojskowe mundury. Żołnierze ci szybko rozbroili kierowcę, jego wojskowego kolegę i sekretarza PPR, Mazurkiewicza. Zatrzymanym “robotnikom”, sekretarzowi, kobiecie i dwóm żołnierzom KBW kazano położyć się na podłodze skrzyni samochodu. Oni zaś usiedli z boku na ławkach, pilnie strzegąc zatrzymanych. Za kierownicą usiadł inny żołnierz w wojskowym mundurze. Samochód zamiast jechać na zachód, skręcił na wschód. Liczba osób w wozie i okrywająca go plandeka sprawiły, że we wnętrzu było bardzo ciemno. Kiedy samochód zjechał z szosy na boczne drogi, kołysał się na wybojach, leżący na podłodze “robotnicy” zaczęli się poruszać. Korzystając z tego, Mazurkiewicz wsunął się pod plandekę przy krawędzi skrzyni wozu i zsunął na ziemię. Podobnie miała opuścić wóz kobieta. Po blisko dwugodzinnej jeździe szosą i gościńcami, dojechali do miejscowości Kamieńczyk nad Bugiem, w gminie Sterdyń. Tu wyprowadzono z wozu ośmiu “robotników” i dwóch żołnierzy KBW. Zaprowadzono nad brzeg rzeki i zastrzelono, a ciała wrzucono do wody. Ponieważ rzeka przy brzegu była pokryta cienkim lodem, więc zwłoki nie utonęły, lecz przymarzły do lodu. Następnego dnia ludzie ze wsi, którzy słyszeli strzały, udali się nad Bug. Tu ujrzeli ludzkie ciała przymarznięte do lodu. Niezwłocznie dali o tym znać miejscowym władzom. Przyjechała milicja i ubecy. Pożyczono we wsi kilka siekier i zaczęto wyrąbywać zwłoki. Czyniono to niezbyt ostrożnie, kilka ciał uszkodzono siekierami. Zrobiono na miejscu zdjęcia pomordowanych. Potem przewieziono “robotników” do Sokołowa i ułożono na podwórzu Urzędu Bezpieczeństwa, przy ul. Kilińskiego. Niezwłocznie sprowadzono z Warszawy redaktorów kilku gazet, w tym “Życia Warszawy”, by opisali zbrodnie, jakich dopuściła się reakcyjna banda wobec bezbronnych “robotników”. Zrobiono zdjęcie rzędem leżących ciał, a obok nich siekiery, którymi rzekomo mieli zostać zarąbani. Winą za to obciążono “Bartosza”, dowódcę jednego z plutonów oddziału “Młota”. (“Bartosz” w stopniu porucznika zginął w połowie 1948 r. w okolicach Białej Podlaskiej.)

    Władze powiatowe i te w Warszawie skierowały do obozu rządowego specjalną odezwę potępiającą mord “robotników”. Na terenie miasta i powiatu ogłoszono żałobę trwającą do 13 stycznia 1947 r. Ze szkół w mieście zapraszano uczniów do Urzędu Bezpieczeństwa, by oglądali pomordowanych. Niedługo główną ulicę miasta – Długą, przemianowano na Bohaterów Chodakowa. A po kilku latach władze postawiły Bohaterom Chodakowa pomnik u zbiegu tej ulicy z ulicą Wolności. Tak w przybliżeniu brzmiała rządowa wersja mordu “robotników” przez bandę “Bartosza”. W 20-25 lat później, w kręgach ludzi będących u władzy, działaczy PZPR w Sokołowie, zaczęła w tajemnicy krążyć inna wersja mordu “robotników” z Chodakowa. Mówiono, ze tej zbrodni dokonali sokołowscy ubecy, aby ludność oburzyła się na Mikołajczyka i w nadchodzących wyborach głosowała na listę nr 3. Skąd ta druga wersja?

    Po 1956 r. rozwiązano Urząd Bezpieczeństwa. Wielu funkcjonariuszy tego urzędu zostało zwolnionych. Dostali jednak różne partyjne i kierownicze stanowiska w zakładach pracy. Podczas towarzyskich spotkań przy kieliszku, rozwiązały się języki dawnych ubeków i poczęli oni ujawniać mechanizmy działalności UB w latach 1944 ? 1956, w tym prawdę o “robotnikach” z Chodakowa. Około 1970-1972 r. kilka razy miałem okazję wozić swoją taxi kierownika Narzędziowni (tak się wówczas nazywał zakład metalowy w Sokołowie przy ul. Wichury i “Reymonta”) Filipiaka. Pracując na tym stanowisku, często korzystał z taksówek. Mieszkał w Walerowie, oddalonym cztery kilometry od Sokołowa. Po kilku takich przejazdach znaliśmy się z widzenia, rozmawialiśmy o różnych sprawach. Pewnego dnia przejeżdżając z Filipiakiem, koło pomnika Bohaterów Chodakowa rzekłem: – Proszę, niech pan spojrzy, jak pięknie posprzątano przy pomniku i złożono wieńce.

    Był to pierwszy dzień po święcie Wojska Polskiego, tj. 12 października, lub po święcie rocznicy rewolucji październikowej, czyli po 7 listopada. Filipiak spojrzał na mnie, kiwnął głową i rzekł z naciskiem:

    – Przechodziłem akurat obok pomnika, jak jeden z tych drani, co brał udział w zamordowaniu “robotników” pełnił straż honorową.
    – Jak to? – zapytałem. Ten co mordował, trzymał straż?

    – Tak – odparł. “Robotników” nie zabili bandyci z oddziału “Młota”, tylko ubecy! Uczynili to po to, aby ludzie odwrócili się od Mikołajczyka, głosowali na listę nr 3 i przestali współdziałać z podziemiem.

    Po tej informacji zacząłem się zastanawiać, dlaczego usłyszałem to z ust Filipiaka? Przecież jest on aktywnym członkiem PZPR, częstym gościem w Komitecie Powiatowym PZPR. Lecz jak zauważyłem, był on innym komunistą niż miejscowi działacze tej partii. Nie był faryzeuszem. Nie lubił kłamstwa i obłudy, lubił prawdę. Z tej przyczyny, podczas zebrań, często dochodziło do ostrych sprzeczek pomiędzy nim a I sekretarzem powiatowym, Kazimierzem Wittem. Filipiak nie był karierowiczem, nie bał się o swój stołek i zapewne dlatego wygarnął prawdę o bohaterach z Chodakowa. Podobną wersję słyszałem później z ust innych osób.

    Analizując wydarzenia z 12 grudnia 1946 r. zacząłem dokładniej rozważać to, co się stało. Dlaczego wyjazd z UB do Warszawy zaplanowano wieczorem? Przecież ubecy wiedzieli, że wieczorem grasują reakcyjne bandy. Dlaczego pozwolono uciec z wozu sekretarzowi powiatowemu PPR, Mazurkiewiczowi i towarzyszącej mu kobiecie? Czyżby rzekomi bandyci tego nie widzieli? Przecież taka ucieczka nie była wcale łatwa. Jak później twierdził Mazurkiewicz, bandyci kazali się wszystkim położyć na podłodze. Sami zaś siedzieli na ławkach znajdujących się na obu bokach skrzyni samochodu. Czyżby nie widzieli, jak z podłogi podnoszą się dwie osoby! Do tego sekretarz i kobieta. Sekretarz 1 twierdził, że poszedł do boku skrzyni wozu, wsunął się pod plandekę i wyskoczył z samochodu. A przecież plandeka jest mocno przypięta do skrzyni. W dodatku była zima, wszyscy byli grubo ubrani, więc jak wszedł pod ciasno przypięta plandekę? Jak to uczyniła towarzysząca mu kobieta! Wyskoczyła ze skrzyni niczym cyrkowa akrobatka! Dlaczego nie uciekł nikt z “robotników”? To wszystko daje wiele do myślenia. Od tamtego czasu minęło blisko sześćdziesiąt lat. Prawdopodobnie nie żyje już nikt z oddziału “Bartosza”, ani żaden z ubeków z tamtych lat. I zapewne nie dowiemy się całej prawdy o Bohaterach Chodakowa.

    Mazurkiewicz w bardzo krótkim czasie po tym wydarzeniu opuścił Sokołów i wyjechał do Warszawy.
    __ http://podziemiezbrojne.blox.pl/2006/04/Szlakiem-Mlota-i-Lupaszki-czesc-9.html