90. rocznica bitwy pod Dytiatynem

Na to pole chwały, które przed II wojną światową nazywano Polskimi Termopilami, nie jeżdżą jeszcze wycieczki z Polski. Rzadko też składane są tu kwiaty i wieńce.

Tyko od niedawna, przy krzyżu ustawionym na zniszczonym przez Sowietów cmentarzu wojennym, ślady którego można odnaleźć na najwyższym wzgórzu w okolicy wsi Dytiatyn, koło Halicza, dzięki staraniom franciszkanów z Bolszowców oraz rodzin kresowiaków z Gliwic i wsparciu Konsulatu Generalnego we Lwowie, po raz drugi skromnie obchodzono kolejną rocznicę krwawej bitwy polsko-bolszewickiej. Organizatorzy tegorocznych obchodów przewidzieli trudne warunki drogowe w tej miejscowości i sprowadzili, aż z Warszawy, dwa dżipy dla dojazdu osób starszych i chorych. Większość przybyłych gości z Iwano-Frankowska (d.Stanisławowa), Halicza, Rohatyna i Polski wspinała się na górę w strugach deszczu, po śliskiej drodze polnej oraz ścieżkami wśród wysokich mokrych traw i chwastów.

Uczestników uroczystości przywitał Szymon Hatłas, organizator projektu „Dytiatyn 1920 – Polskie Termopile”. Mszy św. przewodniczył lwowski biskup pomocniczy Leon Mały, który poświęcił krzyż w miejscu pochówku polskich żołnierzy. Historię stoczonej tam bitwy przybliżył zebranym w homilii o. Grzegorz Cymbała OFM Conv., który opiekuje się cmentarzem. 16 września 1920 r., pole koło wioski stało się miejscem bohaterskiej i tragicznej zarazem bitwy w wojnie polsko-bolszewickiej, nazwanej później Polskimi Termopilami. Starli się tam ze sobą żołnierze polscy – z jednej i słynna dywizja „Czerwonych Kozaków”, wspierana przez brygadę piechoty – z drugiej. Polacy walczyli do końca. Prawie nikt nie ocalał. Za swój czyn, polscy bohaterowie otrzymali Krzyż Virtuti Militari, a miejsce bitwy otaczali wielką czcią przedstawiciele wojska i mieszkańcy Galicji.

Bitwa pod Dytiatynem była jednym z miejsc losowania szczątków ludzkich, umieszczonych później w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Uwieczniono ją też na jednej z płyt Grobu. Bitwę czterokrotnie namalował Jerzy Kossak i raz Wojciech Kossak. Wszystkie te obrazy zaginęły podczas II wojny światowej. Na miejscu pochówku żołnierzy wybudowano kapliczkę ku czci poległych, którą w 1947 rozebrano na polecenie władz sowieckich.

W swojej homilii o. Grzegorz Cymbała zaznaczył, że miejscowa ludność pamięta o tym wydarzeniu, przekazując wiedzę o nim kolejnym pokoleniom, ponieważ miejsce to jest ważne zarówno dla Polaków, jak i Ukraińców. „Dlatego dziś wspólnie pochylamy głowy nad tymi, którzy bronili wolności. Świętujemy to zwycięstwo, bo dziś oba narody są już wolne. Razem powinniśmy szukać tych kart historii po to, żeby budować nową, lepszą historię, w której nie będzie już tylu krwawych ofiar i nie będzie ginęło tak wielu ludzi” – powiedział franciszkanin. Wyróżnił on też wielką życzliwość miejscowych Ukraińców, którzy pomagają duchowieństwu i świeckim z Polski budować niedaleko stąd, w Bołszowcach, Młodzieżowe Centrum Pokoju i Pojednania.

„Dzisiaj dokonaliśmy wielkiego aktu miłosierdzia, poświęcając to miejsce i krzyż”– powiedział po mszy św. biskup Leon Mały. Przypomniał on również, że sługa Boży Jan Paweł II skierował do ludzi naszych czasów encyklikę „Dives in misericordia” (Bóg bogaty w miłosierdzie). „Właśnie miłosierdzie ma kierować człowiekiem. Nie walka klas, ale miłosierdzie. Właśnie w tym duchu wspominamy te wydarzenia” – dodał. Nawiązując do kończącej się dzisiaj wizyty Benedykta XVI w Wielkiej Brytanii i problemów, jakie jej towarzyszą, zaznaczył, że „w duchu dialogu można je rozwiązywać”. Na zakończenie wezwał zgromadzonych na uroczystościach Polaków i Ukraińców do otwarcia serc na miłość Boga i bliźniego.

Również w Polsce działa Społeczny Komitet Budowy Pomnika Żołnierzy poległych pod Dytiatynem pod przewodnictwem prof. Wojciecha Roszkowskiego. Zaprosił on na obchody 90. rocznicy tego wydarzenia prymasa Polski-seniora, emerytowanego metropolitę gnieźnieńskiego, arcybiskupa Henryka Muszyńskiego. Nie mogąc tam przybyć osobiście, gdyż w tym samym dniu przewodniczył uroczystościom ku czci św. Wojciecha w Kaliningradzie, przesłał on na ręce profesora list, zapewniając zebranych o swej łączności modlitewnej ze wszystkimi uczestnikami obchodów oraz serdecznie im dziękując i pozdrawiając.

Arcybiskup Muszyński zaznaczył, że duchowo włączył się w dzieło upamiętnienia i modlitwy za Żołnierzy, poległych w obronie ojczyzny 16 września 1920 roku, odprawiając w tej intencji Mszę św. w Gnieźnie, „u kolebki naszych dziejów kościelnych i narodowych”. Nawiązując do historycznego miana tej bitwy – „Polskie Termopile”, przypomniał, że heroiczna odwaga żołnierzy i bohaterska obrona, została wprawdzie utrwalona na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, ale „odzyskana za cenę ich krwi wolność zobowiązuje nas wszystkich, by na zawsze utrwalić tę pamięć także w sercach i umysłach Polaków”. Prymas-senior podkreślił – „Dla nas, żyjących Polaków, którzy dziś cieszą się wolnością, jest to wielkie zobowiązanie”.

„Jeżeli naród nie zna swej przeszłości, to nie jest godny przyszłości, dlatego też jesteśmy dziś na tym miejscu i pragniemy przekazać potomnym wiedzę o tym wydarzeniu – powiedział Zinowij Berehowski, pierwszy wiceprzewodniczący iwano-frankowskiej rady obwodowej. – Chcemy, aby młode pokolenia Ukraińców i Polaków żyły w dobrych stosunkach, miały porządne warunki dla swego rozwoju i rozbudowy swoich państw”.

„Spotykamy się w bardzo szczególnym dla nas miejscu, gdzie ziemia przesiąknięta jest krwią Polaków i Ukraińców, którzy wałczyli za drogie dla nas wszystkich wartości – zaznaczył w swoim słowie konsul generalny RP we Lwowie Grzegorz Opaliński. – Nie ucichły jeszcze echa wystrzałów Wielkiej wojny, która przyszła do historii pod nazwą I wojny światowej, gdy budzące się do życia po ponad wiekowej i mrocznej nocy państwo polskie, stanęło wobec kolejnej ciężkiej próby. Najazd wojsk bolszewickich zagroził nie tylko odbudowującej się Polsce, ale także całej Europie, która zapłonąć miała ogniem bolszewickiej rewolucji. Zarówno Polacy, jak i Ukraińcy, doskonale wiedzieli czym był bolszewizm. Niósł ze sobą niedolę, cierpienie i nieznane w Europie od wieków barbarzyństwo. Wobec takiej perspektywy, nie sposób było nie stanąć ramię w ramię, Polak obok Ukraińca, aby bronić ojczystej ziemi i walczyć o życie dla swoich bliskich. Ziemia stanisławowska usiana jest mogiłami żołnierzy polskich i ukraińskich., którzy złożyli najwyższą ofiarę na ołtarzu wolności swoich ojczyzn. Jednym z takich miejsc jest Dytiatyn, miejsce tragicznego krwawego boju z dywizją „Czerwonych Kozaków”. Bitwa ta miała kluczowe znaczenie dla utrzymania ofensywy na froncie w Galicji Wschodniej. Poświęcając swoje życie, niewielki oddział Wojska Poskiego powstrzymał na wiele godzin nieprzyjaciela, osłaniając w ten sposób macierzystą 8 Dywizję piechoty oraz ratując od rozbicia Ukraińską dywizję kawalerii. Obrona wzgórza 385 zapisała jest we wdzięcznej pamięci mieszkańców tych ziem, a nasza tu obecność w dniu dzisiejszym potwierdza, że pamięć ta twa nadal mimo podejmowamych w czasach sowieckiej okupacji prób sfalszowania historii. Powstrzymanie bolszewickiego najazdu w roku 1920 było jednym z najważnieszych wydarzeń w dziejach nowożytnej Europy. Zwycięztwo to było olbrzymim sukcesem odrodzonego państwa polskiego. Nie można zapominać także o braterstwie broni, jakie połączyło wówczas Polaków i Ukraińców. Sojusz ten przeszedł do historii pod nazwą Sojuszu Piłsudski-Petlura. Winien on być symbolem tego, co łączy dwa bratnie narody”. Polski dyplomata podkreślił, że dzisiaj, gdy historia staje się narzędziem propagandy, musimy jeszcze raz razem – Polacy i Ukraińcy, dokładać wszelkich starań, by prawda o wspólnej historii, bardzo często bolesna i trudna, nie stała się przeszkodą i barierą, ale była trwardym, solidnym fundamentem w buduwaniu relacji między naszymi narodami.

Tekst i zdjęcia: Konstanty Czawaga

Źródło: Kurier Galicyjski nr 18 (118) z5 – 14 października 2010 r.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply