650-lecie katedry ormiańskiej we Lwowie – relacja i fotoreportaż

W dniach 14-15 września lwowska starówka przypomniała sobie bardzo dawne czasy, gdy gwar tłumów brzmiał melodią wielu kultur i języków – śpiewnego ruskiego, szeleszczącego polskiego i gardłowego kipczackiego. Szczególnie tego ostatniego było tym razem wiele w na całej długości ulicy Ormiańskiej.
W tym szczególnym zakątku Lwowa zwanym “ormiańskim zaułkiem”, o którym prof. Sas-Zubrzycki mawiał, że jest żywcem wyjęty z krajobrazu Bliskiego Wschodu i prowadzał tam studentów architektury żeby wyjaśnić znaczenie pojęcia “malowniczość” w krajobrazie miejskim. Wszystko za sprawą uroczystości jubileuszu 650-lecia ormiańskiej katedry, zorganizowanego wspólnie przez władze, kościoły i organizacje społeczne polskie, ormiańskie i ukraińskie.

Ale zacznijmy “ab ovo”.

Dokładnie 30 sierpnia 1363 roku we Lwowie, który właśnie kilka lat wcześniej, po tatarskiej ruinacji, został na nowo lokowany przez króla Kazimierza Wielkiego na prawie magdeburskim – kupcy ormiańscy, Jakub, syn Szahinszacha z Kaffy i Panos syn Abrahama z Ghazaratu, korzystając z królewskich przywilejów dla nacji ormiańskiej, ustanowili fundację dla budowy kościoła katerdalnego we Lwowie.

Budowę, na podstawie planów kościoła św. Znaku (Surb Nyszan) w Surchacie na Krymie, lwowscy Ormianie powierzyli architektowi ze Śląska – “muratorowi Doringowi”.

Znając tę datę z dokumentów miejskich miasta Lwowa, już w grudniu 2012 roku organizacje ormiańskie w Polsce powołały Społeczny Komitet Jubileuszu 650-lecia Lwowskiej Katedry Ormiańskiej.

Komitet ten szybko nawiązał kontakty z Apostolskim Kościołem Ormiańskim we Lwowie (obecnym właścicielem katedry), Konsulatem Rzeczypospolitej Polskiej we Lwowie oraz społecznymi organizacjami Ormian na Ukrainie w celu wspólnej organizacji jubileuszu.

Wkrótce w organizację włączyły się również władze miejskie miasta Lwowa.

I tak, wspólnym staraniem uzgodniono po pierwsze, iż głównym organizatorem będzie Apostolski Kościól Ormiański we Lwowie, a uroczystości jubileuszowe odbędą się w dniach 14-15 września w sobotę, a zwłaszcza w niedzielę, w którą w kościele ormiańskim obchodzi się święto Podwyższenia Krzyża Świętego, które należy do najważniejszych świąt w kalendarzu liturgicznym.

Następnie każdy z organizatorów przyjął na siebie organizację części scenariusza.

W sumie – atrakcji w tych dwóch dniach było bez liku, ku radości lwowian, setek pielgrzymów i tysięcy zwykłych o tej porze roku we Lwowie turystów.

Już od piątkowego wieczora i od rana po noc w kolejnych dniach nie brakowało atrakcji artystycznych i kulinarnych na estradach, w restauracjach i ulicznych kramach ulicy Ormiańskiej za sprawą zorganizowanych przez nową (postsowiecką) emigrację Ormian we Lwowie.

Vardkes Arzumanian – przewodniczący Stowarzyszenbia Ormian we Lwowie – prywatnie właściciel ormiańskiej restauracji “Mons Pius” dbał aby nie zabrakło szaszłyków, lawaszu, lahmadżunów, adżiki, słodkich sudżuchów itp. ormiańskich przysmaków.

Na ulicznej estradzie rozbrzmiewały dźwięki kaukaskich instrumentów i śpiewów za sprawą zespołów z Armenii i Ukrainy. Rarytasem był – niestety mocno skrócony z powodu awarii nagłośnienia – koncert Dżiwana Gaspariana, światowej sławy wirtuoza gry na “duduku” ormiańskim instrumencie narodowym.

To wszystko dla ciała, ale przecież najważniejsze były przeżycia duchowe.

Pięknie spisały się władze miejskie Lwowa i Miejska Galeria Obrazów, kóre przygotowały wystawę obrazów Antoniego i Kajetana Stefanowiczów, od 1935 nigdzie nie eksponowanych. Wypatrzył je w czeluściach (dosłownie w piwnicach) magazynów krakowski Ormianin Krzysztof Stefanowicz i tak nękał i prosił dyrekcję galerii, aż pani Anastazja Simferowska zgłosiła propozycję zorganizowania wernisażu w ramach jubileuszu i udało się – 13 września w piątek przy ul Stefanyka 2, otwarta została przepiękna wystawa.

O artystycznych wrażeniach trzeba będzie napisać osobno, tu tylko dodam, że pielgrzymka Ormian polskich z Gliwic, dla kórej specjalnie pani Simferowska otworzyła galerię w sobotę rano i osobiście oprowadziła po wystawie, długo nie chciała opuścić sal wystawowych mimo, że trzeba było już biec naprzeciw do Biblioteki Ossolineum (pardon Biblioteki im. Stefanyka), gdzie o godz. 12,00 rozpoczynała się konferencja, następny punkt jubileuszowego programu przygotowany przez stronę polską.

Organizacją konferencji popularno-naukowej zajął się prof. dr hab. Krzysztof Stopka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor kilkunastu prac naukowych z dziedziny historii Ormian w Polsce i wybitny w tej materii autorytet naukowy.

W sali “Pod Kopułą” – o której pisał Stanisław Wasylewski, że taka w niej magia, iż o pracy tu marzy każdy młody historyk i pisarz – referowali uczeni polscy i ukraińscy. Specjaliści w zagadnieniach związanych z katedrą i dziejami Ormian – prof. Andrzej Pisowicz (językoznawca) który mówił o językach Ormian polskich, prof. Edward Różycki o książkach ormiańskich, polskich i ruskich we Lwowie, dr hab.Andrzej Zięba o patriotyzmie Ormian, a najważniejsze, czyli dzieje katedry omówiły panie dr Iryna Hajuk z Uniwersytetu Lwowskiego, wychowanka prof. Jarosława Daszkewycza, która niezwykle zajmujmąco przedstawiła tajemnice i zagadki katedry oraz dr. Joanna Wolańska z UJ, autorka “Katedry ormiańskiej we Lwowie” wielkiego dzieła z zakresu historii sztuki, wydanego dla uczczenia jubileuszu katedry przez polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Norodowego.

Niżej podpisany miał zaszczyt również w tym historycznym i pełnym odniesień miejscu mówić na temat związków pojęć – Ormianie – Lwów – nafta – Łukasiewicz.

Po konferencji turyści ruszyli na ulicę Ormiańską, korzystać z atrakcji kuchni ormiańskiej, natomiast gliwicka pielgrzymka (gliwicka bo spod kościoła ormiańskiego w Gliwicach wyruszyła, ale grupująca Ormian polskich z Wrocławia, Oławy, Krakowa, Warszawy – no z całej Polski) udała się na Cmentarz Łyczakowski, gdzie złożyliśmy kwiaty, zapalili znicze , a ksiądz Rafał Krawczyk pięknie odśpiewał po ormiańsku przy grobach arcybiskupów ormiańskich “Hajr mer” i “Wieczne odpoczywanie”.

Sobotni wieczór i noc we Lwowie – to nie tylko rozświetlone, żywe , pełne ulice i knajpki.

My, pielgrzymka, ale również wielu Ormian nowej emigracji mieszkańców Lwowa, a także nasi przyjaciele ukraińscy o godz. 21,00 święcimy jubileusz mszą św. w litrugii ormiańsko-katolickiej w lwowskiej katedrze łacińskiej.

To jedyny zgrzyt uroczystości jubileuszowych – władze Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego na Ukrainie nie zgodziły się bowiem na odprawienie takiej, tj. katolickiej mszy w katedrze ormiańskiej, choć strona polska długo pozostawała w przekonaniu, że mimo różnic teologicznych zwycięży duch ekumenizmu i będzie to możliwe. Niestety – przykro.

Z drugiej strony przyznać trzeba, że łacińska katedra dawno nie ogądała takiego wydarzenia, które można porównać chyba tylko z wigilijną “pasterką”.

Po pierwsze – chyba nigdy dotąd nie brzmiały w jej historycznych murach śpiewy ormiańskie.

A tu znakomite głosy odprawiającego ormiańską liturgię ks. Rafała i towarzyszącego mu ks. Nersesa (delegat abpa Rafaela Minassiana z Armenii na uroczystości jubileuszowe) wsparte gościnnie przez kantora katedry ormiańskiej Andrija Szkrabiuka – wyniosły nasze dusze i zdumionych lwowian, i delegacji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, i siedzących obok mnie Ukraińców rzeczywiście ku wyżynom nieba…

A po mszy jeszcze wspaniały koncert chóru “GAUDIUM” z Uniwersytetu Wrocławskiego z pieśniami liturgii ormiańskiej z Pokucia, zebranymi i uratowanymi przed zapomnieniem przez niezrównanego zbieracza pamiątek ormiańskich Zbigniewa Kościowa. Utwór “Liturgia polskich Ormian” opracował Stanisław Śmiełowski na podobieństwo mszy odprawianej niegdyś w Kutach nad Czeremoszem w okresie Bożego Narodzenia. Chórem dyrygował Alan Urbanek, partie solowe wykonywał Bogdan Makal – bas, baryton. Koncert objął patronatem prezydent Wrocławia – Rafał Dutkiewicz.

Po wyjściu z katedry chórzyści przyznawali, że stało się coś dziwnego – śpiewali jakby w natchnieniu, jak jeszcze nigdy dotąd, bo noc i Lwów, i ormiańska muzyka, i dostojne mury katedry, i wszystko to razem…

A to już była północ i jeszcze spacer przez nocny, gorejący światłami, czarujący wspaniałą architekturą i polskim duchem Lwów do autokaru, żeby zajechać na nocleg do Brzuchowic.

Niedziela, 15 września – to dzień Apostolskiego Kościoła. Już o godz. 9,30 tłumy gromadzą się pod katedrą. Mowa polska miesza się z ormiańską. Płowe czupryny Słowian giną w morzu czarnowłosych głów Ormian nowej emigracji.

Spotykamy się w południowym krużganku, gdzie nastapi oficjalne przekazanie – po dokonanej restauracji – kaplicy Golgoty.

To arcydzieło sztuki snycerskiej w drzewie, przez 50 lat wykorzystywania katedry z jej otoczeniem przez sowieckie władze jako magazynu, zostało zniszczone wydawało się nieodwracalnie. Jednak cierpliwa praca polskich i ukraińskich konserwatorów pod kierunkiem warszawskiego artysty Andrzeja Kazberuka, sfinansowana w całości przez polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyniosła efekt wprost rewelacyjny.

“Golgota” przywrócona została w pełnej krasie nie tylko wiernym i Lwowu, ale Ormianom, Polakom, Ukraińcom, Europie i światowemu dziedzictwu kultury.

Mówili o tym w swoich wystąpieniach przed odsłonięciem i arcybiskup Bunatian zwierzchnik Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego na Ukrainie, Mer Lwowa, Abp Natan Howannissjan (delegat Katolikosa Garegina II z Armenii), Jacek Olbrycht Dyrektor Generalny polskiego Ministerstwa Kultury, senator Łukasz Abgarowicz i inni mówcy, podkreślający wszyscy, że zgoda, przyjaźń, współpraca – tak jak powinno to być w jednoczącej się Europie – przynosi zawsze dobre efekty.

Nie koniec atrakcji – czeka nas jeszcze urokliwe misterium liturgiczne czyli msza św. ormiańska w rycie apostolskim celebrowana przez arcybiskupa Grigorisa Bunatiana przy współudziale abpa Natana Howannissjana i proboszcza katedry ks. Tadeosa Geworkiana, jak też kolorowo zloto – czerwono odzianego chóru katedralnego.

Mająca 16 wieków liturgia opracowana przez św. Grzegorza Oświciciela w scenerii mozaiki Mehoffera, fresków Rosena, popiersi arcybiskupów i liczących 650 lat chaczów na kamiennych ciosach katedry, pośród kadzidlanych dymów, czerni opończy ormiańskich dostojników kościoła, złota ornatów i łańcuchów – przenosi nas wszystkich tzn. rozsadzający mury katedry tłum wiernych różnych kościołów w pełne mistycyzmu i podniosłej modlitwy rejony ducha.

Niemal trzy godziny trwa ta msza i to cały czas na stojąco – a przecież w ogóle się nie odczuwa znużenia, zmęczenia…

Chwila przerwy – i znowu akcent polski. Koncert pieśni jubileuszowych – skomponowanych specjalnie dla uświetnienia 650 lecia katedry przez polskiego kompozytora z Warszawy – Krzysztofa Marię Teodorowicza. Zapowiadając ten koncert abp Bunatian, podobnie jak pod “Golgotą” ponownie przypomina, iż katedra ta służyła polskim Ormianom przez 600 lat i w sposób szczególny wspomina postać abpa Józefa Teodorowicza wielkiego Ormianina i Polaka, kóry położył ogromne zasługi dla uratowania katedry przed zniszczeniami, jej rozbudowy i upiększenia.

Galicyjski Chór Akademicki Lwowa pod kierunkiem Wasyla Jacyniaka zamienił pieśni Krzysztofa Teodorowicza w arcydzieło. Prawykonanie światowe trzech pieśni pod kopułą katedry łącząc śpiew duszy kompozytora z arcykunsztem śpiewaczym było przeżyciem mistycznym.

Wypełniona po brzegi katedra – pielgrzymi z Polski, Ormianie z Armenii i Ukrainy, Ukraińcy, przygodni turyści – zgotowali kompozytorowi i chórzystom owację na stojąco. Wzruszony abp Bunatian dziękował Teodorowiczowi i na pewno nie żałował swojej decyzji zezwalającej na koncert w kościele ( w świątyniach ormiańskich apostolskich nie praktykuje się występów pozaliturgicznych, stąd na ten koncert konieczna była zgoda arcybiskupa miejsca).

A chór odśpiewał na bis – dla katedry, kompozytora i wszystkich obecnych “Mnohaja lita”.

Jeszcze nie koniec atrakcji – bo jeszcze wieczorem koncert ukraińskiego chóru “Dudaryk” w Teatrze Wielkim – niestety, my pielgrzymi z Polski musimy już wracać. Szkoda…

Słoneczny, ormiańsko-polski w tych dniach Lwów, wielokulturowy jak niegdyś był tak piękny, że nic tylko na nowo się zakochać… “Bo gdybym si kiedyś urodzić miał znów – to tylko we Lwowie”…

Tekst Bogdana Kasprowicza, zdjęcia Macieja Wojciechowskiego i Romana Strojnego

źródło: isakowicz.pl
0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply