Wybiórczy francuski „antyrasizm”

W połowie stycznia we Francji powołano do życia nową organizację, której celem jest walka z rasizmem coraz częściej wymierzonym w białych mieszkańców kraju nad Sekwaną. Dość szybko spotkała się ona z furiackim atakiem mediów, a przede wszystkim lewicowych organizacji „antyrasistowskich”, obnażających wprost własną hipokryzję.

Organizacja do Walki z Anty-Białym Rasizmem (L’Olra) w założeniu ma prowadzić walkę z przejawami dyskryminacji Francuzów ze względu na ich biały kolor skóry. A przede wszystkim w ogóle tak wpłynąć na debatę publiczną, aby to zagadnienie w końcu zaczęło być dostrzegane. Jak twierdzą bowiem założyciele L’Olra, zjawisko rasizmu wymierzonego nie tylko w białych mieszkańców Francji, lecz ogółem we wszystkich Europejczyków z zachodniej części kontynentu narasta od ponad dwudziestu lat. Zaś działające dotychczas organizacje mieniące się antyrasistowskimi jeszcze bardziej pogłębiają ten problem.

Warto w tym miejscu podkreślić, że we Francji polityczna poprawność wyklucza jakąkolwiek debatę na temat dyskryminacji białych. Dlatego mimo wielu rządowych programów „antyrasistowskich” ta forma rasizmu nie doczekała się jak dotąd ram prawnych przewidujących walkę z tym zjawiskiem. Z tego powodu jednym z głównych postulatów L’Olra jest właśnie równe traktowanie wszystkich form niechęci ze względu na kolor skóry, aby w dłuższej perspektywie możliwe było ściganie osób lub grup dopuszczających się ataków na białych Francuzów.

Jednocześnie założyciele wspomnianej organizacji odcinają się od politycznych afiliacji, stąd podkreślają świecki charakter stowarzyszenia, a także dystansują się od coraz częstszych debat tożsamościowych odbywających się we Francji. Lider l’Olra Laurent de Béchade przyznał jednocześnie w rozmowie z nowoprawicowym portalem „Boulevard Voltaire”1, że największe zasługi dla nagłośnienia tego problemu ma Jean-Marie Le Pen, ponieważ założyciel Frontu Narodowego jako pierwszy wspomniał o nim w mediach już w 1985 roku. Od tego czasu anty-biały rasizm znacząco się jednak rozwinął, stąd wykracza on poza obszar zainteresowania ruchów nacjonalistycznych.

Zawodowi „antyrasiści” oburzeni

Innego zdania są jednak największe „antyrasistowskie” organizacje we Francji, na czele z istniejącym od 1984 roku SOS Racisme. Prezydent tego ruchu, mający togijskie korzenie Dominique Sopo, w rozmowach z mediami nie ukrywał, że jest mocno niechętny l’Olra, oskarżając nowe stowarzyszenie o związki ze skrajną prawicą i „wypaczanie idei antyrasizmu”.

Myśl Sopo w wypowiedzi dla centroprawicowego tygodnika „Le Point” rozwinął Carole Reynaud Paligot, profesor paryskiej Sorbony i autor kilku książek na temat rasizmu, który stara się bagatelizować zjawisko rasizmu wymierzonego w białą francuską ludność. Jego zdaniem są to jedynie „jednostkowe przypadki”, przybierające głównie zjawisko słownych obelg rzucanych na ulicach, podczas gdy społeczności o innym kolorze skóry cierpią z powodu utrudnionego dostępu do pracy i zasobów mieszkaniowych.

Zobacz także: Macron chce reformować funkcjonowanie islamu we Francji

Naukowiec powołuje się przy tym na przeprowadzone prawie dziesięć lat temu badania dotyczące rasizmu, z których wynika, że większość francuskiego społeczeństwa spotkała się z przypadkami dyskryminacji ze względu na kolor skóry, ale zaledwie 15 proc. respondentów spotkało się z nieprzyjemnościami z powodu przynależności do białej rasy. Odsetek Afrykańczyków dotkniętych tym problemem miał natomiast wynosić 55 proc., zaś wśród Marokańczyków i Tunezyjczyków około 38 proc.

Dyskryminacja w walce z… dyskryminacją

Działacze organizacji „antyrasistowskich” najwidoczniej przespali zmiany na francuskiej scenie politycznej, nie zauważając wzrostu popularności wspomnianego Frontu Narodowego, dlatego uciekają się do niezwykle wygodnego chwytu w postaci dyskredytowania nowego ruchu jako powiązanego ze skrajną prawicą. Tymczasem nowa forma rasizmu rozwijająca się nad Sekwaną już dawno zwróciła uwagę bardziej umiarkowanych środowisk.

Jak przypomina „Le Point”, już w 2005 roku grupa intelektualistów, na czele z pisarzem Alainem Finkielkrautem (potomkiem polskich Żydów zresztą) oraz publicystą i działaczem związkowym Jacquesem Julliardem, wystosowała list otwarty w sprawie rasistowskich ataków na białych uczniów okradanych przez ich ciemnoskórych kolegów. Siedem lat później debatę publiczną o ten temat poszerzył ówczesny lider centroprawicy Jean-François Copé, który potępił wówczas istnienie anty-białego rasizmu.

Duże oburzenie we Francji spowodowały już dwukrotnie warsztaty, których organizatorami były lewicowe organizacje lub związki zawodowe, również zaangażowane w walkę z mniej bądź bardziej urojonym rasizmem. W 2016 roku podczas „Antykolonialnego Obozu Letniego” pod Paryżem zorganizowano szkolenia przeciwko dyskryminacji z… zakazem wstępu dla białych, a podobnie było rok później w trakcie Festiwalu Afrofeministycznego. Na jesieni ubiegłego roku swoje warsztaty zorganizował skrajnie lewicowy związek zawodowy SUD Education 93, który także zakazał wstępu osobom o białym kolorze skóry, obierając dodatkowo za motyw przewodni wydarzenia „analizę rasizmu państwa, szczególnie w sektorze oświaty”.

Zwłaszcza sformułowanie o „rasizmie państwa” wywołało prawdziwą burzę, stąd minister edukacji Jean-Michel Blanquer zapowiedział wówczas pozwanie związkowców za zniesławienie. Co ciekawe, warsztaty zyskały jednak swoich obrońców, na czele z przewodniczącym Rady Stowarzyszeń Osób Czarnoskórych we Francji, Louisem Georgesem Tinem, który podał przykład „państwowego rasizmu” w postaci niezwykle częstych policyjnych kontroli prowadzonych wobec osób o ciemnej karnacji.

Część prawicowych publicystów zauważała wówczas trzeźwo, że „antyrasizm” stał się tak naprawdę emanacją rasizmu, ponieważ wysuwa na pierwszy plan właśnie kwestie rasowe i pochodzenie, chociaż jednocześnie jego ideolodzy przekonują, że podobne podziały tak naprawdę nie istnieją. Trzeba przy tym pamiętać, że prowadzenie organizacji „antyrasistowskich” we Francji jest całkiem niezłym biznesem, a na dodatek walka z rasizmem jest częścią walki politycznej, stąd największe ruchy w stylu wspomnianego SOS Racisme są uważane za nieformalne przybudówki partii lewicowych.

Marcin Ursyński

1 http://www.bvoltaire.fr/racisme-anti-blanc-prend-ampleur-consequente/

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply