Włosi rzucają wyzwanie Brukseli

Kilka lat zaciskania pasa i oszczędności nie przyniosło większych rezultatów, dlatego trudno dziwić się Włochom, że postanowili pokazać czerwoną kartkę politycznemu establishmentowi. Lada dzień powstanie rząd Ruchu Pięciu Gwiazd oraz Ligi Północnej, które to ugrupowania łączy przede wszystkim krytycyzm wobec obecnego kształtu Unii Europejskiej.

Kto z dwójki koalicjantów jest bardziej antysystemowy? Liga Północna ma swój najbardziej radykalny okres już za sobą, a ponadto przez wiele lat stanowiła część obozu centroprawicy Silvio Berlusconiego. Ale i tak ze swoją nieukrywaną niechęcią do imigrantów i brukselskiej biurokracji nie mieści się we włoskim mainstreamie. Ruch Pięciu Gwiazd ideologicznie plasuje się po lewej stronie, jednak samym przywiązaniem do zasad demokracji bezpośredniej rzuca wyzwanie tradycyjnym partiom, które od dawna są zupełnie odrealnione od problemów zwykłych ludzi.

Ta wybuchowa mieszanka jeszcze przed swoim powstaniem spędzała sen z powiek brukselskich biurokratów, chociaż tuż po wyborach nic nie wskazywało na możliwość zawarcia koalicji przez Ruch i Ligę. Lider ex-secesjonistów Matteo Salvini zdecydowanie wykluczył możliwość porozumienia z partią komika Beppe Grillo, krytykując jego program za zbyt duże przywiązanie do opieki społecznej, podczas gdy Włochom potrzebne ma być w pierwszym rzędzie kreowanie nowych miejsc pracy. Salvini nie ukrywał przy tym, że widział siebie w fotelu szefa rządu, ale po kilku dniach wyraźnie zmiękczył stanowisko i wykluczył jedynie współpracę z centrolewicową Partią Demokratyczną.

Dużo bardziej powściągliwy był z kolei Ruch i jego przewodniczący Luigi di Maio. Ugrupowanie od dłuższego czasu było nastawione na przejęcie władzy we Włoszech, dlatego zresztą Grillo ustąpił miejsca dużo młodszemu politykowi. Ruch zawsze miał charakter populistyczny, a popularny włoski komik nie ukrywał, że udało mu się stworzyć w gruncie rzeczy bezideową partię, dostosowującą się do bieżących oczekiwań mitycznej większości społeczeństwa. Di Maio był więc gotów na rozmowy zarówno z Ligą, jak i z Partią Demokratyczną, ale odmawiał negocjacji z Berlusconim, który wielokrotnie określał Ruch mianem niebezpiecznej sekty.

Porozumienie przeciwko Brukseli

Tworzenie porozumienia pomiędzy Ruchem i Ligą trwało więc blisko siedemdziesiąt dni, lecz w końcu oba ugrupowania podpisały wspólną deklarację programową. Liczący sobie 58 stron dokument jest dużo łagodniejszy niż przewidywały wcześniej lewicowe włoskie media. Obawiały się one przede wszystkim postulatu jednostronnego wyjścia ze strefy euro, będącego wcześniej jednym z pomostów łączących obie partie. Program nowego rządu i tak nie spodoba się jednak przywódcom Unii Europejskiej, ponieważ jego głównym założeniem jest zerwanie z polityką oszczędności narzuconą przez Brukselę przed sześcioma laty, razem zresztą z ówczesnym technokratycznym premierem Mario Montim.

Koalicjanci są zgodni, iż dotychczasowa polityka ekonomiczna nie przynosi oczekiwanych rezultatów, stąd też należy szukać innych sposobów na redukcję długu publicznego. Cięcia budżetowe i nowe podatki mają być zastąpione przez napędzenie popytu wewnętrznego, który ma także przyczynić się do redukcji kilkunastoprocentowego bezrobocia i tym samym powstrzymania masowej emigracji Włochów do innych państw europejskich. A jednocześnie do przyspieszania wzrostu gospodarczego oscylującego obecnie wokół jednego procenta rocznie. W tym samym celu ma zostać zrealizowany między innymi jeden ze sztandarowych postulatów Ruchu, jakim jest wprowadzenie uniwersalnego dochodu podstawowego w wysokości 780 euro. Początkowo nie objąłby on jednak wszystkich Włochów, lecz jedynie osoby bezrobotne i znajdujące się na emeryturze.

Równocześnie di Maio i Salvini chcą ustanowić liniowy podatek od przedsiębiorstw w wysokości 15 procent od ich dochodów, a także wprowadzić dwie stawki podatkowe od osób fizycznych w wysokości 15 i 20 procent. Zdaniem ekonomistów podobne pomysły, wraz ze wspomnianym dochodem gwarantowanym, oznaczałyby wydatki w wysokości blisko 67 miliardów euro. Obecnego włoskiego budżetu nie byłoby na to oczywiście stać, ale koalicjanci mają na to sposób – Europejski Bank Centralny miałby bowiem zgodzić się na umorzenie włoskiego długu sięgającego blisko 250 miliardów euro. Ponadto obie partie chcą zreformować samą UE, która ich zdaniem powinna powrócić do swojego kształtu sprzed 1992 roku, a tym samym do zawartego wówczas Traktatu z Maastricht.

Nowy rząd chce jednocześnie szukać dodatkowych oszczędności w bardziej restrykcyjnej polityce imigracyjnej. Stosunek Ligi Północnej do imigrantów jest powszechnie znany, dlatego można było spodziewać się, że wynegocjowanie umowy koalicyjnej będzie możliwe tylko przy wprowadzeniu odpowiednich rozwiązań w tej kwestii. Tym samym obie partie zgodziły się na opracowanie mechanizmu, dzięki któremu Włochy mogłyby deportować blisko pół miliona imigrantów rocznie, co oczywiście związane jest z napływem obcokrajowców spowodowanym wojną domową w Libii. Jednocześnie Ruch i Liga postulują renegocjowanie postanowień Konwencji dublińskiej z 1997 roku, regulującej kwestię rozpatrywania przez państwa UE wniosków o azyl.

Współpracować z Rosją

Nowa koalicja z wyżej wymienionych powodów określana jest przez media mianem eurosceptycznej. Drugi najczęściej stosowany wobec niej epitet ma związek z jej pro-rosyjskim stanowiskiem. We wspólnej deklaracji programowej Ruch i Liga opowiadają się bowiem za zniesieniem unijnych sankcji wobec Rosji, związanych oczywiście z trwającą wciąż wojną we wschodniej Ukrainie. Ich zdaniem powrót Rosji do gry na arenie międzynarodowej działałby stabilizująco na region Bliskiego Wschodu, a więc pozwoliłby na rozwiązanie konfliktów w Syrii, Jemenie oraz Libii.

Koalicjanci nazywają wręcz Rosję strategicznym partnerem UE i NATO w sprawach związanych z najważniejszymi współczesnymi zagrożeniami dla Europy, takimi jak islamski terroryzm, niekontrolowany przepływ migrantów oraz wynikające z tych czynników napięcia pomiędzy państwami. Koronnym argumentem za zniesieniem unijnych sankcji wobec Rosji są jednak kwestie gospodarcze. Moskwa od dawna jest postrzegana przez Rzym jako niezwykle ważny partner ekonomiczny, chociaż nie do końca wskazują na to statystyki. Pod względem importu Rosja jest ósmym największym partnerem Włoch, natomiast jako odbiorca włoskich produktów dopiero trzynastym.

Zobacz także: Tożsamościowa polityka zmienia Europę

Postulat zacieśnienia włosko-rosyjskiej współpracy nie powinien przy tym dziwić. Nie tylko dlatego, że Liga Północna posiada oficjalną umowę o współpracy z putinowską Jedną Rosją, ale głównie z powodu ogólnego klimatu przyjaznego Rosji. Wspomniany już Berlusconi nigdy nie ukrywał, że z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem łączy go przyjaźń (na jesieni ubiegłego roku gościł nawet na jego urodzinach), zaś jego wypowiedź o „humanitarnej wyprawie” Rosjan na Ukrainę wzbudziła przed czterema laty powszechne oburzenie. Zachodnie media zauważają przy tym, że we Włoszech niezwykle rzadko ukazują się krytyczne opinie na temat Rosji, a większość ugrupowań politycznych sprzeciwia się twardemu kursowi Brukseli wobec Moskwy.

Kontrowersyjne pojednanie

W ostatnich dniach największą dyskusję we Włoszech wywołała jednak kwestia komitetu pojednania, czyli instytucji powołanej na mocy deklaracji koalicyjnej. Ma ona pełnić funkcję forum konsultacyjnego pomiędzy członkami koalicji, a więc rozwiązywać ewentualne konflikty pomiędzy nowymi sojusznikami. Komitet będzie przy tym działał równolegle do rządu, dlatego zdaniem krytyków nowej koalicji będzie ciałem nie mającym umocowania konstytucyjnego – i co za tym idzie – może doprowadzić do wywołania silnych konfliktów instytucjonalnych. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani z bloku centroprawicy poszedł o krok dalej, oskarżając Ruch i Ligę o próbę wprowadzenia rządów autorytarnych.

Nowym włoskim premierem ma zostać 54-letni profesor prawa Giuseppe Conte, będący „efektem” kompromisu pomiędzy di Maio i Salvinim, po tym jak obaj liderzy wykluczyli samych siebie z możliwości ubiegania się o urząd szefa rządu. Wybór Conte na kandydata jest przy tym niezwykle specyficzną decyzją, ponieważ de facto jest on członkiem establishmentu i elitarnym akademickim technokratą. A więc emanacją wszystkiego, co zdaniem obu ugrupowań było największą zmorą ostatnich sześciu lat we włoskiej polityce. Już niedługo przekonamy się, czy specjalista od prawa administracyjnego będzie w stanie lawirować pomiędzy silnymi osobowościami swoich politycznych protektorów.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply