Więcej pytań niż odpowiedzi. Uwagi na marginesie sprawy TW ps. Tamiza.

W charakterystyce sporządzonej w maju 1982 mjr Gralak określił, że „źródło to [TW Tamiza _ MT] […] w środowisku zawodowym i towarzyskim prezentowało dwuznaczną postawę polityczną”, lecz jednocześnie „przekazywało informacje wiarygodne”.

Profesor Witold Kieżun w zasadzie dopiero niedawno stał się osobą szerzej znaną i rozpoznawalną, a ponieważ w krótkim czasie zyskał powszechny szacunek i sympatię, stał się również obiektem zainteresowania publicznego. Spotkania organizowane z nim przyciągały licznych słuchaczy, a prezentowane przez niego koncepcje, zarówno dotyczące kwestii historycznych, jak i społeczno-politycznych (przede wszystkim dotyczące problemu polskiej transformacji ustrojowej) znalazły swoje miejsce w publicznym dyskursie. Jednocześnie, z tych powodów zainteresowano się jego przeszłością – nie tylko tą z okresu wojny, ale przede wszystkim późniejszą, z okresu PRL. Nie wchodząc w szczegóły tej sprawy, w tym miejscu okazało się, że życiorys „Wypada” posiada również rozdziały wzbudzające uzasadnione kontrowersje.

Spór o początki

Faktem jest, że Witold Kieżun na początku lat 70., w związku z działaniami podejmowanymi przez Służbę Bezpieczeństwa mającymi na celu rozpracowanie Wiesława Chrzanowskiego, znalazł się w obszarze zainteresowania SB. Sam Kieżun twierdzi, że faktycznie było to spowodowane jego kontaktami (od 1971 roku) z prof. Robertem Senkierem i Stanleyem Kossakowskim z USA, a także Robertem Gosende, sekretarzem ambasady USA i pracownikiem US Information Agency. Pod koniec 1972 roku wszedł również w konflikt z władzami PAN, w efekcie czego miał utracić stanowisko kierownika Zakładu Prakseologii w kwietniu 1973 roku (wg dokumentów SB, odwołano go, gdyż „’zawalił’ administrację w tym zakładzie”).Pierwsze dokumenty dotyczące gromadzenia informacji o kandydacie na TW pochodzą z lutego 1973 roku. W kwietniu tego roku nawiązano z nim bezpośredni kontakt, zaś w maju został on zarejestrowany jako Tajny Współpracownik ps. „Tamiza” pod numerem 7119. Dokonał tego kpt. Szlubowski, który według oficjalnych danych pozyskał TW na zasadzie dobrowolności. To również on nadał mu pseudonim. Oficjalnie współpraca trwała do 1982 roku – TW Tamiza został zdjęty z ewidencji w sierpniu tego roku, przy czym od września 1980 nie było już z nim już kontaktu.

Według opinii SB, Kieżun w zakresie swojej specjalności naukowej (Prakseologia – Naukowa Organizacja Zarządzania) uchodził za najlepszego w Polsce (prowadził prelekcje także dla kadr MSW).W kwestionariuszu Tajnego Współpracownika zwrócono uwagę, że poza inteligencją i spostrzegawczością był on jednak „stosunkowo naiwny” (błędnie oceniał, że SB wie o nim i o środowisku naukowym dużo więcej, niż w rzeczywistości). Warto zwrócić też uwagę na to, jaką formę pozyskania zdecydowano się zastosować. Chodziło o tzw. stopniowe pozyskiwanie, rozłożone w czasie wiązanie z SB. Ponadto, celowo zrezygnowano przy tym z pisemnego zobowiązania do współpracy oraz wynagradzania (z wyjątkiem kilku upominków; choć warto zwrócić uwagę na kwestie ułatwień w procedurze paszportowej). Taka sytuacja sprawia, że mimowolnie otwiera się pole do pewnych spekulacji, przede wszystkim, na ile świadoma była współpraca W. Kieżuna z SB (on sam utrzymuje, że do 2014 roku nie wiedział, że rzeczywiście został zarejestrowany jako TW). Jego zdaniem, była to forma „gry”, dzięki której mógł pomóc sobie (uwiarygodniając się, zwłaszcza w kontekście domniemanej współpracy ze służbami USA, i zyskując możliwość łatwiejszego ubiegania się o zgodę na wyjazdy zagraniczne), jak również pomóc innym. Faktycznie, część dokumentów świadczy o tym, że wystawiał on ludziom swoiste „świadectwa lojalności” (co dotyczyło m.in. profesorów Senkiera i Kossakowskiego – TW Tamiza podkreśla ich pozytywny stosunek do PRL już w swym pierwszym (!) opracowaniu z maja 1973 roku; towarzyszy temu adnotacja oficera SB, że po skonfrontowaniu tych informacji oceniono całość jako „stosunkowo dokładne, a co istotniejsze, wyjątkowo szczere podaje dane o swoich powiązaniach za granicą”). Z drugiej strony, z zachowanych dokumentów wynika, że niektórym osobom mógł rzeczywiście zaszkodzić. Pierwszym przykładem z brzegu może być nielubiana przez niego sekretarka, Alina Nejman. Czy to możliwe, że w imię „wyższych celów” zdecydował się w pewnym stopniu „poświęcić” niektóre osoby, by odwrócić uwagę SB od celów rzekomo realizowanych we współpracy ze służbami amerykańskimi? Czy taką tezę można dziś w jakiś sposób zweryfikować? Sam Kieżun twierdzi jednak, że większość doniesień TW Tamizy nie pochodzi od niego, lecz z podsłuchów telefonicznych, kontroli korespondencji. Jeszcze w maju 1973 Kieżunowi założono podsłuch telefoniczny, ale informacje pozyskane tą drogą nie zachowały się (zostały komisyjnie zniszczone w grudniu 1981 roku, w przeddzień wprowadzenia Stanu Wojennego).

Początek pytań – Koła Młodych SD

Na tym tle, już po wstępnym zapoznaniu się z materiałami dotyczącymi TW ps. Tamiza (wcześniej szerzej lub w ogóle nieuwzględnianymi w publicystyce…), pojawia się kilka interesujących wątków, które jak dotąd nie były szerzej poruszane, a które mogą być ważnym materiałem do dalszych badań i analiz. Pierwszym z nich, który pojawia się już na pierwszych stronach teczki personalnej TW Tamiza, jest stwierdzenie, iż w latach 1965-69 był on, wraz grupą innych członków Stronnictwa Demokratycznego, rozpracowywany przez SB w ramach sprawy o kryptonimie „Młodzi”. Wówczas grupa z tzw. Kół Młodych SD miała dążyć do przejęcia funkcji kierowniczych w Stronnictwie. Oceniano, że byli oni negatywnie nastawieni do PZPR i mogli dążyć do jakiejś formy konfrontacji z Partią. Witold Kieżun był wówczas ważną postacią w tym ruchu – został wyznaczony na delegata na VIII Kongres SD. Stwierdzono też, że w miejscu gdzie wówczas pracował, czyli w Narodowym Banku Polskim, miał on zorganizować „sztab akcji Młodych”. W rezultacie działań podjętych przez SB, grupa ta została jednak zneutralizowana na początku 1969 roku.

Uwagę zwracają jednak dwie kwestie. Po pierwsze, Kieżun dość szybko po „nawiązaniu dialogu” z SB sporządził oświadczenie, w którym wyparł się jakiekolwiek aktywnej działalności w Ruchu Młodych. Oficer prowadzący odnotował, że Kieżunowi bardzo zależało na tym, by owo oświadczenie oficjalnie przyjąć, gdyż „pragnie, aby co do jego osoby nie było żadnych niejasności i niedomówień”. Po drugie, pomimo tego, w kolejnych latach w jego aktach informacja o jego zaangażowaniu w „szkodliwą działalność opozycyjną” jest stale powtarzana – nie ma śladu, by wspomniane oświadczenie w jakikolwiek istotny sposób wpłynęło na zmianę określenia przez SB jego „antypartyjnej” postawy w latach 60. Czy oświadczenie przyjęto jedynie „dla formalności”, gdyż SB uznało ową negatywną działalność za niezaprzeczalną, czy też były ku temu jakieś inne powody?

Pozostaje również pytanie, dlaczego Kieżunowi tak zależało na tym, by w oczach bezpieki uchodzić za osobę absolutnie pewną politycznie i, pomijając „epizod AK-owski”, wierną ustrojowi socjalistycznemu, „o wyostrzonej wrażliwości na niebezpieczeństwo, które istnieje ze strony elementów kapitalistyczno-rewizjonistycznych dla socjalistycznej rzeczywistości”? Na podstawie akt widać, że rzeczywiście zależało mu na pewnej formie współpracy czy „dialogu” z SB, w ramach której jego postawa nie mogła jednak budzić żadnych wątpliwości. Czy czynił to z rzeczywistego przekonania (jak sądzili oficerowie prowadzący), czy tylko dla osiągnięcia doraźnych celów (w tym ewentualnej współpracy z US IA), czy też może kryć się za tym coś jeszcze innego? Dlaczego „praktycznie to [W. Kieżun] już podczas osobistego spotkania uznał, że istnieją potrzeby, aby z nim rozpoczęła współdziałanie, konsultowanie się”, przy czym jednocześnie zależało mu na jak największej dyskrecji (nie chciał, by o jego współdziałaniu z SB wiedział ktokolwiek poza oficerem prowadzącym i jego bezpośrednim przełożonym)?

Zwraca uwagę, że takie zachowanie było spowodowane tym, że „nieprzestrzeganie tego warunku [zachowania w absolutnej tajemnicy jego kontaktów z SB – MT] w latach do 1957 roku przez przedstawicieli SB, którzy podobny dialog z nim wówczas kontynuowali, sprawiło, że w środowisku NBP miał wiele z tego powodu przykrości”. Sprawa ta jest niejasna, gdyż w aktach nie ma żadnej wzmianki na ten temat (wg opublikowanych dokumentów do 1965 roku SB nie interesowała się Kieżunem). W ostatnim wywiadzie prof. Kieżun wspomina o swojej opozycyjnej działalności w ramach Społecznego Komitetu Destalinizacji NBP w 1956 roku (co jego zdaniem było powodem usunięcia go z centrali banku, przy czym nie stracił tam pracy), a także o wezwaniu na przesłuchanie w listopadzie 1957 roku. Co w takim razie mieli na myśli W. Kieżun i kpt. Szlubowski w odniesieniu do rzekomych kontaktów z SB w latach 50.? Na ile prawdopodobna jest ta informacja?

Zaufany agent – TW ps. „Waldemar”

W teczce personalnej TW ps. Tamiza znajdują się również inne dokumenty, które rzucają odmienne światło na dominujący w dyskursie publicznym opis działalności prof. Kieżuna. Pochodzą m.in. od dwóch różnych TW, którzy odnosząc się bezpośrednio do osoby profesora, widzieli jego postawę zupełnie inaczej, niż wynikałoby to z większości materiałów operacyjnych dotyczących (i charakteryzujących) TW ps. Tamiza. Pierwszy z nich to informacja operacyjna pochodząca od TW ps. Waldemar, który spotkał się z W. Kieżunem wiosną 1978 roku, tuż po jego powrocie z USA. TW Waldemar miałby być dawnym towarzyszem broni profesora, internowanym wraz z nim po wojnie w obozie w Turkmenistanie. Określa on Kieżuna jako człowieka „bardzo interesownego”oraz ambitnego („liczył na stanowisko wiceministra finansów”), który przede wszystkim, prawdopodobnie z uwagi na wspólne doświadczenia, miał do Waldemara wielkie zaufanie. Z tego względu dzielił się z nim opiniami, które niezbyt dobrze pasują do człowieka „dobrze wyrobionego politycznie” i „lojalnego względem ustroju”. Opowiadał, że w USA nawiązał kontakt z dawnymi znajomymi z AK („Jerzykami”), którzy „odkryli mu na nowo od podstaw Amerykę”. Był przekonany o potędze USA i realnie liczył się z możliwością wybuchu światowego konfliktu. Pozytywnie wypowiadał się na temat prezydenta Cartera, natomiast bardzo negatywnie odnośnie polityki gospodarczej PRL. Charakteryzując system PRL Kieżun miał wręcz powiedzieć: „Rządzi nami banda łobuzów, która okłamuje się wzajemnie za państwowe pieniądze buduje sobie wille i używa luksusowego życia, a społeczeństwo całe przeżarte jest korupcją, kryminały pełne, pracować się ludziom nie chce i nie wystarczy wzywać do podnoszenia wydajności, gdyż nie ma siły nabywczej na rynku, cały system ekonomiczny jest postawiony na głowie, a zarządzenia wzorowane na radzieckich są wadliwe”. Zaskakuje również jego zwierzenie: „po doświadczeniach życiowych nauczyłem się ukrywać swoje myśli – muszę grać na scenie życia, grać na uniwersytecie, grać w SD – tylko do najbliższych i przyjaciół mogę być w miarę szczery”.

Robert Senkier i CIA

Już w maju 1978 roku mjr Feliś, ówczesny oficer prowadzący TW Tamiza informował zainteresowanych, że W. Kieżun „pozostaje w naszym [SB] zainteresowaniu do nr sprawy 7119”. Interesujące, że niewiele później, 22 sierpnia 1978 roku do Wydziału IIIA SB KSMO skierowano pismo z MSW w związku z informacjami, że W. Kieżun utrzymywał „osobiste kontakty z obywatelami Stanów Zjednoczonych”, pozostającymi „w operacyjnym zainteresowaniu”tajnych służb PRL. Tym razem z odpowiedzi kpt. Żakowskiego wynika, że Kieżun był wówczas „w operacyjnym zainteresowaniu Zastępcy KSMO ds. SB”, płk. Kasperskiego. Świadczy to o zmianie oficera prowadzącego na wyższego stopniem, a do tego na wyższym stanowisku. Czy mógł to być efekt doniesienia TW Waldemar? To jednak nie koniec, gdyż raptem dwa tygodnie później, 11 września, do płk Kasperskiego skierował pismo sam ówczesny Dyrektor Departamentu II MSW, generał Pożoga. Informował, że prof. Robert Senkier z Fordham Univeristy w Nowym Jorku, który od 1972 roku systematycznie przyjeżdżał do Polski na zaproszenie W. Kieżuna, jest podejrzewany o współpracę z CIA. W związku z tym pytał o możliwość wykorzystania Kieżuna „w zakresie rozpoznania”Senkiera. Niespełna miesiąc później SB potwierdziła te informacje i zwróciła się z prośbą o sprecyzowanie przez Wydział I Departamentu II MSW swoich oczekiwań względem wykorzystania operacyjnego W. Kieżuna. Po sprecyzowaniu oczekiwań przez gen. Pożogę, TW Tamiza sporządził m.in. obszerną charakterystykę prof. Senkiera. Określa przy tym, że jest to osoba zainteresowana Polską i jej przemianami, a przy tym zupełnie niezorientowana w sprawach politycznych i nie przejawiająca jakiegokolwiek większego zainteresowania tymi zagadnieniami. Odnosi się wrażenie, że TW Tamiza ponownie wystawia Senkierowi “laurkę”, jako osobie całkowicie niegroźnej.

Wielkich wśród malutkich

Kolejnym ważnym dokumentem jest odpis z informacji operacyjne przekazanej przez TW ps. Master z maja 1979 roku. Określa on Kieżuna wprost jako „osobę kontrowersyjną”, który „w swoim środowisku zakładowym był wielkim wśród malutkich”. Stwierdza również, że większość jego doktorantów nie była w stanie obronić swych prac, zaś o pracy dydaktycznej wyraża się chyba sarkastycznie: „[…] uchodził za wielkiego dydaktyka. Rzeczywiście wykłady miał wspaniałe, a wyniki egzaminów jeszcze lepsze, same piątki. Nic dziwnego, że był bardzo popularny […]”. Podobnie również w odniesieniu do jego pracy naukowej („Pisze ładnie i prosto o rzeczach prostych z zakresu organizacji”). Czy doniesienie to było tylko czyjąś złośliwością, czy jednak ktoś mógł zwrócić pilniejszą uwagę na TW Tamiza?

Z maja 1980 pochodzi z kolei notatka służbowa por. Rakowieckiego. Jest ona niezwykle krytyczna na tle wcześniejszych dokumentów. Stwierdzono w niej, że w Instytucie Organizacji Zarządzania i Doskonalenia Kadr UW, gdzie pracował prof. Kieżun, „jest [on]nielubiany przez ogół pracowników”. W 1978 miał w rozmowie z jednym z profesorów z USA stwierdzić, że „inaczej myśli a inaczej mówi w oficjalnych wypowiedziach”[źródło tej informacji jest nieznane – MT], zaś na przełomie 1979/80 roku naraził się wielu osobom, gdyż na koszt instytutu chciał wysłać ok. 400 kart z życzeniami do „swoich zagranicznych kolegów”.

Polityczna dwuznaczność

Ciekawie prezentuje się również, w świetle dokumentów SB, ostatni okres działalności TW ps. Tamiza. Major Gralak, jego ostatni oficer prowadzący, w kwietniu 1982 roku pisał o tym, że w zasadzie od września 1979 owo źródło informacji było niewykorzystywane. Sama współpraca od tego czasu w zasadzie nie istniała. Jedynie latem 1980 roku odbyły się dwa spotkania (zwrócono uwagę, że od dłuższego czasu nikt się z Tamizą nie kontaktuje…), później zaś Tamiza wyjechał do USA. W charakterystyce sporządzonej w maju 1982 mjr Gralak określił, że „źródło to [TW Tamiza _ MT] […] w środowisku zawodowym i towarzyskim prezentowało dwuznaczną postawę polityczną”, lecz jednocześnie „przekazywało informacje wiarygodne”. Zwraca uwagę wymowna adnotacja, że TW „rokuje nadzieje na dalszą owocną współpracę po ewentualnym powrocie z zagranicy”.Na przełomie czerwca i lipca 1981 roku, w związku z udzieleniem zgody na wyjazd Kieżuna do USA (z uwagi na jego zarejestrowanie jako TW), mjr Gralak chciał zainteresować Kieżunem wywiad PRL. Nie spotkało się to jednak z żadnym większym zainteresowanie. Można zapytać: dlaczego, skoro z racji wcześniejszej współpracy, szerokich kontaktów zagranicznych i częstych wyjazdów (głównie do USA), mógłby być istotnym elementem siatki wywiadowczej PRL? Dlaczego mjr Gralak, w 1981 roku zaznaczał, że „usiłował” (sic!) zainteresować Departament I MSW jego osobą, jednak ten nawet nie wystąpił do SB o jego materiały?

Więcej pytań niż odpowiedzi

Przedstawione wyżej informacje, jak widać, są tylko punktem wyjścia do dalszych, rzetelnych badań nad całościowym opracowaniem tematu współpracy TW ps. Tamiza (Witolda Kieżuna) z SB. Więcej tu pytań niż odpowiedzi. Ów temat badawczy (jakkolwiek dziwnie to brzmi), może być nie tylko interesującym przypadkiem samym w sobie, ale również przyczynkiem, który pomógłby przyszłym analizom i opracowaniom z zakresu historii najnowszej. Wydaje się, że w tym momencie trudno przyjąć za pewną którąkolwiek ze skrajnych tez: o w pełni świadomej współpracy prof. Kieżuna z SB oraz o współdziałaniu całkowicie pozorowanym (wręcz sfabrykowanym), celem ukrycia rzeczywistej współpracy ze środowiskami opozycyjnymi na Zachodzie, a także ze służbami specjalnymi USA. W jakimś stopniu, mimowolnie nasuwa się tutaj casuspłk. Ryszarda Kuklińskiego… Można jednak pokusić się o pewien ogólny wniosek: niezależnie od faktycznego charakteru relacji z SB, coś takiego jak „niewinne rozmowy z SB” nie istniało. Nigdy nie można było być pewnym, czy wyszkoleni funkcjonariusze nie będą w stanie wykorzystać nawet błahej informacji na czyjś temat… Wpisuje się to również w inny problem badawczy (to ostatnie należy wyraźnie podkreślić). Mianowicie, różnej formy relacji ze służbami bezpieczeństwa PRL niektórych dawnych żołnierzy Państwa Podziemnego, przede wszystkim AK (a także NSZ), przedwojennej inteligencji. Tutaj można przytoczyć niedawne słowa dr hab. S. Cenckiewicza (współautora kontrowersyjnego tekstu dotyczącego prof. Kieżuna), z którym, przynajmniej w tej kwestii, chyba trudno się nie zgodzić: „Chcielibyśmy, żeby ten przypadek stał się wyjściem do refleksji na temat losu polskiej inteligencji o międzywojennych i AK-owskich korzeniach; żebyście państwo przez pryzmat profesora spojrzeli z empatią na to wszystko, co stało się zwłaszcza po 1956 r. z inteligencja polską o AK-owskich korzeniach”.Tu z kolei przychodzi na myśl chociażby postać gen. Ścibora-Rylskiego „Motyla”, niekwestionowanego bohatera Państwa Podziemnego i Powstania Warszawskiego, którego powojenny życiorys również nie tak dawno temu wzbudzał różne kontrowersje. Ale tak naprawdę, każda z tych kwestii to sam w sobie odrębny, szeroki temat.

Marek Trojan

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. tagore
    tagore :

    Istotnie jest różnica pomiędzy efektami działań Pana Kieżuna ,a Adama Michnika -Szechtera.
    Jednak wcale nie taka mała część przedwojennej inteligencji nie dała się wciągnąć w
    rozgrywki z SB ,nie każdy chciał zaistnieć za taką cenę.

    tagore