W cieniu pomnika bł. Emeliana Kowcza

Czy naprawdę nie powinienem był pisać o tym, że katolicy rzymscy w Brodach byli zmuszeni budować nowy kościół z tego powodu, że pozbawili ich własnej świątyni ci, którzy posiadali w tym miasteczku kilka cerkwi? Czy może jest nieprawdą to, że najstarszy we Lwowie kościółek św. Jana Chrzciciela wzniesiono jako świątynię łacińską, a nie jako cerkiew? Czy to ja nazywam kościół św. Marii Magdaleny Salą Organową i pomieszczeniem niemieszkalnym? Czy może to ja wystawiam dwie szopki – polską i ukraińską w kościele Matki Bożej Gromnicznej? Co by na to powiedział bł. Emilian Kowcz?

8 maja br. podczas konferencji prasowej we Lwowie, poprzedzającej odsłonięcie pomnika bł. Emiliana Kowcza w Przemyślanach, lwowski greckokatolicki bp pomocniczy Benedykt Aleksijczuk i greckokatolicki bp stryjski Taras Seńkiw przybliżyli dziennikarzom postać współbrata w kapłaństwie, który był wielkim obrońcą Ukraińców, Polaków, Żydów i został „proboszczem Majdanka”.

Iwan Wasiunyk, wiceprzewodniczący Komitetu ku czci bł. Emiliana Kowcza zaznaczył, że pomnik powstał dzięki licznym ofiarodawcom z Ukrainy, Polski i Izraela. Natomiast Lwowska Rada Obwodowa wydała 150 tys. hrywien na uporządkowanie placu w Przemyślanach, gdzie stanął pomnik błogosławionego. Jest tam też składka pracowników konsulatu generalnego RP we Lwowie.

Zdaniem obecnego na konferencji prasowej lwowskiego greckokatolickiego biskupa pomocniczego Benedykta Aleksiejczuka Ukraińcy nie w pełni doceniają postać bł. Emeliana Kowcza. „Głównym kryterium życia tego kapłana było pragnienie bycia tam, gdzie jest potrzebny”, – zaznaczył biskup Aleksiejczuk.

Na pytanie korespondenta „Kuriera Galicyjskiego”, jak na tle wydarzeń w Przemyślanach wyjaśnić sytuację w położonym w tejże eparchii (diecezji stryjskiej) Komarnie, gdzie od dwudziestu lat wspólnota obrządku łacińskiego musi modlić się na cmentarzu, ponieważ grekokatolicy nie wpuszczają jej wiernych do kościoła, greckokatolicki biskup stryjski Taras Seńkiw powiedział, że stosunki z lwowską archidiecezją łacińską są normalne.

Zaznaczył, że: „W naszym życiu, religijnym i świeckim rodzi się wiele problemów, które wymagają rozwiązania. Mają swoje obiektywne i subiektywne przyczyny. Bardzo trudno znaleźć rozwiązanie dla czynników subiektywnych. Nie zależą one od decyzji biskupa czy dziekana. Leżą w sferze sumienia. Jako biskup, mam tylko jeden instrument wpływu – mogę oddziaływać na sumienie osoby, do której się zwracam. Sumienie jest rzeczą, którą też trzeba wychowywać. Potrzeba nam czasu. Gdy Mojżesz wyprowadzał naród izraelski do Ziemi Obiecanej potrzebował 40 lat. Myśmy przeszli dopiero 20. Nie wiem czy przeszliśmy Jordan, czy nie, ale jesteśmy na dobrej drodze. Wszystkie problemy z czasem zostaną rozwiązane” – stwierdził bp Seńkiw.

Natomiast na owe moje pytania do biskupa Tarasa Seńkiwa bardzo ostro zareagował obecny na konferencji prasowej biskup Benedykt Aleksijczuk, który publicznie oskarżył mnie, że piszę w środkach masowego przekazu o sytuacjach konfliktowych między grekokatolikami i katolikami rzymskimi. Zdaniem biskupa Benedykta moja działalność dziennikarska jest całkowicie sprzeczna z pozycją, jaką zajmował bł. Emilian Kowcz. Jeżeli to odpowiada rzeczywistości, to według prawa karnego obowiązującego w państwie ukraińskim, mogę zostać nawet pozbawiony wolności.

Może za to, że brałem udział w przygotowywaniu pertraktacji między ojcem Rafałem Kiernickim (obecnie już sługą Bożym) i ks. Ludwikiem Kamilewskim z osobistym przedstawicielem znajdującego się w podziemiu greckokatolickiego metropolity Wołodymyra Sterniuka, ażeby nie dopuścić do prowokacji i konfliktu między Ukraińcami i Polakami we Lwowie?

Czy może za to, że razem z poetą ukraińskim i wybitnym działaczem społecznym Rościsławem Bratuniem i pierwszym prezesem Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej prof. Leszkiem Mazepą uczestniczyłem i pisałem o pierwszym Akcie Przebaczenia i Porozumienia między Polakami i Ukraińcami na wojskowych mogiłach Strzelców Ukraińskiej Armii Galicyjskiej i na Cmentarzu Orląt?

Czy ktoś wtedy myślał, że po zdobyciu przez Ukrainę niepodległości i legalizacji Kościoła Greckokatolickiego będą jakiekolwiek sytuacje konfliktowe między katolikami dwóch obrządków, którzy w okresie prześladowań przez reżim komunistyczny, tyle lat razem modlili się we lwowskiej katedrze łacińskiej? Potem konflikty zostały jednak sprowokowane, świadomie czy nieświadomie, ale z jakiegoś powodu nie wyhamowane w zarodku, wewnątrz wspólnot religijnych.

Czy naprawdę nie powinienem był pisać o tym, że katolicy rzymscy w Brodach byli zmuszeni budować nowy kościół z tego powodu, że pozbawili ich własnej świątyni ci, którzy posiadali w tym miasteczku kilka cerkwi? Czy może jest nieprawdą to, że najstarszy we Lwowie kościółek św. Jana Chrzciciela wzniesiono jako świątynię łacińską, a nie jako cerkiew? Czy to ja nazywam kościół św. Marii Magdaleny Salą Organową i pomieszczeniem niemieszkalnym? Czy może to ja wystawiam dwie szopki – polską i ukraińską w kościele Matki Bożej Gromnicznej? Co by na to powiedział bł. Emilian Kowcz?

Gdy w czerwcu 2001 roku we Lwowie Ojciec Święty Jan Paweł II wezwał do porozumienia polsko-ukraińskiego, byłem przekonany, że każdy teraz zrozumie, że trzeba położyć kres tym drobnym, jednak nierozwiązanym sytuacjom konfliktowym między katolikami dwóch obrządków, w tym także w Komarnie.

Przez jakiś czas w porozumieniu ze środowiskiem polskich dziennikarzy katolickich unikaliśmy tematów o katedrze greckokatolickiej w Przemyślu i kościele w Komarnie. Może i tam, i tam dojdzie do porozumienia, opadną namiętności, a młode pokolenie porzuci negatywne stereotypy dziadków? – Niestety, tak się nie stało.

Nie mogę zapomnieć, jak podczas jednej z konferencji prasowych na Górze Świętojurskiej we Lwowie powiedziano, że kościoła w Komarnie nie można zwrócić katolikom rzymskim dlatego, że wtedy grekokatolicy mogą przyjść z siekierami. Właśnie jest tam jedna taka rodzina… Od tej pory Komarno kojarzy mi się z Ostrówkami na Wołyniu i licznymi miejscowościami na Bałkanach, dokąd dwa dziesięciolecia temu jeździłem z pomocą humanitarną i pisałem reportaże o masakrach, dokonanych na braciach Słowianach w Chorwacji, Bośni, Hercegowinie, Serbii.

Nie chcę, ażeby do takich tragedii doszło w naszym kraju. Nigdy nie byłem i nie jestem obojętny, gdy komuś dzieje się krzywda, bez względu na jego narodowość, wyznanie czy obrządek. Mam wielką nadzieję, że ogólnoukraińska pielgrzymka duchowieństwa greckokatolickiego do Przemyślan i kult bł. Emiliana Kowcza uczynią cud w Komarnie.

Zapis konferencji prasowej…

Konstanty Czawaga, KAI, Kurier Galicyjski:
Mam pytanie do bp Tarasa – jak na tle wydarzeń, o których dziś tutaj mowa wyjaśnić sytuację w Komarnie? Tu już od dwudziestu lat duchowni i wierni waszej diecezji nie wpuszczają do kościoła wiernych, rzymskich katolików. Modlą się oni na cmentarzu. Nawet w tym roku, gdy zamarzała woda i zamarzało w kielichu wino, bo było poniżej 30 stopni mrozu. Kapłan zmuszony był spowiadać ludzi na cmentarzu. Zapytałem waszego dziekana, ojca Iwana, jak to jest możliwe, żeby była taka sytuacja, że nawet dzieci są chrzczone w kaplicy grobowej. Odpowiedział mi na to, że jest to miejsce uświęcone. Jak zrozumieć te wydarzenia?

Bp stryjski Taras Seńkiw:
Chociaż nasza konferencja prasowa nie jest poświęcona temu tematowi, pozwolę sobie odpowiedzieć. Problem nie polega na tym, jaki stosunek mają grekokatolicy do katolików rzymskich i na odwrót. Zgodnie z dokumentami, które otrzymała stryjska diecezja od lwowskiej rady wojewódzkiej, gdy miała zamiar przekazać kaplicę czy kościół wiernym katolikom rzymskim, wynika, że kościół jest przekazany wiernym grekokatolikom i ta decyzja może być anulowana tylko drogą sądową. Pomijając wszystkie pana argumenty zaznaczę, że nasze stosunki z lwowską diecezją katolicką są normalne i wiele kwestii, w tym i o Komarnie, może być rozwiązane prawnie.

Konstanty Czawaga, Kai, Kurier Galicyjski:
W swojej rozmowie z arcybiskupem większym Światosławem (S. Szewczukiem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego – red.), ostatni potwierdził, że nie ma żadnych problemów we wzajemnych stosunkach. Przed miesiącem abp Mokrzycki oddelegował prałata Legowicza na rozmowy w sprawie wspólnego użytkowania tej świątyni. Jednak kapłan i wierni na to nie przystali. A to już jest poza prawem.

Bp pomocniczy lwowski Wenedykt Aleksijczuk:
Panie Konstanty, czy można pytanie do pana? Ostatnio, gdy chcę znaleźć opisy konfliktów pomiędzy grekokatolikami i rzymskimi katolikami, to pojawiają się one pod pańskim nazwiskiem. Czy nie wydaje się panu, że zajmuje pan całkowicie przeciwną pozycję, niż o. Emilian.

Bp stryjski Taras Seńkiw:
W naszym życiu, zakonnym i świeckim, wynika wiele pytań, które wymagają rozwiązania. Mają swoje obiektywne i subiektywne przyczyny. Subiektywne składowe są bardzo trudne do rozwiązania. Nie zależą one od decyzji biskupa czy dziekana. Leżą one w sferze sumienia. Ja, jako biskup, mam tylko jeden instrument wpływu – to sumienie tego, do kogo się zwracam. Sumienie jest rzeczą, którą trzeba wychowywać. Potrzeba nam czasu. Gdy Mojżesz wyprowadzał naród izraelski do Ziemi Obiecanej potrzebował 40. lat. Myśmy przeszli dopiero 20. Nie wiem czy przeszliśmy Jordan, czy nie, ale jesteśmy na dobrej drodze. Wszystkie pytania z czasem zostaną rozwiązane. Dziękuję.

Bp pomocniczy lwowski Wenedykt Aleksijczuk:
Panie Konstanty. Mam do pana jedną prośbę. Po tych sytuacjach konfliktowych, o których pan pisał, żeby teraz opisał pan przykłady pozytywnych stosunków pomiędzy grekokatolikami i rzymskimi katolikami. Jeżeli będzie brakowało panu materiału, proszę śmiało przyjść do mnie.

Konstanty Czawaga

kuriergalicyjski.com

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply