Upadek Republiki?

Czy cała sytuacja nie może być pewną szansą dla kształtującej się opcji politycznej, a także dla samego Przemysława Wiplera?

Czy nie do końca jasny incydent z udziałem posła Przemysława Wiplera oznacza tragiczny upadek Stowarzyszenia Republikanie, któremu przewodzi, czy jest tylko poważnym potknięciem na początku dłuższej politycznej drogi?

Wielkie poruszenie z powodu incydentu przed jednym ze stołecznych klubów nie powinno dziwić. Można by powiedzieć, że niezależnie od okoliczności zatrzymania, aktywny poseł opozycyjny, reprezentujący prężnie rozwijające się środowisko stawiające na wartości konserwatywne i pretendujące do stworzenia nowej jakości na polskiej scenie politycznej, który w stanie co najmniej nietrzeźwym wdaje się w bezpośrednie utarczki z policją, to wymarzony prezent dla oponentów politycznych. Tych ostatnich z resztą nie brakuje. Wipler wielokrotnie dawał się we znaki zarówno obozowi rządzącemu, jak i policji. Za otwartą krytyką szły również czyny, m.in. w postaci interpelacji i zapytań poselskich, składania zawiadomień do prokuratury czy bezpośredniego udziału w akcjach publicznych. Był bardzo aktywny medialnie, przez co jego rozpoznawalność, a wraz z nią również środowiska Republikanów, powoli acz konsekwentnie rosła. W takim kontekście, takiego błędu nie można było nie wykorzystać.

Mimo tego trudno oprzeć się wrażeniu, że kontratak nastąpił na wielką, niemalże niespodziewaną skalę. Praktycznie w przeciągu kilku, może kilkunastu godzin udało się nagłośnić i ugruntować wizerunek upadłego „rycerza Rzeczpospolitej”, który po pijanemu, a niewykluczone, że także pod wpływem innych, bliżej nieokreślonych środków, atakuje w amoku umundurowanych funkcjonariuszy. Skala tych działań może wręcz sprawiać wrażenie celowej i skoordynowanej akcji, mającej na celu maksymalne wykorzystanie całej sytuacji i jak największe skompromitowanie człowieka. Z resztą nie tylko jego, gdyż wkrótce na popularnym portalu społecznościowym pojawiły się również strony podszywające się pod Kluby Republikańskie, będące lokalnymi ośrodkami związanymi ze Stowarzyszeniem Republikanie, na których pojawiały się obraźliwe memy wymierzone również w tą organizację.

Ocena poniesionych strat, tak osobistych jak i względem stowarzyszenia, jest jednoznaczna. Lidera Republikanów udało się medialnie skompromitować i odebrać mu wiarygodność osoby zabiegającej o szeroko pojęta sanację państwa i życia publicznego. Jednocześnie, ów negatywny wizerunek rozpowszechnił się i najpewniej zdążył dość dobrze utrwalić się wśród opinii publicznej, tak że nawet w sytuacji, gdyby okazało się, że faktycznie doszło do przekroczenia uprawnień przez policjantów w trakcie interwencji, jego diametralna zmiana, biorąc pod uwagę kierunek wcześniejszej kampanii medialnej, jest mocno dyskusyjna. Bez wątpienia oznacza to co najmniej zahamowanie na dłuższy czas możliwości rozwoju Republikanów, a także osłabienie ich dotychczasowej pozycji względem środowiska skupiającego się wokół Jarosława Gowina. Sytuacja ta oznacza poważną trudność, gdyż może zniechęcić do współpracy osoby będące liderami lokalnych środowisk czy samorządowców, którzy mogliby stanowić poważne wsparcie nie tylko pod względem merytorycznym, ale również w kontekście zbliżających się wyborów, szczególnie samorządowych, w których stowarzyszenie chce wziąć udział. Ewentualna porażka mogłaby skazać całą inicjatywę na egzystencję na marginesie, dla której jedyną sensowną strategią polityczną może być chyba tylko wejście w ścisłą współpracę z inicjatywą Gowina, ale jako podmiot wyraźnie bądź całkowicie podporządkowany. Należy jednak pamiętać, iż mocną „kartą przetargową” jest nadal środowisko eksperckie think-tanku Fundacji Republikańskiej, którego propozycje programowe ten ostatni docenia i z której pracy pośrednio korzysta. Może ono nie tylko wyłonić nowego lidera, ale także przyciągnąć specjalistów, chcących włączyć się w działalność autonomicznego bytu w ramach szerszego obozu politycznego.

Pod koniec listopada planowana jest konwencja, w trakcie której członkowie stowarzyszenia mają m.in. wybrać członków zarządu. Nie wiadomo, czy Wipler będzie ubiegał się o prezesurę, której sprawowanie właśnie zawiesił, czy raczej ustąpi i zajmie np. funkcje wiceprzewodniczącego. Trudno jednak w tym momencie określić, kto mógłby wówczas zająć jego miejsce. Anna Streżyńska, obecnie pełniąca obowiązki prezesa, jest przede wszystkim merytoryczną specjalistką, słabo rozpoznawalną często również przez osoby na co dzień zajmujące się polityką. Czy jednak ta cecha powinna być, lub będzie, zasadniczym kryterium wyboru? Szczególnie zważywszy na fakt, że generalnie inni członkowie obecnych władz, tacy jak Paweł Gruza, Michał Czarnik czy Łukasz Wróbel, są mimo znaczącej roli w ramach stowarzyszenia i statusu ekspertów, m.in. w sprawach podatków czy demografii, niemal zupełnie anonimowi w środowisku polityczno-medialnym. Mogą jednak stanowić reprezentację, podkreślającą ekspercki charakter ruchu. Z drugiej strony, Stowarzyszenie to nie tylko specjaliści, ale również, a może wręcz przede wszystkim, kilkuset członków, od których zależeć będzie wybór nowych władz. Teoretycznie istnieje więc możliwość pojawienia się zupełnie niespodziewanych kandydatów, wśród których mogą znaleźć się osoby aktywne organizacyjnie i dysponujące dodatkowo pewnym doświadczeniem samorządowym. Pytanie, czy to wystarczy, by stać się liderem.

Z pewnością jest to chwila próby, która pozwoli na ocenę dotychczasowej pracy Republikanów i określenia jego realnej siły w trudnych okolicznościach politycznych. Można jednak zapytać, czy cała sytuacja nie może być pewną szansą dla kształtującej się opcji politycznej, a także dla samego Przemysława Wiplera? Jeżeli wyciągnie on odpowiednie wnioski z tej lekcji, z czasem może nie tylko odbudować swoją pozycję, ale również stać się politykiem, a przede wszystkim człowiekiem, potrafiącym podnieść się z desek po nokautującym ciosie i walczyć dalej, stając się w pewnym sensie groźniejszym rywalem. Wymaga to jednak ogromnej pracy, samozaparcia, dyscypliny, konsekwencji, a przede wszystkim – pokory. Pytanie, czy młodego, bardzo ambitnego, a poniekąd niecierpliwego posła na to stać. Z drugiej strony, dla jego środowiska jest to okazja by przekonać się, czy rzeczywiście są Republikanami, których łączy idea pracy na rzecz dobra wspólnego i którzy są zespołem pracującym wspólnie, czy tylko zapleczem jednego człowieka, od którego powodzenia lub porażki zależy tak naprawdę ich istnienie.

Marek Trojan

Działacz Stowarzyszenia Republikanie

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply