Ukraina – stabilizacja pilnie potrzebna

Życie polityczne na Ukrainie staje się coraz bardziej niepokojące. Obie najważniejsze strony sporu – zarówno prezydent Wiktor Juszczenko, jak i premier Julia Tymoszenko sprawiają wrażenie jakby były całkowicie przekonane, iż pozbycie się oponenta jest jedynym sposobem na uratowanie ich kraju przed katastrofą, tym samym coraz mocniej się do niej przyczyniając.

Nie dbając o wizerunek poza granicami ani o stan państwa prezydent i premier prowadzą wyniszczającą walkę polityczną narażając Ukrainę na utratę zaufania zagranicą, co w przypadku kraju tak nieszczęśliwie położonego, wzmacniając ostrze kremlowskiej propagandy, może być znaczącym zagrożeniem dla ukraińskiej suwerenności.

Pierwszą odsłoną był oczywiście kryzys gazowy, podczas którego udało się wprowadzić chwilowe zawieszenie broni. Podobnie stało się w przypadku wznowienia współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Niestety podobne kroki nie mają miejsca w sprawach nie dotykających bezpośrednio podstaw funkcjonowania państwa ukraińskiego.

Odwołanie ministra Wołodymyra Ohryzki oraz aura towarzysząca temu wydarzeniu czy chociażby blokowanie przez premier Tymoszenko wyborów do rady obwodowej w Tarnopolu (najprawdopodobniej z obawy przed rozmiarami nadchodzącej porażki, będącej wynikiem dramatycznego spadku poparcia dla niej na terenach zachodniej Ukrainy), są nie tylko świadectwem braku poczucia odpowiedzialności i spójnego planu rządzenia, ale także podejścia do państwa jako obszaru nieustającego targu. Jeśli elitom politycznym wydaje się, że narastające zagrożenie zostało zażegnane wraz z podpisaniem umowy z Gazpromem oraz spłatą przez Naftohaz czterystu milionów dolarów długu wobec rosyjskiego potentata, pozostaje im jedynie współczuć braku politycznej wyobraźni, gdyż złej woli nie chciałbym zarzucać.

Ukraina jest w niezwykle burzliwym okresie – w polityce wewnętrznej jak też w stosunkach z sąsiadami. Tocząc spór z Rumunią o Wyspę Wężową i mając wciąż na plecach oddech Kremla (Krym jest przecież jeszcze gorętszym punktem spornym między Kijowem a Moskwą niż Wyspa Wężowa i nieporównanie istotniejszym, o innych problemach z Rosją nie wspominając), nie może sobie pozwolić na zmiany szefa MSZ w stylu, jaki obecnie obserwujemy. Świadczy to o słabości oraz niestabilności państwa i ogromnym potencjale manipulacji nim przez siły zewnętrzne. Ukraina potrzebuje stabilizacji, zwłaszcza w momencie tak dramatycznym – gospodarka dotkliwie odczuwa recesję, podobnie sektor bankowy, który już otrzymał z MFW pomoc w wysokości 4,5 mld dolarów (z obiecanych 16,4 mld – reszta ma zostać wypłacona po spełnieniu przez Kijów ustalonych ostatnio warunków). Jedynym pozytywnym aspektem jest polepszenie bilansu handlowego, które jednak nastąpiło na skutek znaczącej dewaluacji hrywni. Główne siły polityczne zdają się nie wyczuwać skali problemów.

Ukraińskie elity potrafią zjednoczyć siły w sytuacji niemalże krytycznej (konflikt z Gazpromem, zerwanie kontaktów z MFW), lecz są całkowicie niezdolne do podjęcia konstruktywnych działań w okresie względnego spokoju, a jest to jedyny czas jaki mają dla przeprowadzenia szybkich reform i modernizacji kraju, aby nie zaczął on przypominać Federacji Rosyjskiej bez surowców. Również poczucie bezpieczeństwa, między kolejnymi kryzysami jest niezwykle złudne, ponieważ wewnętrzne napięcia na Ukrainie nieustannie narastają, a propagandziści i eksperci geopolityczni Kremla nadal będą mogli pracować w zaciszu swoich gabinetów – ich na pewno nie obejmą cięcia w rosyjskim budżecie.

Ukraińscy politycy powinni skonfrontować się z trudną i niewygodną prawdą, iż ich kraj najprawdopodobniej nie zazna spokoju i bezpieczeństwa prze najbliższe kilkanaście lat, a jego najlepszym, choć często znienawidzonym, sojusznikiem będzie państwo zza Buga. Poza przyzwoitością i szacunkiem wobec historii to kolejny powód, dla którego po sześćdziesięciu pięciu latach warto było być razem w Hucie Pieniackiej.

Mateusz Kędzierskikresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply