Od kilku tygodni ukraińskie społeczeństwo bombardowane jest doniesieniami o postulatach mniejszości seksualnych. Ideologia gender powoli wkracza do szkolnych podręczników, a jej nachalne propagowanie związane jest z pojawiającymi się żądaniami Zachodu, chcącymi narzucić Ukraińcom swoje projekty społecznej inżynierii.

Sytuacją na Ukrainie są pod tym względem zaniepokojeni zwłaszcza tamtejsi rzymskokatoliccy biskupi. W specjalnym liście do władz i wiernych przypomnieli oni, że osoba wierząca nie może wspierać ideologii gender, a samo pozwolenie na organizację niedawnego „Marszu Równości” w Kijowie było złamaniem konstytucji. Ustawa zasadnicza naszych wschodnich sąsiadów przewiduje bowiem ochronę „rodziny, dzieci, macierzyństwa i rodzicielstwa”, co zdaniem katolickich hierarchów jednoznacznie koliduje z postulatami pojawiającymi się na podobnych demonstracjach.

Tęczowi poroszenkowcy

We wspomnianym oświadczeniu czytamy również, że na Ukrainie nie istnieje prawna dyskryminacja żadnego człowieka, także ze względu na jego orientację seksualną, natomiast coraz częściej można spotkać się z przejawami szykanowania osób chcących żyć w zgodzie z wartościami chrześcijańskimi. Jako przykład biskupi podali organizowany niedawno w Kijowie marsz dla rodziny i ochrony życia poczętego, który ich zdaniem został całkowicie przemilczany przez największe ukraińskie media.

Dużo większym zainteresowaniem dziennikarzy i polityków cieszył się za to właśnie wspomniany „Marsz Równości”, którego spokojny przebieg okazał się priorytetem dla ukraińskich władz. Z tego powodu przez kilkanaście dni towarzyszyły mu nadzwyczajne środki bezpieczeństwa w postaci odgrodzonych ulic, a także ochraniającej go grupy blisko dwóch i pół tysiąca policjantów. Funkcjonariusze odnieśli przy tym mały sukces, ponieważ przy pomocy brutalnej interwencji udało im się stłumić w zarodku protest przeciwko manifestacji środowisk mniejszości seksualnych oraz aresztować kilkudziesięciu nacjonalistów broniących tradycyjnego modelu rodziny.

W „Marszu Równości” wzięli z kolei udział parlamentarzyści Bloku Petra Poroszenki, Serhij Łeszczenko i Switłana Zaliszczuk. Ich obecność nie powinna dziwić, ponieważ oboje są zawodowymi „aktywistami obywatelskimi”. Łeszczenko był dziennikarzem gazety „Ukraińska Prawda” (jednym z jej założycieli był zamordowany Georgij Gongadze), w tym także jej korespondentem w Parlamencie Europejskim, a w latach 2013-2014 odbył staż w finansowanym przez amerykański rząd Narodowym Funduszu na rzecz Demokracji (NED). Zaliszczuk również zaczynała jako dziennikarka, aby następnie pracować w administracji rządów „Pomarańczowej Rewolucji” oraz w szeregu organizacji pozarządowych zajmujących się głównie krytyką obozu skupionego wokół Wiktora Janukowycza. Oboje już trzy lata temu oficjalnie poparli żądania środowisk mniejszości seksualnych, od tego czasu aktywnie lobbując na rzecz legalizacji na Ukrainie związków partnerskich.

Zaliszczuk wykazuje pod tym względem największe zaangażowanie. Deputowana Bloku Petra Poroszenki przypomina bowiem, że Ukraina decydując się na integrację z zachodnią Europą przyjęła szereg zobowiązań, związanych przede wszystkim z koniecznością wprowadzenia nowych praw „antydyskryminacyjnych” i legalizacją związków partnerskich. Jednocześnie Zaliszczuk nie ukrywa, iż uchwalenie podobnych projektów przez Radę Najwyższą nie będzie łatwe, lecz jest zadowolona z rozpoczęcia ukraińskiej debaty na temat żądań lobby LGBT.

Pod presją Zachodu

Dwójka parlamentarzystów jawnie deklarujących poparcie dla „Marszu Równości” zapewne nie zdziałałaby zbyt wiele, gdyby nie wsparcie zachodnich instytucji dla założeń ideologii gender. Przed tegoroczną manifestacją specjalny list otwarty do ukraińskich władz wystosowała grupa posłów do Parlamentu Europejskiego, która wezwała prezydenta Petra Poroszenkę oraz ministrów w rządzie Wołodymyra Hrojsmana do udziału w tym wydarzeniu. Jednocześnie parlamentarzyści zauważyli, że Ukraina pozostaje jednym z niewielu europejskich państw, w których nie funkcjonują specjalne przepisy chroniące mniejszości seksualne.

Zobacz także: Szwecja przekazała 5 mln euro na wspieranie „genderowej równości” na Ukrainie

Blisko miesiąc przed „Marszem Równości” głos w tej sprawie zabrali także ambasadorowie kilkunastu zachodnich państw oraz Stanów Zjednoczonych. W swoim wspólnym oświadczeniu, podobnie jak przed demonstracją środowisk homoseksualistów w Warszawie, wzywali oni do przyjęcia specjalnego ustawodawstwa w tej sprawie i przypomnieli o międzynarodowych zobowiązaniach Ukrainy dotyczących praw człowieka. Jednocześnie dyplomaci akredytowani w Kijowie domagali się ścisłej policyjnej ochrony manifestacji, aby nie powtórzyły się wydarzenia z ostatnich lat, kiedy „Marsz Równości” był blokowany przez zwolenników tradycyjnego modelu rodziny.

Do Rady Najwyższej wpływają dodatkowo kolejne projekty ustaw mających zalegalizować związki homoseksualne. Przedstawiciele kijowskiego „Marszu Równości” kilka dni temu poinformowali, iż w chwili obecnej istnieją dwie lub trzy propozycje zmian w ukraińskim prawie, których celem jest właśnie realizacja najważniejszych żądań tęczowych lobbystów. Jednocześnie grupy LGBT narzekają, że żaden z projektów nie został przygotowany przez instytucje rządowe, a tymczasem ich celem jest wprowadzenie tych kwestii do debaty na poziomie państwowym.

Nie wszyscy chcą się poddać

Rządzący w tej sprawie są bardzo niejednoznaczni, a część obozu rządowego twardo sprzeciwia się wprowadzaniu nad Dnieprem zachodnich ideologii. Największym krytykiem promowania postulatów LGBT w przestrzeni publicznej okazała się bowiem żona Ołeksandra Turczynowa, byłego przewodniczącego Rady Najwyższej i obecnego sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Anna Turczynow krytykowała przede wszystkim zmiany w podręcznikach szkolnych pisanych pod dyktando homoseksualnych lobbystów, stąd też domagali się oni jej usunięcia z Uniwersytetu Pedagogicznego w Kijowie.

Turczynow wziął jednak swoją małżonkę w obronę twierdząc, że jej postawa jest efektem chrześcijańskiego wychowania, a dodatkowo jest zgodna z Prawem Bożym oraz ukraińską ustawą zasadniczą. Jeden z najważniejszych ukraińskich polityków zwrócił też uwagę na agresywne żądania środowisk homoseksualnych, które pod płaszczykiem ochrony praw człowieka dążą do ograniczenia wolności słowa i narzucania innym swoich poglądów. W podobnym tonie wypowiadają się również niektórzy posłowie koalicji rządowej, a także spora część opozycji na czele z nacjonalistami i populistyczną Partią Radykalną.

Tymczasem sam prezydent wydaje się być osobą najbardziej uległą wobec presji państw zachodnich. Poroszenko odpowiadając w maju na petycję 25 tysięcy obrońców wartości rodzinnych, domagających się między innymi prawnego zakazu promowania homoseksualizmu w przestrzeni publicznej, uznał podobne rozwiązania za niekonstytucyjne. Ukraińska głowa państwa dodała wówczas, że celem obecnej władzy jest budowa „tolerancyjnego, demokratycznego i europejskiego społeczeństwa”, dlatego na Ukrainie nie ma miejsca na „jakiekolwiek formy dyskryminacji”.

Marcin Ursyński

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply