Taka sobie bajka…

Kiedy powstanie Akcja Wyborcza Polaków na Ukrainie?

Na dzień 28 października 2012 roku zaplanowano na Ukrainie wybory parlamentarne, a tym samym parlament przedłużył swoją kadencję z czterech do pięciu lat. Można to postrzegać jako szansę, jaką daje sama sobie Rada Najwyższa kontrolowana przez proprezydencką Partię Regionów. Przyjąć, że skoro odbędą się już po zakończeniu mistrzostw Europy w piłce nożnej, a Euro 2012 mimo wszystko okaże się spektakularnym sukcesem, którego chwała spadnie na Wiktora Janukowycza i jego ekipę, to i wybory wygra w cuglach ta sama ekipa. I takie myślenie nie jest pozbawione podstaw, ale też jest wersją najłatwiejszą do przyjęcia dla tych, co to chętnie mówią o zmianach i krytykują władzę, ale nie zrobią niczego, aby zmienić istniejącą sytuację. Taki fatalizm w polityce nic dobrego krajowi nie wróży.

A przecież możemy sobie wyobrazić taką to oto sytuację…

W niedookreślonym dziś jeszcze dniu potwierdzone zostają wyniki ukraińskich wyborów parlamentarnych. Znaczący procent głosów zdobywa zgodnie z przewidywaniami Partia Regionów, lecz sensacją są zmiany i wejście do Rady Najwyższej nowych ugrupowań, wśród których znajduje się AWPU. Akcja Wyborcza Polaków na Ukrainie. Polacy stanęli przed szansą, jaką dali sobie pierwszy raz odkąd na mapie świata pojawiła się niepodległa Ukraina. Pokazali swoją siłę, jedność, będą mogli walczyć nie tylko o poprawę sytuacji w kraju, lecz i polepszenie warunków, jakie władza stwarza mniejszościom narodowym. Tym samym Dom Polski we Lwowie stanie się wkrótce faktem.

A wszystko to dzięki aktywizacji ponad 144 000 przedstawicieli środowisk polskich, którzy oficjalnie przyznali się do swoich korzeni, prócz tego znacznej liczby obywateli Ukrainy, jaka uznała za bardzo atrakcyjny program przedstawiony w toku kampanii wyborczej. Ogromną rolę odegrała konsolidacja tych grup, których niewielka liczebność nie pozwala im marzyć o silnej własnej reprezentacji, które szukały drogi, by wpłynąć na politykę rządzących wobec mniejszości narodowych. Oczekiwany skutek przyniosła wiara w możliwość osiągnięcia sukcesu pod warunkiem, że potrafi się zjednoczyć we wspólnych działaniach.

AWPU z ugrupowania o niewielkim znaczeniu zaczęło się w ten sposób przeistaczać w partię ogólnoukraińską. Wielka w tym zasługa przywódców partii, jacy okazali się być ludźmi na których nie ciążyły nigdy najmniejsze nawet podejrzenia o korupcję i jacy nie usiłowali budować obrazu organizacji na krzewieniu niezgody i rzucaniu oskarżeń pod adresem kontrkandydatów. Byli też zawsze blisko swojego elektoratu nie składając zarazem obietnic bez pokrycia. Praworządność, uczciwość, wiarygodność i sprawność działania stały się znakami firmowymi AWPU, a społeczeństwo wybrało tych, którzy oferowali im te jakże deficytowe w polityce towary.

Brzmi to niewiarygodnie? Możliwe. Lecz co stoi na przeszkodzie, by ten jakże baśniowy dziś scenariusz został zrealizowany? Oczywiście odpowiedzią na takie pytanie mogą być liczne argumenty o braku demokracji na Ukrainie, kraju realizującym nieprzychylną mniejszościom politykę narodowościową, niedofinansowaniu… I o ogólnej niemożliwości podjęcia działań politycznych przez Polaków.

Tymczasem na Litwie, w której jak pisze dziennik „Lietuvos Rytas” rządząca prawica prowadzi obecnie „ostrą politykę wobec mniejszości narodowych”, która w polskich środowiskach postrzegana jest częstokroć jako nieprzychylna szczególnie tej właśnie narodowości, wielką wygraną wyborów samorządowych w dniu 27 lutego 2011 roku okazała się być Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. Odbyło się to mniej więcej tak, jak zostało powyżej nakreślone, z tą wszakże różnicą, że AWPL zdobyła 6,5 proc. głosów w skali całego kraju i 65 mandatów w koalicji z Sojuszem Rosjan. Jak poinformował przewodniczący Głównej Komisji Wyborczej Zenonas Vaigauskas wybory samorządowe wygrała opozycyjna Litewska Partia Socjaldemokratyczna, zdobywając 16,6 proc. głosów i 328 mandatów spośród 1524 w 60 samorządach, nie mniej to właśnie Akcja Wyborcza Polaków na Litwie jest zdaniem litewskich obserwatorów prawdziwym zwycięzcą i niespodzianką tego głosowania. Szczególnie, że w Wilnie zajęła drugą pozycję, uzyskując 11 mandatów w 51 osobowej radzie, z czego dwa przypadną Sojuszowi Rosjan. Tam, realizując wyborczy program, mniejszość polska będzie chciała walczyć nie tylko o rozwiązanie problemu zwrotu ziemi w stolicy, ale przede wszystkim o rozwój obrzeży miasta, gdzie od 20 lat nie realizuje się żadnych inwestycji i rozszerzenie sieci przedszkoli. I należałoby się spodziewać, że to wysunięcie na plan pierwszy zagadnień wykraczających poza obszar zainteresowania Polaków na Litwie stanie się kartą przetargową w kolejnych wyborach parlamentarnych, w jakich, jak dziś się prognozuje, AWPL może zdobyć 10 mandatów i stworzyć własną frakcję.

Litewski przykład może Polakom na Ukrainie posłużyć za bodziec do zjednoczenia i aktywizacji politycznej swojego środowiska. Pozwolić zyskać wiarę we własne siły, w realność wejścia do świata władzy, jaki dziś wydaje się niedostępny, dać asumpt do analizy możliwości i dotychczas popełnianych błędów skutkujących marazmem i koncentracją na partykularnych interesach małych społeczności, brakiem efektywnego myślenia w skali całego kraju. Ale może też wywołać ledwie wzruszenie ramion i stwierdzenie, że to, co tam się udało, w warunkach ukraińskich i tak jest niemożliwe.

Nie mniej niemożliwe jest owszem, dziś, prawdopodobnie i w wyborach samorządowych 2012 roku także nie udałoby się jeszcze powtórzyć litewskiego sukcesu. Lecz by go w ogóle osiągnąć warto podjąć już teraz starania. Jak powiedział Wiktor Hugo przyszłość ma wiele imion. Dla słabych ma imię niemożliwe, dla nieśmiałych – nieznane, myślący i walczący nazywa ją ideałem. Cóż więc stoi na przeszkodzie, by dla ukraińskich Polaków stała się ideałem?

Agnieszka Sawicz

Źródło: Kurier Galicyjski nr 5 (129) z 18-31 marca 2011 r.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply