Szturm i dwie kupy gnoju

JEST: sobota 4 IX 2010

BYŁA: sobota 4 IX 1621

I. Szturm

Tego dnia Polacy i Kozacy wstali rano, jak zwykle. Po dwu dniach mocnych wrażeń, kiedy Turcy dobrze naciskali, ale dostali dobry odpór, dzień zapowiadał się spokojnie. Spodziewano się, że będą lizać rany z dala od polskich wałów. Zatem pobożny hetman

…pierwszych pułkowników otoczony gronem,

Tam szedł, gdzie pod namiotem stał ołtarz przestronem.

Ale gdzie tam.

Jeszcze mszy świętej hetman dobrze nie posłucha,

Kiedy go z pola nowa dojdzie zawierucha“.

Więc jednak sułtan nie dał swoim wytchnąć. W nocy nakazał im podkraść się pod tę część polskiego obozu, którą sobie Kozacy osobno oszańcowali – był to w zasadzie osobny obóz kozacki – oszańcować się też, postawić armaty i gruchnąć. Więc gruchnęli, po czym gruchali i gruchali, żeby w Kozakach ducha stłamsić –

I tak sobie tuszą,

Jeśli ich nie pobiją, to pewnie pogłuszą

Albo kulmi zasypią.

Próżna nadzieja, bo kule nie trafiały tam, gdzie miały. Kozacy dobrze okopani, prawie nie mieli strat i gotowali się do zabijania przeciwnika na spokojnie, zabijając czas graniem w karty i kości, czyli “tnąc siem odenastą”, a dopiero kiedy pod artyleryjskim ostrzale zaczął się szturm właściwy – natenczas

Każdy swego wymierzy i pewnie nie chybi,

Ale gdzie dusza mieszka, tam mu kulę wścibi.

Po czym skoczyli na atakujących i

Skoro do nich pod dymem przypadną jak z proce,

W bród się wszyscy w pogańskiej farbują posoce.

I faktycznie: tak dobrze Turcy “nogami poradzili zdrowiu”, że Kozacy, pędząc za nimi, wzięli tureckie baterie i już zaczęli plądrować pobliskie namioty tureckiego obozu. I posłali do hetmana po posiłki.

Hetman – widząc to wszystko z oddali – posiłki posłał, ale nie zechciał rozpocząć walnej bitwy. Zbyt mu się wydała ryzykowana. Na koniec zresztą Kozacy i polska piechota, zapędzeni za daleko, ponieśli pewne straty i wycofali się. Ale i tak dzień uważano za zwycięski. Na koniec hetman

“Obraca z pola wojsko, a że słońce gasło,

Każe zwyczajne trąbić po majdanie hasło.”

II. Dwie kupy gnoju

Rzecz była nieprosta. Naprzeciwko siebie stały obozami dwie ogromne kupy ludzkie, jakby dwa wielkie miasta, głównie męskie (acz nie tylko), większe razem od dowolnego miasta w Polsce i od większości miast Europy. Dwa miasta potrzebujące mięsa, chleba, owsa i czystej wody, z których wytwarzały dwie wielkie kupy gnoju. Z czasem mięsa, chleba, owsa i czystej wody drastycznie ubywało, gnoju zaś drastycznie przybywało. Kto był w gorszej sytuacji? Najpierw ci, którzy produkowali mniejsza kupę gnoju. Bo byli mniejsi. Z czasem jednak ci, którzy produkowali większa kupę gnoju – bo zaczynali się dusić i rozprzęgać bardziej niż ci mniejsi.

Dlatego polski hetman godził się na odłożenie walnej bitwy do czasu, choć z drugiej strony zagrożenie złymi skutkami czekania było obustronne.

III. Na razie

Na razie jednak gnoju wyprodukowano niewiele. Minęły wszak zaledwie dwa dni od przybycia tureckiej armii, która stanęła pod Chocimiem drugiego września. I natychmiast zaczęła uderzać, z marszu, na rozłożony znacznie wcześniej obóz polski. Bo sułtan, przybywszy z armią osobiście, chciał od swoich poddanych wyraźnych dowodów odwagi i męstwa, ba, chciał natychmiastowej wiktorii. Mógł sobie na taki nierozważny zamysł pozwolić – siły miał bowiem wielekroć większe od polskich i kozackich razem wziętych. I liczył na to, że pojedzie na Polakach jak po maśle, przejazdem przez pobliski Kamieniec Podolski, potem wpadłszy do Warszawy, a jak tam, to i dalej. Rzecz nie była, wbrew pozorom, niemożliwa; ale się nie stała.

Obóz polski wiele tygodni stawiał mu czoło, dając się poznać Europie jako ekspozytura jednej z waleczniejszych armii świata, lecz i nie próbując stoczyć walnej bitwy, choć starć w polu odbyło się multum. Nie ulec armii tureckiej, potykać się z nią jak równy z równym i zmusić do wycofania się – było to w tamtym wieku naprawdę coś. Turcja dawała wszystkim popalić i mogła ponoć – potencjalnie – wystawić więcej wojska niż wszystkie ówczesne kraje chrześcijańskie razem wzięte. Uważana była za mocarstwo niezwyciężone.

To dlatego niegdyś pisano o tej bitwie tak wiele i dlatego pisał będę troszkę teraz. Jest dobra okazja: w tym roku układ dni tygodnia w stosunku do numeracji dni miesięcy jest identyczny. Dzisiejsza sobota odpowiada tamtej sobocie, choć rocznica nierówna, trzysta osiemdziesiąta dziewiąta zaledwie.

Dlatego pisał będę – od szturmu z czwartego września, do podpisania pokoju. Skąd powyższe cytaty, jakie miana wodzów itepe itede – od jutra.

Jacek Kowalski

– – – – – – – – – – – – –

W załączeniu: Duma kamieniecka – śpiewa i gra na citoli Jacek Kowalski, gra na teorbie Henryk Kasperczak. Nagranie sporządzone specjalnie dla www.kresy.plna Zamku Kórnickim, zrealizował Robert Rekiel.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply