Przed nowym polskim prezydentem stoją olbrzymie wyzwania. Na razie stosunki polsko-litewskie pozostają w stanie zimnej wojny. Nikt nie ma pomysłu ani chęci, co z tym fantem zrobić.

Wyniki wyborów prezydenckich w Polsce przyjęto na Litwie spokojnie i z charakterystycznym dystansem. Politycy litewscy gratulują Bronisławowi Komorowskiemu. Premier Litwy Andrius Kubilius zauważył, że obecnie w dwustronnych stosunkach ważne są kwestie energetyczne, gospodarcze i inwestycyjne. Minister spraw zagranicznych Audronius Ažubalis wyraził nadzieję, że Polska po wyborze nowego prezydenta będzie zdawała sobie sprawę, podobnie jak to było wcześniej, ze swojej odpowiedzialności za bezpieczeństwo regionu. Jednym słowem: dyplomatyczne wybiegi, zero emocji i – bądźmy szczerzy – zero treści. Tak jest zresztą w ogóle w stosunkach polsko-litewskich.

Jednak wyborom prezydenckim w Polsce przyglądano się z dużą uwagą. Świadczą o tym napięcie i komentarze przed drugą turą wyborów. Co się okazało? Większość litewskich komentatorów była za zwycięstwem Jarosława Kaczyńskiego, który miał być kontynuatorem idei Lecha Kaczyńskiego. Lech Kaczyński w swojej polityce poświęcał wiele miejsca Litwie, który była po prostu bliska jego politycznym kontekstom. Litwini więc uwierzyli w to, że Jarosław Kaczyński w sposób bliźniaczy poprowadzi swoją politykę wobec ich kraju. Trzeba tu jednak też wspomnieć o tym, że w czasie nieoficjalnej – jak się okazało ostatniej – wizyty Lecha Kaczyńskiego na Litwie, litewski Sejm bez pardonu odrzucił ustawę o pisowni nazwisk nielitewskich, a więc w sprawie bardzo istotnej dla polskiej racji stanu.

Dziś oczywiście mówi się na Litwie głównie o litewskich korzeniach prezydenta elekta. Pierwszego kwietnia na prima aprilis jeden z czołowych litewskich dzienników podał informację, że Litwa zamierza przywrócić ówczesnemu marszałkowi polskiego Sejmu prawo własności do majątku w Kowaliszkach, skąd się wywodzi jego rodzina. Bronisław Komorowski zdążył ponoć nawet w te obietnice uwierzyć.

Dwadzieścia lat temu w szansę na zwrot swoich nieruchomości uwierzyli także litewscy Polacy. Jako obywatele Litwy mieli do tego pełne prawo. Ale srogo się na tym zawiedli. Pamiętam dobrze późniejsze, długo oczekiwane spotkanie w Domu Kultury Polskiej w Wilnie z ówczesnym marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim, na którym miejscowi Polacy zwrócili się do niego z tym jakże ważnym dla nich problemem. I usłyszeli od niego, że problem jest znany w Polsce. A potem, że muszą jakoś ułożyć sobie stosunki z Litwinami, że muszą być lojalnymi obywatelami Litwy. Marszałek Sejmu RP przekonywał, że Litwa jest krajem europejskim, że na pewno nie rządzą tu demony przeszłości. I pamiętam ogromne rozczarowanie czy wręcz ból, z jakim ludzie wychodzili z tego spotkania. Bo jeśli nawet demony przeszłości nie rządzą na Litwie, to Polacy jakoś swoich ziem nie odzyskali. A teraz jeszcze tracą polskie szkoły. Dziś natomiast podano kolejną informację – TVP Polonia nie będzie już transmitowana na Litwie.

Obawiam się więc, tak jak wielu miejscowych Polaków, że z tymi problemami nie bardzo będzie się chciał zmierzyć nowy prezydent Polski. Nie chce premier, nie chce rząd. Czy zechce prezydent? Ale z pewnymi problemami przyjdzie Komorowskiemu czy w ogóle polskim władzom się zmierzyć. W ostatnich dniach litewskie media bardzo szeroko informują o możliwości sprzedania przez PKN Orlen litewskiej rafinerii w Możejkach. Przed kilku laty Lech Kaczyński i Jarosław Kaczyński jako premier murem stawali za tym polsko-litewskim przedsięwzięciem. Dziś Możejki stanowią tylko ogromny problem dla Orlenu. Orlen oskarżany jest na Litwie o wszelkie nieszczęścia: o zbyt wysokie ceny paliw, ale także o upadek litewskiej koszykówki. Natomiast żaden z postulatów Orlenu nie został na Litwie spełniony. Orlen płaci najwyższe stawki za przewozy kolejowe, nie ma prawa pierwokupu terminalu w Butyndze. Jest więc zmuszany do wycofywania się z Litwy. W tej sytuacji Polska zostanie przy okazji oskarżona o sprzedanie Możejek Rosjanom.

A jeśli chodzi o prezydenta Komorowskiego Litwini bardzo chytrze cytują niemieckie media, które podkreślają, że nareszcie nastąpi przełom w stosunkach polsko-rosyjskich. I na pewno dojdzie do zbliżenia polsko-rosyjskiego. Ale czy dojdzie do zbliżenia polsko-litewskiego, o tym nie pisze i nie mówi nikt ani słowa.

Reasumując przed prezydentem stoją olbrzymie wyzwania. Na razie stosunki polsko-litewskie pozostają w stanie zimnej wojny. Nikt nie ma pomysłu ani chęci, co z tym fantem zrobić. Z pewnością chęcią poprawy stosunków nie pała strona litewska. Wręcz odwrotnie, obecny stan jest na rękę litewskim władzom, które załatwiają te sprawy według własnego widzimisię. A po stronie polskiej pojawia się przynajmniej nowy układ. Mamy zatem duży znak zapytania. Bardzo duży, ale budzący nadzieję.

Edyta Maksymowicz
– dziennikarka, redaktor portalu Wilnoteka.lt, korespondentka TVP na Litwie

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply