Budowa gazociągu Turecki Potok oficjalnie ruszyła. Ogromna pływająca baza Pioneer Spirit, służąca do układania rurociągów na dnie morza, przystąpiła do swojego zadania. Nowy biegnący do Turcji gazociąg, składający się z dwóch rur, ma być alternatywą zastępującą Południowy Potok (ang. South Stream), do budowy którego nie doszło na skutek zablokowania inwestycji przez Unię Europejską.

Inwestycja ruszyłaby wcześniej gdyby nie kryzys w stosunkach rosyjsko-tureckich po zestrzeleniu przez Turcją rosyjskiego samolotu. Obecnie, gdy stosunki między obydwoma państwami się poprawiły, sprawa wróciła i jest realizowana. Turecki Potok nie zastąpi oczywiście Południowego Potoku. Tamten miał mieć moc przesyłania 63 mld metrów sześciennych gazu rocznie.

Turecki Potok składać się będzie z dwóch rur o średnicy jednego metra. Każda z nich przesyłać będzie 15,75 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Jedna z nich będzie dostarczać gaz na potrzeby Turcji, a druga transportować go na potrzeby rynku południowej Europy. Jeżeli kraje tego regionu będą zainteresowane, będą mogły otrzymać gaz z terytorium Turcji.

Na tureckim rynku rosyjski gaz ma od dawna bardzo mocną pozycję. Gazprom pokrywa 53 proc. zapotrzebowania, które stale rośnie. Morska część Tureckiego Potoku będzie miała długość 900 km, lądowa, biegnąca przez europejską część Turcji, 200 km. Większa część morskiego odcinka gazociągu będzie przebiegać na głębokości 2 km. Będzie to więc najgłębiej położony gazociąg w świecie.

Realizacja gazociągu niewątpliwie umocni współpracę rosyjsko-turecką w regionie, zarówno w wymiarze politycznym, jak i ekonomicznym. Podkreślił to prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, który oświadczył, że gdy inne kraje z budowy gazociągów robią problemy i trudności, to Turcja i Rosja zbudują gazociąg, by pogłębić swoją współpracę. Erdogan doskonale wie, że jego budowa wzmocni pozycję Turcji jako pośrednika tranzytowego w dostarczaniu błękitnego paliwa dla Unii Europejskiej. Z drugiej zaś strony Erdogan zdaje sobie sprawę, że Turecki Potok bardzo mocno zwiąże Rosję z Turcją i że stanie się on płaszczyzną wielorakiej współpracy. Kreml bardziej niż dotychczas będzie się musiał liczyć z interesami Ankary. Turcja chce m.in. wykorzystać gazociąg jako narzędzie nacisku na Moskwę, by ta pozwoliła tureckim firmom na większą ekspansję na swoim rynku.

Ankara zdaje sobie sprawę, że jedna rura dla transportowania gazu do południowej Europy to dopiero wstęp do budowy kolejnych odcinków. Ich położenie będzie zaś zależało od niej. Wielu obserwatorów uważa, że fakt ten Ankara będzie wykorzystywać szczególnie w stosunkach z Ukrainą. Turcja chce bowiem balansować między nią a Rosją i wyciągać z tego jak największe zyski. W stosunkach z Ukrainą chce zachować ich dotychczasowy poziom i konsumpcję umów zawartych w okresie pogorszenia stosunków z Rosją.

Niewątpliwie najwięcej na budowie Tureckiego Potoku straci właśnie Ukraina. Eksperci zgadzają się, że zapoczątkuje ona tracenie przez Ukrainę pozycji tranzytowej dla rosyjskiego gazu. Gdy gazociąg w 2019 r. ruszy i jednocześnie zakończy się czas wielu kontraktów gazowych na dostawę rosyjskiego gazu, Rosja znacząco ograniczy korzystanie z ukraińskiego systemu transportowania gazu. Już teraz przesyła nim znacznie mniej surowca niż dotychczas. Jeżeli w początkach tego wieku przesyłali 100 mld metrów sześciennych, to w 2016 r. 82,5 mld metrów sześciennych. Szef Gazpromu Aleksiej Miller deklaruje, że po 2020 r. jego koncern nie będzie przesyłał więcej niż 15 mld metrów sześciennych rocznie. Jeżeli Gazprom spełni swoje groźby, to system przesyłu gazu przez Ukrainę stanie się nierentowny. Osłabi to jej pozycje wobec Unii Europejskiej i zmniejszy szanse na remont całego systemu, który wymaga generalnej modernizacji, bo od czasów sowieckich nie był naprawiany.

Dlatego też Kijów starał się zablokować budowę Tureckiego Potoku, zabiegając o poparcie Bułgarii, Rumunii i Turcji. Ta ostatnia jednak przeszłą nad jego postulatami do porządku dziennego. Udziela mu wprawdzie werbalnego poparcia w sprawie Krymu, ale w kwestii gazociągu zajęła stanowisko odpowiadające jej interesom. Kijów musiał to przełknąć, bo nie miał wielkiego wyboru. Jeżeli chce umacniać ukraińsko-tureckie strategiczne partnerstwo i współpracę w basenie Morza Czarnego, musi szanować także interesy Turcji.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply