Rosja: Rozwód tronu z ołtarzem

Cerkiew prawosławna w Rosji wciąż szuka swojego miejsca w państwie. Sojusz tronu z ołtarzem nie jest formułą, na której Cerkiew może budować swoją pozycję w społeczeństwie. Taki sojusz w ścisłym tego słowa znaczeniu nie jest wygodny także dla władzy. Rosja jest formalnie świeckim państwem, w którym żyją przedstawiciele wielu religii. Samych muzułmanów jest aż 20 mln. Oprócz nich są jeszcze buddyści, protestanci wszelkich odmian, katolicy rzymscy, żydzi, członkowie najróżniejszych sekt, a także niewierzący.

Dlatego też Art. 14 rosyjskiej Konstytucji stwierdza: „Federacja Rosyjska jest państwem świeckim. Żadna religia nie może być uznana za państwową lub obowiązującą. Związki wyznaniowe są oddzielone od państwa i równe wobec prawa”.

Zasadę tę przypomina się w Rosji od pewnego czasu. Dokładnie zaś od chwili rozpoczęcia afery ze zwrotem Cerkwi Isaakijewskiego Soboru w Sankt Petersburgu. Część tamtejszego społeczeństwa, głównie inteligencji, ostro przeciwko temu zaprotestowała. Pisano nie tylko listy otwarte do władz, ale także demonstrowano na ulicach. Sprawa oparła się o samego Putina, który opowiedział się za szukaniem kompromisu, a więc nie biorąc jednoznacznie strony Cerkwi. Występując w tzw. priamoj linii w rosyjskiej telewizji oświadczył, że Isaakijewskij Sobor nigdy nie należał do Cerkwi, chociaż był zbudowany dla modlitwy w czasach, gdy Cerkwią kierował car-batiuszka, będący jednocześnie głowa państwa. Putin powiedział także, że obie strony muszą znaleźć kompromis i użytkować świątynię tak jak dzieje się to w Bazylice św. Piotra w Watykanie, gdzie sprawowanie kultu jest znakomicie pogodzone z turystyką.

Dając prztyczka w nos patriarsze Cyrylowi, Putin przyjął też na Kremlu metropolitę Korneliusza, głowę Rosyjskiej Prawosławnej Cerkwi Staroobrzędowej. Omówił z nim kwestie związane z pomocą państwa w zorganizowaniu w 2020 r. uroczystości związanych z 400-setną rocznicą urodzin protopopa Awwakuma oraz restytucją znacjonalizowanych przez Sowietów staroobrzędowych świątyń.

Putin, nie poprzestając na tym, odwiedził Centrum Rosyjskich Staroobrzędowców, czyli Rogożską Słobodę w Moskwie. W trakcie wizyty nagłośnionej przez rosyjską telewizję podkreślono, że Putin jest pierwszą głowa państwa w historii Rosji, który to Rogożską Słobodę odwiedził. Jednocześnie wyemitowano szereg programów o staroobrzędowcach w świecie i tych ich przedstawicielach, którzy zdecydowali się na powrót do Rosji.

Oczywiście Putin nie zamierza budować w Rosji „alternatywnego prawosławia”. Pokazuje tylko, że Rosja jest krajem wielozadaniowym, a Cerkiew Moskiewska musi szukać sobie miejsca w społeczeństwie, dostosowując swoje ambicje do zasad konstytucyjnych.

Rosyjscy politycy na czele z Putinem być może przestraszyli się, że Cerkiew prawosławna odgrywa coraz większą rolę w życiu Rosji. Mogli spodziewać się, że ograniczy ona swoją działalność, zgodnie z rosyjską tradycją, do żyrowania posunięć władz i budowania swojej materialnej pozycji na jej wsparciu. Tymczasem Cerkiew zaczęła zgłaszać postulaty wynikające z jej nauczania. Niektórzy politycy z ekipy Putina zaczęli przecierać ze zdumienia oczy, gdy zaczęto domagać się od Dumy wprowadzenia rozwiązań prawnych znacznie ograniczających aborcję. Radykalniejsi z nich zrównali ten postulat Cerkwi z terroryzmem.

Ze zgrzytem przyjęto też w rosyjskich elitach głosy Cerkwi, że państwo pomagając w odbudowie świątyń, „nie robi żadnej łaski”, gdyż to państwo je zburzyło. Przy okazji setnej rocznicy rozpoczęcia represji, Cerkiew przypomniała, że bolszewicy skazali ją na całkowite zniszczenie.

Rosyjskich polityków najbardziej jednak denerwuje fakt, że działalność i aktywność Cerkwi jest coraz lepiej przyjmowana przez społeczeństwo, co oznacza, że ma na niego coraz większy wpływ. Z badań sondażowych wynika, że dobrze ocenia Cerkiew 75,5 proc. badanych, 15,5 proc. ocenia ją krytycznie, pozostali nie mają zdania. Lepsze wyniki ma w Rosji tylko armia. Cerkiew stanowi więc instytucję z którą, mimo tego że jest jeszcze na początku drogi, trzeba się liczyć.

Prawosławny Kościół stara się oczywiście nie zasypiać gruszek w popiele i wykorzystywać wszystkie możliwości do wzmacniania, a raczej odzyskiwania własnej tożsamości. Udało jej się mu już m.in. doprowadzić do przywrócenia teologii rangi przedmiotu naukowego. Dzięki czemu stopnie naukowe z teologii są honorowane przez państwo, a sama teologia przestała być zabobonem. Pierwsza kandydacka dysertacja z teologii (odpowiednik polskiego doktoratu) została już obroniona. Na listę akademickich pism naukowych zostało wpisane pismo Święto-Filaretowskiego Prawosławnego Chrześcijańskiego Instytutu (SFI) „Swiet Christow Proswieszczajet Wsiech”. Naukowcy związani z Cerkwią opracowali też trzy nowe podręczniki do nauczania teologii, które będą wykorzystywane do nauczania w seminariach duchownych. Dotychczas bowiem używano w nich jeszcze podręczników XIX-wiecznych, bo nowsze w czasach bolszewicko-komunistycznych nie powstały. Nie wolno było tego robić, a poza tym nie miał kto tego robić. Wszyscy naukowcy prawosławni zostali przez oprawców stalinowskich wymordowani.

Obecnie Cerkiew stara się też nawiązać dialog z intelektualistami. Organizuje dla nich konferencje i spotkania. Plonem ich jest m.in. książka Aleksandra Szczipkowa „Społeczna tradycja”. Jej autor ukazuje cerkiewną tradycję jako motor życia każdego prawosławnego chrześcijanina. Według niego żadna modernizacja społeczeństwa jest niemożliwa w oderwaniu od tradycji. Społeczeństwo rosyjskie, mimo, że Cerkiew w XX wieku miała bardzo ograniczone możliwości działania, jest wciąż bardzo mocno zanurzone w kulturze prawosławnej i państwo musi to respektować. Inaczej nie stworzy skonsolidowanego społeczeństwa.

Wielu rosyjskich politologów uważa, że Cerkiew ma zawyżone oczekiwania. Będzie w stosunkach z państwem partnerem priorytetowym, ale nie równoprawnym. Idealnej symfonii między nimi jednak nie będzie.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply