Fabryki, szkoły i dywizje pancerne można likwidować. Nowemu światu potrzebni są tylko uciskani imigranci, więcej i więcej, uważa publicysta Dmitrij Olszanski.

Przemysłowy świat epoki nowoczesności, świat XX wieku, świat przeszłości miał swoje ciemne strony, z nim było wiele problemów, ale jednego nie można mu odmówić – potrzebni mu byli ludzie. On żył, wychodząc od idei, że każdemu człowiekowi trzeba znaleźć jakiekolwiek racjonalne zajęcie, a każde terytorium i kraj trzeba rozwijać, i wszędzie coś robić, produkować coś materialnego, pożytecznego.

I w takiej Syrii, Libii, Iraku, w jakiejś Wenezueli, nie wspominając już o poważniejszych państwach, dosłownie wszędzie przychodzili wtedy do władzy majorzy i pułkownicy, prezydenci i ojcowie narodów – i budowali fabryki, budowali drogi, podciągali prowincję ku wielkim miastom, uczyli ludzi na inżynierów i lekarzy, tworzyli brygady pancerne, próbowali równać się z amerykańskim, niemieckim, lub chociaż radzieckim standardem. Jednym słowem wszędzie rodziła się norma. Wszędzie powstawała jednolitość. Wszędzie pojawiał się zdrowy rozsądek. Niechby nawet z przesadą i przegięciem, gdzieś srogo, gdzieś nieudolnie, ale to było. Taki był świat.

A potem to nieuchwytnie, stopniowo, tragicznie załamało się. Najpewniej brzemiennym w skutki momentem były lata 80, kiedy to po raz pierwszy okazało się, że bardziej opłacalne jest dawać rozrywkę niż produkować, bardziej opłacalne jest spekulowanie na cyfrach niż handel towarami i bardziej opłaca się zarządzać chaosem niż kolektywami. I tak też stary świat – nieważne kapitalistyczny, czy socjalistyczny, dyktatorski, demokratyczny, w imię narodu, w imię klasy, w imię czego tylko chcecie – zszedł ze sceny. A na jego miejsce weszła jakaś nowa i bardzo nieprzyjemna kreatura, która od tej pory pęcznieje i rośnie w siłę na swoim tronie.

Tej kreaturze potrzebni są tylko klienci, a nie robotnicy, tylko nastolatki, a nie dorośli, tylko instrumenty finansowe, a nie rzeczy, tylko korporacje, a nie państwa, tylko koczownicy, a nie autochtoni, tylko najemnicy, a nie regularne armie, tylko megalopolisy, a nie państwa, tylko gender, a nie rodziny, tylko mniejszości, a nie większość, tylko egzotyka, a nie norma. Tylko emocje, a nie zdrowy rozsądek.

I widzimy teraz na każdym kroku smutne efekty uboczne egzystencji tej złej kreatury. Na przykład migranci rozbijający gdzieś miasteczka namiotowe, lub płynący łódeczką na spotkanie cywilizacji – w czym problem z nimi? A w tym problem, że migranci są dla nowej cywilizacji znaczący w takim stopniu w jakim migrują, nie sieją, nie orzą, tylko migrują i idealnie, gdyby migrowali wiecznie, tworząc powody do mówienia o wielokulturowości, ksenofobii, człowieczeństwie, przeklętym imperialnym dziedzictwie, tożsamościach i tym podobnej oficjalnej makulaturze. Bowiem jeśli którykolwiek z nich zostałby – w przykładowym Iraku, Tadżykistanie, nieważne – i zapytałby śmiało współczesny świat: może lepiej będę pracował w fabryce za rogiem? Może zostanę nauczycielem i dadzą mi mieszkanie? Może pójdę służyć w wojsku i dosłużę się pułkownika? Może zbudujemy elektrownię, będziemy wytwarzać samochody, bronić prac dyplomowych?

Zobacz także: Tykająca bomba masowej imigracji z Ukrainy

Współczesny świat roześmieje się w twarz głuptasowi. Twoja fabryka nieefektywna, wszystkie fabryki świata upchniemy w Bangladeszu. Zatrudnienie nauczycieli zredukujemy, u nas są kursy psychologii i designu on-line, jeśli trzeba. Armia – to przemoc, a przemoc – zło. Jak coś się stanie – przyślemy drony, zbombardujemy u was parę sarajów i powiemy, że wolność zwyciężyła. Twoje elektrownie szkodzą przyrodzie, tym bardziej samochody, możemy podarować ci hulajnogę, a co dotyczy dysertacji zrobimy tak. Ubierz się w łachmany, jakie masz najgorsze, wskocz do łodzi, popłyń do nas, usiądź na ziemi na środku ulicy, mrucz coś niezrozumiałego – najlepiej zaklęcia na okazję ofiar z ludzi – takich nie ma? Jaki tam Szekspir. Wymyślaj zaklęcia! I opowiadaj jak wszyscy ciebie obrażali, jak ty cierpisz, a my zapiszemy tobie zasiłek, żebyś dalej siedział na ziemi na środku ulicy. A przy okazji obronimy pracę dyplomową – o transgresywnych aspektach dyskursu niebinarnego tożsamości postkolonialnych. Przyswoiłeś? Idź szukać porwanych łachmanów!

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Bowiem człowiek nie przedstawia już żadnej wartości u siebie w domu, u siebie w pracy, jednej i tej samej przez dekady, na swojej ziemi, w swoim kraju, pośród wszystkiego stabilnego,  regularnego, jednolitego. Człowiek musi uciekać w jakieś miejsce, które wyznaczono mu teraz dla nowego życia, a tam albo mu się powiedzie – i on zajmie się kursami on-line psychologii i designu, to jest zacznie wytwarzać pustkę – albo mu się nie powiedzie, wtedy może liczyć na zasiłek, siedząc na ziemi w podartych łachmanach.

Wieczna pamięć towarzyszowi pułkownikowi. Wieczna pamięć tobie – fabryko, tyś jest i elektrownią, drogą, szkołą samochodem, a nawet i brygadą pancerną. Wieczna pamięć tobie – normo i zdrowy rozsądku.

Dmitrij Olszanski

Artykuł został pierwotnie opublikowany przez “Komsomolską Prawdę”. Tłumaczył Karol Kaźmierczak

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply