Prof. Zapałowski: Rosjanie będą dążyć do utworzenia granicy wzdłuż Dniepru

Rosjanie są zainteresowani kontrolowaniem obwodu charkowskiego, a na południu będą dążyć do utworzenia granicy wzdłuż Dniepru. Ofensywa w Donbasie jest pewna. Będą też chcieli iść w kierunku Odessy, ale czy będą chcieli ją zająć, czy nie – to decyzja polityczna – mówi w rozmowie z Kresami.pl prof. Andrzej Zapałowski.

W rozmowie z portalem Kresy.pl, prof. Andrzej Zapałowski, ekspert ds. geopolityki i bezpieczeństwa, skomentował sytuację na Ukrainie w kontekście wojny z Rosją, w tym m.in. rosyjskie porażki pod Kijowem:

– Tak jak mówiłem już wcześniej – jestem bardzo zdziwiony tym, że Rosjanie uderzyli na Kijów, gdy zdobywanie takimi siłami tak wielkiego miasta, obszaru zurbanizowanego, jest wbrew jakiejkolwiek sztuce operacyjnej. A Rosjan o nieuctwo nie podejrzewam. Myślę, że oni uruchomili ten kierunek północny bez dobrego przygotowania operacyjnego i były to bardziej decyzje polityczne.

Przeczytaj: Prof. Zapałowski: Putin nie gra już na federalizację, lecz na defragmentację Ukrainy

– Podkreślam to, co mówiłem od początku: celem Rosjan jest przejęcie tych obwodów, gdzie jest przynajmniej kilkanaście procent ludności rosyjskiej lub prorosyjskiej. Inne tereny, obwody, mogą być czasowo przejęte, by móc negocjować ich oddanie. Żeby zająć jakiś teren, trzeba mieć część sprzyjającej ludności, na której zbuduje się aparat administracyjny, w tym po prostu Rosjan. W związku z tym, wskazywałem, że Rosjanie mogą być zainteresowani określonymi obwodami, a uderzenie w szerokim pasie to rozciągnięcie linii ukraińskich i związanie ich – mówi prof. Zapałowski.

– Uważam, że obwód charkowskim, z samym Charkowem, jest w zainteresowaniu Rosjan od samego początku i oni będą chcieli ten obszar przejąć. Natomiast jeśli chodzi o Sumy, Czernihów, to myślę, że absolutnie nie. Z kolei na południu, myślę, że zajęciem Mikołajowa również będą zainteresowani. Myślę, że na południu będą dążyć do utworzenia granicy wzdłuż Dniepru, ale będą też chcieli iść w kierunku Odessy. Czy będą chcieli ją zająć, czy nie – to jest decyzja polityczna. Według mnie, wiele krajów jest zainteresowanych kwestią statusu Odessy, włącznie z Izraelem – z różnych powodów. Tam będzie koncentrowała się wojna – uważa ekspert. Zaznacza też, że nie ma żadnych wątpliwości do tego, że teraz będzie rosyjska ofensywa w Donbasie. – Rosjanie nie powtórzą już błędu i przygotują drugi rzut strategiczny, złożony z częściowo zmobilizowanych rezerw – dodaje.

– Oczywiście, jest kilka pytań: dlaczego nie uruchomiono frontu wołyńskiego, dlaczego Białorusini zachowali się tak, jak się zachowali – zauważył. – Po Mariupolu widać, że ciężko idzie zdobywane 400-tysięcznego miasta. I to jest normalne. Widzieliśmy takie same sytuacje np. w Syrii. Obojętnie, czy to wojska amerykańskie, powstańcze, czy rosyjskie – każdy będzie miał te same trudności.

Zdaniem profesora, nie można wykluczyć, że wojna się rozszerzy. – Moim zdaniem, Rosja nie przygotowała tej operacji bez porozumienia z Chinami i z Iranem. Może uruchomi też jakieś działania destabilizacyjne na Bałkanach. Może się więc okazać, że wojna na Ukrainie będzie tylko wojną regionalną, a napięcia będą się w kolejnych tygodniach rozchodziły, głównie na Bliski Wschód i Azję. Z dużą dozą obawy patrzyłbym na ten kierunek.

Zapytaliśmy też prof. Zapałowskiego, ile jeszcze może potrwać wojna na Ukrainie.

– To jest konflikt regionalny i będzie trwał w zależności od oporu wojsk ukraińskich. Jeśli Rosjanom uda się zdobyć linię Dniepru, to nie ukrywajmy, że wówczas to Ukraińcy nie będą chcieli zakończyć tej wojny, bo nie zgodzą się na oddanie Rosji takiej liczby obwodów. Więc ten konflikt może mieć, jak w tej chwili, nawet kilkutygodniowe okresy zawieszenia walk, doprowadzenia do wojny o niskiej częstotliwości, gdy strony będą przygotowywać się do uderzeń. Zaznaczmy, że Rosjanie mają większe zaplecze, większe możliwości przetrwania i walki niż Ukraina, mimo, że ta druga jest wspierana przez cały Zachód.

Ekspert zwraca też uwagę na inny możliwy kierunek eskalacji w najbliższym czasie:

– Pamiętajmy, że za 2-3 miesiące może się okazać, że zaczniemy mieć problem z klęską głodu na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, a Rosjanie mogą np. poprzez Libię i inne państwa, które kontrolują, uruchomić wielką falę migracji w kierunku Europy Zachodniej. Czyli, znów będziemy mieć do czynienia z uderzeniem bronią demograficzną, ale z kierunku południowego, może nawet z dostarczaniem tych ludzi do Europy Zachodniej. Będą chcieli wziąć odwet na Europie Zachodniej, ale bronią demograficzną w postaci fal nielegalnych imigrantów.

– Uważam, że musimy patrzeć na to tak, iż na Ukrainie mamy wojnę czysto militarną, między Europą Zachodnią a Rosją mamy wojnę gospodarczą, a prawdopodobnie za kilka miesięcy będziemy mieć wojnę demograficzną – zaznacza prof. Zapałowski.

– Kolejne pytanie, czy na Bliskim Wschodzie, w Zatoce Perskiej, w Azji nie dojdzie do rozprzestrzenienia się konfliktów o innym charakterze. Moim zdaniem, Rosjanie samodzielnie, bez większej zgody, nie podjęliby takiej decyzji. Pytanie, co z Iranem, Koreą Północną oraz co z Chinami i Tajwanem. U Rosjan, to maskowanie swoich działań określa się jako maskirowka, ale moim zdaniem Chińczycy pod tym względem o kilka poziomów przewyższają ich. Dzisiejsza polityka Chin, głoszenie deeskalacji napięć światowych, to chińska maskirowka. Oni wcześniej czy później uderzą na Tajwan – a możliwe, że wykorzystają tu wojnę na Ukrainie, by w pewnym momencie to zrobić – powiedział.

W kwestii licznych informacji o zbrodniach wojennych, prof. Zapałowski zwrócił uwagę na kontekst sytuacji.

– Przede wszystkim, należy pamiętać, że Polska, jak wiele krajów zachodnich, jest jednym z państw, które wspierają Ukrainę w wojnie informacyjnej. Nie oczekujmy zatem obiektywizmu w przedstawianiu tego konfliktu – powiedział ekspert.

– Mamy dwie sfery: pierwszą – społeczną, oddziaływania państwa i drugą sferę osób, które w miarę profesjonalnie zajmują się bezpieczeństwem i które widzą wojnę taką, jaką jest; mają umiejętność odseparowania emocji. Widzimy, że do zbrodni wojennych dochodzi po obu stronach, oczywiście o różnym nasileniu. Trzeba je absolutnie rozliczyć, a winnych osądzić. Ale trzeba pamiętać o rzeczy podstawowej. Jeśli spojrzymy na Syrię, gdzie w ciągu dekady zginęło pół miliona mieszkańców, czy 100 tys. w ciągu kilku lat wojny w Jemenie, to na każdej wojnie są przypadki zbrodni wojennych, zaplanowane bądź nie. Świat musi absolutnie potępić wszelkie zbrodnie wojenne, zwłaszcza na cywilach. Tu nie powinno się patrzeć, kto po czyjej stronie stoi na świecie i z kim sympatyzuje – zbrodnie wojenne trzeba potępiać, naświetlać i eliminować, niezależnie od tego, kto się ich dopuścił. Jeżeli ktoś usprawiedliwia którąkolwiek ze stron, to w pewnym stopniu bierze na siebie pewną odpowiedzialność moralną za te zbrodnie – podkreślił.

Prof. Zapałowski dodał, że „jeśli wojna na Ukrainie będzie dalej ciągnąć się w takim natężeniu, to nie ma co ukrywać, że będą ofiary cywilne”. – Zdobywanie miast i obszarów zurbanizowanych, jeżeli część ludności ich nie opuści, będzie się wiązać z dużymi stratami wśród cywilów. Ogólnie, współczesne wojny charakteryzują się tym, że ginie w nich więcej cywilów, niż żołnierzy walczących stron.

Czytaj także: Profesor krytykował politykę migracyjną. Liberałowie i „Wyborcza” chcą wyrzucić go z uczelni

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply