Postmodernizm czyli kleptokracja

Może zatem Jedna Rosja jest tylko produktem politycznego postmodernizmu wedle formuły “tradycja i nowoczesność w jednym”. A tak naprawdę chodzi o władzę.

W Polsce rosyjska partia władzy postrzegana jest przede wszystkim w kontekście historyczno-biograficznym – jako ugrupowanie ludzi, którzy karierę polityczną zaczynali w sowieckich specsłużbach i innych strukturach państwowych ZSRR. Nikt raczej nie interesuje się programem Jednej Rosji – tego jakie zawiera on konotacje ideologiczne i jaki ma to wpływ na praktykę rządzenia.

A zatem przyjrzyjmy się ideologii “jedinorossów”. Pewnym tropem jest przynależność frakcyjna tego ugrupowania w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy. JR wchodzi w skład Europejskiej Partii Demokratycznej, którą tworzą establishmentowe siły z innych krajów postsowieckich – ukraińska Partia Regionów oraz Nowy Azerbejdżan, a także… Prawo i Sprawiedliwość, czeska Obywatelska Partia Demokratyczna i torysi.

Dziwne zestawienie, tym niemniej wywodzące się z sowieckiej elity politycznej Jedna Rosja i Partia Regionów (w roku 2005 zawarły one dwustronny sojusz) okazują się tak naprawdę ugrupowaniami o profilu konserwatywnym. W deklaracjach ideowych sprzeciwiają się rozmaitym formom politycznego i ekonomicznego globalizmu oraz nowinkom kulturowo-obyczajowym. Zupełnie jak uchodzące za “rusofobiczne” PiS.

Tak w ogóle Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew przy każdej nadarzającej się okazji dają publicznie wyraz swojej religijności, w świetle kamer telewizyjnych uczestniczą w uroczystościach prawosławnych. Rosyjski premier sugeruje więc tym samym, że Związek Sowiecki to dla niego przede wszystkim kolejna historyczna wersja zakorzenionego w pewnej długiej tradycji państwa rosyjskiego, zaś komunizm stanowi mało znaczący szczegół w dziejach. Przyjmując taką perspektywę łatwiej przychodzi przez gardło wypowiedzenie słów o krachu ZSRR jako największej katastrofie geopolitycznej XX wieku (bo ZSRR to nie komunizm, to Rosja).

A jednak konserwatyzm JR wydaje się dość niejednoznaczny. Jak bowiem traktować fakt, iż widocznym członkiem ugrupowania tak bardzo dbającego o morale Rosjan jest chociażby tancerz i piosenkarz Borys Moisiejew, ekscentryk przyznający się do swojego homoseksualizmu, czym wzbudza protesty hierarchów prawosławnych przeciw jego występom estradowym? Jak traktować pobłażliwość kremlowskiego reżimu wobec zalewu rozwiązłości, jaka się przetacza przez rosyjskie media elektroniczne? Gdzie ten ugruntowany w prawosławiu patriotyzm rosyjski, którego praktycznym przejawem powinna być troska o współczynnik dzietności narodu (Aleksander Sołżenicyn miałby zapewne wiele do powiedzenia w tej sprawie)?

Może zatem “jedinorossowie” są tylko produktem politycznego postmodernizmu wedle formuły “tradycja i nowoczesność w jednym”. Takim jak w pewnym kraju środkowoeuropejskim jest inne ugrupowanie rządzące, w którym znajdzie się miejsce i dla nobliwego intelektualisty katolickiego, i dla wymachującego sztucznym penisem oraz świńskim ryjem skandalisty.

A tak naprawdę chodzi o władzę. A ściślej rzecz ujmując, o to, co znany rosyjski publicysta Andriej Piontkowski nazywa “kleptokracją”. I rzeczywiście w takiej sytuacji ideologią nie ma sensu zawracać sobie głowy.

Filip Memches

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply