Polsko-litewski tydzień

Rozpoczęło się dość niewinnie, od stwierdzenia litewskiego dziennika Lietuvos Rytas: “Wilno nie może się doczekać odpowiedzi Warszawy na temat udziału przedstawicieli Polski w uroczystościach poświęconych 20. rocznicy wydarzeń 13 stycznia 1991 roku”.

Gdy pojawiły się wyraźne podejrzenia, że polska delegacja przyjedzie na obchody w delikatnie rzecz ujmując „uszczuplonym składzie” reakcje na Litwie były już bardziej zdecydowane. Przewodniczący sejmowego komitetu spraw zagranicznych Emanuela Zingerisa nie dawał wiary doniesieniom medialnym: „Nie mogę uwierzyć własnym uszom. Nie wierzę, że zaproszeni goście z Polski mogą nie przyjechać do Wilna (…) Udział Polaków w tych uroczystościach byłby nie tylko logiczny, ale miałby też podstawy historyczne. Mam więc nadzieję, że Polacy potrafią być ponad wszelkimi nieporozumieniami i ostatecznie którykolwiek z przywódców państwa przybędzie do Wilna”. Zingeris wieszczył, że „ich nieobecność na obchodach spowoduje katastrofę w relacjach międzypaństwowych”. Dodając, że „nie można pozwolić, by wojny liliputów zniszczyły stosunki braterskich narodów”.

I tak, wokół kwestii obecności, a raczej braku obecności oraz niewiadomego składu polskiej delegacji na obchodach Dnia Obrońców Wolności w Wilnie, spekulowano kilka dni. Kres temu położyły dwa oficjalne pisma: Prezydenta RP i Marszałka Sejmu RP. Bronisław Komorowski swą nieobecność na obchodach wytłumaczył “międzynarodowymi zobowiązaniami”, a Bogdan Borusewicz “obowiązkami w kraju”. Ostatecznie do Wilna na obchody przyjechała wicemarszałek Sejmu RP Ewa Kierzkowska, przedstawiciel prezydenta Henryk Wujek i 17 osobowa delegacja polskich działaczy niepodległościowych.

W Wilnie decyzje o składzie delegacji przyjęto jako jednoznaczny sygnał zaostrzenia polityki wobec Litwy. Spodziewano się, że kto jak to, ale Polska wyśle do Wilna „kogoś wysoko postawionego”. przewodniczącym sejmowego Komi…tetu Spraw Zagranicznych Litwy Justinas Karosas stwierdził, że problem tkwi w „radykalizacji nowej władzy (…) obserwujemy przejawy radykalizmu w polskiej polityce zagranicznej”, samą nieobecność wysoko postawionych polskich urzędników skomentował jako „nienajlepszy znak”.

Również z Warszawy popłynęły wyraźne sygnały, że długie milczenie w tej sprawie nie było przypadkiem, lecz kolejną reakcją na dyskryminującą politykę Litwinów wobec Polaków na Litwie.

Szkoda, że obecne gry polityczne nieco przysłoniły doniosłość samego wydarzenia. 20 lat temu, w styczniu 1991 roku, wojska sowieckie z wykorzystaniem ostrej amunicji oraz czołgów zajęły budynki radia, telewizji i wieżę telewizyjną w Wilnie. Wilnianie ramię w ramię, niezależnie od swej narodowości, stanęli w obronie parlamentu – symbolu niepodległego państwa. Nie dopuścili tym samym do zajęcia budynku parlamentu, gdzie pracował niezawisły od Moskwy sejm, który 11 marca 1990 roku ogłosił niepodległość Litwy. Nie bez znaczenia dla Litwy było wsparcie polityczne i moralne Polski. W litewskim parlamencie, który był głównym celem wojsk radzieckich, razem z parlamentarzystami Litwy dzień i noc czuwali przedstawiciele Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego z Polski.

Premier Litwy Andrius Kubilius przypomniał, że ogromną wagę zrywu wolnościowego sprzed 20. lat: „Jestem pewien, że pod względem historycznego znaczenia 13 Stycznia dorównuje upadkowi muru berlińskiego. Dlatego owe dni muszą być rozumiane jako decydujące zwycięstwo, ogromne zwycięstwo nie tylko dla nas, lecz i w najszerszym geopolitycznym sensie, w historii całego świata”. I rzeczywiście, 13 Stycznia był punktem zwrotnym. Po wydarzeniach styczniowych stało się jasne, że Związek Sowiecki nie ma żadnych szans na przetrwanie.

Niedobrze się stało, że wybrano rocznicę 13 Stycznia jako powód do zademonstrowania niezadowolenia z polityki litewskiego rządu wobec Polaków na Litwie. Wydarzenia sprzed 20. lat były ważne nie tylko dla Litwy, ale również dla całego regionu, w tym, w szczególności, dla Polski. Polacy na Litwie chcą, by upomniano się o ich prawa, chcą by pamiętano o nich, ale jednocześnie część z nich nie chce, by wykorzystywać do tego historyczne wydarzenia, w których niejednokrotnie sami brali udział, do tej gry.

O tym, że w relacjach polsko-litewskich nie dzieje się dobrze, świadczy również fakt, że sytuację rosnącego napięcia dostrzegają także postronni obserwatorzy. Zdaniem znawcy Europy Wschodniej, publicysty brytyjskiego tygodnika “The Economist” Edwarda Lucasa: „ Nie ma takich dwóch państw w Unii, których stosunki byłyby gorsze niż Litwy z Polską. A to jest tragedia, bo oba kraje mają wspólną historię, kulturę, wspólne interesy strategiczne”. Winę Lucas widzi po stronie litewskiej. Ale wydaje się, że jak zwykle, leży ona gdzieś pośrodku.

[Redakcja Wilnoteki zaprasza do wysłuchania wspomnień Pana Henryka Kratkowskiego, Wilnianina, uczestnika wydarzeń sprzed 20 lat, przed Sejmem Republiki Litewskiej.

oraz Pani Krystyny Adamowicz, ówczesnej zastępczyni redaktora naczelnego „Kuriera Wileńskiego”

Ewa Rzeszódko z portalu Wilnoteka.lt

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply