Dziś z góry zakłada się, że podtrzymanie integralności Ukrainy jest celem nie do podważenia. Ewentualny rozpad jest oceniany – przynajmniej w naszych mediach – jednoznacznie negatywnie. Dlaczego?

Przecież nie dlatego, że polscy komentatorzy są tak naprawdę ukraińskimi patriotami. Chodzi oczywiście o Rosję. Po pierwsze: bo silne i unitarne państwo ukraińskie uważa się za funkcjonalny mur oddzielający Rosję od Polski, a po drugie: unitarna Ukraina może łatwiej oprzeć się Rosji i próbować prowadzić politykę suwerenną (z korzyścią dla siebie samej i Polski).

Jeśli chodzi o argument pierwszy, można odpowiedzieć ironicznie, że co prawda Obwód kaliningradzki został podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Soczi uznany za terytorium Polski, ale ostatecznie chyba raczej nadal będzie rosyjski (czytaj: tak czy inaczej Polska z Rosją granicę już posiada i status Ukrainy tego nie zmienia). Poza tym, nawet gdyby Kaliningrad był polski, co by to zmieniło? Dziś już nie atakuje się wroga na koniach z szablą w ręku, lecz za pomocą narzędzi, w których zasięgu Rosji Polska się bardzo dobrze znajduje.

Co do poglądu drugiego (suwerenna Ukraina niepodatna na naciski Rosji) wystarczy przypomnieć, że większość ludzi uważa, iż w tym, co się teraz dzieje na Ukrainie, Rosja ma udział bezpośredni. Jeśli to prawda, to jest to dowód na to, że państwo ukraińskie – mimo że w obecnym, unitarnym kształcie – wcale nie zrzuciło ze swojego ramienia ciężkiej ręki rosyjskiego niedźwiedzia. Tak więc jednolita Ukraina nie daje żadnej gwarancji suwerenności.

Podział oznacza słabość, a słaba Ukraina to Ukraina jeszcze bardziej podatna na wpływy rosyjskie – zdają się twierdzić polscy komentatorzy. Zapytajmy jednak, komu zależy, żeby Ukraina porzuciła zależność od Rosji. Na pewno wielu ludziom w Polsce, na czele z władzami, i możliwe, że niektórym rządom (i obywatelom) innych państw europejskich (może nawet wszystkim – to bez znaczenia). Tylko jaka powinna być Ukraina? Taka, jak chce kto? Chyba nie będzie to kontrowersyjne, jeśli powiem, że pierwszeństwo w decydowaniu powinni mieć tu Ukraińcy. A ci są, jak od dawna wiadomo, podzieleni, tak że Wschód Ukrainy jest ogólnie ujmując prorosyjski, a Zachód prounijny (czy po prostu antyrosyjski?). Oczywiście to nie od razu powód, żeby dzielić państwo. Na przykład w Polsce znaczna część ludzi głosuje na człowieka, który według innej znacznej części ludzi jest winny śmierci byłego prezydenta, a jednak jakoś trwamy. Ale można. Zwłaszcza, kiedy granica podziału socjopolitycznego (tzn. o co się społeczeństwo głównie różni; jaka kwestia jest decydująca w poparciu dla konkretnych partii) jest zarazem granicą geograficzną – a na Ukraina tak mniej więcej jest.

Ale czy rzeczywiście Ukraina podzielona będzie słabsza? Na pewno mniejsze państwo nie musi z konieczności oznaczać mniejszej pomyślności obywateli. Gdyby tak było, to nie Ukraina byłaby biedna, ale Liechtenstein. Ostatnio podzielił się przecież Sudan i było to na życzenie mieszkających w południowej części katolików, którzy prosperują lepiej niż wcześniej w Sudanie jednolitym. Nie chodzi więc o dobrobyt. Czy w takim razie chodzi o jakaś siłę wpływu, oporu? Jeśli tak, to chyba jasne jest, że gdyby nawet Ukraina połączyła się z Białorusią, państwami nadbałtyckimi i Mołdową, to i tak by Rosji nie pokonała. Jeśli więc argument ten jest bez znaczenia, to może warto zadziałać racjonalnie? Racjonalnie znaczy tu tyle co porzucając nacjonalistyczno-szowinistyczne resentymenty (postawa negatywna) i, niestety, dzieląc swój patriotyzm (postawa pozytywna) jakoś na dwa. Przy dobrej woli obu stron część instytucji i polityk mogłaby, być może, nadal pozostać wspólna, ale decyzje o kluczowej wadze dla każdej z osobna części Ukrainy musiałyby zapadać oddzielnie.

Paweł Nowakowski

[email protected]

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • seebastian89
      seebastian89 :

      Na Ukrainie żyję około 46 ml ludzi z czego 10 ml to Rosjanie a nawet więcej.
      Gdyby liczyć inne mniejszości narodowe np. Polaków, Tatarów, Białorusinów itp.
      To ludności określająca siebie jako ukraińską wynosiła by z 30 mln(??) może mniej.
      Każdy normalny kraj prowadzi politykę ekspansywną, czyli szerzy swoją kulturę, język, wiarę i stara się jak tylko może zachęcać, naród do mnożenia się i zasiedlania obcych terenów.
      Widzimy to np. Rosji, Państw arabskich ( obecnie kolonizujące kraje zachodu), Chin, Żydów…
      Niestety my żyjemy w nienormalnym kraju, który wynaradawia naród i każe mu się rozjeżdżać po całym świecie za chlebem.
      Oczywiście media które, wypaczają rzeczywistości wszędzie tam gdzie widzą przemoc mówią że jest to złe…. Bo będą cierpieć ludzie….
      Gdyby Ukraina się rozpadła według linii narodowych wszelkie walki by ustały.
      Gdyby Polska elita miała JAJA od dawna przewidziała by scenariusz rozpadu Ukrainny, i prowadziła politykę polonizującą kresy. Od Litwy po Ukrainne.
      Dlatego w tym kraju są potrzebne zmiany.
      Obalenie demokracji do poziomu max Wojewódzkiego, wskrzeszenie monarchii (o poglądach narodowych). W końcu po ponad 200 latach mieli byśmy normalną elitę polityczną.

      Rozpad Ukrainny byłby korzystny dla nas.
      Po rozpadzie na dwie części, Rosyjską i pro zachodnią. Polska mogła by wciągnąć Ukrainne do Nato i UE. Stworzył by się naturalny subufer między nami a Rosją a w przyszłości jak by dobrze poszło.
      Marionetkowe państwo uzależnione od Polski, a dzięki inteligentnej polityce po 50 – 100 latach
      wróciły by kresy do macierzy.

      • murzynio
        murzynio :

        @seebastian89 Brać bandytów na polskie utrzymanie to absurd. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem polonizowania kresów. Do niczego nam to niepotrzebne. Teza jakoby większość krajów prowadziła ekspansję terytorialną jest zwykłym kłamstwem.

  1. karol
    karol :

    Temat, na jaki Pan pisze, musiał się w końcu pojawić i należy się Panu za to wdzięczność. Rozpocząć dyskusję temat ewentualnego podziału Ukrainy trzeba. Temat ten funkcjonuje jako tabu, a przecież nie można takiego rozwoju wypadków wykluczyć. Tym niemniej, trzeba powiedzieć, że rozpad Ukrainy nie jest chyba najbardziej pożądanym dla nas scenariuszem.

    Po pierwsze, w zachodnia część podzielonej Ukrainy, nie będzie miała środków do życia. Przemysł i bogactwa naturalne są na wschodzie. Zachód niewiele produkuje. Można się spodziewać, że Rosja będzie tę nową Ukrainę sekować, co znamy z własnego podwórka. Europie nie będzie miała ona zbyt wiele do zaoferowania. Poza tym, Europa – co już widzieliśmy przy okazji podpisania układu stowarzyszeniowego – nie jest zbyt skora, aby łożyć, sama ma wystarczająco dużo wydatków.

    W zachodniej części do władzy dojdzie prędko Swoboda. Mając do czynienia z rosnącą frustracją obywateli, będzie odwracać ich uwagę awanturując się na forum międzynarodowym, wysuwając żądania terytorialne wobec Polski, (np. Przemyśl i kilkanaście powiatów – cytując Tarasenkę), Mołdawii, Rumunii, Węgier itd. Wielki Brat będzie to oczywiście dyskretnie inspirował. Zacznie się piekiełko, na którym wszyscy stracą. A Rosja per saldo i tak na końcu okaże się wygrana.