O krok od dyktatury?

Z Jewhenem Worobiowem z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych rozmawia Piotr Falkowski z “Naszego Dziennika”.

Kim właściwie są ludzie, którzy zaatakowali milicjantów otaczających siedzibę ukraińskiego rządu? Oni nie należą przecież do głównego nurtu politycznego Majdanu.

– Nie, oni mają poglądy znacznie bardziej radykalne. Mają dość pokojowych form sprzeciwu i chcą sami obalić władzę. Są to głównie osoby z ruchu zwanego „Prawym sektorem”. Ma on charakter radykalnie nacjonalistyczny. Uważają, że Ukraina powinna zostać zreformowana w oparciu o nowe zasady organizacji społeczeństwa. Podkreślają brak zgody na oligarchiczny system sprawowania władzy, który teraz panuje na Ukrainie. Jednak w porównaniu z również nacjonalistyczną Swobodą nie są w sposób regularny zorganizowani, nie mają też spójnej ideologii. Swoboda mówi o rosyjskiej groźbie, ma swój konserwatywny i antyliberalny program społeczny, lecz jest to dość ograniczony katalog postulatów. Tymczasem „Prawy sektor” dąży do obalenia całego porządku politycznego. Co ciekawe, „Prawy sektor” nie ma żadnego pojedynczego lidera. Są to małe, niezależne jednostki. Działają raczej spontanicznie, ale też potrafią reagować szybko i skutecznie. Wśród atakujących milicję i Berkut są również kibice piłki nożnej oraz ludzie różnych poglądów, także lewicowych, którzy po prostu chcą walczyć z Berkutem.

Dwa miesiące Majdanu nie przyniosły żadnego wyraźnego sukcesu. Plac jest zamkniętym miasteczkiem protestu, które władza długo praktycznie ignorowała. W tym czasie podpisano kolejne umowy z Rosją, wprowadzono niekorzystne dla opozycji ustawy i nikt się nie przejmuje głosem Majdanu.

– To jest główna przyczyna powstania drugiego centrum działania na ulicy Hruszewskiego. Ci ludzie byli bardzo niezadowoleni z tego, że kolejne wiece nie doprowadziły do powstania agendy działań i podjęcia właściwych kroków poza wypowiedziami trójki liderów opozycji. Takie nastroje były bardzo silne po wiecu w niedzielę i dlatego bardziej radykalna część protestujących poszła w kierunku siedziby rządu i Rady Najwyższej. Majdan nie doprowadził do realnych zmian. Ale z drugiej strony wyłonił się z niego nowy ruch, tym razem już nie pokojowy, który może odpowiedzieć na siłowe działania władz również siłową reakcją. Takiego rozwoju sytuacji nie przewidziała większość analityków. Niestety, winę ponoszą za to liderzy opozycji, którzy przez tak długi czas podtrzymywali ten protest, ale nie mieli żadnego pomysłu, co robić dalej. Co więcej, pojawiły się już wśród protestujących plotki, że Arsienij Jaceniuk i Oleg Tiagnibok mają jakiś układ z władzą, że z jednej strony nie będą niczego robić i dzięki temu nie ryzykują uwięzienia, a w zamian otrzymują korzyści polityczne, gdyż są na Majdanie i mogą przygotowywać się do kampanii wyborczej w 2015 roku. Takie plotki doprowadziły do tego, że ludzie zaczęli się zastanawiać, czy rzeczywiście są oni liderami protestu, czy tylko wykorzystują ich dla swoich celów.

I tak przestali być liderami.

– No tak. Kiedy w niedzielę zaczęła się walka, Jaceniuk i Tiagnibok wycofali się. Jedynie Witalij Kliczko próbował mediacji. Nic z tego nie wyszło, ale przynajmniej próbował, podobnie jak to się działo w grudniu.

Może ruch „Prawego sektora” jest przez kogoś inspirowany w celu zdestabilizowania sytuacji, na przykład przez władze albo Rosję?

– To bardzo trudne pytanie. Inspiracja nie musi być wcale bezpośrednia. Próba zablokowania dostępu do budynku Rady Najwyższej przez Berkut i wojska wewnętrzne MSW w niedzielę była formą prowokacji ze strony władz, mającą skutkować wybuchem bez żadnych nakazów. Z drugiej strony skala tego konfliktu jest tak duża, że można mieć wątpliwości, czy władzy na tym zależy.

Czy to, że pojawiła się przemoc i ofiary śmiertelne, nie wprowadza nowej jakości do wydarzeń na Ukrainie? W końcu obie strony zaczęły rozmowy.

– Moim zdaniem, prezydent Wiktor Janukowycz podczas tych rozmów niczego nie proponuje opozycji. Sądzę, że grozi jej liderom więzieniem, i to wszystko. Z tych spotkań nic nie wynika.

W jakim kierunku w takim razie będzie zmierzać sytuacja na Ukrainie?

– Obawiam się, że będzie raczej dalsza eskalacja przemocy i czeka nas pacyfikacja Majdanu. Dla władzy jest to jedyny wariant, przy którym nie traci swoich wpływów. Ryzykuje tylko w długofalowej perspektywie, ale i tak już są ofiary, są pewne reakcje za granicą. Oni nie mają niczego do stracenia.

Wariant białoruski?

– Nie do końca. Na Ukrainie społeczeństwo obywatelskie jest bardziej rozwinięte, nie ma też społecznego poparcia dla autorytarnego lidera, jakie ma Łukaszenka na Białorusi. Poza tym jest jeszcze grupa oligarchów, która ma swoje interesy nie zawsze zbieżne z ośrodkiem skupionym wokół prezydenta. Raczej będzie to nieco inna forma dyktatury.

Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Nasz Dziennik

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jax1
    jax1 :

    Sądzę, że należałoby społeczności Ukrainy życzyć utrzymania demokratycznego (!) państwa o poprawnym sąsiedztwie z innymi państwami. Ps. Nie chciałbym, by Ukraińcy nam złorzeczyli za współudział w “fundowaniu” im zwł. “czerwono-czarnej”ekstremy.

  2. jax1
    jax1 :

    Sądzę, że należałoby społeczności Ukrainy życzyć utrzymania demokratycznego (!) państwa o poprawnym sąsiedztwie z innymi państwami… Ps. Nie chciałbym, by Ukraińcy nam złorzeczyli za współudział w “fundowaniu” zwł. “cerwono-czarnej” ekstremy.