O co tu chodzi?

Timeo Danaos et dona ferentes.

“Dość nas już przepraszają…”

Pojawiają się głosy, że już nam wystarczy tych rosyjskich ukłonów. Że gesty rosyjskie, wykonane w związku z Katyniem 1940 i Smoleńskiem 2010, są aż zanadto obfite, z nadwyżką hojne, wyolbrzymione nawet. Że już trzeba lać wodę na miecze i nie przyjmować wiecznie pozycji ofiary, już mieć normalne stosunki z Rosją.

Ale tu przecież nie o to chodzi, żeby wiecznie przyjmować jakiś grymas – choć sprawa może tak na zewnątrz wyglądać. Ani też nie chodzi o to, żebyśmy rozważali, czy żal rosyjski jest prawdziwy, czy udawany.

Żal szczery i Danajowie

Bo, po pierwsze, wierzę w uczciwość i szczerość Rosjan. Rosjanie są ludźmi jak i my. Ludzie bywają różni, najczęściej jednak “normalni”. Więc ich żal w związku z katastrofą prezydenckiego samolotu jest oczywisty. I, broń Boże! nie mówię, że akurat Rosjanie mają się teraz czuć winni czemukolwiek (cokolwiek sądziłbym o samej katastrofie, albo cokolwiek się okaże). Nie o to chodzi.

Po drugie, gesty oficjalne doceniać trzeba. Owszem. Zwłaszcza, że dla Putina kwestia takich gestów ma z pewnością – w obliczu rosyjskiej społeczności – wielkie medialne znaczenie. Jak dotąd Putin odmawiał przecież wszelakich wyraźniejszych gestów wobec Polaków – myślę tu o niewykonanych nigdy, a oczekiwanych przez nas “przeprosinach” związanych z Katyniem, 17 września, wywózkami z początku lat 40, z Powstaniem Warszawskim, Jałtą. Tymczasem – “żadnych marzeń, panowie” – tak można było streścić jego dotychczasowe sygnały, wysyłane w stronę Polski. Teraz jakby zmienił front – medialny oczywiście. I to mocno. Przyznam, że gdy przeczytałem wczoraj, iż “młodzieżówka Putina popiera Polaków”, i że ta “młodzieżówka” przedefilować ma przed polską ambasadą w Moskwie, to pomyślałem sobie jednak, że zmiana frontu jest aż za duża. Nienaturalnie duża i przerysowana. Ale to pozostawmy na boku, nie wypada może o tym pisać: gest przyjazny jest gestem przyjaznym. Miło.

Po trzecie jednak, doceniając gesty – lub, lepiej jeszcze: podziwiając je – nie wierzę w szczerość ROSJI, a jeszcze mniej w szczerość Putina. Tak jak nie wierzyłem nigdy w szczerość sowietów. Choćby Putin mówił prawdę – co zapewne robi często – nie wierzę mu i wierzył nie będę. Nie mam żadnych po temu podstaw. Amen. Timeo Danaos et dona ferentes.

Ktoś powie, że to fobia (rusofobia, ksenofobia)? Bynajmniej. To ocena realna naszej historii i teraźniejszości.

Historia…

Co do polsko-rosyjskiej historii bowiem, powiedzmy sobie szczerze: nie chodzi o przeprosiny. Chodzi o jakieś wzajemne zrozumienie, bazujące na wspólnym uznaniu pewnych faktów.

Bo można by mówić o pełnym pojednaniu w sprawach historii wtedy, gdyby z obu stron ustalono, o jakich faktach mówimy. Czyli, gdyby Kreml uznał w całości sowieckie dziedzictwo za faktycznie całkowicie zbrodnicze i odciął się od niego zdecydowanie. Ale to nie nastąpiło. I chyba nie nastąpi, póki aparat państwowy Rosji będzie w prostej linii przedłużeniem struktur sowieckich, póki Rosją będą rządzić ludzie z KGB i póki właśnie dziedzictwo sławy i chwały dawnego ZSSR będzie dla elit obecnej rosyjskiej władzy legitymacją potrzebną do tejże władzy sprawowania.

Bo czy można mieć nadzieję na wzajemne zrozumienie, skoro “mitem założycielskim” obecnej Rosji jest wciąż jeszcze postać Stalina i zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej – które przyniosło Wschodniej Europie “wyzwolenie” – tak, od faszyzmu, ale zarazem i nasze zniewolenie? Skoro zwycięstwo sowietów było naszą klęską – ergo, jednym z ważniejszych zbrodniczych “punktów” w działalności Stalina? To wszystko musiano by uznać w Rosji za fakt. Zgodzić się z nami co do tego. Co chyba jest teraz mało możliwe. A kiedy będzie? Czy będzie?

…i teraźnieszjość

No i po drugie. Czy można mówić o wzajemnym zrozumieniu, skoro – jak się zdaje – celem Putina jest właśnie odbudowa rosyjskiego Imperium? Zapewne nie poprzez działania zbrojne w Europie (choć i takich nie należy zupełnie wykluczać!), ale przede wszystkim poprzez działania gospodarcze. Te działania widzimy na własne oczy: nie są tajne. Tylko dziwnym trafem nie nagłaśnia się ich w Polsce i na świecie podobnie, jak owe gesty, wykonane w obliczu smoleńskiej tragedii. Cóż, wiele warto wycierpieć medialnie w zamian za, na przykład, taki sukces jak uzależnienie Europy i Polski od dostaw ruskiego gazu. Wiele stuleci temu w innym, odbudowującym się mocarstwie powiedziano: Paryż wart jest Mszy.

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply