Nie spotkałem pisarzy zadowolonych ze status quo

Rozmowa z Kazimierzem Malinowskim, poetą, współpracownikiem miesięcznika “Lampa”, w którym od kilku numerów publikuje materiały z pobytu w Rosji dotyczące tamtejszych środowisk literackichLiteratura rosyjska słynęła w przeszłości jeśli nie z bezpośredniego zaangażowania politycznego, to przynajmniej z pewnej misji społecznej, jaką starali się realizować jej twórcy. Czy dziś jest podobnie?

Spektrum postaw pisarzy rosyjskich, z którymi miałem się okazję zetknąć, jest bardzo szerokie. Ciągnie się ono od działalności stricte politycznej do zupełnej obojętności, której towarzyszy przeświadczenie o braku sensu jakiegokolwiek aktu politycznego.

A są jacyś zwolennicy status quo?

Pewnie tak, ale ja ich nie spotkałem (śmiech). Każdy z moich rozmówców z takiego czy innego punktu widzenia krytykował obecną sytuację polityczną i społeczną w Rosji. W październikowym numerze „Lampy” ukaże się rozmowa z Dmitrijem Kuzminem, w której stwierdza on, że państwa jako instytucje zawsze będą rozdmuchiwać, rozgrywać i akcentować kwestie sprzeczności geopolitycznych. Natomiast zadaniem ludzi kultury jest – jego zdaniem – budowanie pomostów i nawiązywanie bezpośrednich relacji ponad instytucjami, żeby tym samym powściągnąć niepoczytalność państw. Przeciwległym biegunem do Kuzmina jest Eduard Limonow. To ekstrakt polityczności. Gdy rozmawiałem z nim, odżegnywał się on od swojej przeszłości artysty. Kładł nacisk na to, że jest przede wszystkim politykiem. Konsekwentnie nie dawał się wciągać w krzaki artystowskie.

Czy ta ewolucja Limonowa – od pisarza skandalisty do działacza politycznego – jest symptomatyczna?

Owszem, mamy całą falę pisarzy rosyjskich, którzy są w niego zapatrzeni. Jego radykalne hasła – nawoływanie do przecięcia wrzodu putinizmu – działają na wyobraźnię. Za nim podążają tacy autorzy jak Zahar Prilepin czy Natalia Kluczariowa. Szczególnie warto zwrócić uwagę na Kluczariową. Próbuje ona nawiązywać do etosu narodnickiego. W jej powieści „Wagon Rosja” przedstawiona jest niedola ludu, a pochyla się nad nią inteligent, który nie może się pogodzić, że obok niego występuje otchłań zła i nieprawości. Przechodzi on przemianę i z biernego obserwatora przeistacza się w chcącego nieść ferment politycznego aktywistę. Kluczariowa wprawdzie szydzi z Limonowa, ale traktuje temat w sposób, który jest kalką jego twórczości.

To charakterystyczne dla rosyjskiej inteligencji ujęcie się za ludem jawi się jako coś szlachetnego w odróżnieniu od reprezentowanego przez Limonowa narodowego bolszewizmu. Czy nie ma tu sprzeczności?

Jeśli chodzi o kontrowersyjność ruchu narodowo-bolszewickiego to Limonow zawsze ma na podorędziu przygotowane wyjaśnienie w tej sprawie. W Rosji Partia Narodowo-Bolszewicka jest zdelegalizowana i za przynależność do niej można się znaleźć w więzieniu. Limonow na każdym kroku podkreśla, że stawianie znaku równości między narodowym bolszewizmem a niemieckim narodowym socjalizmem to całkowite nieporozumienie – że chodzi tak naprawdę o zaktywizowanie społeczeństwa radykalną symboliką i nic poza tym. W ogóle działalność Limonowa i jego zwolenników jest na skalę rosyjską istnym fenomenem.

A jaki moskiewskie środowiska literackie mają stosunek do Polski?

Pod tym względem też jest spory rozrzut. Z jednej strony daje się odczuć pewne nastawienie protekcjonalne – jak w przypadku Limonowa – czyli Polska jako niewiele znaczący element w geopolitycznej grze Rosji ze zjednoczoną Europą. Z drugiej natomiast pojawia się bardzo serdeczny, można powiedzieć niepolityczny stosunek do naszego kraju. Można tu wymienić chociażby poetę Wsiewołoda Jemielina, który opowiadał mi o swojej pielgrzymce do Częstochowy. Warto też nadmienić, że zdarza się odwoływanie do wymuszonej, lecz wykazującej się cechami pewnego zbliżenia, tradycji „przyjaźni polsko-radzieckiej”. W takich sytuacjach akcentuje się to, jak mocno kultura polska przed rokiem 1989 inspirowała Rosjan – zarówno intelektualistów, jak i zwykłych ludzi. I pojawia się konstatacja, że po rozpadzie ZSRR i bloku wschodniego nastąpiło zerwanie owocnej współpracy kulturalnej. Kuzmin jako przykład podaje fatalny stan jeśli chodzi o przekłady i wraca wspomnieniami do błogich czasów, gdy państwo sowieckie finansowało dobrych, kompetentnych tłumaczy, którzy przekładali nie tylko polską klasykę, ale i polską poezję współczesną.

Rozmawiał: Filip Memches

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply