Z często powtarzanych ostatnio zapewnień przywódców Litwy, że bezpieczeństwo naszemu krajowi gwarantuje członkostwo w NATO wynika, że podstawową obronną koncepcją kraju jest hasło „NATO nas obroni”.

Oficjalne Wilno wskazuje przy tym na 5. artykuł Statutu NATO, który gwarantuje pomoc członkom Sojuszu partnerów w razie zewnętrznej agresji wojskowej, a władze NATO zapewniają, że zgodnie z tym paragrafem pomoc w razie zagrożenie przyjdzie na pewno.

Tymczasem, jak donosi niemiecki „Der Spiegel”, powołujący się na źródła w strukturach Sojuszu Północnoatlantyckiego i niemieckiego rządu, NATO nie posiada konwencjonalnych zdolności obronnych krajów bałtyckich przed atakiem Rosji, która, jak pokazują wydarzenia na Ukrainie, jest zdolna do prowadzenia wrogich działań militarnych na terenie innego państwa bez otwartego ataku zbrojnego.

A właśnie tylko taki atak uwzględnia 5. artykuł Statutu NATO jako predyspozycję prawną do udzielenia napadniętemu sojusznikowi pomocy również konwencjonalnej. Kluczowy artykuł stwierdza, że zbrojny atak na któregokolwiek z członków Sojuszu będzie uznany za atak na wszystkich członków, co spowoduje zbiorową ich odpowiedź, również zbrojną.

W świetle tego stwierdzenia inwazja na terytorium Litwy bądź któregokolwiek z pozostałych krajów bałtyckich, tzw. rosyjskich zielonych ludzików, trudno byłoby uznać za zbrojny atak strony trzeciej. Krymskie doświadczenie pokazuje, że Kreml przyznał, że „zielone ludziki” są jego żołnierzami dopiero po całkowitej aneksji ukraińskiego półwyspu.

Dziś podobny scenariusz Rosja próbuje realizować we Wschodniej Ukrainie. Na razie nieskutecznie, bo w odróżnieniu od krymskich wydarzeń władze Ukrainy przestały ślepo liczyć na pomoc organizacji międzynarodowych, w tym też NATO i zaczęły przeciwdziałania rozpoczynając Operację Antyterrorystyczną.

Na razie powstrzymuje ona rosyjską agresję, ale nikt nie wie, na jak długo.

NATO — jak wynika z raportu, do którego dotarł niemiecki tygodnik — w wydarzeniach na Ukrainie wydaje się dostrzegło podobne zagrożenie również dla swoich członków.

„Rosja jest zdolna do szybkiego stworzenia w dowolnym miejscu zagrożenia militarnego o wymiarze lokalnym lub regionalnym. Sytuacja ta działa destabilizująco i jest zagrożeniem dla sojuszników, którzy mają wspólną granicę z Rosją lub znajdują się w jej sąsiedztwie” — oceniają natowscy eksperci w raporcie, do którego dotarł „Der Spiegel”. Tygodnik zauważa też, że jeszcze pół rok temu nikt w NATO poważnie nie oceniałby zagrożenia ze strony Rosji. Jednak aneksja Krymu oraz wydarzenia we wschodniej Ukrainie zaprzeczają wcześniejszemu przekonaniu, że konflikt zbrojny w Europie Środkowej jest niemożliwy.

Okazało się też, że NATO wciąż nie jest przygotowane na taką ewentualność, bo – jak powiedziała niemieckim dziennikarzom rzeczniczka Sojuszu – plany obronne uwzględniające nową sytuację są dopiero aktualizowane, a ich omówienie nastąpi dopiero 3-4 czerwca na szczycie szefów dyplomacji krajów NATO.

Ostatecznie plany te prawdopodobnie zostaną zatwierdzone kilka miesięcy później — na zaplanowanym w dniach 3-4 września szczycie NATO w Newport na południu Walii.

Na tę opieszałość niemiecki tygodnik odreagował sarkastyczną uwagą, że NATO potrzebowałoby około sześciu miesięcy, by odpowiedzieć na atak Rosji oraz nie mniej sarkastyczną wypowiedzią anonimowego eksperta niemieckiego: „Nie zdążylibyśmy nawet na paradę zwycięstwa Rosjan”.
W wydanym w reakcji na krytykę „Der Spiegel” oświadczeniu biura prasowego NATO zapewnia się jednak, że uwzględniając kryzys na Ukrainie Sojusz już podjął działania w kierunku zapewnienia bezpieczeństwa członków NATO w nowej sytuacji. W oświadczeniu podkreślono też, że NATO ma stanowcze zobowiązanie wobec swoich członków wynikające z 5. artykułu Statutu Sojuszu.

Wspomniane w oświadczeniu działania dotyczą głównie wzmocnienia sił konwencjonalnych i ćwiczeń przeprowadzanych ostatnio w Polsce i krajach bałtyckich. Stany Zjednoczone wysłały na Litwę, Łotwę i do Estonii oraz do Polski w sumie 600 żołnierzy. Od piątku w Estonii prowadzone są NATO-wskie ćwiczenia Steadfast Javelin 1. Potrwają one do 23 maja.

Dzień wcześniej do portu w Kłajpedzie zawinął francuski statek wojskowy, który weźmie udział w kolejnych ćwiczeniach NATO na Morzu Bałtyckim. Ćwiczenia te oraz zwiększone siły wojskowe w krajach bałtyckich mają podkreślić większe zaangażowanie NATO w obronność regionu bałtyckiego.

Stanisław Tarasiewicz

“Kurier Wileński”

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. suwaliszek
    suwaliszek :

    A więc Litwa jest skazana na Polskę. Lietuvsy to wiedzą a nasi decydenci …nie. Jeśli wybierzemy rząd interesu narodowego to będzie można śmiało odpowiedzieć na prośby Lietuvisów: pomożemy wam kochani ale najpierw wprowadzacie równouprawnienie dla Polaków na Litwie i to w trybie natychmiastowym. Cieszy mnie ta historia z NATO bo przypomina mi to historie z 1385 r.